Strefa - Rozdział 1

Ranny mężczyzna z czerwonymi włosami takimi samymi oczami leżał na porytej krwią ziemi wokół niego leżały dziesiątki ciał.

Większość należała do zielonych pokracznych potworów - goblinów, jednak pięć z nich należało do ludzi. To byli jego towarzysze.

„Dlaczego ja?! Dlaczego tylko ja zawsze przeżywam?! Dlaczego nie mogę po prostu umrzeć?!” wykrzyknął, wstając ciężko.

Zaciskając zęby, podniósł z ziemi, swój miecz, a następnie utykając na prawą nogę, skierował się do czarnego portalu.

Czerwonowłosy i jego kompani wracali z udanej wyprawy do Strefy jednak gdy byli już blisko bramy zostali zaatakowani przez gobliny.

Wszyscy zginęli, jednak on przeżył. Znowu.

Czerwonowłosy przeszedł przez bramę. Za nią na powracające drużyny czekał już medyk.

„Ihebu jak tam wypra…” Nie musiał się go o to pytać, wywnioskował to z jego stanu.

Oczy mężczyzny, który wyszedł z bramy, były przygaszone, a jego noga została zraniona przez miecz, zszokowany stwierdził, że zabrakło tylko paru milimetrów, a Ihebu wykrwawiłby się.

„O-opatrzę ci ranę!” powiedział medyk w czasie gdy wybierał ze swojej torby niezbędne do tego celu utensylia.

Ihebu skinął apatycznie głową i położył się na łóżku, które przeznaczone było do opatrywania i operowania rannych, wracających ze Strefy.

Medyk szybko uwinął się ze swoją robotą, noga Ihebu została opatrzona już po paru minutach.

„Nie przeciążaj się i odpoczywaj… Nawet nie myśl o wyprawach do strefy w najbliższym czasie” udzielił porady medyk.

„Tak rozumiem” odpowiedział Ihebu ale jego ton głosu na to nie wskazywał.

Ihebu wszedł do głównego pomieszczenia gildiii Streferów oczy wszystkich obecnych zwróciły się w jego stronę. Po wyrazie jego twarzy oraz po jego stanie wszyscy mogli zgadnąć, co się stało.

Ihebu podszedł do recepcji i beznamiętnym głosem stwierdził.

„To była zasadzka zaatakowało nas trzydzieści goblinów w tym szaman i cztery hobo gobliny. Doszło do starcia, wszystkie gobliny zostały wybite jednak kosztowało to życie wszystkich moich towarzyszy. Jak coś będę w moim pokoju.”

Następie Ihebu zaczął wspinać się na strome schody prowadzące do kwater dla Streferów rangi złotej.

„Ihebu Przeklęty Przez Szczęście…” rozległy się głosy w gildii.

Ihebu był Streferem rangi złotej. Gdzie ranga brązowa jest rangą najsłabszą srebna średnią a złota najwyższą. Był on także jedną z najsilniejszych osób w gildii. Bycie Streferem to niebezpieczna robota często zdarzało się, że całe wyprawy nigdy nie wracały. Jednak Ihebu był inny gdy jego koledzy z drużyny umierali, on zawsze przeżywał, to było tak jakby fatum, nie pozwalało mu umrzeć.

Ihebu leżał na łóżku w swoim pokoju, uniósł rękę na wysokość oczu, a następnie powiedział do siebie:

„Czas na Ostateczny Test Szczęścia...”

Następny dzień Gildia.

„Co powiedziałeś?” zadała pytanie zszokowana recepcjonistka.

„Chcę iść do Strefy samotnie.” powtórzył Ihebu.

Reszta obecnych była zszokowana w równym stopniu co recepcjonistka.

„Ihebu zastanów się!”

„Nawet twoje szczęście może ci nie wystarczyć!” rozlegały się głosy.

„To już postanowione.” stwierdził nieugięcie Ihebu.

„Dobrze… Ale nie masz prawa zginąć!” powiedziała zdecydowanie recepcjonistka w czasie wypełniania dokumentów.

„Dziękuję.” odpowiedział jej Ihebu, a następnie odwrócił się i odszedł w stronę portalu.

Wszyscy Streferzy, którzy byli obecni w głównym pomieszczeniu gildii, mieli nadzieję, że to nie będzie jego ostatnia wyprawa.

wkroczył do portalu, zamykając oczy, a gdy je otworzył, ukazała mu się strefa. Jednak coś było nie tak.

„To nie jest domyślne miejsce startu…” powiedział Ihebu zszokowanym głosem.

Dom Irtheba Przywoływacza.

Mag-badacz nazywany Irthebem Przywoływaczem siedział przy swoim biurku, był właśnie w trakcie pisania comiesięcznego raportu. Przed jego oczami pojawił się list. To była magia nazywana Magicznym Listem.

„Co to może być? Już dostałem odpowiedź dotyczącą materiałów potrzebnych mi do badań pomyślał.

Otworzył list, spodziewał się, że prędzej czy później dostanie tę wiadomość, jednak nie przepuszczał, że otrzyma ją akurat teraz.

„Z racji tego, że badania nad magią przywoływania nie przynoszą żadnych efektów, a warto tu zaznaczyć, że trwają już ponad dziesięć lat oraz z powodu olbrzymich kosztów materiałowych, jak i finansowych każdego z eksperymentów ja Ruvius piąty Mistrz Wieży Magii niniejszym oficjalnie cofam finansowanie twoich badań. Zachowasz, jednak tytuł maga-badacza jeśli do końca tego tygodnia dostarczysz oświadczenie o twoim nowym celu badań” Ruvius Piąty Mistrz Wieży Magii.

Irtheb ukończył prestiżową akademię w stolicy królestwa Haehir jednak po opuszczeniu akademii gdy większość jego rówieśników wybrała ścieżkę maga bojowego, on podążył ścieżką maga-badacza. Nie było to niczym dziwnym, w końcu wielu magów postanowiło służyć nauce. Jedak Irtheb wybrał nietypowy kierunek badań a była nim magia przywoływania. Oczywiście wielu szanowanych do dzisiejszego dnia magów-badaczy badało kiedyś magię przywoływania jednak każdy z nich prędzej czy później porzucał badania i mówił:

„Magia przywołania jest niemożliwa”

Jednak to nie było dla Irtheba, postawił sobie za życiowy cel wskrzeszenie utraconej sztuki przywoływania. Nie porzucił swojego postanowienia nawet gdy jego bliscy i najbliżsi koledzy namawiali go do tego.

„Irtheb, dlaczego nie zajmiesz się badaniem czegoś innego?”

„Naprawdę? Badasz magie przywołania? Przecież nikomu nie udało się osiągnąć, chociażby najmniejszego sukcesu w tym polu!”

Irtheb nie zamierzał porzucić swojego marzenia, tylko dlatego, że inni nie widzieli w nim sensu. Jednak teraz nie miał funduszy na dalsze badania. Chociażby chciał kontynuować swoje badania, to nie miał za co ich prowadzić. Nagle jednak doznał olśnienia.

„Strefa!” wykrzyknął w myślach.

„Tak to bardzo dobry kierunek badań dla mnie! Strefa to przecież inny wymiar! Mogę natknąć się tam na coś, co popchnie badania nad magią przywołania do przodu!”pomyślał.

Irtheb rozradowany opuścił swoje mieszkanie i skierował się w stronę stowarzyszenia Streferów. Leżało ono blisko jego domu, więc spacer zadbanymi ulicami stolicy królestwa zajął mu tylko dziesięć minut. Wkrótce potem zobaczył bogato wyglądający kamienny budynek. To nie było nic dziwnego gdyby chcieli, mogliby zlecić budowę dziesięciu identycznych gmachów.

Strefa to miejsce w którym spotykają się różne typy cywilizacji są to: cywilizacja magiczna, cywilizacja techniczna i cywilizacja umiejętności. Każdy typ cywilizacji ma różne cele w jej odwiedzaniu np. cywilizacja techniczna szuka w niej czegoś co sami nazywają technologią natomiast cywilizacje umiejętności szukają tam magicznych artefaktów z powodu tego że w światach tych cywilizacji tylko jednostki są w stanie używać magii. Wymir ten zamieszkują potwory ale największym zagrożeniem dla Streferów odwiedzających Strefę są inni cywilizacje. Występują w niej tak zwane zakłócenia Strefy które objawiają się tym że np. u cywilizacji technicznych technologia z nieznanych przyczyn odmawia posłuszeństwa a u cywilizacji umiejętności wrodzone zdolności aktywują się z opóźnieniem lub wcale co często kończy się tragicznie.

Irtheb otworzył drzwi budynku stowarzyszenia streferów, w jego oczy rzuciło się bogato zdobione wnętrze. Po chwili podszedł do recepcji.

„Dzień dobry, o co chodzi?” przywitała się uprzejmie recepcjonistka.

„Chciałbym dostać się do stowarzyszenia i prowadzić badania nad strefą” odpowiedział jej Irtheb.

„Imię?” zapytała recepcjonistka.

„Irtheb zwany Przywoływaczem” przedstawił się Irtheb.

„Dobrze rozumiem, masz już jakieś doświadczenie jako mag-badacz. Poproszę o podpis w tym, w tym i tym miejscu” powiedziała recepcjonistka i podała mu dokumenty.

W stolicy królestwa krążyło wiele plotek o magu-badaczu, który od dziesięciu lat prowadzi badania, ale nie udało mu się w nich osiągnąć żadnego nawet najmniejszego sukcesu. Dlatego właśnie recepcjonista nie prosiła o potwierdzenie jego tożsamości.

„Gdy dostarczysz te dokumenty do Wieży Magii, oficjalnie zaczniesz badanie strefy. Jakieś pytania?”

„Tak. Kto będzie moją eskortą w strefie?” zadał pytanie Irtheb.

Irtheb nie był magiem bojowym tylko magiem-badaczem znał jedynie kilka podstawowych zaklęć ofensywnych i defensywnych.

„Jeszcze o tego nie wiem, będę wiedziała jutro.” odpowiedziała na pytanie recepcjonistka.

Irtheb pożegnał się z recepcjonistką i odszedł w kierunku swojego domu.

Następnego dnia Stowarzyszenie Streferów.

„Dobrze teraz oficjalnie zostałeś członkiem stowarzyszenia jak i badaczem strefy” oznajmiła recepcjonistka.

„A właśnie co z eskortą?” zadał pytanie Irtheb.

„Niedługo powinni przyjść.” odpowiedziała mu recepcjonistka, patrząc na zegarek.

„Dzień dobry! Przepraszamy za spóźnienie.” rozległ się głos od strony drzwi.

Gdy Irtheb ujrzał swoją eskortę, to nie mógł zrobić niczego innego poza załamaniem rąk.

„Ta recepcjonistka chyba chce się mnie pozbyć!” pomyślał.

Trzech ochroniarzy stojących w drzwiach było kompletnymi początkującymi. Z takimi ochroniarzami byłby w większym niebezpieczeństwie niż bez nich.

„Naprawdę przepraszam, wszyscy inni są aktualnie w trakcie wypełniania innych zadań…” przeprosiła recepcjonistka.

Na szczęście nowo przybyli nie usłyszeli wcześniejszych słów recepcjonistki, to mogłoby miażdżąco wpłynąć na ich samoocenę.

„Kiedy idziemy na misję?” zapytał jeden z nowo przybyłych.

„Nie idziemy” zdecydował Irtheb.

„Czyli jednak nie idziesz? Szkoda.” powiedziała recepcjonistka.

Gdy już miała wykreślić, jego zadanie z listy Irtheb przerwał jej, mówiąc:

„Oczywiście, że idę, tylko że sam”

Recepcjonistka zbaraniała. Specjalnie dobrała takich ochroniarzy, żeby nikt o zdrowych zmysłach nie poszedł z nimi do strefy. Ochroniarze też zbaranieli, ale z innego powodu, a mianowicie. Jaki początkujący idzie do strefy sam?

„Dobrze tylko niech nikt nie ma do mnie pretensji, że nie wróciłeś lub zostałeś ranny.” oznajmiła oszołomiona recepcjonistka.

Powiedziała tak tylko z powodu tego, ponieważ miała nadzieję, że w ostatniej chwili zrezygnuje, lecz on spokojnym głosem odpowiedział:

„Rozumiem”

Prawdę mówiąc, niektórzy doświadczeni streferzy podejmowali się samotnych wypraw, jednak bardzo często z nich nie wracali. Irtheb wiedział bardzo dużo o strefie, dlatego że jego badania były blisko związane z innymi światami w tym ze strefą. Wiedział, że teoria różni się od praktyki, oraz wiedział też to, że może zginąć, ale i tak postanowił podjąć się tej wyprawy.

„Naprawdę się zdecydowałeś?” zapytała recepcjonistka.

„Tak” odpowiedział jej Irtheb.

„W takim razie podpisz ten dokument” powiedziała recepcjonistka i wyciągnęła dokument w stronę Irtheba.

„Dobrze”opowiedział jej Irtheb, a następnie postawił swój podpis.

„Za dziesięć minut staw się przy czarnej bramie” powiedziała recepcjonistka, a następnie wróciła do swoich spraw.

„Naprawdę? Ten nowy chce iść sam do strefy?” rozlegały się głosy Streferów.

Dziesięć minut później. Przed czarną bramą.

„Na pewno chcesz iść sam?” zapytał jeden z ludzi chroniących bramę.

„Na pewno!” powiedział Irtheb, nie wiadomo który raz.

Irtheb stanął przed czarną bramą, a chwilę później wkroczył do strefy, miał nadzieję znaleźć tam odpowiedź lub chociaż jakąś wskazówkę.

Rynek Starego Miasta Warszawa.

To było zwykłe sobotnie słoneczne popołudnie. Po Warszawskim Rynku Starego Miasta przechadzało się wielu Polskich, jak i zagranicznych turystów. Po jednej z jego stron znajdowały się stragany z pamiątkami. Wokoło rynku można było dojrzeć restauracje, hotele i muzea. Na środku rynku stał pomnik syreny, godła Warszawy.

Spokój słonecznego popołudnia przerwał głośny huk. Na środku rynku pojawiła się brama, miała ona pięć metrów szerokości i trzy metry długości. Brama była całkowicie czarna, gdy ludzie na nią patrzyli, odnosili wrażenie, jakby pochłaniała całość padającego na nią światła słonecznego. Nie pasowała ona w żaden sposób do otaczającego ją świata. Pomiędzy jej kolumnami rozciągało się niebieskie światło.

Ludzie zareagowali na jej widok paniką i zaczęli uciekać we wszystkich kierunkach.

Właśnie wtedy z bramy zaczęły wychodzić potwory. Pierwsze wyszły małe zielone pokraczne stworki. Nosiły różną broń, jedne z nich miały przy sobie małe łuki inne zwykłe drewniane pałki nieliczne z nich trzymały miecze i małe toporki. Były one goblinami. Za nimi wyszedł stwór trzymający w ręce długi kostur, przy jego boku szły dwa inne większe potwory uzbrojone w wielkie miecze. Zielony stwór z kosturem wykrzykwiał rozkazy władczym głosem. Był on szamanem a jego ochroniarze byli hobo goblinami.

Agresorzy z bronią białą rzucili się w pogoń za uciekającymi, a reszta uzbrojona w łuki rozpoczęła ostrzał.

Pojawiła się pierwsza ofiara, mężczyzna ze strzałą wbitą w kręgosłup osunął się na ziemię. Wkrótce potem goblin uzbrojony w mały miecz zaatakował uciekającą kobietę, w wyniku czego przewróciła się ona na ziemię. Potwór z mieczem dokończył dzieła, podrzynając swojej ofierze gardło.

Szaman obserwował tę scenę z zadowolonym uśmiechem.

Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego.

Michał Czarnecki był operatorem 112. Ta praca cechowała się dużą odpowiedzialnością i małym wynagrodzeniem. Do tego codziennie musiał się zmagać z żartownisiami. Tak jak teraz.

„Gobliny! Z tej bramy wyszły gobliny! Zabiły już ponad dziesięciu ludzi! Wezwijcie tu policję, wojsko KOGOKOLWIEK!” krzyknął mężczyzna.

„To nie jest śmieszne, naraża się pan na karę grzywny” odpowiedział spokojnym głosem Michał.

„Ja nie żartuję! Tu są prawdziwe gobliny! One… AAAAA!” urwał mężczyzna w środku zdania.

W słuchawce można było usłyszeć krzyki tłumu ludzi. Jednak nie zdołały one zagłuszyć odgłosów uderzeń i cięcia czegoś przez kilka ostrzy.

„Rozłączam się” oznajmił Michał, a następnie zakończył połączenie.

„Michał ty też odebrałeś ten dziwny żart?” zapytała Michała Dominika jego przyjaciółka ze stanowiska obok.

„Tak” opowiedział na jej pytanie Michał.

„Hmmm co to może być? To pewnie jakiś żart grupowy…” zastanawiała się na głos.

Po chwili jednak nadeszło kolejne połączenie, a do każdego z jego kolegów też zaczęły dochodzić połączenia.

„Ratuuunkuuu! Gobliny! AAAA!”

„Pomocy! Gobliny! Wyślijcie wojsko!”

„Zostaw mnie! Ratunku!”

To musi być jakiś zbiorowy żart! Ale i tak muszę to sprawdzić… Już wiem! Włączę podgląd z kamery! — pomyślał Michał.

Szybko włączył kamerę pokazującą pogląd na rynek, nie mógł uwierzyć w widok, który miał przed oczami.

Zielone pokraczne stworki uzbrojone w różnorodną broń białą, zabijały próbujących uciec ludzi. Zielone stwory z łukami sięgały do kołczanów i wypuszczały w przerażony i spanikowany tłum ludzi strzałę za strzałą. Na środku rynku stał potwór z kosturem, po jego bokach stały dwa inne zielone potwory. Ochroniarze zielonego stwora z kosturem wydawali się jednak więksi i silniejsi niż reszta potworów.

„Gobliny, hobo gobliny, szaman… Nie to musi być koszmar! Zaraz się z niego obudzę!” krzyknął przerażony Michał.

Wbrew jego oczekiwaniom pobudka nie nadeszła. To, co uznał za sen, było najprawdziwszą rzeczywistością.

Telefony cały czas ndzwoniły. Michał zdjął słuchawki i krzyknął do reszty operatorów:

„Trzeba skontaktować się z wojskiem!”

„Zgłoszenie zostało już wysłane!” odkrzyknął mu operator z drugiego końca sali.

Michał usiadł na fotelu i założył słuchawki. Telefony cały czas nadchodziły. Nie pamiętał kiedy ostatnio linia alarmowa była tak przeciążona.

Rynek Starego Miasta Warszawa.

Gobliny dalej atakowały mieszkańców Warszawy, w tej chwili było około 20 zabitych i dwa razy tyle rannych.

Uciekający ludzie usłyszeli warkot silników. Po chwili zobaczyli trzy pojazdy.

„Hej ludzie! Spójrzcie, czołgi!” ktoś krzyknął.

Nie miał do końca racji. Właściwie to zupełnie nie miał racji. Pojazdami, które przybyły na ratunek mieszkańcom Warszawy były wozami bojowymi piechoty BMP-1 w Polsce nazywane BWP-1. Faktycznie dla laika BWP-1 do złudzenia przypominał czołg, jednak wcale nim nie był. W momencie jego wprowadzenia był uważany za nowatorską konstrukcję, jest to również pierwszy skonstruowany od podstaw i produkowany seryjnie bojowy wóz piechoty na świecie. Pomimo tego, że BWP-1 pamięta jeszcze stare dobre czasy ZSRR, w wojsku polskim dalej służy jeszcze około 1000 sztuk tych wozów bojowych.

Trzy wozy bojowe wjechały na rynek, a następnie otworzyły ogień osłonowy w stronę goblinów z łukami.

Ratatatatatatata...

Karabiny Maszynowe PTK nieustannie strzelały do grupy goblinów-łuczników. W tym samym czasie z wozów wysiadło dwudziestu czterech żołnierzy uzbrojonych w Automatyczne Karabinki Szturmowe wz. 96 Beryl. Prace nad tymi karabinkami rozpoczęto gdy Rada Ministrów zdecydowała, że Polska będzie dążyć do członkostwa w Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. Dlatego właśnie Beryl zasilany jest Natowską amunicją 5,56 mm.

Gobliny całkowicie straciły zainteresowanie atakowaniem ludzi i rzuciły się w stronę żołnierzy, jednak oni byli na to przygotowani i odpowiedzieli ogniem.

Ogień z karabinków automatycznych skutecznie pozbywał się goblinów walczących w zwarciu, na ziemi formowały się kałuże zielonej krwi. Goblińscy łucznicy zostali prawie całkowicie wybici tak więc ogień karabinów zainstalowanych w BWP-1 został skierowany w grupę goblinów uzbrojonych w broń białą.

Szaman nie wydawał się tym przejęty i zamachał kosturem, aby uleczyć swoich podwładnych. Dlatego właśnie walce z goblinami należało najpierw zabić szamana, bo ten nie dość, że potrafił leczyć swoich podwładnych, to jeszcze rzucał potężne czary ofensywne i ochronne. W grupach goblinów przywódcą zostawał najsilniejszy a jeśli chodzi o siłę, to szamana przewyższał tylko sam Król Goblinów. To właśnie z tego powodu zazwyczaj przywódcą goblinów był szaman.

Jednak zamiast triumfalnego uśmiechu na twarz szamana wstąpiło bezgraniczne przerażenie. Na ziemi nie było magii! Nawet jednej jedynej cząsteczki!

Szamani czerpali magię z otoczenia, a następnie używali jej przy rzucaniu zaklęć. W tym świecie nie było magii więc w tej chwili najsilniejszy z najeźców był niewyróżniającym się niczym zwykłym goblinem.

W następnej chwili szaman oberwał pociskiem, który rozsadził mu głowę. Jego ochroniarzy, którzy byli wytrzymalszymi niż zwykłe gobliny hobo goblinami, załatwił dopiero zmasowany ostrzał z karabinków, jak i karabinów automatycznych.

Potwory które wyszły z bramy były niesamowicie słabe, ponieważ ich przywódca polegał na magii, która nie istniała na ziemi oraz dlatego że ich uzbrojenie było dostosowane bardziej do świata fantasy niż świata współczesnego. Gdyby były uzbrojone w automaty kałasznikowa, sprawy mogłyby potoczyć się jeszcze gorzej.

To wydarzenie zyskało później nazwę Incydent Warszawski. W internecie wiele osób porównywało go do początku fabuły anime GATE. Media wałkowały ten temat praktycznie 24/7 nie bez powodu. Jak często zdarza się atak goblinów? Przed Polskim rządem został postawiony problem. Co zrobić w tej sytuacji? Można by wysłać na rozpoznanie bramy zwykłych żołnierzy, ale tu pojawia się problem. Co by się stało gdyby oddział wysłany do zbadania bramy nigdy nie wrócił? Media praktycznie zjadłyby rząd na śniadanie. Pojawiłyby się pytania w stylu: „dlaczego wysłaliście tam naszych chłopców?” Dlatego właśnie Polski rząd wybrał inną opcję. Postanowił on, że wynajmie oddział najemników PMC. Firmy PMC znane także jako firmy najemne są firmami świadczącymi specjalistyczne usługi militarne i ochroniarskie. Składają się one głównie z byłych członków elitarnych formacji wojskowych takich jak GROM, Delta Force, SAS itp. Zatrudnienie najemników PMC nie było tanie, ale rząd postanowił się wykosztować.

Warszawa Rynek Starego Miasta

Czarnej bramy dzień i noc pilnowała kompania żołnierzy, dodatkowo na ochronę czarnej bramy składało się pięć czołgów i 3 stanowiska ciężkich karabinów maszynowych. Gobliny były słabe, ale co się stanie gdy z bramy wyjdzie jakiś silniejszy potwór? Jakie straty wśród ludzi i mienia spowoduje? Rząd nie mógł sobie pozwolić na dalsze straty wśród cywili. Po ostatnim ataku goblinów media zachowywały się tak, jakby to partia rządząca stała za pojawieniem się bramy.

Przed czarną bramą stał najemnik amerykańskiej firmy Black Stone Hubert Jankowski były członek formacji GROM. Przy sobie miał pistolet maszynowy MP5, którego używa wiele różnych formacji wojsk specjalnych na świecie. Poza MP5 Hubert miał przy sobie również pistolet FN Five-seveN, którego używał, będąc jeszcze w GROM. Po prawej stronie Huberta stał Irakli Shubin snajper i były członek Rosyjskiego Specnazu, który podległy jest wywiadowi wojskowemu, czyli GRU. W ramach szkolenia przygotowywaczego do służby żołnierze Specnazu nierzadko brali udział w brutalnych treningach w czasie, których byli torturowani i szkoleni na wypadek, pojmania ich przez wroga. Miało to na celu przyzwyczajenie ich do bólu fizycznego. Przy sobie miał karabin wyborowy M24 SWS oraz taki sam pistolet jak Hubert. Ostatnim członkiem oddziału był John Brady medyk oraz były członek SAS. Trzymał on amerykański karabinek automatyczny M4, wyposażony był też w pistolet Browning HP.

Oddział wyglądał więc następująco Hubert mechanik-dowódca, John jako Medyk oraz Irakli w roli snajpera.

Trzej komandosi wsiedli do samochodu opancerzonego Oshkosh M-ATV. Hubert jako mechanik miał w późniejszym czasie zając miejsce strzelca. John zajął miejsce kierowcy, a Irakli usiadł na siedzeniu koło niego. Pojazd kierowany przez Johna wjechał w bramę. Tak oto pierwsi ludzie z ziemi wkroczyli do strefy.

Strefa Las Symetrii

Ihebu, Irtheb oraz drużyna komandosów dowodzona przez Huberta pojawili się jednocześnie w tym samym miejscu.

Zanim Irtheb zdążył zareagować Ihebu błyskawicznie wyciągnął miecz takiego samego koloru jak jego włosy.

„Wróg czy przyjaciel” zadał pytanie patrząc prosto na Irtheba.

„Przyjaciel! Nie mam zamiaru cię skrzywdzić!” odpowiedział mu Irtheb z podniesionymi rękami.

„Dobrze… Jesteś magiem-badaczem? Jeśli tak to gdzie twoja ochrona?” spytał Ihebu chowając swój miecz do skórzanej pochwy.

„Ehhh tak jakoś wyszło…” odpowiedział skołowany Irtheb

Z opancerzonego pojazdu bojowego wyszedł Hubert oraz dwoje jego podwładnych.

„Jestem Hubert Jankowski a to moi podkomendni John Brandy oraz Irakli Shubin”

„Jestem Ihebu”

„A ja mam na imię Irtheb”

Kolejnym fenomenem strefy było automatyczne tłumaczenie języków. Każdy język obcy w twoich uszach brzmiał jak język ojczysty.

„Co to za miejsce?” zadał pytanie Hubert rozglądając się.

„To Strefa nie będę tracił czasu na wyjaśnienia bo chyba mamy towarzystwo…” odpowiedział Ihebu i nie wiadomo kiedy w jego ręce pojawił się miecz.

Faktycznie dopiero w tej chwili pozostali zauważyli zbliżających się do nich wrogów.

Ihebu uaktywnił swoje dwie umiejętności Drogę Miecza oraz Tarczę.

Ihebu był przypadkiem raz na milion tylko nieliczni ludzie lub nie-ludzie w cywilizacjach umiejętności mogli posiadać dwie umiejętności stanowili zaledwie trzy procent społeczeństwa.

„To tylko słabe potwory…” powiedział Ihebu a następnie zniknął.

Chwilę później pojawił się przed potworami, które okazały się być goblinami.

Jednak ich siła nie równała się nawet tym goblinom które zaatakowały Warszawę nie było wśród nich ani szamana ani chociażby hobo goblina. Wszystkie z nich wyglądały tak jakby co najmniej od tygodnia nic nie jadły jednym słowem przedstawiały sobą żałosny widok.

Miecz w rękach Ihebu wykonał parę cięć a sześć głów goblinów spadło na ziemię. Walka zakończyła się w mniej niż dwie minuty.

„Wow! Ten gość jest niesamowity! Nawet nie musieliśmy mu pomagać!” pomyślał zdziwiony Hubert.

Nagle Irtheb, Ihebu oraz oddział Huberta poczuli senność. Nie mogli się jej oprzeć tak więc po chwili stracili przytomność.

Gdy odzyskali przytomność, zobaczyli pomieszczenie, którego ściany były oślepiająco białe. Na łóżku, które znajdowało się na końcu pomieszczenia, siedział mężczyzna z długimi czarnymi włosami, jego skóra miała odcień niczym skóra ciężko chorego człowieka. Hubert rozejrzał się, ale nie mógł nigdzie znaleźć ani Irakliego ani Johna za to zauważył, że niedaleko niego siedzą Ihebu i Irtheb.

„Witajcie czekałem na was, jestem administratorem maszyny i stworzycielem światów” przerwał ciszę czarnowłosy mężczyzna.

Gdy Hubert chciał się odezwać, administrator powiedział ponownie:

„Pewnie zastanawiacie się, o co tu chodzi? Ja też bym się zastanawiał, zacznę od początku. Na początku we wszechświecie istniały tylko dwa byty Przedwieczny i Maszyna. Maszyna zapewnia boskie możliwości, myślę, że najlepszym sposobem na wytłumaczenie wam tego będzie to, że za pomocą Maszyny można zmieniać ustawienia wszechświata lub je konfigurować. Zaś Przedwieczny jest pierwszą myślącą istotą, istniał przez czas, który jest niemożliwy do ogarnięcia ludzkim umysłem, jego myśli trwają całe eony. Ja pojawiłem się niedługo po tych dwóch bytach, stworzyłem każdy z wszechświatów, udało mi się to tylko dlatego, że użyłem możliwości maszyny.”

„Ale dlaczego jesteśmy ci potrzebni?” zapytał zszokowany Hubert.

„Czym jest strefa?” zadał pytanie równie wstrząśnięty Irtheb.

„Właśnie do tego zmierzam. Niedługo po tym jak stworzyłem wszechświaty. Przedwieczny postanowił je zniszczyć jednak dla nas jego chwila to całe eony. Nie mogłem zapobiec tej katastrofie z prostego powodu, po stworzeniu wszechświatów zapadłem w sen i obudziłem się dopiero niedawno. Tu właśnie wkraczacie wy, musicie zmienić ustawienia maszyny, aby chwilowo powstrzymać Przedwiecznego. — Umożliwią wam to te trzy klucze — powiedział, a w jego dłoniach nie wiadomo skąd pojawiły się trzy czarne klucze. — I ostatnie pytanie. Czym jest strefa? Strefa jest miejscem, w którym Cywilizacje Techniczne mogą znaleźć technikę, która umożliwi im stworzenie własnego wszechświata. Cywilizacje Magiczne i Cywilizacje Umiejętności stworzą własne wszechświaty odpowiednio przez osiągnięcie pełnej transcendencji oraz przez naturalną ewolucję umiejętności. Istota z umiejętnością stworzenia wszechświata już się narodziła.”

„Moje szczęście wynika z tego, że skonfigurowałeś wszechświat?” zapytał oszołomiony Ihebu.

„Dobrze myślisz, tak w istocie było, ustawiłem twój poziom szczęścia na poziom 999” rzekł administrator.

„A co z magią przywoływania? Co robiłem źle?” zapytał Administratora Irtheb.

„Nic wszystko wykonywałeś perfekcyjnie, ale nie mogłeś nic przywołać z bardzo prostego powodu, każdy wszechświat chroni bariera, która nie pozwala przywoływać istot z innego wszechświata. Aby coś przewołać, w twoim wszechświecie musi znajdować się inny wszechświat.”

Wszystkich obecnych rozbolała głowa, ale Irtheba najbardziej nie dość, że ktoś objawiał mu teraz prawdę o stworzeniu wszechświata... nie wróć! Wszechświatów! To jeszcze spokojnie oznajmił, że przez te długie dziesięć lat przywoływanie nie miało prawa udać się mu ani razu!

„Nie mamy za wiele czasu, od razu przeniosę was w pobliże maszyny.” powiedział Administrator.

Ciemność i maszyna… Pomiędzy nimi wszechświaty a za ciemnością… czai się przedwieczne szaleństwo.

Do maszyny prowadziła czarna ścieżka, trzech ludzi szło nią, starając się nie odwracać wzroku od swojego celu.

Nie wiedzieli ile czasu, zajęła im podróż. W tym wymiarze czas był wartością drugorzędną.

Widok maszyny sprawił, że zapomnieli o oddychaniu. Całkowicie czarna, była jak wieża nie… jak góra nie… w żadnym języku nie ma określenia na jej kształt. Prawie słyszeli zegar, który odliczał czas do zakończenia istnienia wszechświatów tik-tak, tik-tak.

Podeszli do wieży i użyli kluczy. Z Maszyny wydobył się piorun, który poszybował w niebo.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Mex 10.03.2020
    Opowiadanie pisane przez kilka miesięcy... Mam nadzieję, że się spodoba.
  • Bajkopisarz 10.03.2020
    „Ranny mężczyzna z czerwonymi włosami”
    Jestem niedzisiejszy… nie pojmuję. Któreś kolejne opowiadanie, inny autor czy autorka, a postać nie jest przedstawiana imieniem, rasą, wiekiem lecz kolorem włosów. Zasadniczo to nie jest jakiś tam wielki błąd, ale zaręczam, że ośmiu na dziesięciu czytelników nie zapamięta tego koloru i całe wprowadzenie postaci idzie na marne.
    „nich należała do goblinów, jednak pięć z nich”
    2 x nich
    Goblina oczywiście można sobie wygooglać, ale zasadniczo nie mamy tutaj googlać ani nie jest to komiks, więc trzeba by trochę opisu zrobić.
    „ziemi.
    Zaciskając zęby, podniósł z ziemi„
    2 x ziemi
    „udanej wyprawy jednak”
    Słowo wyjaśnienia, co to za wyprawa? Po szynkę, łupieżca, zwiadowcza?
    „Oczy Strefera, który”
    Strefer to imię, przezwisko, posada, zawód wyuczony?
    „a Ihebu wykrwawiłby się.”
    Czy Ihebu jest Streferem? Jeśli tak, to gada do siebie?
    „które przeznaczone było do opatrywania i operowania rannych, którzy”
    Które-którzy
    „pomieszczenia gildii,i”
    Gildii – czego gildii? Streferów, medyków, kupców, rycerzy Cebulonii?
    „wszystkie gobliny zostały wybite, jednak tylko ja przeżyłem.”
    Tak skonstruowane zdanie sugeruje, ze Ihebu był goblinem
    „Streferów rangi złotej.”
    Co oznacza złota ranga i jaki jeszcze są inne rangi?
    „Ihebu, który leżał na łóżku”
    Piąty akapicik zaczynający się od Ihebu lub podobnie. To jest ok. jak piszesz świętą księgę, naśladujesz Biblię itp. Ale w fabule to wygląda dziwnie i nie pomaga.
    „Irtheb Przywoływacz” – kim jest? Rybakiem, księgowym, magiem, półpsem?
    „dziesięć lat. Oraz”
    Przecinek zamiast kropki
    „porzucił swojego postanowienia nawet gdy jego bliscy i najbliżsi koledzy namawiali go do porzucenia”
    2 x porzucić
    „stowarzyszenia Streferów. Stowarzyszenie leżało blisko jego domu, więc spacer zadbanymi ulicami stolicy królestwa zajął mu tylko dziesięć minut. Wkrótce potem zobaczył siedzibę stowarzyszenia”
    3 x stowarzyszenie
    „Strefę zamieszkują potwory ale największym zagrożeniem Streferów odwiedzających Strefę są inni Streferzy. W Strefie występują tak zwane zakłócenia Strefy”
    Strefę-streferów-strefę-streferze-strefie-strefy
    Wyszukaj zamienniki
    „tylko magiem-badaczem znał tylk”
    2 x tylko
    „a mianowicie. Jaki”
    Dwukropek zamiast kropki
    „wielu Polskich,”
    Przymiotnik: polskich
    „goblinami. Za nimi wyszedł goblin trzymający w ręce długi kostur, przy jego boku szły dwa inne większe gobliny uzbrojone w wielkie miecze. Goblin z kosturem wykrzykiwał rozkazy. Był on szamanem a dwa gobliny po jego bokach były hobo goblinami.
    Gobliny z bronią białą rzuciły się w pogoń za uciekającymi, a gobliny
    8 x goblin – wyszukaj synonimy, przeredaguj zdania
    „ponad 10 ludzi!”
    Liczba słownie
    „Telefony cały czas nadchodziły.”
    Dzwoniły. Telefony mało chodzą.
    „Szamani czerpali magię z otoczenia, a następnie używali jej przy rzucaniu zaklęć. W tym świecie nie było magii więc w tej chwili szaman, był niewyróżniającym się niczym zwykłym goblinem.
    W następnej chwili szaman
    3 x szaman
    „gobliny hobo goblinami, załatwił dopiero zmasowany ostrzał z karabinków, jak i karabinów automatycznych.
    Te gobliny były niesamowicie słabe, ponieważ ich przywódca polegał na magii, która nie istniała na ziemi oraz dlatego że uzbrojenie tych goblinów było dostosowane bardziej do świata fantasy niż świata współczesnego. Gdyby te gobliny”
    5 x goblin
    „Incydent Warszawski. W internecie wiele osób porównywało Incydent Warszawski do początku fabuły anime GATE. Media wałkowały temat Incydentu Warszawskiego”
    3 x Incydent Warszawski
    „„Wróg czy przyjaciel” zadał pytanie patrząc prosto na Irtheba.
    „Przyjaciel! Nie mam zamiaru cię skrzywdzić!” odpowiedział mu Ihebu”
    A to Ihebu mówi dwa razy (?)
    „starając się nie patrzeć na Przedwiecznego.”
    A Przedwieczny to skąd nagle w tym miejscu?

    Początek taki sobie, potem się bardzo dobrze rozkręca. Świetny pomysł od momentu ataku goblinów na Warszawę.
    Duży potencjał do rozbudowania, zrobienia ciekawej misji, mam nadzieję, że to nie ejst koniec? Bo jeśli tak, to wygląda na urwane w pół zdania. Tyle gadania, żeby skończyć przekręceniem kluczyka? Nie, tak nie można.
  • Mex 10.03.2020
    Dzięki za opinię myślę właśnie jak można by rozwinąć fabułę :D
  • Mex 10.03.2020
    Poprawiłem błędy, tylko nie wiem czy wszystkie.
  • Bajkopisarz 11.03.2020
    Mex - już po zrobieniu redakcji dużo lepiej to wygląda niż takie rozstrzelone jak na początku.
    Ale zakończenia nie możesz tak zostawić :) To musi być rozwinięte, bo szkoda tak dobrego pomysły na trzyzdaniową końcówkę.Po prostu bohaterowie sami muszą dojść do maszyny nie mogą zostać tam przeniesieni (no chyba, że robisz parodię Władcy Pierścieni, gdzie cała podróż była zbędna bo można było polecieć na sowie).
  • Mex 11.03.2020
    Bajkopisarz Spoko naradzie napisałem drugi rozdział :)
  • Mex 11.03.2020
    Dodałem go wczoraj ale nie wyświetlił się na głównej. Jak chcesz to przeczytaj :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania