Pewnej nocy w Paryżu ~ Rozdział 2
"Pewnej nocy w Paryżu" ~ Rozdział 2 "W zaułku"
Kuląc ramiona, kobieta minęła grupkę ludzi i skręciła w boczną uliczkę. Pobliska latarnia rzucała mrugające światło na porozrzucane niedopałki, stare gazety i puste butelki po alkoholu. Zatrzymała się, żeby trochę odsapnąć i zebrać myśli. Miałam przywidzenia, tłumaczyła sobie w duchu, sięgając do kieszeni. Wyjęła ostatniego papierosa i ściskając w trzęsącej się dłoni zapalniczkę, próbowała go zapalić. To nie może być prawda, powtarzała sobie w myślach, rozglądając się dookoła. Była sama w ciemnym zaułku, nie licząc kota, który krążył wokół śmietników w poszukiwaniu pożywienia.
Cień Grima przemknął po bruku, jego skrzydła przecięły powietrze. Ale kobieta zauważyła go dopiero w momencie, kiedy kamienna dłoń Gargulca chwyciła ją już za gardło. Pudełko po papierosach upadło w kałużę. Elena wierzgała w panice nogami, ponieważ Gargulec uniósł ją nad ziemię. Kiedy jej dłonie natrafiły na potężne szpony, przerażenie ścięło twarz młodej policjantki w nieruchomą maskę strachu.
— Czemu uciekłaś? — zapytał Grim dudniącym głosem. Wiedział, że już sam jego widok śmiertelnie ludzi przeraża. Mroczna sylwetka, w zasadzie ludzka, kamienna twarz z pionową blizną po prawej stronie, szponiaste dłonie i stopy... Przez pierwszą krótką chwilę mógł się wydawać ogromnej postury człowiekiem, pozbawionym włosów, ale wielkie skrzydła uzmysławiały najbardziej nawet tępemu śmiertelnikowi, że w najlepszym przypadku ma do czynienia z aniołem — aniołem z cienia i mroku. Ale najstraszniejszy ze wszystkiego był jego głos. Brzmiał jak pękanie wielkich skał i chociaż Grim starał się, jak mógł, żeby mówić spokojnie, człowiek, tak jak inni do tej pory, zamarł z przerażenia.
— Czemu uciekłaś? — powtórzył. — Odpowiedz!
— Puść mnie! — wydusiła z siebie Elena, starając się uwolnić z mocnego uścisku.
Grim nie usłuchał. W dalszym ciągu kontynuował rozpoczęte krótkim pościgiem przesłuchanie.
— Kim jesteś?
— Już mówiłam... — odparła, rozumiejąc, że siłą nic nie wskóra. — Na imię mi Elena.
— Nie jesteś francuską — stwierdził potwór.
— Nie. Moja mama jest z Barcelony, a tata z Mediolanu.
Grim popatrzył na nią z ukosa. Rzeczywiście posiadała typowe, latynoskie rysy twarzy i lekko zapadnięte kości policzkowe, nad którymi świeciła para błękitnych oczu.
— Czy wiesz, kim jestem?
— Nie, a powinnam?
— Nie sądzę. — uśmiechnął się, po czym ostrożnie postawił kobietę na ziemi. — Na imię mi Mefisto, syn Konstruktora i strażnik Kodeksu. Jestem Gargulcem stworzonym po to, by ukrywać przed światem istnienie innych ras. Skoro ty mnie widzisz, to znaczy, że jesteś jedną z nas. Kim jest twój ojciec? Wampirem? Wilkołakiem?
— Jest... malarzem. Tworzy obrazy, które potem sprzedaje.
— A matka? — zapytał z coraz większą niepewnością, czy rzeczywiście rozmawia z podobnym mu tworem.
— Pracuje jako menadżerka hotelu. I tak jak ojciec, są zwykłymi ludźmi.
— Nie dobrze — powiedział do siebie szeptem.
— Słucham?
— Znalazłaś się w kropce — odpowiedział jej wysoki mężczyzna odziany w białe szaty, który drapiąc się w podbródek, przeszedł przez grubą, ceglaną ścianę i stanął obok nich. — Jako córka dwojga ludzi, nie powinnaś nas widzieć i słyszeć. Prawo zakazuje nam kontaktu z wami, śmiertelnikami, gdyż nie jesteście jeszcze gotowi na poznanie prawdy.
— Jakiej prawdy?
— Że żyją wśród was inne, bardziej inteligentne, silniejsze i przede wszystkim nieśmiertelne istoty.
— Co z nią zrobimy? — zapytał Grim, odwracając wzrok od wystraszonej kobiety. — Przecież nie możemy jej zdradzić wszystkich informacji.
— Proszę... — błagała załamanym głosem, a łzy cisnęły jej się do oczu. — Nie zabijajcie mnie.
— Nie zabijemy — zapewnił ją Konstruktor, po chwili zastanowienia. Z początku chętnie pozbyłby się problemu, lecz wyjaśnienie przełożonym, że zamordowano bezbronną kobietę na podstawie domysłów, zakończyłoby jego karierę. Następnie zwrócił się do Gargulca. — Będziesz jej strzegł jak oka w głowie. Skoro ona nas widzi, musimy chronić ją przed Radą. Jeśli się dowiedzą o takim przypadku, zażądają dochodzenia i eksterminacji mieszkańców Paryża. To by zniszczyło oba światy.
Grim kiwnął głową od niechcenia i nadstawił uszu. Z ulicy obok rozległ się hałas syren policyjnych.
— Co to ma znaczyć?
— Kiedy biegłam po schodach, zdążyłam wezwać posiłki — wyjaśniła Elena, po czym szybko wyjęła Colta i wycelowała w wyższego osobnika.
Mefisto i Konstruktor wcale nie byli zaskoczeni, mówiąc szczerze — spodziewali się takiego obrotu spraw. Nie wiedzieli jednak, jak zareaguje dziewczyna, gdy jej zmyślny plan nie pójdzie po jej myśli i zostanie zakuta przez własnych ludzi.
Westchnęli, gdy ciemny zaułek wypełnił się biało-niebieskimi furgonetkami, z którym w szybkim tempie wyskoczyło w sumie dziesięciu policjantów. Każdy z nich nosił identyczny, ciemnogranatowy uniform, przyozdobiony dodatkowo złotymi epoletami i kilkoma odznaczeniami. Najwięcej z nich miał niski, otyły funkcjonariusz, którego pasek wyglądał, jakby miał zaraz pęknąć, ukazując zawartość pogniecionych spodni. Na jego twarzy malowało się zawiedzenie i rozczarowanie, a po długich wąsiskach spływały krople kawy. Musiał mieć akurat przerwę, kiedy kobieta podniosła alarm.
— Co się tu dzieje?! — zapytał podirytowany.
— Pomóżcie. Oni mnie napadli — wskazała na Grima i jego ojca, stojących pod ścianą.
— Elena? — policjant popatrzył na towarzyszy, którzy udając zainteresowanie nocnym, zachmurzonym niebem, starali się powstrzymać od śmiechu. — Nikogo tu nie ma.
— Są. Stoją tutaj. Błagam. Musicie mi uwierzyć. Tom? — popatrzyła na prawą rękę komendanta i jednocześnie swojego chłopaka, wręczającego niskiemu dowódcy krótkofalówkę.
— Fałszywy alarm — powiedział funkcjonariusz. Wszyscy z powrotem wsiedli do samochodów i odjechali, częściowo zagłuszając ostatnie słowa wypowiadane przez policjanta.
— Porozmawiamy jutro — powtórzył.
Komentarze (16)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania