Poprzednie częściOcena bitwy #1 ― JARED

Ocena Bitwy #4 – Alladyn

Bitwa Literacka Składu Oceniającego #4

Temat główny: „Zdruzgotany ideał”

Temat dodatkowy: „Księżniczka jest w innym zamku, Mario!”

Oceniający: Alladyn

 

Na początku muszę zaznaczyć, że z ogromną przyjemnością przeczytałem Wasze teksty. Szkoda, że tyko trzy osoby podjęły wyzwanie. Jest na Opowi wielu ciekawie piszących, dziwię się, dlaczego nie mamy przyjemności oceniania wielu prac, a tylko trzy. Tym bardziej cieszy mnie odwaga stających obecnie w szranki.

A teraz do rzeczy.

 

 

1. Elorence – „A na imię jej było Pomyłka”

 

Technikalia

 

„Obróciłem w dłoniach pusty kieliszek, który po chwili niechcący przewróciłem.” – blisko siebie „Obróciłem/przewróciłem”, trochę razi.

 

„...pałętanie się po barach i szukanie szczęścia w alkoholu, nic nie daje.” – niepotrzebny przecinek.

 

„Znudziły mi się samotne wieczorne w biurze.” – albo miało być „wieczory”, albo coś tu brak.

 

„– Witaj, Osiołku!” – niepotrzebne zaskoczenie czytelnika. Nie wiadomo, kto to mówi, postać ujawniasz dopiero później i niby wiadomo, o co chodzi, ale konsternacja pojawia się jako pierwsza. Dla mnie to błąd. Wprowadzasz nową postać, ale sama jej wypowiedź to za mało. Oczami wyobraźni nie widzę, kto to. Potem będzie czas na uproszczenia i domysły, na początku musi być jasność.

 

„Podskoczyłem na barowym krześle, po chwili łapiąc się za głowę.” – składnia do niczego, podobnie jak sens. Proponuję: „Podskoczyłem na barowym krześle, a po chwili złapałem się za głowę.”

 

„Uniosłem brwi, przyglądając się uważnie krótkiej niebieskiej sukience, którą miała na sobie.” – wcześniej masz „omiotłem wzrokiem przyjaciółkę”, więc „którą miała na sobie” wydaje mi się już zbyteczne. Wiadomo, że bohater dokonuje „oględzin” bohaterki.

 

„Uniosłem brwi, przyglądając się uważnie krótkiej niebieskiej sukience, którą miała na sobie. Rude włosy upięła w ciasny kok i pierwszy raz, od bardzo długiego czasu, zrobiła porządny makijaż.” – powtórzyłem cały fragment, żeby był jasny kontekst. Wychodzi na to, że rude włosy upięła... krótka, niebieska sukienka ;) Do poprawy.

 

„– Gdzie byłaś? – pytam.” – niekonsekwencja czasu. Do tej pory wszystko masz w przeszłym, skąd więc to „pytam”?

 

„Tańczyła z dwoma facetami i świetnie się bawiła, bo ciągle się uśmiechała, wyrzucając w górę ręce.” – to dałbym od akapitu, nie dotyczy już wyglądu kolejnej bohaterki, lecz jej obecnego zachowania.

 

„– … chciałam ci o tym powiedzieć wcześniej,” – nie widzę zasadności wielokropka na początku. To nie jest kontynuacja żadnej przerwanej wcześniej wypowiedzi.

 

„– Zamrugałem kilkakrotnie powiekami, zdając sobie sprawę, że przecież nie siedzę samotnie.” – to powinno być od akapitu. Nie jest komentarz narracyjny do wypowiedzi bohaterki. Dotyczy już zachowania bohatera.

 

„– Nie słuchałeś mnie, prawda? – zapytała chłodno.” – to od akapitu. Przechodzisz do wypowiedz bohaterki, więc powinnaś ja wydzielić akapitem.

 

„Spojrzałem ponad jej ramię i utkwiłem wzrok w brunetce.” – a co to za brunetka? Wcześniej nie było mowy o żadnej brunetce? Znów konsternacja.

 

„– Znowu się nakręcasz… Uspokoił się, dobra?” – tu coś nie gra. Kto się uspokoił? Czy nie powinno być „uspokój się”?

 

„...powiedziała uszczypliwie ruda.” – drażnią takie „synonimy” na określanie bohaterów. Trąci to desperacką chęcią nie powtarzania imion. Efektem jest kolejna konsternacja. Gdyby bohater nazywał ją Rudą, Rudzielcem, tak jak ona jego Osiołkiem, efekt byłby lepszy. Niestety, postawiłaś na desperację.

 

„...że pewnie teraz nawet nie pamiętasz[,] o co wam poszło.” – brak przecinka.

 

„– Co?! – Gośka złapała się za głowę. – Ona? Dobra? Uderzyłeś się czymś w głowę czy jak?” – powtórzenie „głowę”.

 

„– Ty też? – Ruda zarumieniła się.” – „Ruda zarumieniła się” powinno być już od akapitu. Nie jest to komentarz narracyjny do wypowiedzi bohatera „Ty też?”. Cały fragment powinien wyglądać tak:

[– Ty też?

Ruda zarumieniła się.

– No dobra, ale nie świrowałaś na jego punkcie.]

 

„– W kim się zakochałaś? – Zagryzła wargę, ale nie odpowiedziała.” – podobny błąd. „Zagryzła wargę, ale nie odpowiedziała” powinno być już od akapitu. To nie jest komentarz narracyjny do wypowiedzi bohatera.

Cały ten fragment powinien wyglądać tak:

[– W kim się zakochałaś?

Zagryzła wargę, ale nie odpowiedziała.

– Miałaś przede mną jeszcze inne tajemnice?

Pokręciła głową, a potem obróciła się w stronę baru, przerywając nasz kontakt wzrokowy.

– Kim on był, skoro…] (tu jest ewidentnie początek pytania, więc należałoby po wielokropku dać znak zapytania).

 

„Brunetka zatrzymała się po drugiej stronie baru, więc stanąłem za nią.” – jeśli to dotyczy Julki, po co wciskasz na siłę tę brunetkę? Sprawia to wrażenie, że pokazujesz czytelnikowi jeszcze kogoś, a tak nie jest. Wystarczyłoby po prostu: „Zatrzymała się po drugiej stronie baru...”. Będzie jasność, o kim piszesz.

 

„Twoje imię to?” – tu natomiast dałbym wielokropek po „to”, żeby podkreślić oczekiwanie na odpowiedź bohatera.

 

„– A czy ta niewiedza stoi na przeszkodzie w bliższym poznaniu ciebie?

Julka przygryzła wargę, patrząc na mnie spod rzęs. Po chwili, która trwała chyba całą wieczność, kiwnęła głową.” – skoro kiwnęła głową, to rozumiem, że przytaknęła, więc „ta niewiedza” stała jednak na przeszkodzi. Gdyby pokręciła głową, wtedy bohater miałby powód do radości.

 

„Obróciłem głowę z szerokim uśmiechem...” – trochę karkołomny skrót myślowy. Głowa z uśmiechem? Raczej twarz. Może lepiej byłoby tak: „Uśmiechnięty szeroko, odwróciłem głowę...”.

 

„Kochaliśmy się często, jakbyśmy nigdy nie mieli siebie dość.” – nie podoba mi się to zdanie. Mam wrażenie, że jedno zaprzecza drugiemu. Kochali się często, jakby nigdy nie mieli siebie dość. Skoro „nigdy nie mieli”, powinni się kochać bez przerwy, oni jednak robili to często,więc czasem mieli siebie dość. Sugerowałbym tak:

[Kochaliśmy się często, jakbyśmy nie potrafili mieć siebie dość.]

 

„Mówiliśmy sobie o wszystkim, więc nie mieliśmy żadnych tajemnic.” – masło maślane. Skoro mówili sobie o wszystkim, wiadomo, że nie mieli przed sobą tajemnic. Skończyłbym na [Mówiliśmy sobie o wszystkim.]

 

„W pracy, koledzy uważali...” – bez przecinka.

 

„...a kiedy chciałam ją odwiedzić...” – literówka. To opowiada bohater, więc „chciałem”.

 

„...bo nie wiedziałem[,] czy ruda nie ma dla mnie czasu...” – brak przecinka.

 

„...nie ma dla mnie czasu, czy chodzi o coś więcej.” – tu bez przecinka, bo pokazujesz ewentualność.

 

„Na dodatek, szalała za facetem...” – bez przecinka.

 

„Na dodatek, szalała za facetem, który zachowywał się jak psychopata. Błagałem ją, aby dała sobie spokój, ale uparcie wchodziła głębiej w znajomość.” – warto by tu dodać, że szalała już wcześniej, zanim zniknęła, bo pojawia się niekonsekwencja: zniknęła, a bohater błagał ją.

 

„Z roku na rok, zacierały się granice między nami.” – bez przecinka.

 

„Odwróciłem się w stronę winowajcy z nietęgą miną i odetchnąłem z ulgą...” – kto tu miał nietęgą minę, bohater czy winowajca? Z treści wynika, że winowajca.

 

„– Mam w dupie, czy jesteś z nią szczęśliwy! – krzyknęła. Nasza kłótnia zwróciła uwagę kilku osób, z czego nie byłem zadowolony.” – „Nasza kłótnia” powinno być już od akapitu. Nie jest to komentarz narracyjny do wypowiedzi bohaterki.

 

„– Zostaw mnie!” – od akapitu. Nawet pokusiłbym się o taki zapis:

[– Zostaw mnie! – Odtrąciła moją rękę.]

 

„– To nie jest ta sama dziewczyna[,] co kiedyś.” – brak przecinka.

 

„– Zauważyłem łzy, czające się w kącikach jej oczu.” – to już od akapitu. Dotyczy już bohatera i jego spostrzeżeń.

 

„– Daj mi święty spokój!

Odwróciła się do mnie plecami i odeszła.” – to powinno być od akapitu, a zapisane tak:

[– Daj mi święty spokój! – Odwróciła się do mnie plecami i odeszła.]

 

„Przeklnąłem siarczyście...” – poprawnie powinno być „przekląłem”, „zakląłem”.

 

„Brunetka skrzywiła się, energiczniej grzebiąc widelcem w talerzu.” – po raz kolejny to natręctwo z kolorem włosów. Masz w tej scenie tylko dwie osoby, nie ma potrzeby ciągłego powtarzania „brunetka”. Jeśli napiszesz „Skrzywiła się...” będzie wiadomo, o kim jest mowa.

 

„Wymyśliłem sobie, że podczas gotowania będę ją dotykał i nakręcał...” – gdyby była wielkim zegarem, to tak – bohater mógłby ją nakręcać ;)

 

„...bo brunetka miała chyba gorszy dzień.” – znów natręctwo. Nie wystarczy: „..bo miała chyba gorszy dzień”?

 

„...zamarłem, widząc w odbiciu półnagą brunetkę.” – natręctwo.

 

„– Boże, ale z ciebie nudziarz! – Zamknąłem usta i zdumiony, przyjrzałem się Julce, która nie wyglądała na zadowoloną. – Mógłbyś czasami ich olać, tym bardziej, że to wieśniacy, którzy nawet nie potrafią się zachować w towarzystwie!” – tu jest trochę pomieszania z poplątaniem. „Zamknąłem usta...” powinno być już od akapitu, inaczej wgląda, że bohater powiedział „Boże, ale z ciebie nudziarz!” i następnie zamknął usta. Natomiast dalsza wypowiedź Julki od kolejnego akapitu.

 

„Już przed drzwiami do mieszkania, słyszałem głośną muzykę.” – bez przecinka. Rozdzielasz niepotrzebnie zdanie pojedyncze.

 

„W środku zastałem brunetkę...” – natręctwo.

 

„...wraz ze swoimi trzema koleżankami...” – wystarczy: „wraz jej z trzema koleżankami...”. „Swoimi” dotyczyć może również koleżanek bohatera.

 

„Na mój widok, żadna z nich nie zareagowała.” – bez przecinka. Rozdzielasz bez potrzeby zdanie pojedyncze.

 

„Zacisnąłem dłonie w pięści, bo chociaż to były tylko puste słowa, odezwała się we mnie zazdrość.” – to od akapitu. Nie jest to komentarz narracyjny do wypowiedzi Julki. Dotyczy już reakcji bohatera.

 

„– Pamiętacie tamte kino? Usiadł obok mnie, a potem cały czas dotykał moich kolan i ud! – Wszystkie jednocześnie zapiszczały. – Zrobiło mi się gorąco, bo z niego prawdziwy podrywacz! Jednym spojrzeniem potrafi rozgrzać do czerwoności!” – tu znów zamieszanie. Powinno być to zapisane tak:

[– Pamiętacie tamte kino? Usiadł obok mnie, a potem cały czas dotykał moich kolan i ud!

Wszystkie jednocześnie zapiszczały.

– Zrobiło mi się gorąco, bo z niego prawdziwy podrywacz! Jednym spojrzeniem potrafi rozgrzać do czerwoności!]

Zwróć też uwagę na słowo „tamte”. Bohaterka jest podpita, więc może przekręcać słowa, jest to wtedy jej indywidualny język, w przeciwnym razie jest tu błąd. Powinno być „tamto”.

 

„Brunetka poruszyła się niespokojnie...” – natręctwo.

 

„...bo poczułem odór zwietrzałego alkoholu.” – zwietrzały nie pasuje do przykrego zapachu z ust nazajutrz po. Lepiej byłoby „przetrawionego”.

 

„Myślałem, że obudzę wyrzuty sumienia w brunetce...” – natręctwo.

 

„Wywróciła oczami, po czym odwróciła się w stronę mężczyzna....” – mężczyzny. Po drugie powtórzenie: wywróciła/odwróciła. Razi.

 

„Mów[,] co się dzieje” – brak przecinka.

 

„Ruda roześmiała się...” – natręctwo II. Teraz mamy „rudą”;)

 

„Uśmiech znikł z twarzy z Gośki...” – drugie „z” niepotrzebne.

 

„Ruda nie odpowiedziała.” – natręctwo II. Masz w scenie dwie osoby, po co powtarzasz tę „rudą”? Wystarczyłoby spokojnie: „Nie odpowiedziała”.

 

„...bo z kuchni wyszła brunetka.” – natręctwo.

 

„Tamtego dnia, siedziałem na piasku w krótkich spodenkach...” – bez przecinka.

 

„...czekałem na brunetkę...” – natręctwo.

 

„Z tego[,] co pamiętam...” – brak przecinka.

 

„Spojrzałem zaskoczony na brunetkę...” – natręctwo.

 

„Nie zaszczyciła rudej spojrzeniem...” – natręctwo II.

 

„Nie zaszczyciła rudej spojrzeniem, wręcz udając, że jest powietrzem.” – trochę to niefortunne. Udając, że jest powietrzem brzmi, jakby odnosiło się do Julki, a tak naprawdę, to Julka potraktowała Gośkę jak powietrze. Lepiej byłoby więc:

[Nie zaszczyciła rudej spojrzeniem, traktując ją jak powietrze.]

 

„...że Gośka kompletnie nie znała brunetki...” – natręctwo.

 

„...który znikł równie szybko[,] co się pojawił.” – brak przecinka między zdaniami składowymi.

 

„Jak zaraz nie ruszysz dupy[,] to osobiście cię stąd wyprowadzę” – brak

przecinka.

 

„...patrząc a nią lodowato.” – zabrakło „n”.

 

„Brunetka parsknęła śmiechem...” – natręctwo. Wystarczyłoby po prostu: „Parsknęła śmiechem...”.

 

„...ruda miała tylko mnie” – natręctwo II.

 

„...bo na miejscu rudej” – natręctwo II.

 

W wielu momentach, zamiast powtarzać obsesyjnie „ruda” lub „brunetka”, mogłaś spokojnie tej postaci nie „nazywać”; z kontekstu wynikałoby, o kim aktualnie piszesz. Nie wypunktowałem wszystkich „rudych” i „brunetek”, ale w pewnym momencie miałem ich serdecznie dość na tyle, że nie mogłem się powstrzymać. Natręctwo za natręctwo. Pomijam też fakt, że istnieją o wiele bardziej ciekawe określenia na bohaterki, niż powtarzanie ich koloru włosów. Mogłaś wybrnąć z tego z humorem, gdyby bohater nazywał swoje znajome pod kątem koloru, np. Rudzielec, Czarna, itp., chociaż powtarzanie w kółko nawet najśmieszniejszych imion stanie się w końcu nie do zniesienia.

Jest też sporo bałaganu w zapisie dialogów, szczególnie kiedy mieszasz postacie w komentarzach. Mówi np. ona, chwile potem (bez akapitu) opisujesz jego reakcję, a dalej znowu przytaczasz jej wypowiedź. Przykłady wypunktowałem. Komentarz dialogowy powinien dotyczyć wyłącznie osoby mówiącej, zapis reakcji drugiego rozmówcy najczęściej od akapitu. Inaczej powstaje chaos informacyjny, a czytelnik (ja) głupieje.

Jeszcze jedna ciekawostka – opisy postaci. Tutaj jest baaardzo kobieco. Skupiasz się na wyglądzie bohaterek w zasadzie przy każdej zmianie dekoracji (miejsca akcji) – to bardzo dobrze, pomaga zwizualizować sobie postać. Tylko co z głównym bohaterem? Jak on wygląda? Jest tylko wzmianka o tym, że w czasach licealnych nosił wyłącznie dresy, a potem zaczął jakoś tam o siebie dbać, co pomogło mu w nawiązaniu bliższej znajomości z dawnym obiektem pożądania. Potem poświęciłaś chwilę, by napisać, że przed wyjściem do rodziców zakładał krawat i marynarkę. No, ciut mało. Może nie zauważyłem, ale nic bliższego o bohaterze nie napisałaś. Może był czarnoskóry?

Reszta to w zasadzie drobiazgi, tyle że jest ich dużo. A pewnie ktoś w pełni profesjonalny znalazłby ich jeszcze więcej.

Jest dużo lepiej jeśli chodzi o styl. Piszesz lekko. Zdania nie są przekombinowane, nie silą się na drewnianą poetyckość, udziwnienia, uambitnienia, które męczą oczy i zmysły, a w konsekwencji zniechęcają. To atut Twojego tekstu. Czytało mi się naprawdę przyjemnie.

Dbasz o estetykę publikacji, to także bardzo ważne. Dialogi poprzedzasz półpauzą, używasz jej konsekwentnie (ogromny plus) i mam nadzieję, że zrobiłaś tak nie dlatego, że tekst był na Bitwę.

 

Fabularia

 

Temat zupełnie nie mój, historia niemal serialowa, żeby nie powiedzieć – telenowelowa. Generalnie omijam tę tematykę. Akcja dość przewidywalna. Od początku wiedziałem, kim powinien zainteresować się bohater, ale życie miało dać mu nauczkę w postaci niepotrzebnego zadurzenia w obiekcie westchnień z czasów liceum. Wiedziałem też do kogo wróci, kiedy już dostanie kopa od „obiektu westchnień”, bo wyleje mu „on” na głowę kubeł lodowatej wody, a tego, że wyleje, byłem pewien od początku. Innymi słowy – banalnie, stereotypowo.

Tekst broni się lekkością. Czyta się naprawdę przyjemnie.

Sam bohater jawi się bardzo kobieco. Nie wiem, być może zasugerowałem się tym, że jesteś kobietą, a piszesz w pierwszej osobie jako mężczyzna. Nie mniej jest to układny intelektualista, dobrze wychowany, zdominowany przez otoczenie, bardzo naiwny, żeby nie powiedzieć „niedojrzały”. Gdzieś w komentarzach zauważyłem, że ktoś zobaczył w tym opowiadaniu całą prawdę o mężczyznach. Jeśli chodzi o to, że przeważnie myślą rozporkiem, to akurat ten fakt oddałaś celnie. Co do zaślepienia, obsypywania prezentami „ukochanych”, wręcz czołobitności wobec nich, już jest różnie. Tu bohater prezentuje odłam naiwny.

Żeby jednak schematom stało się zadość, obok tej która krzywdzi bohatera wręcz namacalnie, jest też ta, której bohater jakby świadomie nie dostrzega, mimo że każda z nią scena wręcz krzyczy do czytelnika: „Patrz, jaki z tego Osiołka debil! Ma koło siebie skarb, a woli tanie błyskotki, bo dzięki nim ma lżej w pewnych gruczołach!”. W takich momentach doskonale widać, dlaczego dałaś mu takie przezwisko ;)

Gosia, przyjaciółka, może ktoś więcej, ale to „więcej” zawsze jest bardzo marginalne, celowo spłycane. Cóż, chciałoby się rzec – samo życie. Zastanawiam się jednak co by było, gdyby bohater nie miał tego wentyla bezpieczeństwa w postaci, bądź co bądź, oddanej przyjaciółki? Mam tu na myśli nie chwilowe zniknięcia Gosi (które opisujesz w tej historii), ale całkowite jej nieistnienie w fabule. Czy równie odważnie Osiołek rzuciłby Julkę w kąt, czy jednak tkwiłby w tym toksycznym związku, bowiem lekkość pewnych gruczołów była dla niego priorytetem? No i, poza tym, te zazdrosne spojrzenia kolegów/innych mężczyzn! Tu się także zastanawiam, na ile ważna jest dla bohatera lekkość gruczołów, a na ile niewątpliwa nobilitacja w oczach innych samców. Wymyśliłem takie sobie-hasło: „Pokaż mi swoją kobietę, a powiem ci, jakim samcem jesteś” (proszę o wybaczenie seksizmu z zwrocie „swoją kobietę”). Tak zdaje się myśleć bohater, zaraz po tym, jak ślepo goni za mrzonką z licealnych czasów. Nie jest on tu dla mnie postacią pozytywną.

Jedyna „normalna”i najpozytywniejsza istota, to właśnie Gosia. Nie po raz pierwszy aktor drugiego planu jest idealnie obsadzony. Ta dziewczyna zdaje się robić wszystko, żeby Osiołek wreszcie przejrzał na oczy; kiedy on staje na krawędzi przepaści i śmiało podąża do przodu, jej (Gosi, nie „krawędzi”) zachowanie jest aż nadto czytelne – z jednej strony widać rozpacz, rozgoryczenie, nawet załamanie, z drugiej – chęć pokazania, że kobieta jest także człowiekiem i ma swoje uczucia; z trzeciej – mamy proste i ludzkie wzbudzanie zazdrości, ale nie z Osiołkiem takie numery. Co prawda, kiedy czasem Goska „znika”, Osiołek dzwoni do niej, odwiedza (i całuje klamkę), ale „pociesza się”, zwalając to na karb związku Małgorzaty z „facetem, który zachowywał się jak psychopata” – boi się, że rzeczony mógł jej zrobić coś złego. Mamy więc jakiś rodzaj tęsknoty, obawy o los przyjaciółki, ale mamy również omotanie Julką tak obrzydliwe, że aż chce się tego Osiołka postawić przy ścianie i mocno potrząsnąć, słuchając z upodobaniem, jak jego pusta głowa wali głucho o mur. No i jedynym środkiem zaradczym musiał stać się potężny kubeł lodowatej wody, który spadł Osiołkowi na łeb, bo spaść musiał, by wszystkie reguły zostały spełnione. Czytelnik tylko na to czeka, bo doskonale wie, że kubeł jest blisko. I tu ogromny plus dla Ciebie – lodowata woda trzeźwi Osiołka w najlepszym do tego momencie. Nic nie jest specjalnie przedłużane, nie ma przegadania, nie ma też niepotrzebnej galopady z treścią. Musze to przyznać, proporcje treści wyważyłaś idealnie. Nie zdążyłem się zanudzić (zwłaszcza że temat zupełnie nie dla mnie), nie miałem też niedosytu. Gdybyś była krawcową (kto wie, może jesteś) powiedziałbym, że fabułę skroiłaś bardzo dobrze. Kupiłaś mnie, ignoranta w tych tematach, choć z drugiej strony, gdyby tekst nie był w Bitwie, a ja nie bawiłbym się w oceniającego, nie wiem, czy nie zarzuciłbym czytania w połowie, ale to tylko dlatego, że generalnie omijam podobną tematykę. No, ale to nie miejsce na takie dywagacje.

Puenta jest taka – nie zmuszałem się do czytania, nie nudziłem się, mimo schematyczności parłem do przodu bez narastającej irytacji, za to z ciekawością.

Pokazałaś zdarzenia wiarygodnie, choć tendencyjnie (duża część akcji dzieje się np. w lokalu), ale to również można odczytać na plus. Kiedyś Arysto pisał o kotwicach dla czytelnika. Ty rzuciłaś ich kilka, przez co – czytając – czułem się bezpiecznie. Prowadziłaś mnie za rękę, bo w pokazywanych przez ciebie miejscach i sytuacjach sam czułbym się pewnie, nieobco, to również atut tekstu.

Brak mi jednak szczypty humoru, zwłaszcza w sytuacjach „barowych”, gdzie aż się prosi o odrobinę luzu. Nie mówię tu o jakiś „sitkomowych” gagach i zagrywkach na siłę, ale o naturalnym humorze w dialogach, pewnych smaczkach charakterystycznych dla konkretnej postaci, drobnych żarcikach, przekomarzaniach. Są za to bohaterowie, którzy w zasadzie mówią jednakowo, książkowo, przykładnie i ładnie (z wyjątkiem sceny w domu, z podpitymi przyjaciółkami, gdzie bohaterka odrobinę kaleczy swoje wypowiedzi). Sprawia to wrażenia identyczności, kobieta jest podobna do mężczyzny i odwrotnie. Brak wyróżników. Gdyby opowieść dotyczyła trzech kobiet, nie byłoby praktycznie żadnej różnicy, z wyjątkiem erekcji, które także potraktowane są tutaj dość marginalnie, ale – wiadomo – nie jest to kolejna odsłona Greya, a jeno odrobina pikanterii. Jednak w przypadku mężczyzny, który patrzy na dawną „miłość” głównie penisem, trochę tych typowo męskich doznań jest mało. Stąd mój zarzut „kobiecości” Osiołka, a także kobiecego punktu widzenia pewnych zachowań i reakcji.

Jeśli chodzi o nawiązanie do tematu głównego Bitwy, myślę, że dałaś radę. Zdruzgotany ideał jest tu aż nadto czytelny. Księżniczka była w innym zamku, a nawet często zjawiała się w pobliżu, żeby nie powiedzieć: „była pod ręką”. Nie widzę tylko nawiązania do imienia Mario, a było ono w temacie dodatkowym i, mimo to, nie dało Ci do myślenia. Szkoda. Nie mniej – z ogólnych założeń wybrnęłaś dobrze. Jeszcze raz podkreślę też fakt, iż czytałem z przyjemnością tekst, który nijak nie odzwierciedla moich gustów.

 

Justyska – „Złamana codzienność”

 

Technikalia

 

„Rano siadam, popołudniu wstaję.” – po południu.

 

„Codziennie to samo…” – zastanawia mnie zasadność wielokropka. Co on tu daje? Czy, gdyby była kropka, wydźwięk tego zdania by się zmienił? Myślę, że nie. Mało tego – sens nabrałby mocy. Tak mamy niedokończoną myśl. Chyba że miałaś tu na myśli „codziennie to samo coś” i przy nazwaniu tego czegoś się zawahałaś, bo nie wiedziałaś, jak to nazwać. Jednak nie widzę tu takiej opcji.

Jeśliby jednak połączyć tę myśl z następnym zdaniem, czyli z „Budzik dzwoni, ale nie wstaję od razu.”, powinno to wyglądać tak:

[Codziennie to samo – budzik dzwoni, ale nie wstaję od razu. Włączam drzemkę.]

 

„Kiedyś pewnie wypiorę, albo dyskretnie wyrzucę. Potem kawa, obowiązkowo z ekspresu, bez cukru.” – tu zabrakło akapitu i myśl wygląda tak, że najpierw bohater wypierze albo dyskretnie wyrzuci, z tuż potem napije się kawy. „Potem kawa..” od akapitu, a przed „albo” bez przecinka.

 

„Wolałbym drożdżówkę, albo rogalik z czekoladą...” – bez przecinka.

 

„Siedzę w ciszy przy śniadaniu” – to dałbym tez od akapitu. Nie dotyczy już myśli o tym, skąd brać drożdżówkę o siódmej rano, akapit rozdzieli te dwie myśli, co wyjdzie tekstowi na dobre (przy okazji unikniesz ściany liter).

 

„Wstanę i wrócę do domu.” – tu jest za duży skrót myślowy. Wygląda, że bohater siada rano do śniadania i wstaje od niego dopiero o szesnastej, żeby wrócić (co jest bez sensu) do domu. A gdyby zrobić to tak:

{Wybije godzina szesnasta i już będzie po wszystkim. [akapit]W drodze do domu zrobię zakupy, nieduże, bo mieszkam sam.}

 

„Cóż..” – wielokropek to trzy kropki.

 

„Cóż.. Jej wybór, zawsze była dziwna.” – zasadność wielokropka także tu do mnie nie dociera. Powoduje niepotrzebne zawieszenie myśli, a przecież nic treść nie straci jeśli będzie np. tak:

[Cóż, jej wybór, zawsze była dziwna. (Cóż, jej wybór – zawsze była dziwna.)]

 

” Nie będzie tak źle”. – to nie jest polski cudzysłów. Polski wygląda tak: „Nie będzie tak źle”.

 

„Potem mycie zębów.” – od akapitu. Nie dotyczy już picia kawy, pustego kubka i mantry powtarzanej podczas picia.

 

„Ach, prawie bym zapomniał, jeszcze czysta koszula.” – to od akapitu. Nijak nie wiąże się z nienawidzeniem pracy i myciem zębów (w sumie, wychodzi na to, że bohater myje je tylko dlatego, ponieważ prze jego biuro przetacza się masa petentów :), za to pięknie wchodzi we fragment o prasowaniu.

 

„Ach, prawie bym zapomniał, jeszcze czysta koszula. Po rozwodzie nauczyłem się prasować. Dobrze mi idzie, więc co wieczór gładzę tym żelastwem ubrania na dzień następny.” – brzmi to tak, jakby czystość koszuli była wynikiem prasowania. Zmieniłbym tu „czysta” na „elegancka, schludna, świeża” .

Dalej piszesz: „... co wieczór gładzę tym żelastwem ubrania...” – o jakie konkretnie żelastwo chodzi? Rozumiem, że w domyśle miałaś żelazko, ale brzmi to tutaj trochę nieporadnie. Jedyne wytłumaczenie widzę w ogólnej potoczności pierwszoosobowej narracji (przy tego typu narracji, potoczność jest dozwolona).

 

„Chyba, że jest piątek...” – „chyba że” nie rozdziela się przecinkiem.

 

„Całe szczęście, że do pracy mam blisko.” – to od akapitu. Nie ma związku z chodzeniem w sobotę i niedzielę w pogniecionej koszuli.

 

„Nie wiem[,] czy ma czas na poranną kawę w domu.” – brak przecinka.

 

„Jestem na prawdę farciarzem...” – naprawdę.

 

„Jak jest zbyt dużo ludzi[,] to się denerwuję.” – brak przecinka.

 

„Jak to mówią[:] „z pustego to i Salomon...” – brak dwukropka.

 

„Tu[,] u nas w mieścinie[,] bezrobocie osiągnęło wysoki poziom.” – „u nas w mieścinie” potraktowałbym jako wtrącenie i wydzielił przecinkami.

 

„...a ja mu sprzątać market karzę.” – każę. Chyba że miałaś na myśli: „...a ja go sprzątaniem marketu karzę.”

 

„-[–/—] Przykro mi. Proszę spojrzeć[.] – [O]odwracam biedaczce monitor, aby sama zobaczyła.” – dużo tu „złego”. Przede wszystkim dywiz zamiast pauzy (lub półpauzy) przed dialogiem. Druga rzecz: „odwracam” powinno być dużą. Na Opowi często się to wałkuje, jest nawet poradnik, jak poprawnie zapisywać dialogi (poszukaj, skorzystaj). Generalnie małą literą zapisujesz w komentarzu dialogowym wszystko, co odnosi się do mowy.

 

„-[–/—] Dobrze. Wezmę tę pracę. – Zgadza się ze łzami w oczach...” – widzisz, tutaj „zgadza się” można spokojnie odnieść do mowy (zgodziła się poprzez wypowiedziane słowa), więc powinnaś to zapisać małą literą.

 

„- Naprawdę? – pytam niestosownie[.]” – brak kropki.

 

„I jak ja jej mam o tym powiedzieć…[?]” – treść sugeruje pytanie, brak więc znaku zapytania.

 

„Wybuchnęła płaczem.” – niekonsekwencja czasu. Wszystko piszesz w teraźniejszym, więc powinno być: „wybucha płaczem”.

 

„Dama w opresji, a co ja rycerz czy jak?” – niefortunny zapis. Radzę tak: „Dama w opresji, a ja co? Rycerz czy jak?”

 

„- Proszę się uspokoić – mówiłem spokojnie” – niekonsekwencja czasu, „mówię spokojnie”.

 

„...plany..[.]” – wielokropek to trzy kropki.

 

„Kobieta spogląda na mnie lekko zaskoczona. Ociera chusteczką łzy i prostuje plecy.” – to od akapitu. Komentarz dialogowy zawiera informacje dotyczące wypowiedzi bohatera lub jego zachowania podczas mówienia, albo po wypowiedzeniu kwestii.

 

„odpowiadam jeszcze ciszej[,] udając, że jestem zajęty jakimiś papierami.” – brak przecinka.

 

„A ona siedzi prosto, z brodą lekko uniesioną do góry. I pyta. Pyta, bo[,] kurde[,] cicho siedzieć, nie potrafi.” – to znów od akapitu (nie dotyczy zachowania bohatera, ani sposobu jego wypowiedzi). „Kurde” należy wydzielić przecinkami, bo to wtrącenie, natomiast po „siedzieć” przecinek jest niepotrzebny.

 

„- No..[.] ja..[.] hmm” – jak już pisałem, wielokropek to trzy kropki, nie dwie. Poza tym brak spacji po drugim „wielokropku”.

 

„...no[,] nie wiem[,] co odpowiedzieć.” – brak przecinków.

 

„Powiedziała łamiącym się głosem, po czym wstała i wyszła.” – znów niekonsekwencja czasu. Po drugie „powiedziała” (poprawnie powinnaś napisać: „mówi”, tak jak „wstaje i wychodzi”) małą literą, odnosi się bezpośrednio do mowy.

 

„co za świat...[?]” – jakby nie patrzeć, jest to pytanie, więc brak znaku zapytania.

 

„Kiedy wreszcie docieram do domu[,] jestem wykończony.” – brak przecinka.

 

„Na pewno jest coś[,] w co wierzę...” – brak przecinka.

 

„Miłość, przyjaźń, niewinność -[–] odpada[ją]” – dywizu nie używa się w takich sytuacjach, powinna tu być półpauza. Poza tym, jeśli wymieniasz kilka „rzeczy”, konsekwentnie powinnaś napisać „odpadają”.

 

„Bóg -[–] też odpada, to nie dla mnie.” – tutaj półpauza zamiast dywizu.

 

„To pytanie jest bardziej upierdliwe[,] niż komar latający nad uchem...” – brak przecinka.

 

„Tak, przecież, każdy decyduje sam o sobie.” – niepotrzebny przecinek po „przecież”.

 

„Pewien mężczyzna zapytany o to[,] w co wierzy...” – brak przecinka.

 

„Mógł robić[,] co tylko chciał...” – brak przecinka.

 

„Zapytałam[,] czy właśnie tak mnie widzi?” – brak przecinka.

 

„Postanowiłam więc, zmienić scenerie[ę]...” – bez przecinka po „więc”, poza tym, jeśli chodziło Ci o kilka scenerii, to zapisane jest dobrze, jeśli natomiast o jedną – zabrakło „ę”.

 

„Kiedy jednak zorientował się[,] jak dużą gotówką dysponuje...” – brak przecinka.

 

„Kupił najdroższy garnitur[,] jaki znalazł...” – brak przecinka.

 

„Zapytałam więc, czemu tak zrobił.[?]” – jest to pytanie, brak więc znaku.

 

„Powiedziałam mu, że nie rozumiem[,] czemu zamiast zrobić to[,] czego naprawdę pragnie, robi to, co inni.” – przecinki.

 

„...on już nie pamięta[,] o co chciał walczyć...” – przecinek.

 

„...zapomniał[,] dlaczego we mnie wierzył.” – przecinek.

 

„Malował kule[ę] ziemską farbami” – literówka 'ę”.

 

„...pytała, kim chciałby zostać w przyszłości.[?]” – „pytała”, więc powinien być znak zapytania.

 

„Wybrał za tłumem, szczęście[,] które go nie uszczęśliwiło.” – przestawione przecinki.

 

„Myślą,żę...” – brak spacji, „e” zamiast „ę”.

 

„...decydują o własnym życiu[,] nie widząc...” – brak przecinka.

 

„Dlaczego, żadne dziecko nie marzy o pracy księgowego...” – niepotrzebny przecinek.

 

„Dlaczego młodzi ludzie pytani o to[,] kim chcą być[,] odpowiadają, że pisarzami, artystami, podróżnikami?!” – przecinki.

 

„... eh..” – brak kropeczki.

 

„już nikt nie pamięta..[.]”

 

„Chrzanie[ę] to...” – literówka.

 

„Ach[,] ta Wolność zawsze pod prąd.” – przecinek. „Ach” to wtrącenie. Nawet pokusiłbym się jeszcze o półpauzę,wtedy byłoby tak:

[Ach, ta Wolność – zawsze pod prąd.]

 

„Cyrk, mówię ci[,] cyrk.” – brak przecinka, „mówię ci” to wtrącenie.

 

„- Ostatnio mi pan nie odpowiedział. W co pan wierzy?” – to nie powinno być od akapitu, jest to dalsza część wypowiedzi bohaterki.

 

„No cóż, jestem w pracy..[.]” – kropeczki zabrakło.

 

„Czuję[,] jak delikatne krople potu zamieniają się w stróżki na moim czole i powoli...” – nie dotyczy to bezpośrednio wypowiedzi bohaterki, więc powinno być od akapitu. Poza tym przecinek.

 

„...odpowiadam, prawie nie słyszalnym głosem” – tu bez przecinka.

 

„Wybrałem to[,] co dla nich było najlepsze.” – brak przecinka.

 

„co ja narobiłem..[.?]” – to zdecydowanie pytanie, więc trzeba dodać kropkę i znak zapytania

 

„Kolega z pracy pyta[,] gdzie idę...” – brak przecinka.

 

„...zawsze wyglądał na takiego[,] co po cichu pociąga.” – brak przecinka.

 

„Na pewno pił, albo ćpał...” – bez przecinka.

 

Co mi się pierwsze rzuciło w oczy, to dywizy przed dialogami, co jest błędem. Przed dialogiem może wystąpić półpauza lub pauza. Łatwo się je robi: przy włączonym Num Locku trzymasz lewy Alt, a na numerycznej stukasz po kolei 0150 (półpauza) albo 0151 (pauza). Kiedy już to ogarniesz, trzymaj się potem konsekwentnie: jeśli przed dialogiem dasz pauzę, to przechodząc do komentarza dialogowego też ją dawaj. Nie może być przed dialogiem jedno, a potem drugie. Ale już dość o tym. Poszperaj, poszukaj, na Opowi jest wyjaśnione, jak się dialogi zapisuje poprawnie.

Ważna rzecz – jeśli dałaś półpauzę/pauzę przed dialogiem, nie traktuj jej już jako interpunkcji wewnątrz przytaczanej wypowiedzi. Czytelnika wprowadzi to w błąd, będzie myślał, że już przeszłaś do narracji, a to ciągle będzie dalsza część wypowiedzi. Masz tak np. tu:

„Czemu boją się rozczarować innych, zapominając o sobie?! Wymyślone ambicje – karma dla opinii… eh..”. Takie coś przejdzie wyłącznie wtedy, jeśli przed dialogiem dasz pauzę, wtedy półpauzę (jak tu) możesz użyć jako interpunkcji.

Dopada Cię niekonsekwencja czasu narracji, którą wypunktowałem. To także błąd, czasem trudny do wychwycenia. Kiedy mówimy, najczęściej nie zwracamy na to uwagi. W pisaniu jednak nie ma lekko, i jeśli już obierzesz pierwszoosobową narrację w czasie teraźniejszym, to nie ma zmiłuj. U Ciebie jednak „zmiłuj” się zdarza.

Większość błędów dotyczy interpunkcji. Większość traktuje ją po macoszemu, bo po co komu przecinki? Kiedy mówimy, przecinków nikt nie widzi, więc po co je wstawiać przy pisaniu? Najczęściej zdarza Ci się takie coś: „..”, zamiast tego: „...”. To pierwsze nie istnieje, ważne jest tylko to drugie.

Z plusów muszę zauważyć brak powtórzeń, co też jest zmorą wielu pisarzy i „pisarzy”.

Używasz barwnego, na wpół potocznego języka, co zbliża czytelnika do bohatera-narratora. Łatwiej jest wejść w jego skórę, niż gdyby mówił/pisał poprawną albo wręcz szkolną polszczyzną. Dialogi również przytaczasz w sposób bardziej potoczny, co również mi się podoba. Uważam te rzeczy za atuty Twojej pracy.

Trochę za mało jest akapitów, nie wietrzysz tekstu, łączysz czasem przez to wątki i myśli nie do połączenia. Akapitów nie należy się bać, przy czym nie mam tu na myśli walenia w enter po każdym zdaniu, bo to już natręctwo, ale warto czasem wziąć tekst na logikę i się zastanowić. Trochę Ci tego wypunktowałem, ja bym te momenty porozdzielał.

 

Fabularia

 

No i tu mam zagwozdkę.

Mamy bohatera, który jest bardzo typowy – zmęczony codzienną rutyną, zgorzkniały – jak setki tysięcy ludzi. Można się z nim łatwo utożsamić, ale i szybko do niego zniechęcić, ponieważ początek tekstu, to w zasadzie kwintesencja narzekania. Absolutny brak koloru w życiu, nijakość każdego dnia, to dołuje mnie – czytelnika, zniechęca do tego jęczącego pana, którego męczy nawet poranna kawa, a w konsekwencji także do treści, bo – nie oszukujmy się – opowiadań, a których bohater budzi się i zaczyna dzień osobiście widziałem setki.

Potem bohater zjawia się w pracy i dalej jęczy – petenci, beznadzieja, wszyscy mają w d... jego oferty, bo nikomu nie chce się pracować poniżej kwalifikacji (tu trzeba zaznaczyć, że bohater pracuje w urzędzie pracy). Musze przyznać, że tu już miałem go podwójnie dość.

W tym momencie wrzucasz twista – pojawia się Ona. Równie zniechęcona, choć – jak się potem okaże – bardziej pozornie. Na tak zwane „do widzenia” rzuca bohaterowi pytanie, które wywraca do góry nogami jego gnuśną egzystencję oraz cały światopogląd, ale odpowiada sobie na nie używając wyłącznie demagogii; frazesów, które sobie wpoił.

Potem jest dialog między Nią a... no właśnie („Chyba zapominasz o obecnych sądach, sędziach, ocenach i kryteriach”). Tu okazuje się, że nawet w podświadomości Twojego bohatera nastąpiło ogromne spustoszenie; nawet we śnie nie potrafi rozpostrzeć skrzydeł i myśli bardzo przyziemnie. Co gorsze, mam wrażenie, że większość myślałaby i działała tak samo jak on.

Tu jest cała ciekawostka tego tekstu, zarówno Ona jaki i On tak samo są zniechęceni tym, kim/czym są, oboje nie widzą sensu w swoim bytowaniu, Ona – mimo pewnej nadziei – przekreśla bohatera („- Myślisz, że zrozumiał lekcję? / - Nie wiem, zobaczymy… Obawiam się jednak, że nie”).

Szkoda, że nie pokusiłaś się o choćby drobny opis swoich postaci. Nie wiadomo, jak wyglądają. Ogromna szkoda, nawet gdyby „z twarzy byli podobni zupełnie do nikogo”, warto było zwrócić uwagę choćby na jakiś szczegół wyglądu. Postawiłaś jednak na „głosy zza kadru” – siedzimy komuś w głowie, słyszymy, jak i co mówi, ale nic poza tym, a jednak jakaś rzeczywistość ich otacza, jakoś wygląda to biuro w urzędzie, a może to nie biuro? Może to lada, do której się podchodzi, a może okienko – tu też nic nie wiadomo. Każdy wyobrazi sobie ten urząd po swojemu, bohaterów też, czy o to Ci chodziło? Często jest tak, że kiedy słyszymy czyjś głos, od razu rysuje się nam w głowie obraz jego twarzy. Potem, kiedy tego kogoś zobaczymy, zwykle jesteśmy rozczarowani, bo wyobrażaliśmy sobie nie wiadomo kogo, a tu... W życiu tak się często dzieje, ale w opowiadaniu, które tworzysz, to Ty kreujesz rzeczywistość, a tu jej trochę zabrakło, przynajmniej dla mnie.

Ostatnia scena to już film dla niewidomych. Przytaczasz wypowiedzi nie wiadomo kogo, można się tylko domyślać, że to sąsiedzi. Dodatkową zmyłkę wprowadza fakt, że zastosowałaś podobną „figurę” dwa fragmenty wcześniej, kiedy Ona opowiada o bohaterze, o tym, jak „weszła „ w jego sen; tam również nie ma żadnej narracji prócz gołych wypowiedzi. No, i moje pierwsze myśli były takie, że „- Zapił się pewnie, zawsze wyglądał na takiego co po cichu pociąga” mówi znowu Ona (albo Ten Drugi). Przyznam, że można było wprowadzić choć szczątkową narrację w tym fragmencie, przynajmniej dla jego wyróżnienia.

Ogólny wydźwięk tekstu jest bardzo przygnębiający. Bohater jest już tak przesiąknięty życiem/egzystencją, że nie jest w stanie spojrzeć ponad to. Dawno temu wyuczył się odpowiedzi na swoje życie, wpoił je sobie lub pozwolił je sobie wpoić i teraz ni w tę, ni w tę. Ugrzązł całkowicie, jak zresztą grzęźnie większość z nas, odzierając się świadomie z marzeń i chmurosiężnych planów na rzecz „dojrzałości i odpowiedzialności”. Najczęstszym powodem udręki czy wręcz gehenny staje się potem rodzina, zapewnienie godnego bytu dzieciom, żonie, mężowi, rodzicom, czy „jak zwał, tak zwał”. W konsekwencji człowiek ładuje się w matnię na własne życzenie. A wolność? Dla każdego jest czymś innym, a najczęściej dla każdego czymś subiektywnie wypaczonym, jeśli wiesz, co chcę powiedzieć. Nawet dzieci nie są wolne, bo wychowując je, kształtujemy mimowolnie ich wizję wolności; a kiedy się buntują, najczęściej również dokładnie wypaczają jej wizerunek.

Myśląc tym torem – czy wolność w ogóle istnieje? Może to zwyczajna antyutopia?

Pod kątem rozważań wszelkich i wędrówek egzystencjonalnych Twój utwór świetnie się broni. Przyznać muszę również, że doskonale oddaje główny temat bitwy. Co do dodatkowego, można dopatrywać się pewnych skojarzeń, a raczej wywoływać je w sobie w trakcie czytania, bo „księżniczka jest w drugim zamku, Mario” można tu odczytać jako chęć ucieczki tam gdzie nas nie ma, a gdzie zawsze jest podobno dobrze (abstrachując od imienia „Mario”, do którego odniesienia nijak znaleźć nie mogę). Inna sprawa, nigdy nie wiemy, jak skończymy, gdy już tam dotrzemy. Natomiast „zdruzgotany ideał” oddałaś świetnie. Dotyczy to zarówno bohatera, jak i jego antagonistki – oboje, chociaż je (ideały) mają, wątpią w nie lub całkiem zwątpili.

Pod katem wymowy tekst oceniam na bardzo udany.

 

 

Fantomas – „Księżniczka”

(ze względu na "krótkość" tekstu, przekornie nie rozgraniczyłem technikalii i fabularii)

 

„...zgrabną sylwetkę i cała resztę.” – brak „ą”.

 

„No, nie ważne.” – nieważne

 

„...Czuł, ze już się zakochał...” – że.

 

„Tylko nie szachy, bo tam też można zwalić konia.” – tu się zrobiło za bardzo „gówniarsko” jeśli chodzi o humor. Myślę, że „tam też się bije konia” byłoby dużo lepsze... ale z drugiej strony, jest to język indywidualny bohatera, a jego postać może być zwyczajnie prymitywna, wtedy z kolei niuans o „biciu” by nie pasował.

 

„Wałęsał się chwilę po okolicy...” – to już od akapitu, nie dotyczy bezpośrednio wypowiedzi bohatera, tylko następującej po niej sytuacji.

 

„...przewrócił ją, a wstając[,] przypadkowo złapał za piersi.” – rozumiem, że bał się utraty równowagi i w tym sensie „złapał”. Gdyby jej nie przewrócił, mógłby je „złapać” celem podciągnięcia się, na przykład. Takie mini-czepialstwo. Do tego brak przecinka.

 

„Okazało się, że pięść należała do o głowę wyższego faceta, z takich, co codziennie ćwiczą na siłowni i miażdżą chłystków jednym palcem.” – razi mnie tu to „z takich” oraz umiejscowienie „o głowę”, brzmi to trochę niegramatycznie, a może nawet niegramotnie, trudno sprecyzować, bo to bardzo subiektywne odczucie dotyczące tego zdania. Zastanów się nad taka wersją:

Okazało się, że pięść należała do wyższego o głowę faceta, takiego, co to codziennie ćwiczy na siłowni i miażdży chłystków jednym palcem.

Według mnie brzmi to dużo lepiej.

 

„Była to wyraźna sugestia, że jeśli Franz się nie oddali[,] czeka go solidny łomot.” – brak przecinka.

 

„...oraz odwagę lwa[,] na pewno by mu się postawił.” – brak przecinka.

 

„Wrócił do domu i uruchomił komputer. Przeglądał różne strony internetowe...” – napisałeś, że „uruchomił komputer”, jakie więc inne strony niż internetowe mógłby przeglądać w komputerze? Masło maślane. „internetowe” do usunięcia.

 

„To, co potem nastąpiło[,] jeszcze długo miało śnić się Franzowi w koszmarnych snach.” – brak przecinka.

 

„Jego muza, ukochana i najpiękniejsza kobieta[,] robiła okropne rzeczy z dwoma obleśnymi typami.” – brak przecinka. Wydzielony fragment to wtrącenie.

 

„...krzyczał, niszcząc kolejne strony[.] z pisemka dla dorosłych.” – wyżej napisałeś: „zabrał gazetkę z gwiazdą na okładce, zmiął i zaczął targać”, wiadomo więc, skąd pochodziły niszczone strony. „z pisemka dla dorosłych” do usunięcia.

 

„Wtedy do jego pokoju wszedł ojciec.” – od akapitu. Przechodzisz do kolejnej sytuacji.

 

Na plus – ładne pauzy przed dialogami. To bardzo poprawia estetykę tekstu.

Poza tym nawaliły drobiazgi, przecinki, itp. Gdybym miał porównywać Twój tekst z pozostałymi, u Ciebie błędów było zdecydowanie najmniej. ALE (!) i tekst był najkrótszy.

Nie ma się nad czym szczególnie rozwodzić. Nic specjalnie niepokojącego nie zauważyłem. Porównam więc ten tekst do tego z poprzedniej bitwy. Tam raziła zbytnia prostota i skrótowość. Tutaj jest lepiej, ale nie aż tak dobrze. Skrótowość również jest zauważalna. Nie lubisz Ty się rozwodzić, pisząc, oj, nie lubisz. Tutaj jednak mamy o wile bardziej rozbudowane dialogi, przez co można lepiej poznać postacie, pełniej je sobie narysować w wyobraźni. Mamy dorastającego (tak przynajmniej założyłem, bo nie piszesz, ile ma lat) chłopaka, raczej przeciętniaka albo i poniżej przeciętnej (przynajmniej w jego mniemaniu), który szuka w porno-gazetkach swojego ideału kobiety. Mamy też ciut niezrównoważonego ojca tegoż syna, który uważa się za swego rodzaju konesera w dziedzinie stosunków damsko-męskich. Jednak prawdziwie wychowawczą rolę spełni tutaj nie „doświadczony” rodzic, a weryfikacja wyobrażenia z rzeczywistością. „Księżniczka” okazuje się być gwiazdą prymitywnych (wulgarnych) filmów porno, a nie tego bohater oczekuje od swojego ideału, ponadto w tzw. realu ma ona mężczyznę, który z niejednego shakera „białko” wypił, i niejedną sterydową iniekcję zaliczył.

Następuje przełom w psychice chłopaka, walą się w gruzy ideały, a konkretnie jeden. Rozczarowanie jest dotkliwe i bolesne, a „księżniczki” jawią się jako jabłka, które toczy od środka gnilny rak (to już moja nadinterpretacja). Bohater, widząc na ekranie igraszki swojej wymarzonej „wespół w zespół” z dwoma osiłkami, czuje się zdradzony, wzgardzony, wywiedziony w pole własnymi żądzami. Niszczy zdjęcia swojej „ukochanej” – wszak zdrady się nie wybacza. Ojciec cieszy się, że syn zmądrzał i nie szuka już rozładowania emocji w „gołych” fotkach, prawda jest jednak trochę inna. Wydaje mi się, że bohater będzie rozczarowany do momentu, w którym trafi na inne zdjęcia z inną księżniczką, kupi inne gazetki, odwiedzi inne strony i prędzej czy później pocieszy się kolejnym „ideałem”.

Tekst czyta się lekko. Z bohaterem łatwo jest się utożsamić nie tylko mężczyznom. Sprytnie przemycasz humor. Jest on dość wulgarny (moment z „waleniem konia” czy „pukaniem” matki), ale nie razi, buduje za to obraz postaci, konkretnie ojca. Chłopak jest natomiast dość niedojrzały, wycofany, miałem wrażenie, że zdominowany przez apodyktyczność rodzica, kiedy jednak widzi w parku dziewczynę z obrazka, nie cofa się, nie ucieka, tylko śmiało przechodzi do czynu. Ustępuje dopiero przed „karkiem”, który mózg ma gdzieś w głębinach przerośniętych bicepsów (znów moja nadinterpretacja).

Na plus oceniam sam pomysł. Narysowałeś kilka prostych scen, ale nie są one wyssane z palca, nie silą się na fantastykę czy fantasy, są za to życiowe. Napisałeś to lekko, trochę skrótowo, ale widać – taki już twój styl. Nie bawisz czytelnika opisami, interesuje Cię akcja, nie pozbawiona śmieszności czy wręcz groteski. Nie przerysowujesz jednak swoich postaci, nie są pokraczne, są po prostu niepoważne. Uważam to z atut. W pokraczność łatwo jest wejść, od pokraczności blisko jest już do niedorzeczności. „Niepoważność” jest łagodniejsza i – w tym konkretnym przypadku – ciekawsza dla mnie. Pozwala się zastanowić, wyciągnąć wnioski, nie tylko wyśmiać – to ważne, a skoro ważne, działa na plus.

Z tematów wybrnąłeś dobrze. Widzę tu „zdruzgotany ideał”, widzę też „księżniczkę w innym zamku”, chociaż nikt z Was, piszących teksty na tę Bitwę, nie zwrócił uwagi na imię „Mario” w temacie dodatkowym.

 

Jeszcze raz napiszę, że cieszę się, że choć tylko troje, daliście radę i wysłaliście swoje prace na tę Bitwę. Postawiliście na real, bez wymyślania, wydziwiania, bez elfów, kosmosu i innych hobbitów. Jedynie Justyska poszła trochę w metafizykę i wprowadziła postacie symboliczne, ale całość jej opowiadania mocno była osadzona w codzienności.

Wszystkich Was pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za możliwość zapoznania się z Waszymi pracami.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Justyska 28.03.2018
    Jestem na opowi od niedawna i to moja pierwsza bitwa. Nie wiedziałam, że otrzymam taką wnikliwą ocenę. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Teraz wiem nad czym pracować. Bardzo dziękuję za poświęcony czas. Przeanalizuje to sobie dokładnie wieczorem. Pozdrawiam serdecznie :)
  • Alladyn 28.03.2018
    Właśnie po ta są Bitwy Składu Oceniającego. Ja, to jeszcze nic.
    Również pozdrawiam;)
  • Justyska 28.03.2018
    Prześledziłam tę moją żałosną pracę. Te wszystkie dywizy i półpauzy to dla mnie czarna magia, bo ja wariat amator jestem. Ale ogarnę, ogarnę. A co do tematu dodatkowego, to pytałam na forum czy odniesienie się do niego jest konieczne i odpowiedź brzmiała, że mogę go zawrzeć, ale nie jest to przymus, więc się nad tym nie skupiałam.
  • Yukina 28.03.2018
    Podziwiam, że dałeś radę znaleźć tyle błędów, a potem wszystkie skomentować, zaproponować poprawę. Jeszcze opisać fabułę tak wnikliwie i szczegółowo ⌒.⌒
  • Alladyn 28.03.2018
    W zasadzie mógłbym powtórzyć powyższą odpowiedź. Tu nie ma nic do podziwiania. Po to są te Bitwy. W przyszłości zachęcam ;)
  • Yukina 28.03.2018
    Może spróbuję następnym razem, jak będę miała czas ⌒.⌒
  • ausek 28.03.2018
    Nie zaglądam tu często, ale omówienia prac zawsze chętnie przeczytam. Już od pierwszych zdań czułam, że Twoja ocena będzie należała do tych łagodniejszych. Nie pomyliłam się. ;) Fajnie, że ktoś poświęca swój czas na pomoc innym. Z doświadczenia wiem, że dopóki ktoś nie zwróci uwagi na błędy jakie robimy - my nie zdajemy sobie z nich sprawy. Taka pomoc jest bardzo cenna i to nie tylko dla tych odważniejszych, piszących opowiadanie na bitwę, ale dla wszystkich, którzy chcą się czegoś dowiedzieć i nauczyć. Tym razem nie dałam rady napisać pracy, ale kto wie... Może następny temat mnie skusi. :)
  • Elorence 28.03.2018
    Bardzo Ci dziękuję za analizę.

    Wychodzi na to, że ze mną nie ma tak źle, jak przypuszczałam. Fakt, sporo błędów, jakieś głupie literówki i te sprawy, ale bardzo się cieszę, że dobrze Ci się czytało.
    Wrócę sobie jeszcze parę razy do tego tekstu, bo sporo wskazówek napisałeś.

    Co do natręctw: moja polonistka zachęcała do rozróżniania bohaterów pod kątem koloru włosów i oczu. A teraz widzę, że to tylko przeszkadza w odbiorze tekstu.

    Co do półpauz: jakiś czas temu zrobiłam porządek z dokumentami na komputerze. Wszędzie ogarnęłam te nieszczęsne myślniki. Ładniej tekst wygląda :)

    Co do braku humoru: nie czuję się za dobrze w pisaniu humorystycznych tekstów. Uważam, że nie szło mi to najlepiej, więc zrezygnowałam.

    Jeszcze raz, bardzo Ci dziękuję :)
    Pozdrawiam :)
  • Alladyn 28.03.2018
    Nie ma sprawy. Jakby co, polecam się.
    Nie jestem polonistą, pewnie dlatego nie wyrobiłem przy tych kolorach włosów. Według mnie brzmi to po prostu sztucznie.
    No i, nie miałem na myśli tego, by tekst był humorystyczne. Chodziło mi o drobne smaczki, jakie nieraz ludzie gadają, kiedy miło spędzają czas, małe żarciki, powiedzonka, tylko to.
    Pozdrawiam.
  • Elorence 28.03.2018
    Alladyn, Skoia też zwróciła na to uwagę, więc wątpię abyście się mylili :)

    Polonistka też człowiek, mylić się może.
  • Podziwiam ludzi, którzy mają taką wiedzę, cierpliwość i chęci aby pomagać innym i to na tak wysokim poziomie.
    Otarłem się tu o pseudo pomagaczy, to co Ty tu robisz Alladynie to nie tylko, że pomagasz zainteresowanym pisarzom, ale przy okazji każdemu kto zechce zerknąć na cały opis, który tu wstawiłeś.
    Z reszta, czapka z głowy dla całego Składu Oceniającego!
    Świetna robota!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania