Pierścień Dantego cz.6 (Tomek Gawronik tom 1)

Szliśmy już chyba ze dwadzieścia minut. Korytarz wił się, lecz nie było żadnych odgałęzień. Zacząłem myśleć, że zabłądziliśmy, gdy na naszej drodze stanęły drzwi. Wielkie, masywne drzwi z ciemnego drewna. Na szczycie framugi znajdowała się czaszka z długimi zagiętymi rogami. Poza tym nie było klamki.

Zbyszek podszedł i opukał wrota. Wydawały odgłosy typowe dla drewna.

– I co teraz? – zapytał odwracając się. Był na skraju załamania. – Przecież przez nie nie przejdziemy.

– Nie dasz rady? – zdziwiła się Gosia.

– To kryzobar – rzekł jakby z wyrzutem, uderzając łokciem w drzwi. – Blokuje moje moce. – Chłopak oparł się o framugę i ciężko usiadł na ziemi. Nagle coś kliknęło i czaszka się poruszyła. Z pustych oczodołów błysnęły dwa promienie, które trafiły w ścianę naprzeciwko. Cegły zaczęły się rozsuwać i po chwili utworzyły w płytką wnękę.

W zagłębieniu, na czterech łańcuchach wisiał drewniany stolik. Na nim umieszczony był labirynt wypełniony dziurami i różnymi przeszkodami. Obok leżały trzy czerwone piłki, a przy nich, równie czerwona kartka z czarnym napisem: „Macie trzy szanse.”

– Ja pierwszy – krzyknąłem i dorwałem się do blatu. Położyłem kulkę na starcie i zacząłem toczyć po labiryncie. Kiedyś już to robiłem. Udowodnię im, że uda mi się za pierwszym razem. Pokażę, że jestem im potrzebny. Miałem nadzieję, że dam radę. Jednak nadzieja bywa matką głupich, a ja już na początkowych przeszkodach straciłem piłkę.

– Daj to, ja spróbuję – Zbyszek odepchnął mnie i wystartował. Piłeczka gładko brała wszystkie zakręty i śmigała obok dziur. Jemu także nie udało się, ale był o wiele dalej ode mnie. Poczułem zazdrość. Chłopak dokładnie obejrzał planszę.

– Jak teraz się nie uda, to stracimy wszystko.

– Mam pomysł – Gosia mrugnęła do Zbyszka i po chwili zniknęła w kuli zielonego światła. Na krawędzi blatu przysiadł sporych rozmiarów żuk. Domyśliłem się, że to dziewczyna w zmienionej formie.

– Dajcie piłkę – przemówił owad cienkim głosem. Chwyciwszy piłkę między czułki, insekt ruszył przez planszę. Zręcznie wymijał wszystkie przeszkody i po krótkim czasie znalazł się na wąskim mostku. Jego szerokość była za mała, by pomieścić owada. Żuk wytężył wszystkie siły i uderzył piłkę głową. Przetoczyła się przez kładkę i wpadła do gniazda. Pierścień wokół kulki zalśnił czerwienią.

Czaszka nad drzwiami opuściła się, a wrota otworzyły. Razem pobiegliśmy do następnego pomieszczenia. W olbrzymiej okrągłej hali było pusto. Całą salę otaczał cienki balkon.

– Tam, patrzcie – Powiodłem wzrokiem za ręką Zbyszka. Na końcu sali na balkonie stała Ala. Zdałem sobie sprawę, że do teraz wątpiłem w jej udział. Przez chwilę patrzyłem nie wierząc własnym oczom. W tym czasie Zbyszek nałożył strzałę na łuk i wycelował. W ostatniej chwili doskoczyłem do niego i podbiłem jego dłoń. Świsnęła cięciwa i strzała pomknęła przez salę. Z głuchym trzaskiem odbiła się od skały tuż obok Ali.

– Czemu w nią celowałeś? Nic nam nie zrobiła – krzyknąłem.

– Nie próbuj być moim sumieniem. Nie chciałem jej zabić, tylko spowolnić – odparł obrażony. Usłyszałem narastający syk i poczułem, jak Zbyszek odpycha mnie od siebie. W tej chwili przede mnę przeleciała kula ognia. Na twarzy poczułem żar. Rozległ się donośny huk, gdy kula uderzyła w ścianę za nami, zawalając wejście.

– Jak widzisz ona nie ma problemów, żeby nas zlikwidować – odparł chłopak z przekąsem.

– Ucieka nam! – krzyknęła Gosia zamieniając się w sokoła. Ala znikała właśnie w przejściu do następnej sali. Zbyszek przybrał postać ducha i pofrunął za dziewczynami.

– Lećcie – powiedziałem po cichu. – Dogonię was. – Zacząłem szukać wejścia na balkon, po raz kolejny przeklinając pod nosem brak skrzydeł.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Piotr K 24.09.2016
    Cóż, tym razem niewiele mam do powiedzienia XD lecę czytać dalej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania