Poprzednie częściRewolwer - rozdział pierwszy -

Rewolwer - rozdział drugi -

<<<Rozdział pierwszy zamieściłem dawno temu, ale kontynuuję opowieść. Zapraszam.>>>

 

 

 

 

Kiedy przyjaciele Billa wrócili z pogoni za uciekinierami, zbliżał się wieczór. Siedmiu kowboi z dumą na twarzach stepem wkroczyło do miasta. Dwóch ostatnich wlokło za końmi na linach sponiewierane ciała bandytów. Widocznie nie chcieli trudzić się z zakładaniem szafotu na drzewie, więc wykorzystali rumaki.

Bandyci o dziwo nie mieli na skórze sińców, oczywiście nie licząc tych od pętli na szyi. Białe koszule nasiąknęły ciemno czerwoną krwią zmieszaną z piachem. Kilka, może kilkanaście much zleciało się nad nimi, lecz już po chwili przerzuciły się na konie, niczym wybredne panienki. Ciała były jeszcze świeże, a piach z każdym metrem okrywał ich nową warstwą.

Billa zastali siedzącego z wyciągniętymi nogami na ganku przed ratuszem, a dopiero po chwili zauważyli martwe ciało burmistrza. Leżał kilka metrów dalej, a po ilości pisaku na nim można było domyślić się, że leży tam od ładnych paru godzin. Wiatr wzmagał się z każdą minutą, przywiewając kolejne fale pyłu.

- Brawo, chłopcze – rzekł jeden z jeźdźców, przyglądając się ciału. - Spisałeś się jak nigdy dotąd. Twoja świętej pamięci matka byłaby z ciebie dumna, uwierz mi. - Mężczyzna zdjął kapelusz, podobnie jak pozostali.

- Teraz już nic mnie nie łączy z tym miejscem. Nie mam rodziny, mój cel – zemsta – się spełnił, więc mogę pozostawić to wszystko i odjechać – powiedział jednym tchem, jakby przygotowywał się do tego wcześniej.

- Nie musisz. Jesteśmy dla siebie rodziną, a ty wcale nie jesteś mniej ważny. Zostań, poradzimy sobie jakoś. - Po minie Billa szybko wywnioskował, że nie zdoła go przekonać. - Czyli to już koniec?

Bill wstał, zrobił kilka kroków do przodu, przekraczając ciało Jamesa, i uśmiechnął się do towarzyszy. Bandanę zdjął od razu po zabiciu Williego, a teraz bez niej czuł się nieswojo, jakby bał się pokazać twarz.

- Koniec tak naprawdę nie istnieje. - rzekł to takim tonem, że towarzysze widzieli w nim duszę nauczyciela, mistrza przemawiającego do uczniów. - Jest tylko początkiem nowej historii, gdzie zasady ulegają zmianie. On – wskazał na Williego – jest taką zmianą, podobnie jak ci, których wlekliście za końmi. Nic nie trwa wiecznie, lecz historia nigdy się nie skończy, bo zawsze będą następni. - Bill podał Patchowi, który zdążył już zejść z wierzchowca, rewolwer. - Chcę trwać wraz z moją historią już zawsze, tak by nigdy od niej nie odstąpić. Żyć wiecznie, to jest coś. Nie uważacie? - Spochmurniał, ponieważ pierwszy raz to on się z kimś żegnał. W żołądku zawirowały motyle, czuł podniecenie na myśl o nowej przygodzie, lecz myśl o tym, że już nigdy nie wróci do tego miasteczka, wygrała z wszelkimi innymi uczuciami.

- Posłuchaj, Billi. - Patch próbował oddać mu broń, lecz po kilku próbach schował do tylnej kieszeni spodni. - To tylko legendy i dobrze o tym wiesz. Źródło młodości nie istnieje, a ci, którzy poszli go szukać, już nie żyją. Zastanów się dobrze, bo to pragnienie może cię zgubić.

- Pamiętam, jak mama mi o nim opowiadała, ale nie wierzyłem. Dziś chcę się przekonać czy miała rację. Ojciec zostawił nas wszystkich w poszukiwaniu źródła i zaginął. Obiecałem sobie, że nigdy nie będę taki jak on. Wiem, co myślicie. „Powtarzam błąd mego ojca, bla bla bla…”. Źle myślicie, albowiem ja nie zostawiam bliskich. Jestem sam i nie mam zamiaru tak umierać, bez kochającej żony nad łożem, bez szczęśliwych dzieci i bez własnego poczucia spełnienia. Przykro mi, lecz odchodzę.

- A co z rewolwerem? - Jeden z jeźdźców skinął głową na broń wystającą ze spodni Patcha.

- Zostawiam go w formie pamiątki, aby zawsze przypominał wam to, w co wierzyłem przez całe moje krótkie życie. Że wolność jest na wyciągnięcie ręki, na jeden ruch palcem na spuście, czy na odległość wystrzału, trzeba tylko o nią zadbać. - Zatrzymał się na chwilę w zamyśleniu, lecz po chwili dodał: - Pamiętajcie, że pozostali ludzie Williego Jamesa wrócą tu bez najmniejszych podejrzeń. To da wam dużą przewagę, choć i tak będzie to trudna walka. Powodzenia.

Nie czekając na odpowiedź, jednym, szybkim ruchem wskoczył na swojego czarnego mustanga. Odwrócił się po raz ostatni do towarzyszy i skinął głową na pożegnanie ściągając kapelusz. Oni odwzajemnili to uśmiechem, a Bill ubierając bandanę na twarz, kopnął lekko konia i w galopie wyjechał z miasteczka. Tak po prostu, na zawsze.

Pewien akt w jego historii właśnie się skończył, choć on wolał powiedzieć, że właśnie zaczął się nowy. Nie ważne jak widzi się sytuację. Gdy szklanka jest do połowy pusta, zawsze jest też do połowy pełna.

Wiele razy mama opowiadała mu legendy o dzielnych kowbojach ratujących damy z opresji, którzy po zakończonym zadaniu wracali dumnie na koniu w stronę zachodzącego słońca. Dlatego Bill nie zastanawiał się nad kierunkiem podroży. Słońce właśnie zachodziło, a on musiał je dogonić, tak jak w maminych opowieściach. Został kowbojem wprost ze swoich dziecięcych marzeń. Mama, gdyby to widziała, byłaby z niego ogromnie dumna.

Bill Wilder, młody kowboj z wielkimi ambicjami, jeszcze tego nie wiedział, ale właśnie tego dnia stał się wyjątkowy. Tak, jakby jego matka w postaci anielicy zstąpiła ku niemu i napiętnowała szczęściem i pomyślnością. W rzeczywistości jednak, to nie było szczęście, lecz najprawdziwsza magia, dzięki której Bill wkrótce przeżyje przygodę swego życia. Dosłownie przeżyje, bo bez tej magii daleko by nie zaszedł.

Następne częściRewolwer - rozdział trzeci -

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 12.08.2016
    nie chcieli trudzić się z zakładaniem szafotu na drzewie, - szafot to nie szubienica czy stryczek
  • KarolaKorman 12.08.2016
    a po ilości pisaku na nim - piasku
    Fajna, baśniowa opowieść :) Jestem ciekawa czy znajdzie to źródło i jakie spotkają go po drodze przygody, 5 :)
  • Karo 14.08.2016
    Dziękuję ;)
  • NataliaO 16.08.2016
    Fajny jest klimat opowiadania.... Lubie konie ;) Przyjemnie i lekko się czyta; zapowiada się ciekawa historia. Przyznaję, że masz spoko tytuły; 5:)
  • Karo 17.08.2016
    Dziękuję bardzo ;) miło mi to słyszeć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania