Niebieska sukienka - Jakub.
Kilka miesięcy wcześniej...
Wyszedłem ostatni, jak zwykle. Portier znów popatrzył na mnie nieprzyjemnie, gdy musiał otwierać mi drzwi. Szybko przebiegłem przez trawnik dzielący kampus z chodnikiem. Nigdzie się nie spiesząc przeszedłem na drugą stronę ulicy. Wszedłem do tego samego sklepu co zwykle, kupiłem to samo wino i kilka batoników. Przez chwilę zastanawiałem się jeszcze nad kolejną butelką, ale stwierdziłem, że pani kasjerka uznałaby mnie za kompletnego alkoholika. Już i tak rzucały mi dziwne spojrzenia, jak co piątek kupowałem ten sam zestaw. Swoją drogą, jakby alkoholik mógłby być niekompletny…
Na zewnątrz zrobiło się zimniej. Jak na końcówkę kwietnia wiał chłodny wiatr. Zapiąłem dwa ostatnie guziki płaszcza, zarzuciłem plecak przez ramię. Szedłem wzdłuż jednej z bardziej znanych ulic dzielnicy. Szarość, monotonia, brud tak można opisać każdą ulicę w tym mieście. Nieważne czy jest główna, prowadząca do samego centrum czy poboczna, osiedlowa.
Na przystanku było o dziwo pusto. Usiadłem na ławce, wyciągnąłem książkę z plecaka.
Tak pochłonęło mnie czytanie, że nie zwróciłem uwagi na dwóch mężczyzn ubranych w garnitury, którzy usiedli po obu moich stronach. Ten po prawej był zdecydowanie.. hm.. bardziej umięśniony, wyższy pewnie też. Ten po lewej za to… Wróciłem dalej do czytania.
- Pójdziesz z nami – odezwał się wreszcie ten po prawej.
- Tylko nie próbuj stawiać oporów – tym razem Lewy.
- Słucham? Mogliby panowie powtórzyć? - poprosiłem grzecznie.
- Doskonale słyszałeś.. - Prawy.
- Pójdziesz z nami - Lewy.
- Nie stawiaj oporów - Prawy.
- Hah, to zabawne. Panowie zawsze tak mówią na zmianę? - Kompletnie ich nie kojarzyłem. Nie miałem pojęcia czego chcą.
Lewy uśmiechnął się do mnie. Jak na zawołanie nadjechało czarne, terenowe Volvo. Popatrzyłem raz na Prawego, później na Lewego, ten tylko pokazał mi brodą auto. Wstałem niechętnie, powoli schowałem książkę do plecaka, który następnie przewiesiłem przez ramię i wolnym krokiem zbliżyłem się do drzwi auta. Prawy otworzył mi je i zamknął za mną, a sam usiadł koło kierowcy.
- Dzień dobry! - uśmiechnąłem się do prowadzącego. Ten o dziwo odwzajemnił uśmiech.
- Co powiesz na małą wycieczkę? - zaproponował Lewy siadając koło mnie.
Doskonale wiedziałem, że obojętnie jaka by była moja odpowiedź, to i tak nic by nie zmieniła. Stwierdziłem, żeby lepiej nie grać chojraka I poczekać na rozwój wydarzeń, chociaż z drugiej strony.. Potem mogłoby być już za późno..
Jechaliśmy w milczeniu. W głośnikach, dość cicho grała jedna z polskich, znanych stacji radiowych - kolejne wiadomości, fakty czy jak oni je zwą, kolejne porcje bezsensownej muzyki, niby hity. Jak ludzie mogą słuchać tego chłamu?
Mniej więcej w połowie drogi zadzwonił telefon Prawego.
- Tak.. Mhm.. - głos po drugiej stronie wydawał rozkazy, zadał pytanie. Prawy odpowiedział w innym języku, chyba rosyjskim. Nic nie zrozumiałem…
Komentarze (9)
1. "rzucały my dziwne spojrzenia" - mi*
2. "Nie miałem pojęcia co chcą" - czego chcą*
Poza tym nie wiem, czemu w drugiej części tekstu piszesz "i" z dużych liter... :)
Zostawiam 4, pozdrawiam i powodzenia z następnymi częściami :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania