Sonata Księżycowa — 1 — Powrót

Chyba wszyscy o tym mówili. Jego rodzice, moi rodzice, wszyscy sąsiedzi. Od kilku dni to był jedyny temat rozmów. Alan wracał do Bergen.

Wracał po roku nieobecności, był w trasie koncertowej. Jego pierwszej poważnej trasie. Mimo młodego wieku był już znany na całym świecie. Jego piosenki podbijały serca zarówno starszych, jak i młodszych słuchaczy. Dzisiaj był 22 grudnia, po raz pierwszy miał zagrać koncert w naszym rodzinnym mieście. Tu się wychowaliśmy, tutaj się poznaliśmy.

A znaliśmy się od dziecka. Gdy byliśmy mali, spędzaliśmy razem całe dnie. Potem, w miarę upływu czasu, nasze drogi powoli się rozchodziły. Alan poszedł do szkoły, był ode mnie dwa lata starszy. Dla innych może to się zdawać niewiele, ale dla nas było to o wiele za dużo, to było jak przepaść. Mimo że mieszkaliśmy na tej samej ulicy, już prawie się nie widywaliśmy. Czasami spotykałam jego rodziców lub rodzeństwo, ale on sam rzadko wychodził z domu – najczęściej tylko do szkoły. Miał niewielu przyjaciół, trzymał się na uboczu. Większość czasu spędzał przy laptopie. Kiedy miał piętnaście lat, założył swój kanał na YouTube. Parę lat później znał go praktycznie cały świat… A on nie pamiętał już o swojej przyjaciółce z dzieciństwa.

Koncert zaczynał się o 20. Bilet kupiłam już kilka tygodni wcześniej, sama nie wiedziałam po co. Co chciałam przez to osiągnąć? Dlaczego tak bardzo chciałam go zobaczyć? Była godzina 17, zaczęłam się szykować. Do stadionu miałam blisko, ale wolałam przyjść wcześniej, żeby nie wylądować na samym tyle. Założyłam ciepłą kurtkę – w wieczne zimnym Bergen padał śnieg i wiał wiatr – i wyszłam.

Kiedy byłam już w drodze, czułam się nieco przygnębiona. Myślałam nad wszystkim, co było związane z Alanem. W pewnym momencie zauważyłam, że moje przygnębienie zamieniło się… w obawy? Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ostatni raz widziałam go na żywo ponad dwa lata temu. I mimo że w sieci było go pełno, na żywo z pewnością będzie wyglądać inaczej.

Wreszcie dotarłam na miejsce. Kolejka była, nie powiem, spora. Pogoda zdążyła się pogorszyć, śnieg padał wielkimi płatkami, uderzając raz po raz w moją twarz; a wiatr nie dawał spokoju moim włosom. Po dwudziestu minutach stania w kolejce mój bilet został skasowany, a ja wpuszczona na stadion. Spojrzałam za zegarek – dwie godziny do koncertu.

Gdy koncert miał się zacząć, a wszystkie światła powoli gasły, stałam w trzecim rzędzie za Golden Circle. Nie było to super blisko, ale spokojnie byłam w stanie widzieć wszystkie konsolety i pianino. W chwili, w której zobaczyłam chudego chłopaka w białej bluzie i czarnych spodniach, nie trzeba było nic mówić. Wiedziałam, że to Alan, z resztą tłum dookoła też wiedział i wyraził to głośnym krzykiem prosto w moje uszy.

Alan podszedł do pianina, usiadł i zaczął grać. W miarę słuchania kolejnych dźwięków pianina coraz bardziej chciało mi się płakać. Łzy wzruszenia i smutku napływały do moich oczu, mój najlepszy przyjaciel był tak blisko. Tylko co z tego, skoro nie wiedział, że tu jestem? Kilka osób, które zauważyły mój płacz, dziwnie się na mnie patrzyło, ktoś spytał nawet, czy nie wyprowadzić mnie z sali.

Po koncercie wszyscy wychodzili uśmiechnięci, a na twarzach tych ludzi malowały się szczere uśmiechy. Wszyscy, oprócz mnie. Gdy wyszłam na otwartą przestrzeń, moje rozpalone od łez policzki spotkały się z zimnym norweskim wiatrem i oczywiście śniegiem. Wracałam do domu jak najmniej zaludnioną drogą, żeby nie spotkać nikogo w takim stanie.

Wyszłam z łazienki i poszłam sobie zrobić jedzenie. Było już dawno po północy. Zagotowałam wodę na herbatę i zabrałam się za robienie kanapek, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się zbyt długo, poszłam otworzyć.

— Cześć.

Stanęłam jak wryta, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Spojrzałam na postać w progu. To jest n i e m o ż l i w e.

— Co ty tu…

— Brakowało mi ciebie — przerwał mi. Serio? Zerwał ze mną kontakt, unikał mnie przez ostatnie kilka lat, a teraz tu przyszedł i to jest jedyna rzecz, jaką mi miał do powiedzenia?! Nadal byłam zszokowana, w końcu Alan stał przede mną, ale musiałam coś powiedzieć.

— M-może wejdziesz do środka? — spytałam. Liczyłam na odpowiedź twierdzącą, ale się przeliczyłam.

— Nie. Za to ty się ubierz i chodź ze mną.

— Oszalałeś? Alan, mam mokre włosy, jest mi zimno i w ogóle to chyba jestem chora. W dodatku jest po północy… — Próbowałam znaleźć jakąś wymówkę, ale niezbyt mi to szło.

— Trudno, zwiąż włosy, załóż coś ciepłego i idziemy. — Nie potrafiłam mu odmówić. Może to przez jego magnetyczne spojrzenie pięknych niebieskich oczu, a może przez to, że nie miałam ochoty się z nim wykłócać. Szybko poszłam się ubrać i uczesać. On, jak się okazało, w tym czasie dokończył moje kanapki. Podał mi jedną i wyszliśmy.

Szliśmy w stronę jego domu. Był kawałek drogi od mojego, na drugim końcu ulicy. Jedliśmy kanapki w ciszy, idąc słabo oświetloną drogą. Mróz wbijał w moją głowę szpilki, a mokre włosy mu w tym pomagały, więc założyłam czapkę. Spojrzałam na Alana. Z jednej strony chciałam mu dać w twarz, z drugiej – przytulić go najmocniej jak umiem. Tęskniłam. Postanowiłam w końcu przerwać tę ciszę.

— Alan, co się stało? — zapytałam niepewnie. — Czemu się nie odzywałeś przez tyle czasu?

— Kiedyś ci to wytłumaczę. — unikał tematu, świetnie.

— No ja mam nadzieję. Zostawiłeś mnie samą na tyle lat, a teraz jak gdyby nigdy nic zjawiasz się w moim domu… Musisz mieć dobre wytłumaczenie.

— Alex, słuchaj, zostawiłem cię wtedy samą. Wiem, popełniłem błąd — zaczął swój wywód — i przepraszam. Obiecuję, że już cię nigdy nie zostawię, wybacz mi.

Teraz już nie potrafiłam się złościć. Jasne, że żywiłam do niego urazę, ale to, w jaki sposób na mnie patrzył, gdy mnie przepraszał… Nie umiałam. To było dla mnie zbyt ważne.

— Alan… Ty się w ogóle nie zmieniłeś. — Uśmiechnął się szeroko. — Byłam dzisiaj na twoim koncercie.

— I jak ci się podobało? — Przypomniałam sobie ból, gdy moje łzy spotkały się z wiatrem po wyjściu z koncertu.

— W skali od jednego do dziesięciu? Dziesięć i pół. — Alan zaśmiał się, przez moment miałam wrażenie, jakbyśmy się cofnęli o te dziesięć lat, jakby wrócił dawny Alan. Jednak potem, gdy szliśmy dalej, widziałam, że coś jest nie tak. Alan patrzył pusto w niebo, widać było, że coś się stało. Alan przez cały czas był nieobecny, a ja zamierzałam się dowiedzieć czemu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania