Poprzednie częściTajemnice Artefaktu Czasu

Tajemnice Artefaktu Czasu cz.2

ROZDZIAŁ II

 

Zamknęłam sklep najszybciej jak to możliwe, w pocie czoła pognałam na zaplecze i wysłałam krótkie SMS-y do Anny i Adama, żeby uważali na siebie i nie wychodzili z domu dopóki do nich nie przyjdę. Nie mogłam pozwolić na to żeby zostali wystawieni na jakiekolwiek czyhające na nich niebezpieczeństwo. Nie wiedzieli kim tak naprawdę jestem, co jeszcze bardziej komplikowało całą sytuację.

Teraz jednak ze względu na okoliczności będę musiała ich wtajemniczyć, wszystko po to, by ich chronić. Szybko otrzymałam odpowiedź od Anny:

 

«Laska, nie przerażaj mnie! Jestem chora, więc i tak nigdzie się nie ruszam. Wyglądam jak ZOOMBIE!»

 

Typowa Ann. Zawsze przykuwała dużą uwagę do swojego już i tak perfekcyjnego wyglądu, mimo to miała złote serce i była najbardziej szczerą i prawdziwą osobą jaką znam. Spotkałyśmy się dopiero na studiach, wybrałyśmy różne kierunki, ale miałyśmy razem zajęcia matematyczne. Od razu złapałyśmy wspólny język, a ja czułam jakbym znała ją od zawsze, zrobiłabym dla niej wszystko, była kimś więcej niż tylko najlepszą przyjaciółką, była moją bratnią duszą.

Zabrałam swoje rzeczy, spakowałam je do mojej ulubionej lnianej torby i wyszłam tylnymi drzwiami. Adam nic nie odpisał, zero odpowiedzi, zadzwoniłam do niego, odebrał dopiero po trzecim sygnale. Miał zaspany i niewyraźny głos, więc w nocy pewnie nad czymś pracował, a teraz odsypiał zarwane godziny.

 

-Andy, mam nadzieję, że masz ważny powód, dzwoniąc i budząc mnie o tak wczesnej porze! - powiedział trochę poirytowany, ale ja wiedziałam, że cieszył się jak dziecko z każdego mojego telefonu, nawet jeśli zadzwoniłabym w środku nocy.

 

-Wczesna pora?! Jest grubo po 12, otwórz drzwi, zaraz będę! Pa! - rzuciłam lekko do słuchawki i rozłączyłam się zanim zdążył zaprotestować.

 

Adam mieszkał trzy przecznice dalej od mojego sklepu, więc dojście tam nie zajęło mi nawet pięciu minut. Jego mieszkanie znajdowało się na ostatnim piętrze dosyć luksusowego apartamentowca. Twierdził, że kupił je za spadek po zmarłej babci, ale nie do końca mu z Anną wierzyłyśmy w tę historię. Podejrzewałam, że całkiem pokaźny stan jego konta miał wiele wspólnego z pracą, którą wykonuje po nocach. Adam jest świetnym specjalistą od komputerów, nazywając rzeczy po imieniu jest hackerem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Zapewne dostał kilka nielegalnych zleceń, opiewających na spore sumy i ot to cała tajemnica. Nie drążyłam tematu, skoro nie chciał mi sam o niczym powiedzieć.

 

Zadzwoniłam domofonem, drzwi otworzyły się od razu, tak jak gdyby tylko czekał, żeby wcisnąć guzik i mnie wpuścić. Wnętrze holu zapierało dech w piersiach, otaczały mnie marmury, biel i złoto, luksus w czystej postaci. Wybrałam windę i po chwili byłam już na samej górze. Adam nieśmiało wychylał się z mieszkania.

 

- Hej Andy, wchodź! - wpuścił mnie do środka, przekroczyłam próg i zanim zdążyłam się obrócić w jego kierunku, złapał mnie w ramiona, podniósł do góry i zrobił szybki piruet - Dziewczyno! Jak ja za Tobą tęskniłem, z tydzień Cię nie widziałem! - zaśmiał się dźwięcznie i postawił mnie spowrotem na ziemi, zanim miało zrobić się zbyt niezręcznie.

 

- Tak to już bywa jak bawisz się w nietoperza, wyglądasz jak wampir. Odsłonię zasłony, chyba słońce nie zmieni Cię w kupkę popiołu? - dałam mu kuksańca w ramię i podeszłam do wielkiego okna balkonowego, z którego rozciągał się niesamowity widok na Londyn.

 

- Ta, dzięki za komplement, Ty też świetnie wyglądasz! - mówiąc to skierował się do kuchni, żeby zrobić kawę. - Chcesz też? - pomachał swoim ulubionym kubkiem w moim kierunku. Widać, że naprawdę potrzebował kofeiny, ale nie było na to czasu.

 

-O nie nie, ubieraj się, kawę wypijesz później, teraz idziemy do Anny. - spojrzałam wyczekująco, kiedy się nie poruszył. - Wyjaśnię wszystko potem, teraz nie mamy na to czasu! - nie chciałam zdradzać więcej szczegółów, dopóki nie będziemy we trójkę. -ZAUFAJ MI! - podeszłam do niego, przewróciłam oczami w cichym geście irytacji i popchnęłam go w stronę sypialni.

 

-Okej, okej już idę ty zrzędo! -wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, ja w tym czasie odsłoniłam wszystkie zasłony, światło słoneczne od razu otuliło wnętrze przyjemnym ciepłem, nakarmiłam jego rybki i wzięłam z lodówki zimną butelkę wody. Musiałam trochę ochłonąć, bo mimo, że nie dałam po sobie tego poznać to byłam wściekła i zdenerwowana na całą sytuację z LEXEM, a najbardziej na jego bezczelne groźby w stronę moich przyjaciół.

 

Po dłuższej chwili Adam wyszedł ubrany w swój codzienny strój, czyli jasne jeansy z dziurami i kolorowy podkoszulek z głupim nadrukiem, który był z pewnością o rozmiar za mały, co podkreślało tylko jego wdzięczną muskulaturę. Skarciłam się w duchu, ponieważ moje spojrzenie zatrzymało się na nim sekundę dłużej niż powinno. Był moim najlepszym przyjacielem i taktowałam go jak brata, więc nie mogłam pozwolić sobie na myślenie o nim w TEN sposób. To było złe i nie na miejscu.

 

Znałam go dłużej niż Annę, pochodziliśmy z jednej z tych małych miejscowości na obrzeżach miasta, zawsze kręcił się gdzieś blisko mnie i często się mijaliśmy, ale dopiero od pewnego czasu nasza znajomość weszła na wyższy poziom. Wszystko dzięki Ann, która zbliżyła nas do siebie, podczas pamiętnej nocy spadających gwiazd, kiedy potrzebowała ratunku, bo spiła się w trupa na imprezie, od tamtej pory byliśmy we trójkę wręcz nierozłączni i rozumieliśmy się nawzajem bez słów. Miałam tylko ich i nie mogłam pozwolić na to, aby stała im się jakakolwiek krzywda.

 

- Idziemy? - zapytał, czym wyrwał mnie z zadumy. Złapałam go pod ramię i radośnie odpowiedziałam.

 

- Idziemy! - zamknął za sobą drzwi, windą zjechaliśmy na dół, a potem skierowaliśmy się w stronę domu Anny.

Mieszkała w przeciwnym końcu miasta, więc konieczne było użycie jakiegoś środka transportu. Gdybym była sama, użyłabym swojej mocy super prędkości i w mgnieniu oka byłabym na miejscu, ale skoro nie byłam, musiałam wsiąść razem z Adamem na hulajnogę elektryczną, co budziło we mnie dość spore wątpliwości.

 

-Ja kieruję, trzymaj się! - wykrzyczałam od razu kiedy nasz wzrok spoczął na pojeździe, nie do końca ufałam jego umiejętnościom jazdy, dlatego to ja przejęłam stery. Nie protestował, stanął tuż za mną i mocno objął mnie w pasie. W jego energii wyczułam spore podekscytowanie, była to dla niego idealna sposobność, żeby znaleźć się chociaż na chwilę

blisko mnie.

Nigdy nie rozmawialiśmy o naszych skrywanych uczuciach, chyba obydwoje wiedzieliśmy, że nasza przyjaźń jest najważniejsza i żadne z nas nie chciało jej popsuć jakimiś głupimi wyznaniami. Adam był we mnie zakochany, czułam to dzięki swojej mocy. Moje uczucia były nieco inne, ale nie pozwalałam sobie na myślenie o nich. Bynajmniej nie teraz.

 

-Trzymam mocno! - powiedział speszonym głosem i poprawił swój uścisk. Ręce owinął wokół mojej talii i położył je na brzuchu, jego dotyk był ciepły i przyjemny.

 

Kiedy dotarliśmy pod dom przyjaciółki, otworzyłam nam jej mama, kochana i życzliwa kobieta, traktowała nas jak członków swojej rodziny, dlatego nawet nie zapytała o powód wizyty, tylko po prostu nas wpuściła dodając, że Anna jest w swoim pokoju.

Weszliśmy do środka bez pukania, od razu stwierdziłam, że bez wahania była chora i wyglądała NAPRAWDĘ źle. Czerwony, zakatarzony nos, podkrążone i spuchnięte oczy, do tego otaczające ją morze chusteczek.

 

- Czy to apokalipsa zombie? - rzucił ze śmiechem Adam, lubiliśmy żartować z siebie nawzajem, więc tego typu teksty były na porządku dziennym.

 

- Jesteś pierwszy na mojej liście osób do konsumpcji! - ledwo wychrypiała te słowa i spojrzała na niego spod byka, po czym złapała za kolejną chusteczkę i głośno wysmarkała nos. Scena ta była dosyć komiczna, ale musiałam teraz sprowadzić rozmowę na poważne tory. Wzięłam głęboki oddech i uspokoiłam swoją głowę, przedstawienie czas zacząć!

 

- Moja biedna Ann, nie martw się, nie wyglądasz aż tak źle. - pocieszyłam ją, przysiadając się na skraju łóżka. Spojrzałam najpierw na nią, uśmiechała się delikatnie, potem na Adama, który usiadł po turecku na podłodze pod oknem, nadszedł czas na wyjawienie prawdy.

- Na pewno chcecie wiedzieć o co chodziło z wcześniejszą wiadomością, musimy poważnie porozmawiać. - przełknęłam głośno ślinę. - Chciałabym, abyście poznali prawdę o mnie. Nie mogę tego już dłużej ukrywać, zaistniała sytuacja sprawiła, że wasza niewiedza na ten temat stanowi dla Was zagrożenie. - w tym momencie Anna chciała mi przerwać, ale uciszyłam ją gestem ręki. - Powiem to tylko raz, posłuchajcie mnie uważnie i proszę nie przerywajcie mi, pytania zostawmy na koniec.- spojrzałam na nich wyczekująco, oboje skinęli potwierdzająco głowami i czekali z zniecierpliwieniem na to co powiem.

 

To co mieli zaraz usłyszeć całkowicie zmieni ich postrzeganie na moją osobę oraz cały ich światopogląd, więc musiałam postarać się, aby odpowiednio dobierać słowa...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania