Poprzednie częściStrażnik królestwa (fragment 1)

Strażnik królestwa (fragment 2)

-Na pewno strażnicy nie zauważyli, jak dokładnie wyglądał ten mężczyzna? Jeśli faktycznie z taką wprawą załatwił trzech bandziorów Brama, to ktoś o takich zdolnościach może być dla naszego miasta zarówno niebezpieczny, jak i bardzo potrzebny, zależy po której stoi stronie. – rzekł Andar z nutą niepokoju.

- Moim zdaniem, gdyby nie był po naszej stronie nie mieszałby się do tego konfliktu. Po co miałby pomagać adeptom strażników? Zresztą miał płaszcz Wilczej Braci, a oni starają się pozostać neutralni, dlatego nie sądzę, by chciał nam w czymś przeszkodzić.

- Kwestia nie jest taka prosta. Jeśli nie ma nic na sumieniu, dlaczego tak szybko wmieszał się w tłum, wyraźnie oddalając się od zbliżających się strażników? - spytał Andar w zamyśleniu.

- Nie wiem, ale nie sądzę, żeby chciał nam zaszkodzić. – rzekł mistrz miecza.

- Tamar, może i masz rację, ale niezależnie od tego jak jest naprawdę musimy go odnaleźć i dowiedzieć się co tu robi.

- Ale zmieniając temat, chłopak powinien się już obudzić. Musimy go trochę wypytać.

Jack otworzył oczy i obrócił głowę w ich stronę.

– Tak właściwie, to już wstałem.

Andar i Tamar jednocześnie obrócili się w stronę Jacka.

- Słyszałeś coś z naszej rozmowy? - spytał Andar wpatrując się w Jacka.

Tylko to, że powinienem już wstać i chcecie mnie o coś wypytać - skłamał Jack.

Obaj strażnicy podeszli do niego i usiedli na krzesłach, stojących przy jego łóżku, które nawiasem mówiąc, było okropnie niewygodne.

- Jasne – rzekł Andar z kpiącym uśmiechem. – Kłamanie nie wychodzi ci najlepiej, lepiej opowiedz nam o tym mężczyźnie. Zapamiętałeś, jak wyglądał? – spytał Tamar

Jack przez chwilę przywoływał myśli i po paru sekundach przypomniał sobie mężczyznę w czarnym płaszczu, który przyszedł jemu i Frankowi z pomocą.

- Pamiętam, że miał dość długą ciemną brodę i szeroką bliznę na lewym policzku. Włosy też miał długie, bo sięgały mu do ramion i przez chwilę wydawało mi się, że jego kaptur odsłonił wytatuowany symbol na jego czole, był to jakiś znak otoczony trójkątem.

Andar i Tamar spojrzeli na siebie wyraźnie czymś zaskoczeni. Po czym obaj wstali z krzeseł i skierowali się do drzwi.

Dzięki chłopcze, Frank zaraz powinien do ciebie przyjść, podobno ma ci jeszcze pokazać kilka miejsc w naszych koszarach.

Jack opuścił głowę na twarde łóżko wyłożone matą z powiązanych trzcin i zaczął wpatrywać się w sufit zastanawiając się, kim był mężczyzna w czarnym płaszczu, czemu im pomógł i co oznaczał ten dziwny tatuaż. Gdy nad tym rozmyślał, nagle z korytarza dobiegł go odgłos kroków, w których prawa noga była stawiana nieco wolniej w porównaniu do lewej. Jack od razu wiedział, że to Frank zbliża się do jego drzwi, więc pospiesznie wstał z łóżka i zaczął zakładać buty.

W tej chwili otworzyły się drzwi i stanął w nich Frank z nosem owiniętym bandażem biegnącym dookoła jego głowy.

Jack, gdy tylko spojrzał na swojego przyjaciela, nie mógł powstrzymać śmiechu. Jednak Frank ewidentnie nie podzielał jego emocji. Dotknął delikatnie swojego nosa i poprawił bandaż, z wyraźnym grymasem bólu na twarzy.

Po chwili przyjrzał się Jackowi i uśmiech pojawił się również na jego twarzy.

- Nie śmiej się ze mnie, bo twoja śliwa pod prawym okiem wcale nie wygląda lepiej.

Uśmiech na twarzy Jacka trochę zelżał.

- Dobra, mniejsza już o to, lepiej pokaż mi tę bibliotekę, bo od tego leżenia już bolą mnie plecy. - powiedział podchodząc do drzwi. - Właściwie to mam jeszcze jedno pytanie. Wiesz co może oznaczać tatuaż na czole, w kształcie trójkąta z jakimś dziwnym symbolem w środku, który trochę przypominał płomień?

Frank zmarszczył czoło w zamyśleniu i po chwili odpowiedział.

- Możliwe, że widziałem symbol, o którym mówisz w jednej ze starych ksiąg znajdujących się w naszej bibliotece. Miała ona bodajże tytuł „Magia i jej strażnicy”. Jeśli dobrze pamiętam, leżała gdzieś w tylnych rzędach biblioteki. Czemu interesuje cię ten symbol?

- Miał go mężczyzna, który uratował nas przed zbirami na targowisku.

- To ciekawe, słyszałem, że powalił trzech pozostałych oprychów w zaledwie kilka sekund, po czy wmieszał się w tłum. Chodźmy sprawdzić, czy to ten symbol z księgi widziałeś. Jeśli tak, dowiemy się kim był ten wojownik.

Obaj pospiesznie ruszyli korytarzem, schodząc kilka pięter w dół, do podziemnej biblioteki. Przy wejściu siedział stary mężczyzna z długą siwą brodą, który był zaczytany w księdze grubości kowadła, leżącej na stole, przed jego nosem. Gdy weszli do środka odezwał się, nie odrywając wzroku od swojej lektury:

- Czego wam potrzeba?

- Możemy rozejrzeć się po bibliotece?

Eldam bez pośpiechu dokończył stronę i podniósł na nich wzrok. Spojrzał krytycznie na ich poobijane twarze i rzekł zwracając się do Franka:

- Ty możesz wejść, bo bywasz tu tak często, że przeczytałeś chyba większość ksiąg z tej biblioteki, więc mogę ci zaufać, ale twój kolega wygląda mi na chuligana. Nie chcę, żeby wyniósł mi pod ubraniem jakąś cenną księgę.

Frank spojrzał na Jacka, który tylko uniósł brew ze zdziwienia, po czym machnął ręką i rzekł:

- Nie muszę wchodzić. Znajdź po prostu tę księgę, przynieś ją i wtedy sprawdzimy ten symbol.

Frank kiwnął głową i wszedł w głąb biblioteki do tylnych regałów.

Po kilkunastu minutach wrócił z pustymi rękami.

Bibliotekarz Elam spojrzał na niego i spytał:

- Niczego nie chcesz wypożyczyć?

- Właściwie to szukałem księgi „Magia i jej strażnicy”, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. - odpowiedział Frank

Bibliotekarz przez chwilę się zastanowił i powiedział:

- Jeśli pamięć mnie nie myli w zeszłym miesiącu ta księga trafiła do Sali ksiąg tajemnych, co oznacza, że tylko strażnicy mogą ją przeczytać.

Frank zrobił strapioną minę, po czym zwrócił się do Jacka:

- No nic w takim wypadku, będziemy musieli poczekać, aż awansujesz na strażnika.

***

Dzień później z samego rana Jacka obudził dźwięk, który niemal przyprawił go o zawał serca. Gwałtownie otworzył oczy i na środku pomieszczenia, w którym spali adepci, zobaczył strażnika, który z całej siły dął w bawoli róg.

Gdy skończył wykrzyczał potężnym głosem:

- Jazda na plac treningowy, Tamar już tam na was czeka, więc koniec tego wylegiwania!

Okazało się, że raz w tygodniu dzień zaczynał się od treningu, a dopiero później adepci mogli zjeść śniadanie. Miało to być przygotowanie do walki z pustym żołądkiem, co jak twierdził Andar, może się niejednokrotnie zdarzyć w profesji strażnika.

Wszyscy zaczęli pospiesznie zakładać ubranie i ruszali biegiem na zewnątrz. Jack w chwili, gdy zakładał pierwszego buta dostrzegł, że pomieszczenie jest już prawie puste. Szybko naciągnął na stopę kolejnego i wstał z łóżka, ruszając biegiem na zewnątrz. Okazało się, że wszyscy stali już w szeregu i czekali na niego. Tamar spojrzał na Jacka i krzyknął:

- Na ziemię i dwieście pompek. Reszta do ćwiczeń. Ader, a ty, gdzie u licha masz swój miecz ćwiczebny. Jazda sto pompek.

Jack stał zaskoczony całą sytuacją, lecz gdy tylko zimne spojrzenie Tamara skierowało się w jego stronę, szybko zszedł do podporu przodem i zaczął wykonywać swoje pompki. Na szczęście był w tym dobry, bo już od małego było to jego ulubione ćwiczenie. Jak się okazało Ader nie miał takiego doświadczenia i zaledwie po dziesiątej pompce, otyły chłopak dyszał ze zmęczenia. Jack po niecałych ośmiu minutach już skończył i podszedł do Tamara, meldując zakończenie zadania. Tamar był nieco zaskoczony i poinformował Jacka, że oszukiwanie go źle się może skończyć, po czym zawołał jednego z adeptów stojących w rogu, który jak się okazało, miał za zadanie liczyć jego pompki.

- Ile pompek naliczyłeś?

- Dokładnie dwieście jeden - rzekł adept.

Tamar spojrzał z uznaniem na Jacka.

- No, masz trochę siły chłopie, ale to nie wszystko. Żeby być dobrym strażnikiem potrzebny jest też spryt i odpowiednie umiejętności. Przede wszystkim umiejętność walki mieczem. Dlatego biegnij do Fenara i powiedz, że ma ci wydać ćwiczebny miecz.

Jack po chwili wrócił wyposażony w drewniany oręż i stanął przed wolnym manekinem, którego wskazał mu Tamar.

Początek treningu polegał na wykonywaniu określonych sekwencji cięć i pchnięć, a dźwięki uderzeń, co chwilę zagłuszane były głośnymi uwagami na temat niezdarności z jaką adepci wykonują ćwiczenia, wykrzykiwanymi przez Tamara i Andara, który dołączył, żeby mu pomóc.

Gdy wszyscy byli już zalani potem, była chwila na napicie się wody, po której przyszli strażnicy musieli ubrać grube przeszywanice, równie grube czepce i rękawice ochronne, a następnie dobrać się w pary. Wszyscy szybko znaleźli sobie drugą osobę, z wyjątkiem Jacka, który rozglądał się, szukając kogoś kto stałby sam. Po chwili zobaczył Adera, który właśnie wykończony, po dopiero co skończonych pompkach, wciskał na siebie przeszywanicę.

Ader zobaczył Jacka i uśmiechnął się do niego, po czym niezdarnie trzymając miecz pod pachą, ruszył w jego stronę. Ustawili się naprzeciw siebie, a pary utworzyły okrąg. Tamar wyjaśnił zasady, które były dość proste. Nie można wykonywać uderzeń w szyję i przód twarzy. Po trafionym uderzeniu, przeciwnicy się cofają i zaczynają kolejną rundę. Gdy któryś z przeciwników ma trzy trafione uderzenia wygrywa i rywale zamieniają się w parach zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zaczynacie na mój sygnał. – powiedział, po czym na całe gardło krzyknął:

- Jazda!

Jack popatrzył w oczy Adera, który wyraźnie nie odnajdywał się w roli wojownika. Stali przez chwilę nie wiedząc kto ma zacząć, lecz w tej chwili głos Andara przerwał ich rozmyślania:

- A wy co do diaska robicie?! Walczyć!

Ader wyraźnie przerażony wizją pompek zamachnął się mieczem na głowę Jacka, lecz ten bez większej trudności sparował uderzenie i sam wyprowadził cios w ramię Adera. Niestety trochę nie oszacował siły i uderzył zdecydowanie za mocno niż wcześniej planował. Ader krzyknął z bólu i wypuścił miecz z prawej ręki, po czym zaczął rozmasowywać swoje lewe ramię.

Jednak nie trwało to długo, bo po chwili poczuł na sobie spojrzenie Andara i czym prędzej ponownie złapał za miecz. Jednak kolejne dwie rundy pojedynku skończyły się równie szybko, na niekorzyść Adera.

Jako, że większość adeptów nie miała wcześniej żadnej styczności z bronią, a wszyscy zaczęli szkolenie w tym tygodniu, ponadprzeciętna siła i zwinność Jacka dawała mu dużą przewagę, tak więc wygrywał pojedynki z większością przeciwników. Niewielu adeptów było w stanie zadać mu jedno, czy dwa uderzenia, ale dwóch ostatnich przeciwników, trochę pohamowało przekonanie o byciu niezwyciężonym, którego Jack nabrał w ostatnich pojedynkach. Pierwszym z nich był chłopak imieniem Ramir. Był on wysoki i muskularny, a do tego wyjątkowo szybko się poruszał i w młodości uczył się walki mieczem. Pojedynek z nim przebiegł dość szybko. Jack odparł kilka uderzeń, jednak próby ataku z jego strony, kończyły się sprawnym sparowaniem ciosu przez rywala, a następnie szybkim uderzeniem, którego Jack nie był w stanie zatrzymać. Walka zakończyła się wynikiem trzy do zera dla Ramira, ale nikt z grupy adeptów nie miał z nim żadnych szans. Ten pojedynek sprawił, że Jack trochę spokorniał i do walki z ostatnim przeciwnikiem podszedł z większym skupieniem. Jego rywal był chyba największy z wszystkich adeptów. Wyglądał na kogoś kto lubi zadawać ból i wie, jak to robić. Stanął naprzeciw Jacka i patrząc mu w oczy, przejechał palcem wskazującym, po swojej szyi, po czym chwycił miecz oparty o nogę i czekał na sygnał do rozpoczęcia walki.

Jack odpowiedział na jego gest drwiącym uśmiechem i stanął w pozycji bojowej. Po chwili wybrzmiała głośna komenda do rozpoczęcia walki. W koło rozległy się dźwięki uderzeń drewnianych mieczy i okrzyki bólu. Jack skupił się na swoim przeciwniku, który bujał mieczem z jednej strony na drugą, sprawiając, że Jack nie był pewien z którego kierunku nastąpi atak. Czekanie w niepewności nie było czymś co lubił, dlatego postanowił zaatakować pierwszy. Wykonał szybkie uderzenie znad głowy, które rywal w ostatniej chwili zdążył sparować. Wyglądał na mocno zaskoczonego, zapewne nie spodziewał się, że Jack zaatakuje go pierwszy i że potrafi wyprowadzić tak szybkie uderzenie. Jednak wyraz zaskoczenia na jego twarzy szybko zmienił się w gniew. Z agresją zaczął wymierzać mocne ciosy, które Jack z trudem parował. W pewnym momencie udało mu się odskoczyć i siła uderzenia przeciwnika, która nie napotkała oporu, sprawiła, że stracił on równowagę. Jack błyskawicznie wykorzystał sytuację i uderzył olbrzyma w głowę. Ten wbrew zasadom, już miał rzucić się z furią na Jacka, jednak jego zapędy przerwał głos Andara, który niespodziewanie znalazł się obok nich:

- Hagor, czyżbyś znowu zamierzał złamać zasady?

Hagor tylko spojrzał w jego stronę i powstrzymał się od swojego zamiaru, widocznie przywołując w pamięci karę za jakieś ostatnie przewinienie.

W kolejnym pojedynku Hagor był ostrożniejszy i po kilku wymianach ciosów, udało mu się wykonać silne uderzenie, które przebiło się przez obronę Jacka. Następny pojedynek też nie był dla Jacka udany, po przegranej poprzedniej walce utracił trochę pewności i zapomniał o atakowaniu, skupiając się na obronie, która w końcu musiała zawieść.

Sytuacja nie była ciekawa, ponieważ kolejna walka mogła okazać się ostateczną przegraną.

Jack stanął naprzeciw Hagora i po chwili większy przeciwnik z zaciętością rzucił się na Jacka, wymierzając mocne uderzenie z nad głowy, jednak Jack zdążył ustawić miecz w taki sposób, że cios przeciwnika ześlizgnął się po jego ostrzu. Jack wykorzystał sytuację, że broń przeciwnika znajdowała się nisko i wykonał szybkie cięcie na jego lewe ramię. Hagor ledwo co uniknął ciosu, robiąc niezdarny odskok w bok, po którym odpowiedział mocnym poziomym uderzeniem, które trafiłoby prosto w szyję Jacka, gdyby nie wykonany w ostatniej chwili unik. Po nietrafionym uderzeniu Hagora, Jack wykorzystał jego złe położenie i szybkim ciosem trafił go prosto w czubek głowy. Jack rozejrzał się dookoła i zobaczył, że pozostali adepci w większości już zakończyli swoje walki i przyglądali się im z zaciekawieniem, wyraźnie zainteresowani wynikiem ich starcia. Nawet Andar z Tamarem znajdowali się wśród przyglądającej się publiczności. Hagor był wściekły po kolejnym przegranym pojedynku. Był remis, dwa do dwóch i ostatnia walka miała zadecydować o zwycięstwie. Jack dowiedział się wcześniej od Franka, że adeptom przydzielane są punkty, od których zależy to, kiedy zakończą szkolenie i kim zostaną po jego zakończeniu. Jego ambicje były na tyle duże, by starać się znaleźć wśród najlepszych. W swoich dziecięcych latach marzył o zostaniu elitarnym strażnikiem, który będzie w heroiczny sposób bronił królestwa, przed wszelkimi zagrożeniami. Teraz miał okazję ziścić swoje dziecięce marzenia i pod żadnym pozorem nie chciał tego zaprzepaścić. Spojrzał po twarzach osób, które przyglądały się ich walce. Większość patrzyła na niego z wyraźną nadzieją, że wygra ostatni pojedynek, ale była też grupa, która wyraźnie mu tego nie życzyła. Rzucali na niego wrogie spojrzenia i liczyli na to, że Hagor rozprawi się z nim, ze znaną u niego brutalnością.

Rywale stanęli naprzeciw siebie, obaj unieśli miecze i tym razem Jack rzucił się w kierunku Hagora, zanim ten zdążył zaatakować. Gdyby nie wykonany w ostatnim momencie blok, cios trafiłby Hagora w bok ciała, a to bardzo by mu się nie spodobało. Wiedząc, że jest to ostatnia walka, od której zależy końcowy wynik, większy przeciwnik postanowił przejąć inicjatywę i wymierzył kilka mocnych ciosów, które Jack z trudem sparował. Zobaczył na twarzy Hagora wyraz zmęczenia po wszystkich walkach. Sam też już był zmęczony, ale jego rywal zużywał znacznie więcej energii podczas walki, więc Jack postanowił się skupić i odpierać jego uderzenia aż Hagor opadnie z sił. Kolejna seria uderzeń została sparowana przez Jacka. Tym razem zrobił to z nieco większą łatwością, ponieważ znał już schemat uderzeń przeciwnika. Po kolejnej wymianie ciosów o mały włos nie został trafiony, gdy pośród publiczności zobaczył Cassie, która najwyraźniej właśnie wróciła z konnej przejażdżki. Jej obecność oraz większe zmęczenie, które rysowało się na twarzy Hagora, sprawiło, że w końcu zdecydował się zaatakować.

Zobaczył lukę w obronie przeciwnika i już brał szybki zamach, gdy nagle w tył głowy uderzył go kamień najwyraźniej rzucony przez jednego z kumpli Hagora. Ta sytuacja sprawiła, że stracił koncentrację i o mały włos nie obrócił głowy, by spojrzeć kto to zrobił, lecz z tego postanowienia oderwał go cios Hagora, który był wycelowany w jego brzuch. Jack z niespotykaną szybkością wykonał szybki odskok w tył, lecz Hagor już wymierzał kolejne uderzenie. Czasu było niewiele, więc Jack zamiast kolejnego uniku, bądź bloku sam postanowił wykonać szybsze cięcie. Spiął mięśnie i z całą siłą uderzył mieczem w kierunku głowy Hagora, gdy jego miecz był już blisko celu zobaczył, że broń przeciwnika również za chwilę uderzy w jego głowę. Nic już nie mógł zrobić w tej sytuacji. Oba miecze trafiły w cel jednocześnie, a że uderzenia były wykonane z całą siłą, zarówno Jack, jak i Hagor padli na ziemię w jednym momencie, tracąc przytomność…

Następne częściStrażnik królestwa (fragment 3)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Vespera 8 miesięcy temu
    Wilcza brać nie jest czasem jakąś organizacją, której nazwę powinno się pisać dużymi literami: Wilcza Brać?
    Andar i Tamar jednocześnie obrócili się jednocześnie w stronę Jacka. - dwa razy "jednocześnie"
    Skubany, Jackie, ma świetną pamięć jak na kogoś, kto dostał w łeb tak mocno, że mu wyłączyło świadomość :D
    Okej, czyli wygląda na to, że jest tu jakiś system powszechnej edukacji, skoro byle rekrut z pierdla umie czytać i nikt nie robi z tego sensacji.
    100, 200 - liczebniki prawie zawsze zapisujemy słownie, chyba że są częścią jakiejś nazwy - przykładowo Apollo 13.
    Jackie jest trochę OP, ciekawe, czy załapie się na bycie Garym Stu... Ale okej, to główny bohater młodzieżówki, musi być Wybrańcem. Trochę bolą mnie te młodzieżowe schematy, ale cóż zrobić, taka konwencja.
    Chciałabym też znać podstawy funkcjonowania tego społeczeństwa: jest klasowe czy może egalitarne, dlaczego jedni w młodości uczyli się walki mieczem, a inni nie, czy to zależy od pochodzenia, czemu ktoś wpuszcza młodą panienkę z dobrego domu pomiędzy rekrutów i takie tam drobnostki...
  • BezimiennyMłyniarz 8 miesięcy temu
    Tak, faktycznie powinienem tam użyć dużych liter.
    Racja, przeoczyłem to powtórzenie
    To, że Jack zapamiętał jego wygląd nie musi być wcale takie zaskakujące, mój znajomy też kiedyś stracił przytomność po uderzeniu głową o parapet, a podobno wszystko pamięta ;)
    Co do czytania, to Frank jest synem byłego dowódcy koszar, więc ma prawo posiadać taką umiejętność. O Jacku chyba nie wspominałem, że umie czytać, ale też nauczył się tego podczas pobytu u alchemika.
    Z liczebnikami to wiem, ale po prostu byłem leniwy.
    To, że Jackie jest OP to trochę fakt, ale ma to swoje przyczyny, bo później miało się okazać, że nie ma byle jakich genów (ale chyba nie będę już pisał dalej, aż do tego momentu, żeby to wyjaśnić).
    Co do społeczeństwa to jest ono klasowe. Ramir uczył się w młodości walki mieczem ze względu na to, iż jego ojciec był członkiem armii królewskiej i sam go szkolił.
    A co do ostatniej kwestii, to tak jak jest wspomniane, trzymają oni konie w stajni koszarowej, ponieważ jest ona tuż obok majątku gubernatora. Cassie sama chce zajmować się swoim koniem, dlatego przebywa w koszarach, nic jej tam nie grozi, ponieważ wszyscy ją tu znają i nikt nie ośmieliłby się zrobić jej krzywdy. (Może trochę naciągane, ale jak na książkę młodzieżową, to tylko trochę ;))
  • Vespera 8 miesięcy temu
    Książce młodzieżowej można w pewnych kwestiach wybaczyć więcej, ale z drugiej strony musi być napisana bardzo dobrze technicznie, żeby młodzi ludzie mieli kontakt z poprawną polszczyzną.
  • BezimiennyMłyniarz 8 miesięcy temu
    Vespera Zgadzam się. Tutaj może nie dopracowałem wszystkiego tak jak trzeba, ale nie sądzę, że przeczyta to wiele młodych osób (o ile jakakolwiek się znajdzie), a nawet jeśli to raczej nie wpłynie to negatywnie na ich polszczyznę. Nie wydaje mi się, żeby nagle zaczęli pisać w opowiadaniach liczby numerycznie, czy coś w tym stylu ;)
  • Vespera 8 miesięcy temu
    BezimiennyMłyniarz Ja czytałam normalne wydane książki, może dlatego, że nie było wtedy internetowych opek, ale w swoich pierwszych próbach pisarskich i tak waliłam liczebniki cyframi, bo przecież tak było prościej :D
  • BezimiennyMłyniarz 8 miesięcy temu
    Vespera Ok, specjalnie dla Ciebie to zmieniłem ;)
  • Vespera 8 miesięcy temu
    BezimiennyMłyniarz Ja i inni czytający jesteśmy wdzięczni.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania