Poprzednie częściMoje życie, moje decyzję. Wstęp.

Moje życie, moje decyzję. Cz.1

Zacznijmy od tego, że mam 13 lat. Tak jak każdy w tym wieku nie bardzo zastanawia się nad przyszłością, zawodem, czy małżeństwie. W moim przypadku mimo tak młodego wieku było zupełnie inaczej. Miałam chwile, w których nie rozumiałam moich rówieśników, teraz czasem również tak jest. Wydurniali się, zachowywali jak dzieci... No mnie nie bawi bawienie się uczuciami innych, wyśmiewanie się, tak jak w niektórych przypadkach.

Dochodząc do sedna. Pewna historia utkwiła mi w głowie. Nawet dziś, gdy leżę w łóżku i patrzę przez okno, na te piękne gwiazdy.. przypominam sobie chwile, których nie potrafię zapomnieć.Tak jak się pewnie domyślacie...chodzi o chłopaka.

Nigdy nie byłam osobą pewną siebie. Poprzednie moje znajomości z chłopakami kończyły się m.i.n przez nie pewność lub naiwność.Koleżanki, były zupełnie inne. Miały wokół siebie wielu adoratorów i umiały zwrócić na siebie uwagę nawet w najmniej odpowiednim momencie. Dlaczego ? A no cóż, krótka mini, pewność siebie i wysoka samoocena to trzy rzeczy, które w nich były. To jednak nie ja.Nie potrafiła bym tak po prostu co tydzień mieć innego chłopaka i darzyć go ,,miłością'' taką jak z każdym byłym. One umiały.

Bez wątpliwości mogę powiedzieć, że znajomość z tym moim ,,niby'' wymarzonym chłopakiem nie była co do końca prawdziwa i szczera.

Zapoznaliśmy się tak właściwie na portalu społecznościowym Facebook. Choć wcześniej przyjeżdżał do nas do szkoły, do kolegów i podobno do Weroniki-mojej koleżanki. Szczegół. Zaczął komentować mi zdjęcia typu ,, Ślicznie mordeczko :* :* ''. Z początku nie powiem, serduszko mi szybciej biło. Po kilku dniach napisał do mnie. Zaczęliśmy nawiązywać kontakt. Przystojny, 17-letni, pewny siebie, wariat. Tak z początku mi się wydawało.

No zauroczyłam się. Czy to coś złego ? Wcale nie.Była jeszcze jedna rzecz o której nie potrafiłam zapomnieć. Festyn 12 czerwca. Miał przyjechać słynny zespół, którego lubiłam i nawet troszkę byłam jego fanką. To wtedy miałam się z nim spotkać. O jej ! Tak bardzo mi się spodobał... Kilka dni przed festynem, umówiłam się z nim, że na koncercie dam mu buziaczka. To z perspektywy czasu było nie odpowiedzialne, a za razem naiwne.Gdy nadszedł ten słoneczny i piękny dzień. Byłam bardzo podekscytowana...

Od razu przed południem pobiegłam do przyjaciółki, by jej o tym wszystkim powiedzieć oraz umówić się dokładnie na godzinę wyjazdu. Po kilku godzinach w cudownych nastrojach byłyśmy już w drodze. Kiedy dojechałyśmy, była już zabawa. Różne zjeżdżalnie, karuzele,różne atrakcje, pokazy oraz występy różnych zespołów. To jednak miało najmniejsze znaczenie tamtego dnia.Po południu, już od kilku godzin byliśmy na festynie. Przyjaciółki moje wygłupiały się oraz po prostu miały bardzo dobre humory. Spotkałam się z nim, z Kamilem. Z początku było drętwo. Trochę nie pewnie, lecz coraz bardziej on mi się podobał, myślałam że ja mu też...

Świetnie się z nim bawiłam, lecz była ok. 19 musiałam jechać do domu i o jakiejś 21 przyjechać na koncert z bratem. Oczywiście zabrałam mu bransoletkę, zresztą sam chciał bym ją wzięła. Po chwili pożegnałam się z nim i odjechałam z koleżankami do domu.

Kiedy wracałam, myślałam o nim. O jego uśmiechu, zapachu, a nawet o jego dotyku. Po około 2 godzinach byłam w drodze na stadion, gdzie miał zacząć się koncert. Byłam również, umówiona z przyjaciółkami oraz Kamilem.Po kilku minutach byłam na miejscu. Koleżanki spóźniły się. Jednak już po około 30min byłyśmy tylko we 2. Chodziłyśmy, gadałyśmy i ogólnie czekałam na Kamila. Kiedy już się po raz kolejny z nim spotkałam, pochodziliśmy, kupił mi różę i czekaliśmy na ten wyczekiwany zespół.

Około 21.30 zaczęło się. Pierwsze piosenki staliśmy osobno od siebie, ale uśmiechaliśmy się. W końcu było szarawo. Zbliżyliśmy się do siebie. Objął mnie i dał mi swoją bluzę. No zakochałam się. Może i naiwnie, ale tak było. Piosenka. Chyba ta moja ulubiona na tamten czas. Pocałowaliśmy się. Ojej to było takie cudowne, w tamtej chwili nie istniało dla mnie nic, czas stanął w miejscu. Tylko był On ja i muzyka. Na koniec tego koncertu, już byłam pewna, że nasza znajomość się rozwinie. Musiałam się z nim pożegnać. Oczywiście przytulił mnie, pocałował.Odeszłam. Pomachałam mu. On też odszedł. Po kilku minutach znów zaczęliśmy pisać. Tamten dzień był najlepszym dniem, który uszczęśliwił mnie. Wróciłam do domu, włożyłam różę do flakonu, pisałam jeszcze chwilę z nim i próbowałam iść spać, choć ciągle miałam go przed oczami.

 

 

UWAGA ! To kolejna część historii o losie dziewczyny. Pojawia się chłopak pierwsza poważna miłość. Kolejna część już wkrótce ! :)

Następne częściMoje życie, moje decyzję. Cz.2

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania