Poprzednie częściTowarzysz

Towarzysz (1)

Z nie małym żalem odłożyłam kolejną lekturę na biblioteczną półkę. Była to powieść psychologiczna, jakich przeczytałam już naprawdę wiele. Przeczytałam? Nie, to zdecydowanie złe określenie... Pochłonęłam, przeżyłam - tak będzie o wiele lepiej.

Tym razem zamykając książkę, nie musiałam przynajmniej żegnać się z nowo poznanymi bohaterami. Główna postać popełniła samobójstwo, a większość jej przyjaciół i rodziny od dawna nie żyła. Jakby nie patrzeć... Nie było w tej powieści nikogo, komu wciąż biło serce i mogłabym za nim tęsknić. W każdym razie tak mi się zdawało, lecz niedługo po opuszczeniu obszernego budynku biblioteki byłam przekonana, że o kimś zapomniałam.

 

Któryś z bohaterów mi umknął i znalazł małą szparę w mojej pamięci, do której nie byłam w stanie zajrzeć, ale wiedziałam, że tam jest. Czułam to. Po prostu odczuwałam jakąś dziwną, wewnętrzną pustkę. Coś było nie tak.

 

Szybko przestałam się tym przejmować. W końcu to tylko książka, choć w zasadzie może aż książka? W końcu w bibliotece przesiaduję częściej niż we własnym domu, a powieści są nieodłączną częścią mojego życia, wypełniają je coraz bardziej. Ciekawe, czy kiedyś historie w nich zawarte będą mi bliższe niż rzeczywistość? W każdym razie, póki co tak nie było. Książka to książka, więc gdy wróciłam do realnego świata, nie powinnam odczuwać takiej pustki.

 

Nie rozwodząc się już dłużej nad tym tematem, udałam się w stronę domu. Szłam jak co dzień - wąskimi, krętymi i ciemnymi uliczkami. Tego dnia coś zaczęło mnie w nich przerażać. Cień, który przenikał każdą przecznicę wydawał się być dalece inny od tego, który widziałam każdego poprzedniego dnia. Strach narastał przy każdym zakręcie, lecz ustąpił, gdy wreszcie zapaliły się latarnie. Co prawda - nie było ich tutaj zbyt wiele, ale światło mimo wszystko przyniosło ukojenie. Zaczęłam się śmiać, moje przerażenie wydawało się tak bezpodstawne. Choć wciąż odczuwałam lekki niepokój, wróciłam spokojniejsza do domu, a właściwie to mieszkania, na pierwszym piętrze.

 

- Cześć Mamo! Cześć Tato! - zawołałam przekraczając próg drzwi, choć wiedziałam, że i tak nikt mi nie odpowie. Był to beztroski nawyk z dzieciństwa. Wtedy, gdy wracałam do domu od razu lądowałam w objęciach mamy a tata odpowiadał mi z najszczerszą radością i ogromną, jak na niego energią. Chwilę później zawsze biegłam, najszybciej, jak moje króciutkie, dziecięce nóżki potrafiły, aby uściskać na powitanie także i jego. Pochylałam się nad łóżkiem i wtulałam głowę w szerokie ramiona ojca, nie będąc świadoma tego, co za jakiś czas musiało się wydarzyć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Nazareth 08.02.2016
    Czemu tak mało? To jedyna skarga z mojej strony :) 5
  • Kasumi Mai 08.02.2016
    No cóż, jutro test z matematyki, a że jestem na mat-fiz-inf, to wypada się pouczyć :p
  • Kasumi Mai 08.02.2016
    A tak poza tym, to dziękuję bardzo za przeczytanie i ocenę ^-^
  • Nazareth 08.02.2016
    Kasumi Mai Jako że jesteś na mat-fiz, to powinnaś wiedzieć i nie musieć się uczyć :)
  • Kasumi Mai 08.02.2016
    zawsze lepiej poćwiczyć i dostać 5 niż nic nie zrobić i dostać 2 c:
  • Nazareth 08.02.2016
    Kasumi Mai Z 2 też się zdaje, ja tak przynajmniej praktykowałem :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania