Poprzednie częściSpotkanie nocnego anioła. (cz. 1)

Spotkanie nocnego anioła. (cz. 3)

Po kolacji, wszyscy rozmawiali ze sobą. No może prawie wszyscy. Bracia i ja milczeliśmy. Nie wiedziałam jak zacząć temat. Jeden i drugi siedział w telefonie. Nagle, telefon ubranego w garnitur chłopaka, zadzwonił. Z rozmowy wywnioskowałam, że mogła dzwonić jego sekretarka.

- Studiujesz? - Zapytałam siedzącego obok mnie drugiego z braci.

- Tak. - Powiedział nie odrywając wzroku od komórki.

- Ja za dwa dni zaczynam studia. Też studiujesz inżynierię energetyczną? - Zapytałam.

- Nie. Studiuję budownictwo. - Powiedział. Rozmowa nadal się nie kleiła. Matka chłopaka widząc moją usilną próbę nawiązania kontaktu z jej synem, postanowiła sama zacząć jakiś temat, który w końcu mógłby zakończyć się emocjonującą rozmową.

- A powiedz mi May, trenujesz coś? Jesteś dobrze zbudowana jak na dziewczynę w twoim wieku. - zaczęła kobieta. Podziałało. Max przez chwilę oderwał wzrok od telefonu i popatrzył w moim kierunku.

- W starym mieście trenowałam taekwondo. - Powiedziałam.

- Max też to trenuje. Nawet uczy w klubie fitness niedaleko uczelni. - powiedziała dumnie. Chłopak niewzruszony wrócił do przeglądania internetu.

- Długo trenowałaś? - Ciągnęła rozmowę dalej.

- Od dziecka. Właściwie, jak tylko skończyłam pięć lat rodzice zapisali mnie na taekwondo. - Kobieta rozpromieniła się.

- To świetnie! Pewnie masz już czarny pas. - Pokiwałam twierdząco głową. - W takim razie, może Max by załatwił ci pracę w szkole sztuk walki na weekendy? Co ty na to, Max? - Kobieta popatrzyła na chłopaka, który jak wyrwany ze snu popatrzył zaskoczony na matkę.

- Ja? - Zapytał. Jego basowy głos idealnie współgrał z męskimi rysami, jakie miał. Ha, obydwaj bracia wyglądali tak, jakby ktoś idealnie ich zaprojektował.

- Adam przecież nie ćwiczy żadnych sportów. On woli siłownię. - powiedziała kobieta. Chłopak popatrzył na mnie.

- Jaki masz numer telefonu? - Zapytał. Zrobiłam wielkie oczy.

- Telefon?

- A jak inaczej mam ci dać znać, że masz tę robotę? - Fakt, bez tego musiałby tutaj przyjść. Jego grafik i tak pewnie był mocno napięty.

- No… Tak, już podaję. - Powiedziałam i trzęsącymi rękoma próbowałam wyciągnąć swój telefon z kieszeni sukienki.

- Masz, wpisz swój numer i puść sygnał na swoją. - Powiedział podając mi swój telefon. Dopiero teraz zauważyłam, jakie chłopak miał wielkie dłonie. Był wysoki, ale nie przypuszczałam, że jego dłonie będą prawie dwa razy większe od moich.

Wzięłam od niego telefon, wpisałam swój numer i puściłam sygnał na swoją komórkę. Oddałam mu telefon. Chłopak bacznie obserwował każdy mój ruch.

- Słyszałam, że grasz w zespole rockowym? - Popatrzył na mnie z zaciekawieniem.

- Też na czymś grasz?

- Nie, ale lubię muzykę rockową. - Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chyba w końcu trafiłam z tematem do rozmów.

- Za tydzień mamy koncert. Możesz przyjść, jak chcesz. - Odparł chowając telefon do kieszeni marynarki.

- Gdzie konkretnie?

- W pubie „The Parrots”. Wiesz gdzie to jest?

- Niestety, ale nie. Dopiero dzisiaj przyjechałam i nie znam miasta. - Popatrzył na mnie.

- Wiesz gdzie jest centrum handlowe i park? - Zapytał.

- Tak.

- Pub jest tuż obok parku. Mają tam dużą scenę jak i miejsce do tańczenia. Można się tam nieźle zabawić, gdy mają różnego rodzaju imprezy. - powiedział sięgając po szklankę z wodą.

- Czy w tym pubie grają rockową muzykę, czy…

- Grają wszystko, co jest związane z rockiem, bluesem i indie rockiem. Od czasu do czasu można też posłuchać ciekawych remixów. - Powiedział. W tym samym czasie na miejsce wrócił Adam. Popatrzył na mnie, potem na brata. Jego brązowe oczy ponownie spojrzały na mnie.

- Nie przedstawiłem się. - Odparł z uśmiechem. - Jestem Adam i jestem najstarszy z naszej trójki. - Wyciągnął dłoń. Jego dłonie także były męskie. Wyglądały tak, jakby chłopak także trenował jakiś sport, o którym nie wiedziała jego matka. I tak samo jak dłonie matki, były zimne.

- Miło mi. Jestem May.

- Uczelniany świeżak? Przepraszam, ale słyszałem od twojego ojca, ze zaczynasz studia na naszej uczelni.

- Ty też studiujesz? - popatrzyłam zaskoczona. Z opowieści Terrego, tylko Max miał być studentem.

- Nie nie. - Odparł szybko rozluźniając krawat i rozpinając guzik od koszuli. Kątem oka dostrzegłam zarys jego delikatnie opalonej skóry. - Ja pracuję w firmie ojca. Jestem dyrektorem do spraw marketingu w firmie. - uśmiechnął się widząc moją zdziwioną minę. - Oraz basistą w zespole brata.

- Młodo wyglądasz. Nie podejrzewałam, że możesz być starszy ode mnie. - Adam zachichotał.

- Nie jestem taki stary za jakiego mnie bierzesz. - poprawił marynarkę. - Mam co prawda dwadzieścia osiem lat, ale trzymam się jeszcze dobrze. - popatrzył na brata. - Tylko Max wygląda na młodszego niż w rzeczywistości jest. - Popatrzyłam na chłopaka, który ponownie sięgnął po telefon do kieszeni marynarki.

- Ile Max ma lat?

- Jest cztery lata starszy od ciebie. Bo jak dobrze wydedukowałem, masz dwadzieścia lat, zgadza się?

- Tak. - Nie wiem, skąd on się wziął, ale potrafił wstrzelić się w mój wiek. Pytanie co jeszcze potrafi.

- Będziesz z Maxem na jednych z zajęć na uczelni przez ten semestr. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.

- Na jakich zajęciach?

- Trygonometria i chemia. - Powiedział Max jakby nagle telefon przestał być dla niego ważny.

- Czy to normalne, że ciągle patrzy w telefon? - Zapytałam Adama. Max tylko prychnął i schował telefon z powrotem do kieszeni.

- Dostaje tyle wiadomości od fanek, że nie nadąża z ich czytaniem. - Zachichotał Adam. - Gdyby było takie przyzwolenie, na pewno nie jedna z dziewczyn wskoczyłaby mu do łóżka, by tylko pochwalić się przed koleżankami, że była z rockowcem choć przez chwilę. - Popatrzyłam na Maxa. Był przystojny. Powiedziałabym, że nawet bardzo. Sam zaczynał mnie w pewnym sensie pociągać. Ciekawiło mnie tylko, jak długo czar rzucony przez tego chłopaka będzie na mnie działał.

- Ty bracie także nie narzekasz na zainteresowanie płcią przeciwną. Gdyby Cassidy nie była taka zaborcza, pewnie już dawno byś się ochajtał. - Na twarzy Maxa pojawił się delikatny uśmiech. - A tak twoja sekretareczka odstrasza wszystkie dziewczyny, które też chętnie wskoczyłyby ci do łóżka. - Popatrzyłam na Adama. Ten tylko się uśmiechnął i pokręcił głową. Był również przystojny. Jak na biznesmena przystało, był bardzo zadbany. Spod rękawa koszuli, tak samo jak spod rękawa jego ojca, przebijał się blask metalu Rolexa. W jego spojrzeniu także było coś magicznego. Nie potrafiłam tylko stwierdzić, co takiego. Widziałam, jak ukradkiem zerkał w moim kierunku. Jego oczy obserwowały każdy mój ruch.

Max popatrzył w moim kierunku. Widział, że obserwuję jego brata. Nasze spojrzenia spotkały się. Poczułam jak narasta we mnie dziwne uczucie. Nie wiedziałam co to jest, ale czułam się niezręcznie więc spuściłam wzrok.

 

Po kolacji i po pożegnaniu gości pomagałam mamie sprzątać ze stołu.

- Fajni chłopcy, prawda? - Zapytała mama wkładając talerze do zmywarki.

- Adam jest w porządku. Ale Max…. Wiecznie gapi się w telefon. - Mama zachichotała.

- Jest gwiazdą. Musisz mu to wybaczyć. - Popatrzyła na wazę stojącą tuż za mną. - Podaj mi kochanie wazę.

- Możliwe. Ale nie jest też za bardzo wylewny. - Dodałam podając mamie wazę, o którą prosiła.

- Ech, May…. - Westchnęła zamykając zmywarkę. - Max ma trudny charakter. Jest buntownikiem. Typowy rockowiec. Jak poznasz jakąś koleżankę na studiach, może wybierzecie się razem na jego koncert. W tedy zobaczysz, jego prawdziwą stronę.

- Byliście z tatą na koncercie jego zespołu?

- Jego rodzice zabrali nas, gdy chłopaki debiutowali na scenie pół roku temu.

- Tak szybko odnieśli sukces? - Mama tylko się uśmiechnęła.

- Max jest naprawdę zdolny. Jego ojciec miał nadzieję, że chłopak przejmie wspólnie z bratem firmę. Ale jego plany były ukierunkowane w całkowicie innym kierunku. Teraz wszyscy czekają, aż Adam się ożeni i przejmie stery. - Popatrzyłam w kierunku Terrego, który biegał po domu wrzeszcząc na całe gardło, że Tia zgodziła się pójść z nim do kina w ten weekend.

- Z jednej strony mu się nie dziwie. - Popatrzyłam z powrotem na mamę. - Życie jako pracownika korporacji, ba, jako szefa tysiąca ludzi…. To duża odpowiedzialność.

- To prawda. Ale ojciec jakoś sobie radzi, czyż nie? - Popatrzyłam w kierunku dochodzącego światła z gabinetu.

- Tak, ale jakim kosztem. Siedzenie po nocach, przeliczanie cyferek na dokumentach. - Mama tylko westchnęła.

- Idź i odpocznij po podróży. Porozmawiamy rano. - Dodała i pocałowała mnie w czoło. - Terry! Ty także! Dosyć telewizora na dzisiaj.

- Ale mamo! - Jęknął.

- Bez marudzenia! Za chwilę będzie jedenasta, a ty nadal na nogach. Jutro masz piłkę, na którą musisz być wypoczęty. - Terry tylko jęknął coś pod nosem, wyłączył telewizor i poszedł do swojego pokoju jak skazaniec na egzekucję. Flip otworzył jedno oko, by po chwili pobiec za nim na górę.

 

Przebrałam się w swoją ulubioną piżamę i weszłam pod kołdrę. Moje łóżko było na tyle duże, że zmieściłyby się tutaj jeszcze dwie osoby. Popatrzyłam na swój żyrandol i dekoracje na suficie.

- Nie wiem, czy nadaje się do tego nowego życia. - Powiedziałam do siebie. Jakoś wewnątrz myślałam, że będzie ono wyglądać całkowicie inaczej. Wiejski domek, mama z tatą na werandzie i Flip kopiący kolejną dziurę w ogródku. A tutaj? Wielkie miasto, przepych i jedna z najbogatszych i wpływowych rodzin po drugiej stronie ulicy.

Przekręciłam się na bok. Nawet nie poczułam, kiedy zasnęłam. Marzyłam tylko, by z rana obudzić się z świeżym umysłem, gotowym na przyjęcie tylu nowych bodźców, które na mnie czekały w tym mieście. I ten tajemniczy chłopak o brązowych oczach. Ciągle w mojej głowie widziałam jego ostatnie spojrzenie, które rzucił mi przed wyjściem. Miałam tylko nadzieję, że moja zbytnia ciekawość nie ściągnie na mnie kłopotów. Kłopotów w postaci kąśliwych komentarzy młodszego z braci.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania