Śmierć na dwa serca – 3 🌙

3.

 

Myśli o ucieczce dręczyły An coraz bardziej. Teoretycznie rzecz biorąc dałaby radę. Gorzej było z rodzicami. Powiadomiliby policje o jej zaginięciu i jeszcze tego samego dnia wróciłaby do domu. Jeśli miałaby szczęście, pobyłaby na wolności maksymalnie trzy dni. Maksymalnie.

A Aspen dawał dobre rady, zawsze, niezależnie od sytuacji wiedział co powiedzieć. To nie były pocieszenia, tylko prawdziwe rady. On mówił, co myśli i przedstawiał sytuacje z różnych perspektyw, a nie powtarzał "przykro mi", jak to niektórzy mieli w zwyczaju. Dlatego się go trzymała.

No ale głównym założeniem było przecież odnaleźć Kaye. Albo może trochę inaczej, sprecyzujmy: odnaleźć ducha Kaye.

Annabelle wiedziała, że może nigdy nie znaleźć siostry. Duchy były rozsiane po całym świecie, nieważne gdzie zmarły, a niektóre dusze po prostu więziono w różnych przedmiotach. Szanse miała mniej niż małe, tak jak wspominał Aspen. Lecz Angel nie miała zamiaru się poddać. Była zdeterminowana, by przeszukać każdy budynek i las w poszukiwaniu siostry.

Bo wiecie co? To oklepany scenariusz i wszyscy o tym wiemy, ale ona nie zdążyła się pożegnać. A to, umówmy się, bardzo bolało. Bo gdy tracisz siostrę, najbliższą przyjaciółkę i życiowe wsparcie, to chcesz mu chociaż podziękować za wspólny czas. Nie wspominając o bezradności, ale nie oszukamy przeznaczenia, więc pomińmy na razie ten wątek.

W wiosnę ubiegłego roku Kaye umarła. Miała piętnaście lat. No ale wiecie, jeśli niedawno po urodzeniu diagnozują u dziecka taką obrzydliwą chorobę, to od zawsze jest pisane mu krótsze życie. Przeszczep? Oczywiście, że wchodzi w grę, ale to daje może z parę lat normalnego życia. Późnej to ohydztwo powraca, a wraz z tym płuca zaczynają szwankować.

Na samo wspomnienie Angel czuła pod powiekami łzy.

* * *

 

– Jeremy! No w końcu, gdzie cię poniosło? Czekaliśmy… – Finn przestał mówić, gdy zobaczył w jakim stanie jest jego przyjaciel.

Jeremy był od nich młodszy o trzy lata, ale wiek nie robił im żadnej różnicy. Wszyscy mieli tak samo spieprzone życie.

Chłopak bez słowa podszedł do Angel, która do tej pory nie odezwała się ani słowem, i bez komentarza zawiesił jej się na szyi. Stał tak przytulony do niej, aż zabrakło mu powietrza. Gdy się odsunął dziewczyna dostrzegła jego zapuchnięte od łez oczy.

– Co tym razem? – zapytała z troską.

– Nic, po prostu jest… – Nie dokończył, tylko przetarł twarz rękoma.

– Gorzej, wiem – dopowiedziała za niego. – Ale trzeba być optymistą, młody, wszystko będzie dobrze. Za chwilę skończysz osiemnastkę i uwolnisz się od starych.

– Zostało mi pięć lat – odburknął.

– Pięć z osiemnastu, młody, trzynaście już za tobą. Zawsze mogło być gorzej, pamiętaj.

– No właśnie – dodał Finn podnosząc do ust butelkę.

Chłopcy przyjaźnili się od dziecka, a do swojego małego grona rok temu dopuścili Angel. Przypadł im do gustu jej wieczny optymizm, a jako że też swoje przeszła – idealnie do nich pasowała. Stała się starszą siostrą dla Jeremy'ego, który raczej nie miał się co chwalić sytuacją w domu i słuchaczem dla Finna, który często miał dużo do powiedzenia o tym, co mu się nie podobało. Jedyne, w co nie dała się wkręcić do narkotyki. I może gdyby nie umowa z Kaye, to nie miałaby takiego oporu przed paleniem. Bo jako jedenastolatki przysięgały sobie na wszystko, że nigdy nie wstąpią na złą drogę.

A Annabelle już wystarczająco długo szła tą złą drogą, żeby pozwolić sobie na trawkę i inne ohydztwa.

– Byłem na cmentarzu… – powiedział Jeremy na tyle cicho, żeby słyszała go tylko Angel. – Ale było zbyt cicho, zbyt ciemno. Potrzebuję kogoś, pójdziesz tam ze mną? Proszę…

Widząc jej minę, wyjaśnił od razu.

– Nie zbliżymy się do Kaye! Przysięgam. Tylko… Ja… Potrzebuję cię tam.

– Dobra. – Zmierzwiła mu włosy. – Za chwilę pójdziemy.

Oparła się o ścianę kamienicy za sobą. Finn zaczął coś mówić o szkole i takie tam. Pierdoły, jakie mówi się dla utrzymania przyjemnej atmosfery. Nie lubiła tego słuchać, zatraciła się więc we własnych myślach. Rozmyślała o wszystkim, ale głównie o Kaye. O tamtym "pamiętnym wiosennym dniu". O tym uczuciu straty, samotności. Wiecznej ciszy.

– Hej, właśnie, ty nie masz jutro przypadkiem urodzin, Belle? Które to już, siedemnaste? Ty staruszko, zaraz wyjedziesz na studia…

– Mam, ale znacie zasady. Nie świętuję urodzin – odparła szybko ignorując dalszą część jego wypowiedzi i zmieniła temat. – Idziemy, Jeremy?

– Yhm…

– To chodź. – Położyła mu dłoń na plecach. Chwilę później zniknęli za zakrętem.

 

* * *

 

Atmosfera panująca na cmentarzu przyprawiała o ciarki. Mimo że nie było późno, nie rosło tam też dużo drzew. Po prostu. Cmentarz był trochę oddalony od centrum miasta, zdecydowali się jednak na spacer.

I było jej cholernie trudno nie patrzeć w ten odległy kąt, tamto jedno miejsce, które przyciągało ją do siebie niczym magnez. Bo to tam leżała Kaye – tam ją pochowano.

"St. James's Cemetery in Dover."

Nienawidziła tamtego miejsca tak samo, jak poczucia, że dzielą ją metry od zakopanego głęboko pod ziemią ciała siostry. Zimnego, nie wiadomo czy nie oblepionego przez jakieś ohydne grzyby ciała, do którego przytuliła się tyle razy, gdy jeszcze nosiło duszę. Ze złości aż ścisnęła dłonie w pięści. Dlaczego tutaj? Mieli jeszcze inne cmentarze w Dover, więc czemu akurat tutaj?

– Belle? – Jeremy przywołał ją do rzeczywistości. – Wszystko w porządku? Jeśli chcesz, możemy wrócić… – dodał rozczarowany.

– Nie, nie. Absolutnie. Musisz pójść do babci i powiedzieć jej to, na co ona zasługuje.

W odpowiedzi skinął tylko głową.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Dominik Stefan pół roku temu
    Sandra! Kiedy czwarta część?!
  • Sandra pół roku temu
    Nawet nie wiesz jak miło mi coś takiego usłyszeć! Dziękuję bardzo :)
    Myślę, że części będą się pojawiać co parę dni :)
  • Dominik Stefan pół roku temu
    Sandra to spinaj piękne pośladki, bo ja czekam 😁

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania