Poprzednie częściTaniec z różą - Prolog

Taniec z różą - 3. Ja ci pokaże

Siedziałam w salonie z Charlottą i... tym chłopakiem. To był ten jej chłopak? Troche zaspokojny jak dla niej. Zmieniła gust?

 

- Will - zaczęła Char.

 

- Tak? - chłopak wykręcił głowę.

 

- Wiesz... dziękuje, że pomogłeś mi i Vel, mimo tego, że sam ją wystraszyłeś, ale... - chciała go grzecznie wyprosić.

 

- Tak wiem, babski wieczór, babskie sprawy, nie bój się nie chce w tym uczestniczyć - wstał z uśmiechem na twarzy i ruszył ku korytarzowi.

 

- Idź go odprowadź do bramy i zamknij drzwi.

 

Jak dla mnie mógłby jeszcze zostać. Mimo irytującego początku naszej znajomości teraz znajdywałam w nim same plusy. Wysportowany, wysoki, idealnie prosty nos, gęsty wachlarz rzęs zasłaniał przerażająco zielone oczy.

Ups. Przyglądałam mu się jak głupia. Ale... tylko jeszcze raz zaglądne w te przenikliwe oczy...

Koniec. To tylko głupi dzieciak.

 

- Gdzie moje rękawiczki? - spytał nagle, a ja spostrzegłam, że jest już ubrany.

 

- Ee... może tu - szybko rzuciłam się do półki i podałam mu jego własność.

 

- Dzięki. Zanim pójde... Chciałbym wiedzieć... od jakiego imienia skraca się 'Vel' ? - wyglądał na zmieszanego.

 

- Obawiam się, że nie jesteś w stanie go zapamiętać - uniknęłam prawdy.

 

- Powiedz... proszę. I tak się dowiem.

 

- Przynajmniej jeszcze nie teraz - nie chciałam go zniechęcać do siebie już po pierwszym spotkaniu.

- Ech.. dobranoc.

 

.*. .*. .*. .*.

 

Siedziałyśmy przed telewizorem i jadłyśmy popcorn. Typowe przyjaciółki. Zastanawiałam się jak wygląda jego rodzina. Czy mieszka sam? Czy umie sprzątać? Czy ma rodzeńtwo?

 

- Vel. Zakochana? - Char zachichotała.

 

- Co?! Nie! Daj spokój to ty miałaś opowiadać mi o swoim chłopaku. Mów więc.

 

- Taa... No więc nie uwierzysz. Jest przystojny, romantyczny i do tego mądry!

 

- Masz racje, nie wierze - była wniebowzięta prawiąc komplementy o tym dzieciaku.

 

- ... i te oczy... błękine jak morskie fale.

 

Co?! Czy ona była ślepa? Te oczy były zielone. Przenikliwie zielone. Cudowne. Ale nie błękitne!

 

- Char. To jest zielony.

 

- Co? Znasz go? - była zszokowana.

 

Ja też.

 

- No był tu przed chwilą nie?

 

- Hahaha Vel! To mój sąsiad. Wpadłaś na niego gdy wracał do domu ulicą obok. Szczerze to pasujecie do siebie. Nawet bardzo, on też kibicuje tym no... nie ważne. Ćwiczy i jest spokojny.

 

Miała racje. Zawsze tak opisywałam mój ideał.

 

-Daj spokój, pewnie chodzi na te dzikie imprezy i nie może odgonić się od dziewczyn.

 

- No właśnie nie... Słuchaj mnie. Jesteście dla siebie stworzeni. Widziałam jak co chwile na ciebie zerkał.

 

- Zerkał? - nie widziałam.

 

Char uśmiechnęła się do siebie, ale już nic nie powiedziała.

Oglądałyśmy komedie romantyczną, osobiście wolałabym oglądać mecz, ale wiedziałam jak Char tego nie lubi. Ostatecznie nie było tak źle.

 

Nagle zerwała się na nogi i pobiegła.

 

- Chodź! - wstałam.

 

Char odsuwała żaluzje w pokoju gościnnym.

 

- Co tam widzisz? - byłam szczerze zdziwiona tą dynamiką. Podeszłam do okna.

 

- Odkąd wybudowali ten dom przyglądałam się Will'owi dość często. Odkryłam, że w sobote zawsze ogląda mecze, potem spostrzegłam, że zaraz po nich idzie pod prysznic. Z tego okna moge ci udowodnić, że jest taki jak mówiłam. Widzimy jego salon, łazienke i sypialnie.

 

- Char. Czy ty nie mówiłaś, że masz chłopaka? - podglądała Willa?

 

- Tak i od tamtej pory obiecałam sobie, że już nie będe tam patrzeć. Ale ty patrz! - nie wierzyłam jej.

 

W tym momencie w jednym z pomieszczeń sąsiada zapaliło się światło. Nie do wiary. Char zasłoniła oczy i zrobiła krok w tył.

 

Wiedziałam, że mimo swojego związku wciąż go podglądała. Postanowiłam wystawić ją na próbe.

 

- O zciąga koszule - to była prawda.

 

- Nie kuś. Widziałam to setki razy - musiałam udawać.

 

- Och. Teraz spodnie!

 

- Vel! I tak nie popatrze - ale ręka jej drgnęła.

 

- Ach Char! Zciągnął bokserki! - byłam pewna zwycięstwa.

 

Nie pomyliłam się. Charlotta z krzykiem rzuciła się do okna. Kiedy zrozumiała, że nasz punkt obserwacji wciąż ma na sobie spodnie ze śmiechu padła na łóżko bijąc mnie poduszką. Nie umiała kłamać, ja też ale dziś był mój szczęśliwy dzień.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 12.01.2015
    przyjemnie mi się czyta opowiadanie 4:)
  • Neli 03.04.2015
    ciekawe, lekko sie czyta. Ode mnie +3 ;) Czekam na kolejny rozdział ;)
  • dressy 27.07.2015
    Pisz dalej ! Super rozdział

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania