Poprzednie częściWitch Hunt

Witch Hunt - part 2

Powoli otworzyła oczy. Głowa pulsowała jej tępym bólem. Podniosła się wolno, czując, że nie jest sama w jaskini. Co jakiś czas piorun uderzający z zawiścią w szczyty gór rozświetlał swoją jasnością wnętrze krasnoludzkiej kopalni odkrywkowej. Mimo iż trwały one tylko chwile, Kaddis mogła przynajmniej wstępnie zorientować się w otoczeniu. Widziała przebłyski mokrych śladów na skalnej ziemi.

- Wiem, że tutaj jesteś Biała Wiedźmo. - usłyszała aksamitny męski głos dobiegający z głębi korytarza.

Jej prawa ręka odruchowo powędrowała do rękojeści sztyletu zaczepionego o skórzany pas owinięty swobodnie na jej biodrach.

- Spokojnie. - teraz głos znajdował się dokładnie za nią. - Nie chcemy przecież walczyć o tak nędzną jaskinie prawda?

Skoczyła do przodu, by zwiększyć dystans między nią, a intruzem. Wyszarpnęła szybko srebrzyste ostrze i przyjęła niską pozycję obronną, nadającą się do walki na ograniczonej przestrzeni.

- Czemu wy wiedźmy jesteście tak nerwowe, hm?

Piorun przeciął nieboskłon, oświetlając przez chwile wnętrze korytarza. Widziała wyraźnie wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach i płonących, czerwono - pomarańczowym ogniem oczach. Oczach wampira.

- Odejdź ode mnie, pomiocie nocy. - zaczęła recytować jedną z litanii Au-Rail, która nie raz uratowała jej życie. - Jam jest Światłem Tańczącym. Nie przyjmę niczego od ciebie a ty przepadniesz w otchłani swojego pana Eo-thera, Pożeracza Dusz...

Kolejne wypowiadane słowa sprawiały, że intruz zaczął wrzeszczeć z bólu. Nie był to wrzask jaki może wydać istota żywa czy nawet nieumarła. Frazy litanii odbijały się echem i mimo cichego głosu kobiety, wyrazy miały w sobie moc gromu.

- ... Obrócisz się w proch, a twój mrok nie będzie kalał tej ziemi!

Wraz z końcową strofą stworzenie nocy chwyciło się za głowę. Z oczu i ust płynęły potoki czarnej krwi.

Patrzył na nią oszalale. Wiedział, że jego los przypieczętowały jej słowa, lecz nie zamierzał odejść bez walki. Rzucił się na Kaddis i z całej siły wgryzł się długimi na cal kłami w miękką skórę ramienia.

Kobieta wrzasnęła i wbiła sztylet w kark mężczyzny. Ostrze weszło aż po rękojeść, gdy litania wypaliła go. Zaczął się rozsypywać w szary pył, szybko wywiewany z jaskini burzowym wiatrem.

Białowłosa osunęła się na ziemię, kurczowo trzymając się za obojczyk.

- Shae.. - mruknęła cicho.

____

Od lektury wyrwało ją wrażenie, że ktoś woła ją po imieniu. Zamknęła książkę i spojrzała na leżącego przy kominku Agro.

- Słyszałeś to? - spytała.

On jednak popatrzył na nią swoimi zielonkawymi ślepiami i prychnął.

- Aleś rozmowny. - skomentowała.

Jednak mimo to podniosła się z bujanego fotela. Czuła w kościach, że dzieje się coś niedobrego z jej siostrą. Zanim matka odeszła, lubiła mawiać iż między nią a Kaddis jest swego rodzaju więź, jaka może wystąpić między nowicjuszem a jego mistrzem.

Na wszelki wypadek postanowiła sprawdzić jak się sprawy mają u Kad. Podeszła do miski z wodą. Może i nie była tak wspaniałym magiem wodnym jak najstarsza Attano, ale znała kilka sztuczek.

Zamoczyła palce w cieczy i pomyślała o siostrze.

Tafla zmętniała, zabulgotała i uspokoiła się. Z dna wypłynęły dwie wstęgi. Jedna czarna druga biała z plamami karmazynu. Chwile wirowały, tworząc miniaturową wersję trąby powietrznej w wodzie, aż znieruchomiały kreując obraz. Shaevra patrzyła jak Kaddis osuwa się na ziemię, trzymając się za ramie, jakby coś ją zaatakowało.

Szybko wyjęła palce z miski i pobiegła na dwór. Nie zważając na strugi deszczu, uniosła dłonie ku niebu i zaczęła kreślić skomplikowane runy. Ruchy jej rąk pozostawiały jasnozielone smugi światła w powietrzu, tworząc misterny wzór pozwalający przenosić się w przestrzeni.

Zaakcentowała ostatnie pociągnięcia dłoni i odsunęła się kilka kroków od dzieła, niby malarz patrzący na twór nakreślony na płótnie, smagłym pędzlem, tak dziewczyna przyglądała się runie teleportu, sprawdzając czy niczego nie pominęła.

Kiedy upewniła się, że niczego nie brakuje klasnęła w dłonie, aktywując przejście. Znak rozbłysł jaskrawo, zawirował i ukazał nadal siedzącą pod ścianą Kaddis.

Shaevra rzuciła się przez portal do siostry. Chwyciła ją za zdrowe ramie i przerzuciła jej rękę przez swoją szyję. Dźwignęła kobietę i ruszyła wolno przez portal do domu.

Powoli doczłapały do chaty. Dziewczyna usadowiła ranną na bujanym krześle, a sama poszła po bandaże.

Kiedy tylko Shae zniknęła w chacie, Kaddis zauważyła zbliżający się ku niej słup światła.

- O nie. Od takiej rany nie umrę. - mruknęła.

Uniosła prawą, zdrową rękę i zaczęła kumulować w niej energię. Strugi deszczu zmieniły kierunek i pomknęły spiralą do wyciągniętej kończyny. Oplotły ją i uformowały smagły bicz wodny.

Zamachnęła się na światło i momentalnie je zgasiła. Już miała odwołać ciecz gdy spostrzegła, że na końcówce macki znajduje się jakiś przedmiot.

Przyciągnęła go do siebie.

W międzyczasie przyszła Shaevra z bandażami.

- Co to? - spytała.

- Wygląda jak list. - odparła Kaddis.

Młoda wiedźma wyjęła przedmiot z objęć wody. Obracała go chwilę w dłoniach.

- To list. Wiedźmi list.

Rodzeństwo popatrzyło po sobie.

- Później się tym zajmiemy. Najpierw ciebie poskładajmy. - oznajmiła młódka.

Następne częściWitch Hunt - part 3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania