Tylko człowiek cz. 1
Opuszki jej chudych palców dotknęło zimno, lodowata jak sopel szyba odbijała tylko obraz jej wypudrowanej, brązowo-żółtej twarzy. Czarne jak smoła brwi rysowały jej niezadowolenie, oczy przekrwione, żyłka po żyłce jak autostrada pędziły po jej gałce ocznej, zalane ciepłymi łzami drżały, mrugały co sekundę. Ledwo było widać ,że są zielone, jak liście brzozy. Smuga tuszu do rzęs rysowała jej twarz, jak węgiel na dobrej kartce papieru, jak artysta ciągle niezrozumiany. Posklejane , sztuczne rzęsy sięgające do samego czoła były coraz bardziej przerażające, wykrzywiały się w jęk jej płaczu. Jej wargi przypominały rozdeptany czerwony owoc, może granat, pogryzione ze złości, białe, jak dopiero wyciągnięta kartka papieru, pachnąca jeszcze starą zepsutą drukarnią, zęby, wbijały się jak w twarde i słodkie jabłko, nie zostawiając ani kęsa na później. W dłoni dość pomarszczonej jak na 35 lat trzymała niedbale podpalonego papierosa, zgnieciony, podarty, brudny, jakby sam dusił się swoi dymem.
Sukienka w kolorze żaru, płonącego ogniska ściskała jej piersi, dusiły się w cieple jej ciała, piegi skakały w rytm jej chrząkania i łykania łez. Bogato zdobiony naszyjnik w kolorze startego złota podkreślał jej szyje, jakby pomarszczoną trochę, od słońca, od jego nieustannej opieki i obietnicy pięknego wyglądu.
Siedziała tak z miną dość dziwną , jakby wcale jej nie miała, pusty wzrok, bez uczucia. Łkała tylko cały czas, łzy same płynęły, bierny był jej udział. Papieros gasł razem z nią, zastanawiała się nad całą sytuacją, nad sytuacją, która trwała już dobrych kilka lat. Miała pracować tam kilka tygodni, ewentualnie kilka miesięcy, dorobić sobie do studiów albo na małe co nieco. To było przecież bardzo proste, jak konstrukcja cepa, jak dzień i noc, jak to, że trzeba rano wstać i to, że w nocy się śpi. Proste jak jej długie czarne włosy, które pląsały co chwile to z innymi, męskim dłońmi, tańczyły w takt ich ruchów bioder, nasączone ich drogimi perfumami. Co godzinę szła do łazienki i zmywała z siebie ich dotyk, namiętny, zachłanny, pewny. Co godzinę stała pod prysznicem z dziwnym grymasem na twarzy, dotykając swojego zmieszanego z błotem ciała, od ich pocałunków, szczerych- bo były szczere, były potrzebne.
Siedziała tak kilka godzin, zapatrzona w świat za oknem, tęskniła za beztroskim śmiechem, za krzykami dzieci i za matką. Brakowało jej tylko człowieka. Spaceru z dobrą ręką, szeptu z dobrymi ustami i oczu na wskroś dobrych.
sawIS FJ
Komentarze (6)
Zaciekawiło mnie
Spodobały mi się porównania, jakie zastosowałaś
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania