Na wojnę - Jedna seria, wielu autorów - rozdział szósty

Notatka do ludzi, którzy piszą tę serię:

****************************************************************************************************************************************************

Co chwila zdrady, gwałty, tajemnicze dzieci, postacie znikąd… Co za dużo, to niezdrowo, wiecie? Nie pozostaje mi nic, jak zostać prawdopodobnie jedynym rozsądnym gościem w tej grupie. Czyli jedno wielkie wyjaśnianie każdego wątku i na przyszłość, rzeczy takie jak charakter i tym podobne miały być nienaruszalne.

****************************************************************************************************************************************************

Link do poprzednej części oraz do spisu treści:

****************************************************************************************************************************************************

http://www.opowi.pl/na-wojne-jedna-seria-wielu-autorow-cz5-a8135/

http://www.opowi.pl/na-wojne-jedna-seria-wielu-autorow-spis-a6939/

****************************************************************************************************************************************************

 

Córka? Moja córka? Te słowa sprawiły, że świat się dla mnie zatrzymał na parę sekund. Zdawały się być one godzinami, jeżeli nie dniami.

Melissa, ciągle pamiętam jak smakują jej usta, jaki zapach ma jej oddech, jak ciepłe jest jej ciało, właściwie to wszystko, co się jej tyczy wypaliło się w mojej głowie prawdopodobnie już na zawsze. Zwłaszcza ta noc, podczas której najpewniej spłodziłem Kristę. Mieszkaliśmy wtedy u mnie. Było to małe mieszkanie w kamienicy, położonej w brudnym, śmierdzącym oraz paskudnie wyglądającym mieście. Wbrew pozorom tak było najzwyczajniej w świecie bezpieczniej. Przynajmniej powinno tak być, a to wszystko dzięki straży miejskiej.

W każdym razie jedliśmy tego dnia obiad popijając go ogromnymi ilościami mocnego wina. Nic dziwnego, że ostatecznie trafiliśmy prosto do łóżka. Zabawne, wcześniej próbowałem ją do tego namówić setki razy, ale zawsze odmawiała mówiąc, że nie jest gotowa. Cóż, jak widać alkohol jest o wiele lepszym negocjatorem niż ja. Obraz jej nagiego, rozgrzanego ciała, na którym leżałem, do tej pory czasem nawiedza mnie w snach. Kiedy tak teraz o tym pomyślę, to tak naprawdę nigdy później nie było mi tak dobrze, jak tamtego dnia. Jej zresztą też, a przynajmniej mam taką nadzieję. Spotykaliśmy się jeszcze parę tygodni, ale kiedy powiedziała mi, że będziemy mieli dziecko stchórzyłem.

Na początku jedynie odwiedzałem tawerny, ale pewnego dnia spotkałem kobietę mogącą mi zastąpić Melissę. Nazywała się Anna. Nasz romans był od samego początku miał polegać jedynie na seksie oraz mojej przeprowadzce do niej. Robiliśmy to niemal codziennie, aż w końcu się w niej zakochałem. Nie było to może tak silne uczucie, jak to skierowane do Melissy, ale mimo to byłem szczęśliwy. Spędziłem z nią równo trzy lata życia i nie żałuję z tego nawet jednej, króciutkiej chwili. Niestety, tragedia wywróciła moje życie oraz życie mego syna do góry nogami. Szkoda, że tylko nasze. Miałem mieć razem z Anną drugie dziecko. Córkę, żeby ironii było dość wiele. Niestety, Anna zmarła przy porodzie, a jeszcze nawet nie nazwana potomka parę minut później.

Nie myślałem wtedy trzeźwo. Mój świat się zawalił. Nawet nie próbowałem pójść do Melissy, bo co bym jej powiedział? Przepraszam, ale nie byłem gotów? Zamiast tego upiłem się, po czym napadłem na tego, kto odbierał poród. Innymi słowy, na mojego własnego brata. W wyniku naszej walki on został kaleką, a ja do dziś dzień nie umiem sobie tego wybaczyć. Na całe szczęście ciemność oraz skradzione uprzednio ubranie sprawiły, że mnie nie rozpoznał. Chociaż czasem wolałbym, żeby było inaczej. Chociaż z drugiej strony, gdyby tak było, to nasza ostatnia rozmowa na pewno zeszłaby na zupełnie inne tory. I to te o wiele gorsze. Oczywiście po tym, jak się dowiedziałem o tym, co zrobiłem, zacząłem pić jeszcze więcej.

Nawet nie pamiętam kiedy ulica stała się moim nowym domem. Pamiętam jednak, czemu tak się stało. Po prostu ani ja, ani Devin, nie mieliśmy dość sił, aby mieszkać w domu, gdzie wszystko przypominało nam o niej. Bójki na ulicy czy w karczmie były dla mnie właściwie codziennością. Pamiętam, jak kiedyś dźgnięto mnie nożem w jądro. Zabawne, pod wpływem szoku nawet nie czułem bólu. O ranie zorientowałem się tylko i wyłącznie dzięki temu, jak patrzył na mnie napastnik. Czysty strach sprawił, że uciekł. Tak naprawdę, to chciał jedynie piwa. Niestety, pomimo tego, że wezwał znachora, który przybył tak szybko, jak tylko było to możliwe, nie mogę mieć już dzieci. Najbardziej jednak żałuję syna, który był zmuszony to oglądać. Jego zapłakane spojrzenie oraz przerażenie w głosie postanowiłem potraktować jako znak od bogów, mówiący, że mam się natychmiast zmienić. Potrzebowałem jeszcze jedynie pomocnej dłoni. I takową znalazłem.

Derra nie tylko wyprowadziła mnie z nałogu oraz zaopiekowała się moim synem. Dała mi również dom oraz zastąpiła poprzednie kochanki. Po paru latach wyprowadziliśmy się z miasto do chatki, którą zbudowałem specjalnie dla nas. Ponownie, gdyby Jon wiedział o tym, kto go napadł, to miejsce pewnie byłoby zupełnie inne. Każda taka przysługa z jego strony łamie mi serce, ale muszę przecież zachowywać się naturalnie i je przyjmować.

Na drodze do szczęścia stała jeszcze jedna przeszkoda. Derry, jakkolwiek by się nie starała, nie potrafiła ukryć tego, że nie jest ze mną do końca szczęśliwa. Podejrzewałem ją o skoki w bok, ale nic z tym nie robiłem. Bądź co bądź, sam nie byłem lepszy, jeśli chodzi o te sprawy. Mimo to tamtej nocy u brata znowu za dużo wypiłem. Stary ja nawet mnie przeraża, a co dopiero Derry. Nie pamiętam, co jej wtedy wykrzyknąłem. Jedyne wspomnienie z tamtej rozmowy to imię sołtysa, Martias. Chyba gniew na niego przelałem niechcący na Derry. Teraz nic z tym nie zrobię, niestety. Chociaż może jednak powinienem ją przeprosić? Albo chociaż, tak jak Krista, pomóc się jej utrzymać? W końcu wyciągnęła mnie z niezłego bagna.

— Jak mogłeś! — Paznokcie córki ponownie wbiły się w moje policzki, sprowadzając mnie jednocześnie do teraźniejszości. — Zostawiłeś mamę!

— Kochanie, uspokój się, proszę. — Melissa bezskutecznie próbowała odciągnąć dziewczynę ode mnie.

— Poczekaj, mogę ci wszystko wyjaśnić có… — Nie. To słowo wydawało mi się sztuczne. — … Kristo.

— Jak! — rzekła przez łzy.

Siłą zmusiłem ją, aby spokojnie usiadła na pryczy. Tym razem nie było tak łatwo, gdyż gniew dodawał jej sił. Jak by tego było mało, jej krzyk obudził Devina. No trudno, on też powinien wiedzieć.

— Usiądźcie wszyscy, byle spokojnie.

— Nienawidzę cię! — wykrzyknęła dziewczyna. Łatwo z nią niestety nie będzie.

Mimo to słowa opisujące moją historię wypłynęły z ust bez najmniejszych problemów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Majeczuunia 25.09.2015
    I to jest dobre przedstawienie moich bohaterów! Sakaluniek (sorry not sorry XD) masz piątala i Tymbarka! Ja czekam teraz na moją kolej i bardzo dobrze, że nie dodałeś jakiegoś kolejnego zasko tylko wyjaśniłeś wszystko ładnie. Plusik w dzienniczku :*
  • Slugalegionu 25.09.2015
    SakaluniekXD Dzięki Maja, ale nie skorzystam, bo idę spać: ) Dobranoc: *
  • Majeczuunia 25.09.2015
    Dobranocki :*
  • KarolaKorman 06.11.2015
    Czytałam tę część, nie wiem dlaczego nie zostawiłam komentarza :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania