Poprzednie częściRobert

Robert (Święty)

Robert był świętym człowiekiem. Nie miał na Ziemi żadnych przyjaciół ani rodziny, ale nie smucił się z tego powodu. Był beztroski i zadowolony z tego, co miał. Jego jedynym towarzyszem był Bóg, któremu oddawał się całkowicie i bezgranicznie. Robert żył w małej chatce na skraju lasu, gdzie codziennie modlił się i czytał Pismo Święte. Nie potrzebował niczego więcej do szczęścia.

 

Był bezgrzeszny i cnotliwy. Nie popełniał żadnych złych uczynków ani myśli. Nie zazdrościł nikomu, nie nienawidził, nie kłamał, nie kradł, nie cudzołożył. Był dobry dla wszystkich stworzeń, nawet dla tych, które mu szkodziły. Nie zabijał żadnych zwierząt, ani nawet owadów. Żywił się tylko owocami i warzywami, które sam uprawiał. Był łagodny i litościwy.

 

Robert był bezstronny i sprawiedliwy. Nie angażował się w żadne spory ani konflikty. Nie oceniał nikogo, ani nie wyrażał swojej opinii. Nie stawał po żadnej stronie, ani nie popierał żadnej sprawy. Był obojętny i bierny. Nie ingerował w nic, co działo się na świecie. Uważał, że wszystko jest w rękach Bożych i że On sam rozstrzygnie, co jest dobre, a co złe.

 

Był beznamiętny i wstrzemięźliwy. Nie odczuwał żadnych emocji ani uczuć. Nie cieszył się, nie smucił, nie złościł, nie bał. Był spokojny i opanowany. Nie pragnął żadnych przyjemności ani rozrywek. Nie słuchał muzyki, nie oglądał obrazów, nie czytał książek. Nie dotykał nikogo, ani nie pozwalał się dotykać. Był chłodny i zimnokrwisty.

 

Robert był doskonały i idealny. Nie miał żadnych wad ani słabości. Nie popełniał żadnych błędów ani nie zawodził. Był mądry i uczony. Znał wszystkie prawdy i tajemnice. Był silny i zdrowy. Nie chorował, nie cierpiał, nie starzał się. Był piękny i dostojny. Miał anielską twarz i boską postawę. Był godny czci i szacunku.

 

Był cudowny i nadprzyrodzony. Nie podlegał żadnym prawom natury ani ograniczeniom ludzkości. Mógł czynić cuda i znaki. Mógł leczyć chorych, przywracać życie umarłym, zmieniać wodę w wino, chodzić po wodzie, latać w powietrzu. Miał dar jasnowidzenia, telepatii, telekinezy. Mógł być w wielu miejscach jednocześnie, przenikać przez ściany, zmieniać swój wygląd. Był niebiański i nieziemski.

 

Był święty i uświęcony. Nie należał do tego świata, ale do nieba. Był wybrany i ukochany przez Boga. Był Jego synem i przyjacielem. Był Jego sługą i orędownikiem. Był Jego naśladowcą i świadkiem. Był Jego odbiciem i podobieństwem. Był sakralny i przenajświętszy.

 

Robert był świętym człowiekiem. Ale nie był szczęśliwym człowiekiem.

 

*******

 

Robert żył w swojej chatce przez wiele lat, nie zwracając uwagi na to, co działo się na świecie. Nie miał kontaktu z żadnymi ludźmi, poza tymi, którzy czasem przychodzili do niego po radę, uzdrowienie lub błogosławieństwo. Robert zawsze im pomagał, ale nie nawiązywał z nimi żadnej więzi. Nie interesował się ich losami, ani nie zapamiętywał ich imion. Był dla nich tylko świętym człowiekiem, a oni dla niego tylko przechodnimi.

 

Pewnego dnia, Robert usłyszał w swojej chatce głos Boga. Był to głos potężny i miły, który wypełnił całe jego serce. Bóg powiedział do Roberta:

 

- Mój synu, jesteś Mi bardzo drogi i kochany. Spełniłeś wszystkie Moje przykazania i zasady. Nie masz na sumieniu żadnej skazy ani winy. Jesteś święty i uświęcony. Przyszedł czas, abyś otrzymał swoją nagrodę. Przygotuj się, bo jutro przyjdę po Ciebie i zabiorę Cię do nieba, gdzie będziesz żył wiecznie w Mojej chwale i radości.

 

Robert usłuchał głosu Boga i pokłonił się Mu z szacunkiem i wdzięcznością. Nie odczuwał jednak żadnego entuzjazmu ani podniecenia. Nie cieszył się na myśl o niebie, ani nie bał się śmierci. Był obojętny i spokojny. Uznał, że to jest wola Boga i że On wie, co jest najlepsze dla niego. Robert położył się do łóżka i zasnął.

 

Następnego dnia, Robert obudził się wcześnie rano i zaczął się przygotowywać do swojego odejścia. Spakował swoje ubrania i książki, pozamykał drzwi i okna, pożegnał się ze swoimi roślinami i zwierzętami. Nie zostawił żadnego listu ani testamentu, ponieważ nie miał nikogo, komu by coś zapisać. Nie miał też żadnych rzeczy wartościowych, które by kogoś zainteresowały. Robert był ubogi i skromny.

 

Robert wyszedł ze swojej chatki i udał się do pobliskiego kościoła, gdzie zwykle modlił się i spowiadał. Tam spotkał księdza, który był jego duchowym opiekunem i jedynym człowiekiem, z którym miał jakąkolwiek więź. Robert powiedział do księdza:

 

- Ojcze, dziś jest mój ostatni dzień na ziemi. Bóg powiedział mi, że przyjdzie po mnie i zabierze mnie do nieba. Chcę się z Tobą pożegnać i poprosić o ostatnie błogosławieństwo.

 

Ksiądz był zaskoczony i wzruszony słowami Roberta. Nie wątpił w to, że Bóg rzeczywiście się do niego odezwał, ponieważ znał Roberta jako świętego człowieka. Ksiądz przytulił Roberta i pobłogosławił go. Powiedział do niego:

 

- Mój synu, jesteś wielkim świadkiem wiary i miłości Boga. Nie znam nikogo, kto by był tak doskonały i święty jak Ty. Cieszę się, że Bóg docenił Twoje zasługi i chce Cię wynieść do nieba. Życzę Ci wiecznego szczęścia i pokoju. Nie zapomnij o mnie, gdy będziesz w niebie, i módl się za mnie i za wszystkich grzeszników.

 

Robert podziękował księdzu i pożegnał się z nim. Nie odczuwał jednak żadnego smutku ani żalu. Nie tęsknił za nim, ani za nikim innym. Był obojętny i spokojny. Uznał, że to jest wola Boga i że On wie, co jest najlepsze dla niego. Robert wyszedł z kościoła i udał się na wzgórze, gdzie miał spotkać się z Bogiem.

 

Robert dotarł na wzgórze i usiadł na kamieniu. Spojrzał na niebo i zaczął się modlić. Nie prosił Boga o nic, ani nie dziękował Mu za nic. Nie chwalił Go, ani nie błagał. Nie rozmawiał z Nim, ani nie słuchał. Był cichy i skupiony. Uznał, że to jest wola Boga i że On wie, co jest najlepsze dla niego.

 

Robert czekał na Boga przez cały dzień i całą noc. Nie zjadł nic, ani nie wypił. Nie spał, ani nie odpoczywał. Nie zmarzł, ani nie spocił się. Nie nudził się, ani nie zniecierpliwił. Był cierpliwy i wytrwały. Uznał, że to jest wola Boga i że On wie, co jest najlepsze dla niego.

 

W końcu, nad ranem, Robert zobaczył na niebie wielkie światło, które zstępowało ku niemu. Był to Bóg, który przybył po niego. Robert wstał z kamienia i uklęknął przed Bogiem. Bóg powiedział do Roberta:

 

- Mój synu, jesteś Mi bardzo drogi i kochany. Spełniłeś wszystkie Moje przykazania i zasady. Nie masz na sumieniu żadnej skazy ani winy. Jesteś święty i uświęcony. Przyszedłem po Ciebie, abyś żył ze Mną wiecznie w Mojej chwale i radości. Weź Moją rękę i podążaj za Mną.

 

Robert usłuchał głosu Boga i wziął Jego rękę. Nie odczuwał jednak żadnego zachwytu ani podziwu. Nie cieszył się na myśl o niebie, ani nie bał się śmierci. Był obojętny i spokojny. Uznał, że to jest wola Boga i że On wie, co jest najlepsze dla niego. Robert poszedł za Bogiem i zniknął z ziemi.

 

Robert był świętym człowiekiem. Ale nie był szczęśliwym człowiekiem.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania