Poprzednie częściSzklane deszcze - Prolog

Szklane Deszcze - Rozdział 16

Hm, to tak... Rozdziału nie było prawie cztery miesiące. A ten teraz w sumie jest bardziej takim wprowadzeniem do następnego... Ale jest.

Jakiś comeback czy coś.

No to ten, standardowo: zapraszam na moje Szklane Deszcze

(Psst! Jeszcze jedno: zapraszam również tutaj: https://www.wattpad.com/story/56937274-szklane-deszcze )

 

Rozdział 16

Anne

– Coroczne tajne spotkanie uznaję za rozpoczęte – oznajmił Chris, zajmując miejsce przewodniczącego w pokoju samorządu.

– Czuję się nieswojo – przyznała Anne. – To nienaturalne. Zebranie bez przewodniczącego. Ugh.

– Ale ze mną – jęknęła Agnes. – Nie wystarczam ci?

– Z tobą się przynajmniej przywitała – mruknął Alex.

– Nie zauważyłam cię! – zawołała Anne. – Długo cię mam jeszcze przepraszać?

– Nie odzywaj się do mnie, już jesteś dla mnie skreślona.

Monica zachichotała cicho.

– Nie czekamy jeszcze na kogoś? – zapytała Chrisa.

Chłopak wzruszył ramionami i przejrzał swoje notatki.

– Nie ma Mai i tego jak–mu–tam.

– Patricka – podpowiedziała Agnes.

– Na co on komu? – mruknął Chris, ale Monica już wyciągała komórkę i wyszła na korytarz, żeby zadzwonić.

– A Maia nie chciała przyjść? – odezwała się Agnes zdziwiona.

– Nie znam ani Mai, ani Patricka – westchnęła Anne. – Ani celu zebrania w sumie.

– Nikt jej nie powiedział? – zdziwił Chris. – No, to podziwiam waszą organizację.

– Siedź cicho, Killian – mruknęła Agnes. – Ty zrobiłeś tylko listę i kazałeś nam wszystkich zbierać, a teraz wielce siedzisz na głównym miejscu. Niby czemu ty masz szefować?

– Booo... jestem najlepszym przyjacielem Donatella.

Alex odchrząknął.

– Jak już to ja albo co najwyżej Patrick, którego, przypominam, nikt tu nie ściągnął.

– Dobra – odezwała się Anne powoli – czyli Patrick to przyjaciel przewodniczącego. A kim jest Maia?

– Ściśle tajne – rzucił krótko Chris. – Ale nie przyjdzie. Ma teraz jakąś dodatkową matmę czy coś. Powiedziała, że jak zdąży, to wpadnie na chwilę po tym.

Monica cicho weszła do pomieszczenia.

– Patrick mówi, że zaraz będzie, że jest oburzony i że ci ''nastuka'', Chris.

Chłopak znowu poprawił ułożenie swoich notatek, pochylając głowę, a włosy lekko zasłoniły mu twarz. Mimo wszystko Anne dostrzegła, że lekko się uśmiechnął. I to bynajmniej nie złośliwie.

Odchrząknął cicho i przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych. Zatrzymał się na Anne.

– Pytałaś, po co to całe zebranie – zauważył w końcu. – Więc tak... Jak wszyscy dobrze wiemy – choć ty najwidoczniej nie – zbliża się jedno z najważniejszych wydarzeń roku, czytaj urodziny Chevaliera. W sumie to głównie okazja do dzikiej imprezy i nieodpowiedzialnego pijaństwa, więc chętnie zajmujemy się organizacją, prawda? – spojrzał wyczekująco na pozostałych, ale odpowiedziała mu tylko seria ponurych spojrzeń. – No tak, oni tu są chyba jednak ze względu na przewodniczącego, cóż. Dobra, możemy już zacząć omawiać sprawy ważne?

– Teraz już tak – rozległ się głos od strony drzwi. Wszyscy oprócz Chrisa spojrzeli w tę stronę. – Hejka, hej.

– Patrick! – zapiszczała Agnes. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.

Z jednej strony Anne chciała przez chwilę pogapić się na niego z najzwyklejszą ciekawością. Przyjaciel przewodniczącego? Chyba nie widywała ich razem. Ale jaki mógł być chłopak, który lubił kogoś tak specyficznego jak przewodniczący? I to w przeciwieństwie do Chrisa – lubił zapewne z wzajemnością. Nie wydawał się dziwny, może nawet całkiem... Uroczy było chyba najodpowiedniejszym słowem. Ale zanim poświęciła więcej czasu na studiowanie jego drobnej jak na chłopaka sylwetki, delikatnych rysów twarzy, okalających ją złotych włosów czy dużych, piwnych oczu, mina Alexa skutecznie odwróciła jej uwagę.

Kiedy pytała go o randkę z Agnes – uparcie utrzymując, że jest na niego obrażona, przecież jej nie poinformował o takich zamiarach! – zbywał ją zdawkowym ''ujdzie''. Ale skoro tylko tyle, czemu teraz patrzył na Agnes z tak słabo ukrywaną zazdrością? Lekko zmarszczył czoło, wydął usta... Anne uśmiechnęła się pod nosem.

– Patrick – przerwał jej rozmyślania głos chłopaka. Podniosła na niego zdziwiony wzrok. Wyciągał do niej rękę, lekko zarumieniony. – Hej.

– Anne – odpowiedziała, ściskając wysuniętą w jej kierunku dłoń.

Uśmiechnął się ciepło i usiadł na wolnym miejscu obok.

– Omówiliście już coś? – zapytał, patrząc na Chrisa.

– Jakże byśmy mogli – mruknął chłopak, ale Anne nie potrafiła określić, czy był niezadowolony czy zadowolony. – Możemy wreszcie przejść do spraw bieżących, a potem się rozejść? Mam ciekawsze zajęcia w planach.

– Zanim przyszedł Patrick wydawałeś się całkiem podekscytowany perspektywą prowadzenia zebrania – zauważyła Monica z rozbawieniem.

Chris tylko rzucił jej ponure spojrzenie.

– Dobra, zacznijmy chociaż – mruknął. Po raz enty przejrzał notatki. – Od podstaw... Z hukiem czy kameralnie?

– To Donatello, więc może wreszcie zróbmy mu to ciche i spokojne święto, o jakim od lat marzy – odezwała się Monica.

– Przecież dobrze bawił się w zeszłym roku – parsknął Patrick.

– Z hukiem! – zawołała Agnes.

– Okay, z hukiem – powtórzył cicho Chris i zapisał. Zerknął na Agnes. – U was?

– Jasne, nie ma problemu. Jeśli potem pomożecie sprzątać.

Po pokoju rozeszły się przeciągłe westchnięcia i jęki. Tylko Anne rozejrzała się zdezorientowana.

– Wy tak na poważnie z tym ''hukiem''? – zdziwiła się. – Jakoś nie widzę przewodniczącego na imprezie.

Wszyscy tylko spojrzeli po sobie z widocznym rozbawieniem.

– Wiesz – odezwał się Chris, wyraźnie powstrzymując się od śmiechu – w naszych dobrych czasach każda impreza była nasza. Ulica też, jak wracaliśmy do domów zygzakiem.

Anne zmarszczyła brwi.

– Macie po siedemnaście lat, nawet nieskończone, więc kiedy niby były wasze ''dobre czasy'' wracania zygzakiem? W przedszkolu?

Chris wzruszył ramionami.

– Kiedyś, nie interesuj się, nic ci do tego – mruknął, wydymając usta.

Anne tylko zaśmiała się cicho.

– Ile osób? – zapytała nagle Monica.

– Na pewno nasza szóstka plus Donatello – zaczął wymieniać Chris, patrząc się zamyślony gdzieś nad ich głowami. – Parę osób z naszego rocznika, kilka starszych, jeszcze zeszłoroczny samorząd... Ktoś z młodszych klas? Chyba tylko tu obecni?

– Chyba tak – mruknęła Agnes. – A jacyś znajomi z gimnazjum?

Chris wykrzywił się dziwnie. Milczał przez chwilę, zanim w końcu cicho mruknął:

– Nie więcej niż pięć.

Agnes westchnęła, a Monica spojrzała z powątpiewaniem.

– Co roku tak mówisz – westchnęła. – Liczmy, że z dziesięć. Czyli na ile osób?

– Ponad sześćdziesiąt – jęknęła Agnes.

Anne poczuła jak opada jej szczęka.

– Czyli wy tak poważnie poważnie z tym ''hukiem''?

– Oczywiście – prychnął Chris. – Dobra, sądzę, że lista gości to coś dla mnie i Age. Alex, możesz roznieść zaproszenia, odpowiedzialna rola.

– Tia – mruknął chłopak wyraźnie niezadowolony.

– W sumie to możesz je roznosić z Anne. Jedzenie, babska sprawa, Monica, Agnes... Możecie zrobić listę zakupów, to pójdę z Patrickiem na zakupy, a Alex może pomóc wam ogarniać dom. Wydaje mi się, że to brzmi sensownie.

– A Maia? – przypomniała Monica. – Zresztą, po prostu weźmiemy ją do siebie.

– Pomoże w kuchni – odezwała się Agnes szybko. – Zrobi te dobre ciasteczka, które Donnie zawsze mi od niej przynosi!

– Hej, hej, hej! – zawołał Patrick. – Zapomnieliście o jednej ważnej, jeśli nie najważniejszej roli. – Wszyscy spojrzeli na niego pytająco. – Jeśli wszyscy będziemy zajęci, a macie zamiar robić coś u Chevalierów w domu, to kto zajmie Donatello?

Po raz pierwszy od początku spotkania w pokoju nastała cisza. Nie trwała jednak długo, znowu odezwał się Chris:

– Na mnie niestety raczej nie można pod tym względem liczyć, Donatello nie zgodzi się spędzić ze mną ani chwili bez większego powodu. Zaproponowałbym Agnes, ale skoro robimy to w jej domu, to niech w nim będzie. W sumie to mógłby to być ktokolwiek stąd, ale nie więcej niż jedna osoba i zauważcie, że Donatello, zmęczony po szkole, może po prostu odmówić, chcąc iść do domu. Więc.... Wybierzmy kogoś, komu raczej nie odmówi.

Kiedy Anne poczuła na sobie spojrzenia wszystkich zebranych, poczuła, jak zapiekły ją policzki.

– No, to wszystko ustalone – stwierdził Chris z zadowoleniem. – Wszyscy wiedzą, co mają zrobić, więc dogadujcie się już między sobą. Dzięki za poświęcony czas.

Pokój wypełnił się szuraniem odsuwanych krzeseł i cichych rozmów. Śmiechu Agnes gdzieś ponad tym, w drzwiach Chris znowu droczył się z Monicą. Ktoś się potknął, ale po chwili już wszyscy byli na korytarzu. W nagle powstałym zamęcie nikt nie słyszał płaczliwych wymówek Anne.

– Ja nie chcę... – jęknęła jeszcze cicho, chociaż wszyscy już ją minęli. – Mnie odmówi tym bardziej.

Miała ochotę w coś uderzyć albo chociaż porządnie się wykrzyczeć. Ale tylko zacisnęła usta i po chwili zaczęła iść za wszystkimi.

Każdy miał jakieś zadanie, ona też na pewno da radę wywiązać się ze swojego, prawda...?

 

♥♥♥

''Zapytaj się go w końcu'' – namawiała Anne siebie samą w myślach. – ''Zapytaj, idiotko. Jeśli teraz tego nie zrobisz, zepsujesz wszystko. Zresztą powiedziałaś wszystkim, że już się z nim umówiłaś, jak wyjdzie, że kłamałaś...”

– Słuchasz mnie w ogóle? – rzucił z irytacją przewodniczący. – Jesteś dzisiaj tak rozkojarzona, że nie ma z ciebie żadnego pożytku.

Starała się w miarę dyskretnie wziąć głębszy oddech. Przede wszystkim musiała się uspokoić i jakoś sensownie to rozegrać.

– Przepraszam, przewodniczący – westchnęła. – Możesz powtórzyć?

– Prosiłem, żebyś podlała kwiatki – mruknął chłopak i wrócił do przeglądania jakichś papierów, których treści z odległości nie widziała.

– Zawsze Chris to robi – zauważyła.

– A widziałaś go dzisiaj w szkole? – Anne pokręciła przecząco głową. – Właśnie. A ktoś je podlać musi.

– Ale ty tego nie zrobisz. Kwiatków też nienawidzisz?

– Jasne, szczerze im życzę, żeby zdychały w cierpieniach – prychnął. Przewrócił kartkę i podniósł na nią wzrok. – I co ma znaczyć to ''też''?

Wzruszyła ramionami.

– Tak otwarcie okazujesz mi teraz niechęć, że nie wiem, co mam o tym myśleć – mruknęła. – Równie dobrze może to być nienawiść.

Przewodniczący spojrzał w górę i westchnął, jakby modlił się o cierpliwość.

– Jak skończysz możesz już iść – odezwał się cicho.

– Ty jeszcze nie wychodzisz? – zapytała.

– Nie, muszę jeszcze zrobić to, co powinna zrobić Monica – odpowiedział ze znużeniem. – Mówiła, że zwalnia się wcześniej, bo idzie do lekarza. No tak, na pewno nie zorientuję się, że ma to coś wspólnego z coroczną imprezą-niespodzianką, o której, rzecz jasna, nic nie wiem. – Anne przystanęła nagle w miejscu, rozlewając niechcący trochę wody. – Dziwne, że jeszcze nie wysłali nikogo, żeby nie pozwolił mi wrócić do domu. – Nagle przewodniczący wyprostował się i otworzył szerzej oczy. – No chyba że... Nie, nie mów, że... – Anne zaczęła nerwowo wycierać rozlaną wodę. Przewodniczący spojrzał na nią zdziwiony. – Nie wierzę, poważnie? Ciebie? Dziwię się, że w ogóle cię mieszają w moje urodziny, a tu jeszcze takie... szaleństwa.

Anne musiała ugryźć się w język, żeby jakoś mu nie odszczeknąć.

– Najwidoczniej wszyscy uznali – zaczęła powoli – że skoro wcześniej nawet się dogadywaliśmy, to może teraz tylko chwilowo się boczysz.

Uniósł brwi, wyraźnie starając się zrobić tak arogancką minę, jak tylko się dało. I udałoby mu się, gdyby nagle nie zrobił czegoś, co zupełnie do niego nie pasowało.

Zaśmiał się.

Przechyliła głowę na bok i spojrzała na niego pytająco.

– Przepraszam, po prostu... Nie jestem w stanie udawać, ze jestem na ciebie wściekły, kiedy jestem tylko zły. – Opuścił głowę i pokręcił nią z rozbawieniem. Znów podniósł wzrok na Anne, ale tym razem jego spojrzenie nie było już takie zimne. Uśmiechnął się nawet półgębkiem, zanim wstał i podszedł do niej powoli. Wyjął jej butelkę z wodą do podlewania z ręki i odstawił na miejsce. – Nie nienawidzę cię, Anne Marie – odezwał się cicho. – Może wyszło trochę głupio, ale... Lubię cię, tak? – Nagle wydawało jej się, że w piersi ma ptaka zamiast serca. To co czuła, zdecydowanie bardziej przypominało trzepotanie niż bicie. – I wiesz, zapamiętaj to sobie, bo raczej drugi raz tego nie usłyszysz. Jesteś miła, zabawna i w sumie chciałbym mieć z tobą może... trochę bliższą relację niż teraz. Ale... – Trzepotanie skrzydeł stało się nagle zdecydowanie bardziej nieregularne. – Chyba myślimy o innym rodzaju relacji. Lubię spędzać z tobą czas, ale nie myślę o tym, żeby, no wiesz, iść z tym dalej. Tu nawet nie chodzi o ciebie. Po prostu nie szukam teraz niczego takiego. Okay?

Po kilku sekundach, jakby z opóźnieniem pokiwała głową. Przewodniczący uśmiechnął się niepewnie.

– A ty? – zapytał cicho. – Nie nienawidzisz mnie?

Zaciskając usta, żeby nie odezwać się łamiącym głosem, potrząsnęła przecząco głową. Zdecydowanie za szybko i za mocno, żeby wyglądało to naturalnie, żeby ktokolwiek mógł pomyśleć, że jej to nie ruszyło.

Przewodniczący niezgrabnie poklepał ją ramieniu. Odszedł i zebrał swoje rzeczy.

– Chodź, przejdźmy się na miasto. Zgaduje, że mam nie wracać do domu przez jeszcze kilka godzin.

Anne znowu tylko pokiwała głową. Nie była w stanie odpowiedzieć w żaden sensowny sposób, bo jedno zagadnienie już dość ją zajmowało – czy to przed chwilą to było naprawdę trzepotanie ptaka w jej piersi czy tylko jego drgawki przedśmiertne.

Potulnie wyszła za chłopakiem najpierw z sali, potem ze szkoły. Znowu ją tak upokorzył... A ona dalej będzie za nim tak latać jak idiotka? Chociaż... Może to właśnie było to? Może powinna tylko być cierpliwa, znieść to i dać mu jeszcze chwilę... Chwilę, w trakcie której pewnie jeszcze niejednokrotnie ją upokorzy. Ale czego się nie robi z miłości?

Teraz po prostu wystarczyło, że to zniesie. Tę napiętą atmosferę, że zniesie ją z dumą. I wstydem wciąż wymalowanym na twarzy. Jeszcze tylko kilka... Kilkanaście godzin. Chwila na mieście, potem impreza. Powiedziała w domu, że zostanie u Agnes na noc. Tak, jeszcze tylko moment...

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Shiroi Ōkami 31.07.2016
    Ale będę miała do nadrabiania ;-;
  • Ichigo-chan 31.07.2016
    Fajnie, że chcesz nadrabiać ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Rasia 31.07.2016
    "- Na co on komu" - znak zapytania
    "Hejka hej." - przecinek między słowami
    "delikatnych rysów twarzy, okalających jej złotych włosów" - ją*
    "zróbmy mu to ciche i spokojne święto o jakim od lat marzy" - przecinek po "święto"
    "nawet nie skończone" - nieskończone*
    "Możecie zrobić listę zakupów, to pójdę z Patrickiem na zakupy," - To wyjątkowo błyskotliwa myśl xD
    "poczuła jak zapiekły ją policzki." - przecinek po "poczuła"
    "Pokój wypełnij się szuraniem" - to jak magiczne zaklęcie: Szklanka, wypełnij się chlupoczącym sokiem! A tak poważnie, to "wypełnił"
    "wszystkimi.
    Wszyscy mieli jakieś zadanie" - wszyscy x2
    "- Jak skończysz możesz już iść" - przecinek po "skończysz"
    "Zgaduje, że mam nie wracać" - zgaduję*
    "Chwilę w trakcie której pewnie" - przecinek po "chwilę"
    Ależ się szykuje impreza. Alkohol będzie się lać strumieniami, a przewodniczący w końcu odważy się na klapsa :D Ta, chyba w snach.
    Cieszę się, że wstawiłaś nową część, tęskniłam bardzo za tym opowiadaniem. Miałam taki paskudny humor, a Ty mi go poprawiłaś, dziękuję Ci serdecznie, Ichi :)) Zostawiam Ci piąteczkę i czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością!
  • Ichigo-chan 31.07.2016
    "Możecie zrobić listę zakupów, to pójdę z Patrickiem na zakupy," - To wyjątkowo błyskotliwa myśl xD - bo to Chris, ok ?XD
    Dzięki, zaraz wszystko popoprawiam ♥ Cieszę się, że mogłam ci poprawić humor ^^
  • persse 31.07.2016
    Uwielbiam to opowiadanie :)
  • Ichigo-chan 31.07.2016
    Miło mi ^^
  • Sky300 01.08.2016
    Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam nowy rozdział xD
    Jak zawsze bardzo przyjemnie mi się czytało. Czekam na kolejne rozdziały :)
  • Ichigo-chan 01.08.2016
    Też byłam zdziwiona, że w końcu się do tego zebrałam xD Dzięki ^^
  • O jaaaacie... Ale się wkręciłam *-* 1:31, a rano trzeba do roboty wstawać ._. Ale było warto! ❤️ Czekam na kolejną część
  • Ichigo-chan 01.08.2016
    Aw, miło! ♥ Postaram się pisać szybko ^^
  • alfonsyna 02.08.2016
    Tylko drobiazgi na początek:
    "udawać, ze jestem na ciebie wściekły" - że
    "poklepał ją ramieniu" - po ramieniu
    "Zgaduje, że mam" - Zgaduję
    Rozbawiło mnie to "wracanie zygzakiem" w "dobrych czasach". XD W ogóle, ucieszyłam się, że opowiadanie wróciło. Takiej lekkiej i przyjemnej atmosfery nie znajduję w żadnym innym tekście i w sumie bardzo mi to poprawia nastrój, ilekroć czytam. :) Narobiłaś ochoty, by jak najprędzej się dowiedzieć, jakże wyjdzie ta impreza, mam więc nadzieję, że nie będzie trzeba zbyt długo czekać na kolejne rozdziały. Zostawiam piątkę na zachętę do dalszego pisania. ;)
  • Ichigo-chan 05.08.2016
    Dziękuję ♥
  • Numizmat 03.08.2016
    "Chłopak wzruszył ramionami i przejrzał swoje notatki.
    – Nie ma Mai i tego jak–mu–tam." -- ziom musi przejrzeć notatki, żeby stwierdzić kogo spośród pięciu na krzyż osób brakuje? Co on pierwszy raz w tym samorządzie, czy jak? XD

    Macie po siedemnaście lat, nawet nieskończone, więc kiedy niby były wasze ''dobre czasy'' wracania zygzakiem? W przedszkolu? - TO SAMO POMYŚLAŁEM :D

    "Ponad sześćdziesiąt – jęknęła Agnes." 60 osób? W domu? Impreza urodzinowa? 18 lat? 60 osób? Z własnej woli? 60 osób?

    "Jasne, szczerze im życzę, żeby zdychały w cierpieniach" - to do kompletu z tymi biednymi szczeniaczkami, mordowanymi w każdą sobotę, potwór! :(

    "No tak, na pewno nie zorientuję się, że ma to coś wspólnego z coroczną imprezą-niespodzianką, o której, rzecz jasna, nic nie wiem." - Danon otacza się tumanami, skoro nikt się jeszcze nie skapnął, że organizowanie dokładnie tego samego dokładnie w ten sam sposób nie jest już w żadnej mierze niespodzianką XDD

    Ten wielki, krzaczasty monolog zaczynający się od 'po prostu' i przerywany bez przerwy, trochę ciężko się czyta. Nie dałoby rady tego jakoś podzielić, Ichu?

    Rozdział trochę mniej zabawny niż poprzednie, ale to pewnie dlatego, że zaczęło się robić całkiem poważnie. Mimo tego, czyta się lekko i przyjemnie jak zwykle ;)
  • Ichigo-chan 05.08.2016
    Poważnie? Czekaj aż wejdą jakieś walki gladiatorów czy cuś.
    Umieram z Danona XD
    Dziena Numi, spróbuję jakoś zoperować monolog ♥
  • KarolaKorman 21.08.2016
    ,,– Nikt jej nie powiedział? – zdziwił Chris. '' - myślę, że ,,się'' by tu pasowało
    ,,Przewodniczący niezgrabnie poklepał ją ramieniu.'' - po ramieniu
    No właśnie, czego nie robi się z miłości? Przeoczyłam ten rozdział, za co Cię przepraszam, ale wszystko nadrobię, obiecuję :)
    Skąd ten Donatello dowiedział się o imprezie? Może dobrze, że się dowiedział, bo Anne chyba nigdy by tego nie wydukała :) Zostawiam piąteczkę i pozdrawiam :)*
  • Ichigo-chan 21.08.2016
    Ichi wybacza przeoczenie, choć przyznaje, że przez chwilę cierpiała, bo wystraszyla się, że już nie chcesz czytać. Dziękuję ❤❤❤
  • Shiroi Ōkami 26.08.2016
    "– Siedź cicho, Killian " ~ Serio nie mogłaś mu dać normalnego nazwiska? ;-;
    "Nie jestem w stanie udawać, ze jestem na ciebie wściekły, kiedy jestem tylko zły." ~ że*
    "Nagle wydawało jej się, że w piersi ma ptaka zamiast serca." ~ Zero skojarzeń. ZERO.
    "To co czuła, zdecydowanie bardziej przypominało trzepotanie" ~ przed "co".
    Dochodzę do wniosku, że Przewodniczący jest większym dupkiem niż myślałam :/
  • Paradise 04.05.2017
    uwielbiam kiedy oni są sam na sam! <3 naprawdę rozdział tak świetny jak wszystkie poprzednie :D oj uzależniłaś mnie od tego opowiadania i to na maxa :D 5 i lecę dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania