Wielkie Karpie Koi I Krokodyle

gatunek: sny/natura

 

WIELKIE KARPIE KOI I KROKODYLE

 

Kilku mężczyzn i kilka kobiet, a wszyscy w wieku dwudziestu kilku lat, biegli przez długi wąski korytarz, oświetlony pochodniami. Dotarli do końca, na którym znajdowało się nieduże pomieszczenie ze ścianami pełnymi okien wysokich jak całe ściany. Słońce zza szyb było lekko przyćmione przez wielkie drzewa liściaste ze zwisającymi lianami i o rozłożystych liściach.

 

Tymi majestatycznymi roślinami, o masywnych pniach oraz jasnoszarej korze w ciemnoszare i jasnozielone plamy, był otoczony staw obficie obrośnięty roślinnością nadwodną i bagienną wzdłuż swoich piaskowo-bagnistych brzegów.

 

Ludzie spojrzeli na zbiornik wodny. W pewnym momencie, spod rozległej kępy lilii wodnych wypłynął duży karp koi, długi chyba na siedemdziesiąt centymetrów. Nagle coś poruszyło się pod rybą i uderzyło ją mocno od spodu tak bardzo, że przestała się ruszać i wypłynęła na powierzchnię, a fale powstałe od ataku ze strony niezidentyfikowanego stworzenia lub przedmiotu odrzuciły ją pod sam brzeg. W stawie żyły też dziesiątki małych kolorowych ryb, takich jak gupiki, razbory, danio i neony.

 

Po minucie, coś pośród długich i gęstych roślin podwodnych zaczęło się wyraźnie poruszać i wkrótce szybko wypłynęła spomiędzy nich duża kolorowa ryba w pomarańczowe, żółte i brązowe plamy, a był to przerośnięty karp koi, długości około jednego metra i trzydziestu kilku centymetrów. Szybko pływał, zupełnie tak jak by przed czymś uciekał.

 

Podobnie jak w poprzednim przypadku, coś nagle go uderzyło od spodu i ten osobnik również przestał się ruszać. Podpłynął nieruchomy powoli w stronę powierzchni wody, pod którą następnie się zatrzymał.

 

Nagle z głębi stawu wypłynęły cztery krokodyle albo aligatory w kolorze zgniłej zieleni. Jeden miał około trzy metry długości, a każdy z trzech pozostałych był długi na mniej więcej dwa metry. Od czasu do czasu jeden z nich podpływał do niedających znaku życia ryb i podgryzał je, aż w końcu zostały z nich tylko same szkielety, które następnie poszły powoli na dno.

 

Chwilę później, drapieżniki zauważyły, że przez wielkie okna obserwują je ludzie, ciekawscy ich dalszych losów. Zwierzęta wtedy podskoczyły do szyb i otworzyły swoje długie paszcze, wtedy natychmiast szybko się ściemniło, a jedyne co było widoczne, to pełne ostrych zębów wnętrza pysków tych wielkich, zielonych, wodno-lądowych stworów.

 

Tafle szkła pękły, a gapiów zalała woda.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Szigo 19.07.2017
    Przyjemnie się czytało. Czasem fajnie tak poznać jakąś krótką, zwykłą, mało angażującą, ale dobrze napisaną opowieść.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania