Poprzednie częściPeri z perfumerii część 1

Peri z perfumerii część 2

Starszy pan, słysząc te słowa, zaskoczony nimi, zatrzymał się i spojrzał z uwagą na mówiącego – dawno nie słyszałem podobnych słów, znacznie dłużej niż przestałem wykładać. Odszedłem na emeryturę w przekonaniu, że dzisiejsza młodzież nie chce słuchać tego, co mają do powiedzenia starzy. Im chodzi o zaliczenie, a reszta ich nie obchodzi. Jednym uchem wiadomości wpuszczą, drugim wypuszczą i zbyt często nic między uszami nie zostaje. Wszelką wiedzę czerpią na bieżąco z Internetu, a ona jest różna w zależności od wiarygodności strony, ponieważ wiele jest pseudonaukowych, lecz z pewnością popularnych.

 

- Ja równie chętnie posłuchałabym dalszego ciągu opowieści, ponieważ jestem jedną ze wspólniczek firmy, której kosmetyki dziś prezentuję. Uważam, że posiadanej wiedzy nigdy nie jest za wiele – powiedziała kobieta i zapytała – czy poświeciłby mi pan trochę swojego cennego czasu?

 

Były wykładowca, jak sam o sobie mówił, zanim odpowiedział, uśmiechnął się do niej, ponieważ on doskonale wiedział, ile samotny stary człowiek ma wolnego czasu. Szczególnie, wtedy gdy okazuje się, że nikomu nie jest potrzebny i stał się nie tylko dla najbliższych jedynie balastem. Każdy senior wykluczenie bardzo odczuwa zwłaszcza wtedy gdy umysł ma sprawny, a ciało zawodzi i odmawia z nim współpracy. Najchętniej godzinami rozmawiałby na tematy, które od zawsze go interesowały, lecz nie ma z kim podzielić się swoją wiedzą. Może dostrzegł swoją szansę i w końcu nadarzyła się okazja, by czegoś kogoś pożytecznego czegoś nauczyć i zachęcić do kontynuowania poszerzania wiedzy.

 

- Z przyjemnością, czy może być pojutrze wieczorem?

 

Kobieta natychmiast odpowiedziała twierdząco. Natomiast mężczyzna chciał wiedzieć gdzie i o której godzinie, zanim zaakceptował czas i miejsce.

 

Dokładnie dwa dni i cztery godziny później trzy osoby, dwóch mężczyzn i kobieta spotkali się w starej kawiarence mieszczącej się w nieremontowanej przynajmniej od siedemdziesięciu lat podupadłej kamienicy. Wyposażenie lokalu i sprzęt w dużej części pochodził z dwudziestolecia międzywojennego. Wszędzie i na wszystkim były widoczne ślady częściowego zużycia. Może właśnie dzięki temu w pomieszczeniu panowała ciepła i przyjazna atmosfera. Widocznie przez lata funkcjonowania w tym miejscu mury lokalu nasiąknęły dobrą energią i ją ochoczo gościom przekazywały.

 

Starszy pan przyszedł sporo wcześniej i przez ten czas wspominał przy herbacie najszczęśliwsze swoje przeżycia związane z tym miejscem. Pani z prezentacji o imieniu Oliwia przysiadła się do stolika dokładnie o umówionym czasie i zdążyła złożyć zamówienie, nim dotarł spóźniony mężczyzna, który na wstępie przeprosił za swoją niepunktualność, usprawiedliwiając się nadmiarem pracy.

 

Kobieta musiała na to spotkanie czekać z niecierpliwością i wiele po nim się spodziewała, skoro na wstępie zapytała.

 

- Panie profesorze czy wiedza o perfumach jest dziedziną pańskiej pracy naukowej?

 

- Nie, zajmowałem się funkcjonowaniem organizmu człowieka. Natomiast moje zainteresowania, a właściwie hobby rozbudził mały incydent na lekcji religii. Katecheza wtedy była prowadzona w kościele i w czasie przedświątecznej lekcji zadałem księdzu widocznie niewygodne pytanie. Odpowiedzi nie otrzymałem zamiast jej, spotkało mnie nieprzyjemne wyproszenie z zajęć. Incydent ten zmienił całe moje życie, ponieważ sam na własną rękę szukałem odpowiedzi.

 

Siedząca przy stoliku para swoim intensywnym patrzeniem na starszego pana, nie pozwoliła mu na zbytnie oddalenie się od tematu. Profesor zauważył to i już bez zbytecznego rozwlekania zaczął odpowiadać.

 

- Zastanowiło mnie, dlaczego dwóch z trzech króli odwiedzających nowo narodzone dziecię przyniosło takie liche dary. Oni byli bogaci, musieli mieć skarby, kufry pełne szlachetnych kamieni i biżuterii. Jednak przyszli bez swoich orszaków i dali mirę, kadzidło i trochę złota, zamiast skrzyń pełnych kosztowności. Kilka albo kilkanaście złotych monet na wychowanie dziecka nie wystarczą na długo, szczególnie, wtedy gdy matka nie może podjąć pracy w fabryce. Wtedy przyzakładowy żłobek malutkiemu się nie należy i służbowego mieszkania rodzice też nie otrzymają. Dokonałem wtedy oceny ze swojego punktu widzenia, na podstawie posiadanej wiedzy i czekałem na odpowiedź, lecz jej nie otrzymałem. Niczego niewłaściwego nie dostrzegłem w tym pytaniu, ponieważ mi do niczego nie przydałaby się ta mira i kadzidło. Rodzice, dziadkowie i reszta rodziny nie zrozumiała, o co mi chodzi. Według nich powinienem zaakceptować bezkrytycznie świadectwo darów i już.

 

Chcąc poznać prawdę, w niedługim czasie rozpocząłem własne poszukiwania od przeczytania biblii. Zawarte w niej informacje mnie nie zadowoliły. Jedynie pojawiły się kolejne wątpliwości, co rozbudziło jeszcze większe zainteresowanie. Uparcie brnąłem w dążeniu do odkrycia prawdy. Pragnąłem zrozumieć, dlaczego wonne żywice mogą być cenne i co w nich takiego niezwykłego jest, żeby były czymś wyjątkowym jako dar. Prawdą jest, że wczasach rzymskich, gdy narodził się Jezus, kadzidło miało większą wartość niż złoto. Tylko kosztowności jest łatwiej przechować i z pewnością za nie żyłoby się rodzinie Józefa lepiej i wygodniej. Natomiast prezentów nie wypada spieniężyć i na dodatek są własnością dziecka.

 

Uporządkowanie wiedzy i zrozumienie znaczenia donośności darów, zawdzięczam zapoznaniu się z dziejami królowej Hatszepsut. Ona zleciła w 1480 r. p.n.e. najsłynniejszą wyprawę po mirrę i kadzidło do krainy Punt. Jako kobieta i regentka swojego pasierba Totmesa III potrzebowała dowodu swojej boskości, a kadzidło i mirra jej to zapewniły. Kazała na ścianie świątyni w Deir El-Bahar umieścić historię o swoich boskich narodzinach. Matka jej Ahmes po dochodzącym od męża Totmesa zapachu mirry rozpoznała w nim boga Amon. Królowa, chcąc, to zaakcentować obficie smarowała się najlepszą wonną mirrą, co było aromatem boga.

 

Niestety do mnie nie przemawiały antyczne przekazy jako argumenty, lecz stary bibliotekarz, który przypatrywał się moim zmaganiom, gdy dała mi książkę o pierwszej udokumentowanej wyprawie po kadzidło i mirrę, powiedział.

 

- Egipcjanie przynajmniej od trzech tysięcy lat przed narodzeniem Jezusa sprowadzali wonne żywice i okadzali nimi miejsca święte i wizerunki bogów. Zapach ten przez tysiąclecia kojarzył się wszystkim z boskością, a codzienne namaszczanie posagów w tym ich upewniało.

 

Dopiero po tej lekturze zrozumiałem, że w darach dostarczonych nowo narodzonemu nie mogło zabraknąć mirry i kadzidła. Dzięki tym dwóm prezentom i swojej obecności trzej królowie dali świadectwo jego boskości. Wtedy już nikt nie mógł podważyć jego boskiego pochodzenia. Było to swoistą zapowiedzią cudów i nawróceń na prawdziwą wiarę, jakich później dokonał.

 

- Chce nam pan powiedzieć panie profesorze, że gdyby nie pachnidło nie byłoby boskości? – zapytał starszego, młodszy mężczyzna.

 

- Czy słyszał pan, o czym pisał Suskind? – odpowiedział pytaniem.

 

- Nie

 

- „Kto ma władzę nad zapachami, ten ma ją też nad sercami ludzi”

 

Mężczyzna analizował przytoczony cytat, popijając małymi łyczkami kawę, Spojrzał znad filiżanki na kobietę i nagle dostrzegł w niej Afrodytę, boginię piękną i miłości.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 20.03.2020
    Bardzo interesująca część i nawiązanie do Trzech Króli i ich darów. Punktualność i wiedza starszego pana zadziwia. Jak wiele można dowiedzieć się od przypadkowo poznanych ludzi.
    „Kto ma władzę nad zapachami, ten ma ją też nad sercami ludzi”... a to ciekawe. Czyli kobieta dostająca w prezencie perfumy od mężczyzny ma władzę nad jego sercem.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania