Poprzednie częściSzczęściara - Prolog

Szczęściara - Rozdział 1

17 lat później

 

- Scarlett! To twoje 16 urodziny! Wszystkiego najlepszego! – wykrzyknęła mama.

Zbiegłam szybko po schodach, zajrzałam w lustro. Bursztynowe włosy odziedziczone po ojcu leżały perfekcyjnie, skręcone w loki. Zielone oczy po matce, zostały podkreślone przez czarny tusz do rzęs i zielony cień do powiek. Usta pomalowane różowym błyszczykiem, świeciły jak gwiazdy na niebie.

- Wyglądam perfekcyjnie. – pomyślałam.

Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam na stole tort urodzinowy, wokół którego stali moi rodzice i moja piętnastoletnia siostra, Rose.

Moja siostra ma rude włosy po matce i niebieskie oczy po ojcu. Przeciwieństwo mnie. Ale z charakteru jesteśmy identyczne. Obie uparte, szalone, szczere, sarkastyczne i złośliwe.

Rodzina zaśpiewała mi „Sto Lat!”, zjedliśmy tort i porozmawialiśmy po raz pierwszy od 2 lat szczerze.

- Scar, zagraj nam na fortepianie! Proszę! – zapiszczała Rosie. Gram na fortepianie od 5 roku życia, czyli już 11 lat. Wychodzi mi to perfekcyjnie. Moja rodzina nie jest zbyt bogata, ale na mój piękny, czarny fortepian nam wystarczyło. Powiedzieli wtedy, że bardzo zależy im na mojej przyszłości. I tak zaczęła się zabawa z fortepianem.

Usiadłam więc przy instrumencie i zaczęłam grać moją ulubioną melodię.

- Zaśpiewaj coś do tego, kochanie. Masz bardzo piękny głos! – powiedziała matka. Ma rację, to jedna z moich zalet. Odziedziczyłam głos po matce. Z czego bardzo się cieszę.

Więc zmieniłam muzykę i zaczęłam śpiewać piosenkę „I don’t deserve you.” autorstwa Paula van Dyk.

Po zakończeniu utworu, rodzina zaczęła klaskać. To najfajniejszy moment z całego występu.

- Pięknie, kochanie. – usłyszałam mamę. Zerknęłam na tatę, lecz on tylko uśmiechał się z dumą. Rose za to skakała z radości. Uwielbia gdy gram. A gdy śpiewam, jest dosłownie w 7 niebie.

Gdy znudziło mi się siedzenie w domu wyszłam na spacer. Nie miałam wielu przyjaciół, więc wzięłam MP3 i zaczęłam słuchać muzyki przez słuchawki.

Żałuję, że nie wzięłam spodni i kurtki, ponieważ chodzenie po ulicy w zwiewnej, koronkowej sukience i w szpilkach w chłodny wieczór, nie jest mądre.

Postanowiłam, wrócić do domu. Na rogu ulicy wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam czarnowłosego mężczyznę z niebieskimi oczami. Był niezwykle piękny. Ale byłam na niego tak zdenerwowana, że uderzyłam go w policzek.

- Za co? – zapytał nieznajomy.

- Za moją kostkę! Wiesz jak boli? Au… - warknęłam. Zobaczyłam w oczach chłopaka coś w stylu złośliwości i politowania.

- Nie wiem i nie chcę się przekonać. Ale pokaż. Mój kuzyn studiuje medycynę i co nie co wiem od niego. Więc pokaż, może być skręcona. – powiedział czule.

Kucnął, a ja podnoisłam lekko nogę. Chłopak zaczął ją… masować? Przynajmniej tak to wyglądało.

- Miałem rację. Skręcona. – powiedział, gdy już „zbadał” moją kostkę.

- Do diazga. Jestem jakieś 2 kilometry od domu i przez ciebie muszę je przejść ze zwichniętą kostką. Dzięki. – warknęłam.

- Spokojnie, jestem dżentelmenem. Nie zostawię cię tak. Pomogę ci dojść. – powiedział uśmiechając się. – Oprzyj się o mnie.

- Drań. – powiedziałam sarkastycznie, ale posłuchałam się i oparłam o jego ramię.

Po drodze rozmawialiśmy na wiele tematów. Dopiero pod moim domem uświadomiłam sobie, że go nawet nie znam, a rozmawiam z nim jak z przyjacielem.

- Odprowadzę cię do drzwi, przecież nie będziesz skakać przez całe podwórko. – powiedział ze śmiechem.

- Dobrze, mój księciu na białym rumaku. – odparłam ironicznie ze śmiechem. W końcu obaj wybuchliśmy śmiechem.

Pod drzwiami zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła Rosie, ale zaraz za nią podeszła moja mama.

- O Boże… - szepnęła. – Rosie, idź do pokoju. – powiedziała matka, a Rose posłusznie pobiegła do pokoju.

- Mamo, to tylko tak źle wygląda, ale spokojnie. Jest tylko zwichnięta, a on pomógł mi dojść do domu. – uśmiechnęłam się. Weszłam do domu, opierając się o rękę matki.

- Ale, Scarlett, ty ledwo chodzisz. – powiedziała zerkając na mnie z ukosa. Wciąż dziwnie przyglądała się chłopakowi.

- Spokojnie, to nic takiego. Po prostu wpadliśmy na siebie, a ja, że byłam w szpilkach potknęłam się skręciłam kostkę. Przeleżę dzień, dwa i będzie po wszystkim.

- To ja już pójdę. – odezwał się chłopak i uśmiechnął do mnie. Odszedł.

- Jak na kogoś takiego jak on, nie ma manier. – powiedziała surowo mama. – I jak mogłaś do niego mówić na „Ty”?

- Boże, mamo. Ma wystarczające maniery. Mógł zostawić mnie na środku ulicy, żebym szła sobie sama 2 kilometry. A on…

- Scar! Ty go nie poznałaś? Widać strój jest bardzo mylący. – powiedziała moja rodzicielka.

O co jej chodzi? Miał na sobie zwykłe jeansy i bluzę.

- Ty go znasz? – zapytałam zdziwiona.

- Oczywiście! To przecież 17- letni książę Paradise! To Książę Alex! – krzyknęła.

Średnia ocena: 4.1  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KarolaKorman 23.04.2015
    ,,Do diazga'' - powinno być do diaska. Podobał mi się ten rozdział (dobrze, że wspomniałaś, więc zerknęłam na twój profil czy już jest). Bardzo dobrze oddałaś charakter Scarlet, tę zadziorność i sarkazm 5 :)
  • MaHa 24.04.2015
    KarolaKorman Dziękuję :)
  • Neli 03.05.2015
    Zapowiada się ciekawie na razie 3 ;)
  • DuŚka ^.^ 03.05.2015
    Mi się spodobało i jestem ciekawa, jak będą przeplatać się losy Scarlet i Alexa :) 5 :)
  • MaHa 03.05.2015
    Neli, DuŚka, dziękuję z całego serca :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania