Poprzednie częściNarzeczona potwora, cz.0

Narzeczona potwora, cz.2

Christa usiadła na krawędzi budynku. Tutaj, ponad kurzącymi w dole pojazdami i smogiem, czuła się zrelaksowana, uspokojona, jakby nie posiadała zmartwień ani trosk nigdy w swym życiu i była zawsze wolna od wszelkich bolączek.

Wygrzebała z wewnętrznej kieszeni kamizelki paczkę wiśniowych Black Stones i zapalniczkę.

— Życie jest czasem piękne — mówiła, wypuszczając dym z ust. — Na przykład w takich chwilach, jak ta. Żadnych zmartwień i nikogo z predyspozycjami do przysparzania zmartwień.

Dziewczyna położyła się na brzuchu. Nieopodal siebie zobaczyła dwa koty, jednego o jasnej sierści, a drugiego burego. Czyhały na mysz.

— Współpraca. Bezsens... — szepnęła. Zwierzęta chwyciły w łapy gryzonia, rozerwały go na pół, uciekły. Teraz przyuważyła samotnego drapieżnika – kunę, polującą na wróbla.

Nim jednak zdążyła złapać swą ofiarę, została posiłkiem przelatującego obok sępa.

— Skąd...? — Christa przetarła oczy, ale niczego już nie widziała. Ani kotów, ani kuny, ani sępa.

Współpraca, przemknęło jej ponownie przez myśl. Partnerstwo w zbrodni, obopólna wina i ryzyko. Współpraca.

To słowo odbijało się echem w umyśle Christy Parker. Postanowiła, jak na razie, odizolować wewnętrzny głos od brzemienia podejmowania decyzji. I się upić.

 

*

 

Wieczór nadszedł tak samo szybko, jak kobieta, ścigana listem gończym we wszystkich stanach Ameryki, opróżniła trzy butelki taniej żytniej. Czując się nadal na siłach zeszła do piwnicy, uzbrojona w sporych rozmiarów kuchenny nóż, na którym były jeszcze resztki z lichego obiadu, latarkę i pistolet, znaleziony uprzednio w mundurze uprowadzonej agentki.

— Wstawaaać! — ryknęła, waląc pięścią we włącznik światła. Lampa zamigotała kilka razy i zgasła.

Christa zaklęła siarczyście pod nosem, zapaliła latarkę.

— Hej, agentka, żyjesz? Szczury cię nie zeżarły? — zaśmiała się rubasznie.

Kobiecie nie odpowiedział żaden bełkot, co nieco ją zaniepokoiło.

Podeszła do krat.

— Śpi. To trzeba obudzić. — wyciągnęła broń i oddała strzał w głąb korytarza.

Tamara natychmiast otworzyła oczy. Nawet nie zauważyła, jak Christa znalazła się za jej plecami, przykładając ostrze do krtani.

Nigdy nie czuła takiego szaleńczego strachu o własne życie, jak w tamtym momencie, gdy zimna stal drażniła delikatną skórę.

Parker odsunęła nóż. Powędrowała nim ku więzom, rozcinając je jednym, zamaszystym ruchem.

Morgan posłała oprawcy spojrzenie pytające, lecz również pełne ulgi.

Dlaczego nie uciekam?, pomyślała, zrywając z ust taśmę.

— Zabiłaś wielu ludzi. Więcej, niż ja. — powiedziała w końcu Christa, opierając się plecami o kraty. Tamara zrobiła to samo.

— Do czego zmierzasz? — spytała. Odpaliła papierosa, którego wcisnęła jej do ust zbrodniarka.

— Nie różnimy się tak bardzo. Mordowanie sprawia przyjemność. Prawda?

Milczenie. Zastanowienie. Zwątpienie.

— Nie. Ja chronię innych, ale to wymaga też poświęceń, likwidacji pojedynczych, zrakowaciałych jednostek.

— Kręcisz. Ile jesteś w tym zawodzie? Pięć, siedem lat?

— Sześć.

— Ta, jak to nazwałaś, likwidacja, stała się dla ciebie specyficzną formą rozrywki. Nie można było powstrzymać tego procesu.

Milczenie.

— Ujmę to inaczej. Wkrótce służby bezpieczeństwa podadzą do publicznej informacji twoją śmierć, ale ty będziesz żyła. Co wtedy zrobisz? Skoczysz z mostu, żeby potwierdzić przypuszczenia większości? Nie radziłabym. To zbyt proste rozwiązanie. To nawet nie rozwiązanie, tylko coś, co chwilowo zapewni ci spokój. Rozumiesz, do czego zmierzam?

— Nic nie wyjaśniłaś, więc jak mam rozumieć?

Christa złapała Tamarę za dłoń i włożyła do niej pistolet. Drugą ręką objęła w talii.

— Jesteś wyszkolonym zabójcą — zaczęła szeptać. — Tylko wmówili ci bzdury. Chcieli, byś myślała, że działasz w słusznej sprawie, byś była ich marionetką na króciutkich, ale grubych sznurach, maszyną do mordowania, bezlitosnym cyborgiem, głupim psem gończym.

Tamara zadrżała pod dotykiem smukłych dłoni. Poczuła na skroni chłód lufy.

— Teraz wiesz, o czym mówię. Jutro pójdziesz ze mną w pewne miejsce. A potem w jeszcze jedno, ale o tym opowiem ci później. Dzisiaj śpisz w kostnicy. Co się tak krzywisz? Nie ma tam trupów, jest czysto, nie to co tu. Chodź.

Następne częściNarzeczona potwora, cz.3

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Faded 19.04.2016
    Przeczytałam dwie poprzednie części i podobały mi się tak samo jak ta. :)
  • 60secondsToDie 19.04.2016
    Cieszę się :]
  • Akwus 19.04.2016
    Nie powala, ale zaciekawia. Bardziej pod kontem jak zamierzasz to rozwinąć niż samej historii, ale jednak :)

    Nie dajesz nam na razie odpowiedzi kto jest głównym bohaterem, z kim mogę się utożsamiać, komu mam kibicować. Jeszcze masz czas na to, ale powoli powinnaś zacząć o tym myśleć. Ryzykowne jest też zaczynać od przemiany bohatera, a mam wrażenie, że chcesz z agentki zrobić morderczynię. Mega wielka przemiana, więc jeśli zrobisz to w jednym rozdziale, wyjdzie nieautentycznie.

    Poczytam jeszcze kawałek, ale liczę na określenie bohatera i celu w maks kolejnych dwóch rozdziałach. Zostawiam konsekwentnie 3 tak jak do samego początku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania