Studentka. Część 1

Nigdy nie byłam śmiała. Wciąż rodził się we mnie wstyd. Na dodatek niezdecydowanie i zazwyczaj błędnie podejmowałam każde ważne decyzje. Mało kiedy wiedziałam, czego chcę. Ani razu nie uwierzyłam w siebie tak bardzo, by pozbyć się tego okropnego lęku. Niska samoocena niesamowicie utrudniała mi życie. Przyjaciele, znajomi? Chciałam. Niestety nikt nie chciał zadawać się z taką nudziarą. Nie miałam komu się wygadać. Byłam poniżana i każde złe słowo rzucane w moją osobę było przerażająco bolesne. O chłopaku mogłam tylko pomarzyć. Nikt nie chciał pokochać tak brzydkiej, zakompleksionej, grubej, pryszczatej i nie lubianej dziewczyny jaką byłam. Mogłabym tych wad wymieniac znacznie więcej. Musiałam dzień w dzień zmierzać się z tymi wszystkimi trudnościami. Nienawidziłam środowiska, które mnie otaczało. Nie lubiłam mojej klasy. Każdy miał w niej swoją paczkę. Ja byłam sama. Smiali się ze mnie, poniżali. Często myślałam, że lepiej byłoby nie żyć.

Bycie nastolatką w dzisiejszych czasach jest bardzo ciężkie. To był najgorszy czas w moim życiu. Nie minęło zbyt wiele lat. Jestem na studiach. Czasy gimnazjum staram się odrzucić w niepamięć. Stałam się zupełnie inną osobą. Wydoroslałam. Nie dla innych, chociaż miałabym dla kogo, ale dla siebie. Cieszę się z życia. Jednak jednego nie zmienilam.

Boję się miłości. Nie byłam w żadnym poważnym związku... Będę nad tym pracować.

Poniedziałek

Ah... Te nieszczęsne poniedziałki. Poniedziałek to mój najmniej ulubiony dzień tygodnia, nienawidzę rannego wstawania, ale z czegoś trzeba żyć. Pieniądze, które dostaje od rodziców ledwo starczają mi na opłacenie czynszu, ale i tak jestem im za to wdzięczna. Wiem, że więcej nie mogą. Myślę, że kiedyś, jak znajdę dobrze płatną pracę ja będę ich wspierać finansowo.

Godzina 5:00. Szybko zrywam się z łóżka, z łatwością mi to przychodzi. Na dźwięk budzika ustawiony mam dzwonek, który działa mi na nerwy, dodatkowo, aby go wyłączyć muszę wstać, bo telefon leży na szafce kilka metrów od mojego łóżka. To najlepszy sposób na wygramolenie się spod ciepłej kołderki. Staram się być w miarę zorganizowana. Ciuchy, które ubieram szykuje już wieczorem, by rano nie tracić na to czasu. Odwiedzam łazienkę. Biorę prysznic z naprzemian ciepłą i zimną wodą, slyszalam, że taki poprawia krążenie. Postanowiłam się dziś nie malować. Polubiłam siebie do takiego stopnia, że mogę omijać tą czynność. Czasem tylko pamaluje delikatnie rzęsy i brwi. Na twarz nakladam swój ulubiony krem nawilżający, który nie tylko nawilża, ale i matuje moją cerę.

Teraz mam czas na to, by spokojnie zjeść śniadanie. Wstawiam wodę na herbatę. Najczęściej robię sobie kakao, ale zauważyłam brak mleka w lodówce. Czas wybrać się na jakieś małe zakupy.

Zaparzam zwykłą herbatę. Pijąc ją w swoim ulubionym kubku bardzo się rozluźniam. Zjadam dwie kanapki z serem i pomidorem. Później tylko myje zęby i jestem gotowa do wyjścia. Na 6:00 muszę byc w McDonaldzie, bo tam właśnie pracuje, ale tylko na pół etatu. Od 6 do 12. Jestem szczęściara, bo mam bardzo blisko. Nie potrafię dokładnie określić, ale wychodzę z mieszkania, mijam tylko pocztę i ,,żabkę" i jestem na miejscu. To jakieś sto metrów od mojego mieszkania. Po pracy idę do Tesco, bo to najbliższy supermarket, nie mam czasu na to, by odwiedzić na przykład kaufland, czy biedronke, bo są na drugim końcu miasta, a w małych, osiedlowych sklepach nie cierpię kupować. Uważam, że ceny są zbytnio wygurowane i nie ma dużego wyboru w produktach.

Wracam do domu. Robię sobie szybki obiad. Dzisiaj zjem kaszę grzyczaną z warzywami. Na piętnastą godzinę muszę iść na wykłady. Kocham moje życie. Na wykładach staram się koncentrować. Chcę zapamiętać jak najwięcej. Jednak czasami moje myśli uciekają do innych, mało ważnych spraw takich jak nieumyte naczynia. Około 19 wracam do domu. Niestety za nim do domu dotrę, muszę tłuc się 20 minut w tramwaju. Ale to nie jest wcale takie złe. Zależy z jakiej strony na to patrzeć.

Biorę odprezającą kąpiel dodając do niej ulubiony olejek eteryczny o zapachu waniliowym. Godzinę spędzam w wannie. Zawsze mam potem pomarszczoną skórę, ale nie przejmuje się tym. Gdy wychodzę z wanny starannie wybieram się ręcznikiem, później smaruję się balsamem do ciała. Nie ubieram się jeszcze.

W szlafroku idę myć naczynia. Później kładę się, biorąc do ręki książkę i zaczynam czytać. Czasem przy niej zasnę i nie zgaszam światła. Wtedy rachunki za prąd są trochę wieksze i nie jest mi do śmiechu. Na szczęście rzadko się to zdarza.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Julsia 03.10.2016
    Wstęp zaczynał być dobry, ale potem się rozczarowałam. Jeżeli ktoś pisze opowiadania, powinien wprowadzać akcję, u Ciebie jest to zwykła rutyna, która nie jest ani odrobinę ciekawa. Pozatym liczby piszemy słownie. Przez nierozbudowane zdania nie wygodnie się czyta, przykład: Ala ma kota. Ma czarną sierść. Lubię jej kota. Strasznie dziwnie co? Mam nadzieję, że akcja pójdzie trochę do przodu. Poza tym opisałaś bezsensowne rzeczy, na przykład, że główna bohaterka je kasze. Nie ma, nic o rodzicach, o podstawowych rzeczach, czy mieszka w akademiku, czy wynajmuje mieszkanie, sama lub z koleżanką. Opis pokoju też by się przydał... Moja ocena to 3. Zajrzę do Ciebie za jakiś czas.
  • Julka2001 03.10.2016
    To prawda, poprawię to
  • persse 03.10.2016
    Naprawdę dobrze piszesz, a opisywanie ''bezsensownych rzeczy'' jednak ma trochę tego sensu, bo poszerzasz tym opis i unikasz niepotrzebnego przyspieszenia wydarzeń. Nie wiem jak można liczyć na akcje już w pierwszym rozdziale, ale ok. Ode mnie 5/5, z chęcią przeczytam ciąg dalszy ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania