Poprzednie częściNarzeczona potwora, cz.0

Narzeczona potwora, cz.3

Kostnica była pomieszczeniem małym, lecz ze stosunkowo wysokim sklepieniem. Nie znajdowało się tam nic, prócz drewnianego szkieletu łóżka.

Tamara nie czuła lęku. Często skazywano ją na o wiele gorsze warunki niżeli to, co proponowała Christa. Gdy kobieta opuściła pokój, była agentka usadowiła się na szerokim parapecie i oparła głowę o szybę. Odetchnęła ciężko. W ciągu ostatnich paręnastu godzin ład jej zgoła poukładanego życia został nieodwracalnie i brutalnie zburzony. Niepewne jutro, ciągłe wątpliwości, uczucie specyficznego lęku, które towarzyszyło Morgan zarówno podczas rozmów z morderczynią, jak i w całkowitej samotności. Z pewnością zaczęłaby wewnętrznie szaleć, co szybko przełamałoby większość psychicznych blokad, lecz sześć lat spędzonych w niebezpiecznym fachu wyuczyło ją umiejętności panowania nad własnym lękiem. Zdolności oporu przeciw wszelkim siłom, zdolnym do wyniszczenia poślednich, przeciętnych istot. Wliczano w to predyspozycje do prawidłowego postępowania w otoczeniu psychopaty. Tamara nie była do końca pewna, czy w umyśle Christy zaszły tak poważne reakcje chemiczne, ażeby określać ją mianem chorej psychicznie. Mogła jednak śmiało powiedzieć, że nie ma doczynienia z człowiekiem głupim, ale wręcz inteligentnym ponad skalę, co potęgowało trudności w zrozumieniu motywów. Ludzi mądrych często trudno pojąć, trudno ogarnąć ich wyjątkowe mózgi, potrafiące myśleć nieszablonowo, abstrakcyjnie, wybiegać poza granice innych osób.

W głębi czuła lęk. Uzasadniony, czy nie, lęk zawsze pozostanie lękiem. Niektórzy sądzą, że strach przeznaczony jest tylko i wyłącznie do użytku istot tchórzliwych. Stwierdzenie typowe dla głupców z klapkami na oczach. To właśnie ci bystrzy odczuwają niepokój, bo są zdolni do analizy trudniejszych realiów. Idiota nie ma czego się bać, bo jest zbyt nierozumny, by cokolwiek pojąć.

Tamara, pogrążona w zadumie, zasnęła, powoli zsuwając się z parapetu z każdym sennym oddechem.

O pierwszej w nocy spadła, uderzając głową w brudną posadzkę.

— Cholera — zaklęła, przykładając dłoń do krwawiącej skroni. Zignorowałaby to, gdyby nie zależało jej na życiu. Wykrwawiłaby się, a nad ranem Christa wyrzuciłaby jej martwe ciało do zsypu. Nikt nigdy nie dowiedziałby się, jaki los spotkał Tamarę Morgan, agentkę federalnych służb bezpieczeństwa.

Postanowiła oderwać kawałek nogawki i obwiązać sobie go naokoło głowy, tym samym uciskając ranę i uniemożliwiając dalszy upust czerwonej posoki.

Nagle usłyszała kroki na korytarzu. Zawiązała tkaninę i udała, że śpi, oparta o ścianę.

Drzwi zaskrzypiały. Nieznacznie uchyliła jedną powiekę. Ktoś do niej podszedł i poświecił latarką.

Zmrużyła oko, czując, jak fala blasku prześwietla ją na wskroś. Ją i wszystkie tajemnice, która zdawała się skrzętnie ukrywać.

— Nawet na chwilę nie można kogoś zostawić, bo zaraz rozwali sobie łeb. Wstawaj — warknęła postać i gwałtownie poderwała Tamarę ku górze. Złapała dziewczynę za szyję, by zobaczyć stan uderzenia.

Po momencie opuściła pomieszczenie, ale gestem nakazała, żeby Tamara szła za nią.

Huk. Krzyki. Rozwarte źrenice.

— Sama znajdziesz piwnicę? — spytała Christa, nadal nasłuchując.

Zaprzeczenie.

— Ja pierdolę. Nie wierzę, że mnie znaleźli. Masz. Zrób z tym, co chcesz — zabójczyni rzuciła kobiecie pistolet. Naładowany. Sama wyciągnęła zza pasa drugi i ruszyła w stronę źródła dźwięków.

Serce Tamary biło bardzo szybko. Wiedziała, że prawdopodobnie będzie musiała wybrać pomiędzy swoimi dawnymi współpracownikami, a pomocą komuś, kto zabił setki przedstawicieli swojego własnego gatunku. Ten dylemat sprawia wrażenie prostego, lecz taki nie jest.

Kobieta zacisnęła zęby, pobiegła tam, skąd dochodziły okrzyki i strzały. Napotkała Erica.

— Jesteś. Chodź. Potem opowiesz, jak to było, że dałaś złapać się tej... — zaczął mężczyzna. Przerwał mu strzał ostrzegawczy, oddany w jego czoło.

— Ta... Tama? — szepnął, nim padł nieżywy na ziemię. Dziewczyna straciła chwilowo świadomość. Gdy otworzyła oczy jeszcze raz, zobaczyła, że Eric żyje. Uśmiecha się do niej, z krwawą dziurą nad brwiami. W dziurze tkwi metalowa kula.

Strzeliła ponownie. Ponownie, ponownie, ponownie, ponownie i ponownie, aż zwłoki towarzysza przypominały ser szwajcarski. Ktoś złapał ją za ramię.

— Nie martw się. Już nikogo nie zabije — to był Mattheu. Ich szef.

Tamara popatrzyła na niego z pustką w piwnych tęczówkach. A potem strzeliła przełożonemu w brzuch.

Czy to właśnie są objawy syndromu sztokholmskiego?

Przełknęła ślinę. A potem wybiegła na zewnątrz, gdzie zauważyła trójkę ludzi, dwójkę odzianych w służbowe stroje. Zabiła ich.

Czy to właśnie są objawy syndromu sztokholmskiego?

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • 60secondsToDie 23.04.2016
    Dzięki za anonimową piątkę :)
  • Akwus 23.04.2016
    No to poleciałaś. Bez ładu i składu :(

    Już nawet nie czepiam się tego potężnego krwotoku z rany na głowie, ukrwionej tak szalenie, że łomatko. Powiedz mi jednak, co się niby takiego dzieje, że osoba, którą "sześć lat spędzonych w niebezpiecznym fachu wyuczyło umiejętności panowania nad własnym lękiem. Zdolności oporu przeciw wszelkim siłom, zdolnym do wyniszczenia poślednich, przeciętnych istot. Wliczano w to predyspozycje do prawidłowego postępowania w otoczeniu psychopaty." nagle postanawia się od tak dać złamać i z agentki federalnej staje się morderczynią ludzi, z którymi współpracowała ostatnie lata?????

    Mieszasz czasy, mieszasz formy. Wprowadzasz imiona postaci, które nic nie mówią czytelnikowi, by w tej samej scenie się ich pozbyć. Przecież nie dajesz nam szansy na zrozumienie, a co dopiero współczucie ofiarą? Tym bardziej nie dajesz szans na próbę zrozumienia bohaterki. No właśnie, kto jest bohaterem??? Tamara czy Christa?

    Scena od wejścia do piwnicy "postaci" jest szczególnie dziwna

    "Huk. Krzyki. Rozwarte źrenice." - obie dziewczyny stoją koło siebie, kto niby krzyczy, kto rozwiera źrenice?

    "— Sama znajdziesz piwnicę? — spytała Christa, nadal nasłuchując." - jaką kurna piwnice? po co ma jej szukać? to nie są w piwnicy?

    "Zaprzeczenie." - bo dobry równoważnik zdania, zawsze warto wrzucić, bo nagle zmienić sposób narracji :(

    "— Ja pierdolę. Nie wierzę, że mnie znaleźli. Masz. Zrób z tym, co chcesz — zabójczyni rzuciła kobiecie pistolet. Naładowany. Sama wyciągnęła zza pasa drugi i ruszyła w stronę źródła dźwięków." - bo przecież była pewna, że po dwóch wspólnych dniach agentka federalna (trzymana w ciemnicy) stała jej koleżanką?

    "— Nie martw się. Już nikogo nie zabije — to był Mattheu. Ich szef." - co jest naturalnym zdaniem szefa, który właśnie przyglądał się jak jego podwładna dziurawi z sadystyczną przyjemnością jego drugiego podwładnego???


    60sTD, nie punktowałem nic we wcześniejszych częściach, bo całość nie była aż tak absurdalna. ale z każdą odsłoną się rozwijasz :) Akcja nie jest Twoją mocną stroną, acz muszę bardzo pochwalić minimalizm. Nie lejesz wody, nie zanudzasz opisami. Lecisz do przodu, bo tego faktycznie wymaga ta historia. Zastanowiłbym się nad odwróceniem kolejności i użyciem tej części jako otwierającej, a poznanie się kobiet i przejście Tamary na ciemną stronę rozwinął i wrzucił w retrospekcje.
    Pamiętaj, że czytelnik nie widzi w głowie akcji, którą widzisz Ty, o ile mu jej opiszesz. Robisz ten sam błąd co ja, skracając bardzo sceny i pozbawiając czytelnika szansy na zrozumienie, kto co powiedział, do kogo, kiedy? Tobie wydaje się oczywiste, nam zupełnie nie :)

    Ponarzekałem, ale naturalnie czytam dalej. Ufam, że troszkę uporządkujesz kolejną część nim wrzucisz. Zostawiam 3, acz tym razem już naciągane.
  • ruskie_pierogi76 23.04.2016
    Spróbuję jakoś to uporządkować i więcej wyjaśnić w czwartej części, jak i następnych. Nieco sztucznie wyszła ta przemiana Tamary, ale rolę odegrał tu ten syndrom sztokholmski, trochę strachu o własne życie. Nie będę mówić, co dalej, ale postaram się zastosować do Twoich rad. Dzięki za pozostawienie opinii :)
  • 60secondsToDie 23.04.2016
    Łoj, nie to ;__;
  • ausek 23.04.2016
    Przeczytałam całość i przyznaję, że się pogubiłam. Nie przekonałaś mnie tym rozdziałem. Mam mieszane uczucia co do głównej bohaterki, ale... której?
  • 60secondsToDie 23.04.2016
    Rozumiem. Muszę to trochę poukładać :(
  • ausek 23.04.2016
    60secondsToDie Poradzisz sobie, bo zdolną osóbką jesteś ;) Będę śledzić w miarę moich możliwości. W tej historii jest potencjał, pisz dalej.
  • Akwus 23.04.2016
    Nie łam się :) Niektórych opowiadań, nie komentujemy nawet słowem, bo nie warto. Masz to coś, co sprawia, że chce mi się poświęcić czas i pokazać Ci jak poprawić warsztat. U wielu tego czegoś nie widać i żeby nie wie jak prawidłowo pisali, to daleko nie zajdą :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania