Wojowniczy Blask - Pierwsze Pokolenie 1-2

Rozdział I

Pierwsza Wyspa

 

Flamana-Wyspa średnia

 

Jak kazda z trzech wysp,wyspa Flamana nazywa się ku czci swoich bogów, w tym wypadku bogini Flama de divinitate powszechnie nazywana Flamandi. Jej imie oznacza Boskość Płomienia lub Ognia. Według legend potrafiła ona czynić niewiarygone rzeczy, na przykład wytworzyć unoszące się w powietrzu płonące kule ognia, strzały i ściany. Ogień był i jest symbolem siły i potęgi dla mieszkańców owej wyspy. Wierzą oni, że ochroni ich przed chłodem,przegraną i co już się zdarzyło- przed zdradą. Do dziś człowiek, który dokonał takiego wyboru i zdradził swój kraj i lud przypłaca to najwyższą ceną z nawiązką. Przez wieki władcy tego kraju z pokolenia na pokolenie opowiadali niezwykłe historie o swej bogini i jej potędze. O kraju i jego bogactwach, o sławie i reputacji swoich najsilniejszych wojowników, z czasów gdzie Flamana dopiero powstała, gdy bogowie władali wyspami. Prowadzili wojny między sobą i po wojnie próbowali ochronić pokój. Niestety te właśnie legendy z czasem zostały zapomniane jak większość obyczajów i tradycji ludzkich.

Wyspa Ognia leży na zachodzie morza Arfilim. Jest drugą co do wielkości wyspą z trzech istniejących. Jej powierzchnia wynosi 600 KM² i ma ona około 30 000 mieszkańców, z czego ponad połowa z nich mieszka w najwiekszym mieście na Flamanie, które zarazem jest największym miastem znanym ludziom z każdej z wysp.

Jest to Iskrivid, miasto położone daleko na północy wyspy, w dolinie, którą otaczają wzgórza. Po dzisiejszy dzień nazwa ta nie została zmieniona a Miasto się rozbudowywuje. Wielki Zamek zbudowany był tak aby przylegał do gór, a wieże miał na tyle wysoką by spojrzenia sięgały na dalekie morze za największy szczyt niewysokiego lecz szerokiego pasma gór. Zewnętrzne części zamku zbudowane są na kształt ramion okalajaących położone u stóp wzgórz miasto.Widok ten spełnia wrażenie potężnej masy kierującej sie w dół. Najwyższe punkty zamku znajdują się przy samej skale. Z tego miejsca widoczne są tylko czerwone dachy wszystkich budynków, które kształtem przypominają kierującą się w dół ślizgawkę. Pod koniec dnia, gdy słońce zaczyna gasnąć i mieni się czerwienią niczym krew, cała stolica wygląda jak po wybuchu wulkanu z którego powoli spływa lawa. Oprócz Iskrivid istnieje jeszcze jedno, o wiele mniejsze miasteczko - Flam. Leży ono w centrum wyspy, otoczone przez mniejsze osady oraz wysokie mury z szarawej skały. Mieszka w nim okolo 5000 ludzi z czego większa część to szlachetnie urodzeni. Stacjonują tam żołnierze i wojownicy, którzy ochraniają miasto oraz pobliskie wioski. Do ich codziennych zadań należy również patrolowanie południowo-wschodniej części wyspy,miejsca upływu rzeki. Reszta mieszkańców Flam to w większości ludzie z własną działalnością, lub ludziektórzy przybyli tu za pracą np. handlarze i kowale ale tez pokojówki i służki. Poza stolicą Iskrivid i miastem Flam na Flamandzie istnieją jeszcze tylko małe wioski i osady, farmy i pola oraz pozostałości z przeszłości i kompletnie zdewastowana południowa część wyspy, którą nazwano kace mawet. Kace Mawet inaczej Kraniec Śmierci był już w takim stanie przed dwoma wielkimi wojnami, lecz nigdy na taką skale. Dopiero po dwóch wojnach jego stan sie o wiele pogorszył,a jego obszar rozszerzył prawie o połowę.

 

 

 

 

Rozdział II

 

Próby Blasku

 

Jest wczesne popołudnie na wyspię Flamana, koniec marca czyli początek wiosny. O tej porze cała młodzież i każde dziecko od wieku 6 lat czy chcą czy nie przebywają w szkole. Nauka to wiedza i rozwój, a tę dwie rzeczy są przyszłością każdej nacji. W mieście Flam gdzie głównie przebywają rody szlachetne i bogate są dwie szkoły podstawowe od wieku 6-10 lat, dwie szkoły średnie od 10-13 lat, jedna szkoła kierunkowa od 13 lat, jedna specjalistyczna również od 13 lat i jedna szkoła wojskowa od 16 roku życia.

Zasady nauki są w tym kraju dość twarde i surowe. Od przedmiotów ścisłych po treningi fizyczne i psychiczne.

W centrum miasta zbudowano katedrę Białego Ognia. Jest ona najwyższym punktem orientacyjnym w mieście. Zbudowana jest jak wiekszość starszych budynków na wyspie z czerwonym dachem, a jej sciany z białej bardzo rzadkiej skały, Lavansela. Okna ma prostokątne ze zwieńczonymi różnego lecz podobnego rodzaju łukami. Podobnie jak inne budynki zbudowane w pierwszych stuleciach istnienia miasta Flam, ramki witraży ozdobione są mozaikami ułożonymi tak, by w każdym stopniu przypominały małe płomienie, iskry i oczy bogini, choć niewiadome było jakiego koloru oczęta miała Flamandi. Nie daleko na zachód od Katedry za główna częścią rynku i obok budynków zamieszkiwanych przez średnio zamożnych, została zbudowana jedna z dwóch szkół średnich. Był to budynek prostokątny ze szpiczastym czerwonym dachem i dużym ogrodem. Budynek zrobiony jest w większości z drewna czerwonego, jako nośniki użyto wielkie czarne bele, każdy kąt od dołu do góry jest ozdobiony jasnym błyszczącym się w słońcu marmurem. Wokół ogrodu postawiony jest wysoki płot z drewnianych belek. Kazda belka ma mniej więcej dwa i pół metra wysokości i są pomalowane na czarno. Środek szkoły jest zrobiony w dość prosty sposób, lecz, obrazami wpływowych szlachciców, które ozdobione są stylem mozaicznym. Mozaik ułożony jest tak by ilustrował ogień i jej ślepia w różnych postaciach i kolorach.

Pomieszczenie numer 13, to mała sala klasowa dla klasy S.08. W dzień 28 marca 12 roku c.B. w pokoju siedzi 15 uczniów ze stołami ułożonymi na kształt podkowy. Zielona Tablica wisi na jasno żółtej ścianie. Zapisano na niej temat lekcji, „trajektoria lotu broni żołnierza i wojownika“. Chłopaki i dziewczęta mają od 12-13 lat. Wszyscy wpatrzywszy się na nauczycielkę która nie mija się ze swoją reputacją, miła, młoda, piękna i pełna szacunku lecz surowa i do bólu szczera. Słuchając o czym mowa, siedzą przy swoich ławkach, gdzie na każdej leży kartka i ołówek.

Pani Marion: „Mam ogromną nadzieję że każdy zrozumiał dzisiejszy plan działań?“

„Jakieś pytania?“

Chłopak o karnacji jasnobrązowej, czarnych włosach i jasnoszarych oczach uniósł rękę z cierpliwością aż wykładowczyni pokaże gestem, że może się odezwać. Ale nic z tego. Pani Marion nie skupia swojego wzroku na chłopaku o imieniu Harris, lecz na kolegę obok z błękitnymi oczami i z dużymi źrenicami. Ma ciemne blond włosy, jest modnie i kosztownie odziany. Czarna kurtka ze skóry na trzy czwarte zapięta guzikami, zakrywa czerwoną koszulke z bawełny.

„ Lucjan?! Widać że znowu nie jesteś myślami w pomieszczeniu a daleko poza nim.“

Harris opuścił rękę, spojrzał na prawo i jak wiekszość uczniów zawiesił wzrok na koledze z klasy. Lucjan nie zareagował.

Dodała: „ Zobaczymy czy byłeś choć trochę uważny, odpowiedz proszę na te dwa pytania.

Czym różni się trajektoria lotu rzutu nożem przeciętnego żołnierza a wojownika?

Lucjusz nawet nie spojrzał na nauczycielkę ale odpowiedział

„Rzut żołnierza to szybki i w prostej linji a wojownika techniczny, podkręcony.

„Poprawnie. A z jakich powodów techniki rzucania się różnią?

Z zamglonym wzrokiem i lekkim uśmiechem w prawym kąciku ust, popatrzył na wychowaczyni. Przez dwie sekundy głuche milczenie zawładnęło pomieszczeniem aż 12 latek zaczął odpowiadać pewnym siebie głosem. „ Noże zwykłe są używane przez żołnierzy. Wykłuje je prawie każdy kowal. Mają zwykły, prosty kształt i są tanie w zakupię. Krótki czas pracy jaki jest im poświęcony i cena końcowa przedmiotów nie pozwalają na używanie specjalnego materiału, który umożliwia kowalowi zabawę z jego formą, co zapewnia wystarczającą giętkość a zarazem stabilność aby wojownik obdarowany nawet najmniejszą krztyną mocy blasku mógł nim zakręcać w różne sposoby.

Pani Marion teraz o ton ciszej spytała jeszcze raz całej klasy patrząc na Lucjana

„Czy wszyscy zrozumieli plan działania na resztę dnia?“

Jak i chwilę temu, tak i teraz Harris podnosi dłoń i czeka. Wykładowczyni skinęła głową w jego stronę.

„Czy kartka z pytaniami, którą pani nam wcześniej rozdała będzie oceniana?“ zapytał chłopak.

„Nie, ta kartka jest waszym zajęciem na dzisiejszą lekcje. To wszystko?”

Poraz kolejny Harris

„Co dokładnie miała pani na myśli mówiąc, że na dzisiejszych zajęciach praktycznych zaczniemy pierwsze próby ujawnienia blasku“?

Spojrzała na niego dość złym wzorkiem i jednym słowem rozwiała nadzieję uczniów na jakąkolwiek podpowiedź dotyczącą tego co ich czeka.

„ Zobaczysz“. Dopowiada,

„Teraz macie pół godziny na te parę prostych pytań, potem 15 minut przerwy. Po przerwie spotykamy się tu, w klasie. Następnie zaczniemy zajęcia praktyczne.

Po wysłuchaniu nauczycielki, każdy z młodzieży bez zbędnych gestów lub pytań wziął swój ołówek i zaczął pracować nad kartką. Nie minęło 60 sekund a przy stole nauczycielskim stał Lucjan, oddał wypełniona kartkę i spytał

„ można na przerwę ?“

„Oczywiscie że nie,“ odpowieda i kontynuuje. „Znasz zasady, teraz idź i siadaj aż będzie koniec lekcji.“ Odpowiedziawszy na to pytanie, pani Marion szykowała się do wyjścia, ma na sobie dość elegancką czarną bluzkę z lnu i szarawą spódnice prostego kroju z płótna lnianego za kolana. Delikatne sandały i huste koloru niebieskiego. Rude średniej długości włosy które sięgały jej do ramion . Ubiera na siebie skórzaną kurtkę dobrej jakości koloru szarego, pakuję plecak i poakzuję gestem że wychodzi dodając,

„ Do zobaczenia po przerwie. I nie wychodźcie z klasy proszę, dopóki nie usłyszycie innych klas które zostały zwolnione przez swoich wychowawców. Lucjan zrozumiałeś“?

Dzieciak znowu nawet nie zerknął, mimo to skinął głową potwierdzająco.

Zanim nastąpił koniec lekcji, na biurku pani Marion leży już kilka kartek. Dzieciaki w większości rozmawiają i śmieją się ze sobą. Niektórzy grają w karty, a inni jeszcze piszą. Gdy na korytarzu rozbrzmiewają głosy innych uczniów każdy wstał, przysunął swoje krzesło do stołu i następnie zaczęli wychodzić z klasy.

A Lucjan? Już dawno wyszedł z pomieszczenia z którego dopiero co wyszli jego koledzy i koleżanki z klasy S.08.

 

***

Samotnie i po cichu mała, dość zwinna postać przemyka przez korytarze które oświetlały małe na wpół wypalone pochodnie. Śmiga. Skręca w lewo, biegnie dalej. Przy rozwidleniu zatrzymuje się i nasłuchuje. Nie szuka ciszy, szuka dźwięków, jakichkolwiek. Usłyszał. Ruszył dalej, tym razem w prawo. Minął już kilka drzwi lecz wszystkie były zamknięte. Gdy zauważył kolejne, są one lekko uchylone i ze szczeliny wydostaję się światło. Słyszy dźwięk. Zwolnia. Czuję jak kropla potu spływa mu po czole na lewą brew. Wyciera ją. Wie o tym. Wie że musi być cicho. Inaczej nici z akcja szpiegowania. Idzie powoli, bez szmeru. Stawia najpierw palce u stóp a potem delikatnie i płynnie upuszcza piętę. Przyśpiesza, skupiając uwagę na stawianiu stopy. Gdy podchodzi do drzwi staje plecami przy murze, zamyka oczy i słucha.

Słychać cichą rozmowę między dwoma osobnikami. Dokładniej między kobietą a mężczyzną.

 

***

„Jess, ty wiesz że musimy być ostrożni?“ Pyta tajemniczy mężczyzna.

„Oczywiscie że tak. Dziwi mnie to, że zadałeś mi takie pytanie skoro ja się z tobą skontaktowałam Henry.“ Odpowiada Jessica Marion. Zapada cisza. Po chwili Henry złym, dramatycznym i lekko uniesionym głosem mówi.

„Ten chłopak, ja wiem że on nim jest. Nie możemy nikomu pisnąć nawet słówka o tym. Pod żadnym pozorem. Jeżeli moje podejrzenia okażą się prawdą, to znaczy, że w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się kłopotów. Od naszych decyzji i działań zależy jego los i twojej wyspy. Nie, nie tylko twojej nawet mojej, w sumie chyba całego znanego nam świata.“ Powiedziawszy to, Henry patrzy na Jess i rzucił spojrzeniem w stronie drzwi kładąc palec wskazujący na ustach. Wychodzi żeby sprawdzić. Nie zauważył nikogo, zamknął oczy i słucha. Usłyszał kroki, naprawdę ciche kroki. Ruszył, bardzo szybko i zwinnie. Gdy stawiał stopę, wokół niej unosił się kurz i brud, mimo że gna tak szybko to jest to niemal że bez dźwięku. Goni kogoś nie wiedziawszy kto to aż do wyjścia z piwniczki. Mężczyzna wie, że nie może wyjść na górę. Nie w taki sposób. Musi odpuścić i odpuścił. Wraca do Jessici.

„Ktos tam był, musiał usłyszeć naszą rozmowę bo uciekał. To musiał być ktoś dorosły i wytrenowany. Ledwo co słyszałem jego kroki a zwracając uwagę na odstępy stawiania nóg to biegł naprawdę szybko. Gdybym wcześniej zauważył cyzjąś obecność bym go dorwał. Ale uciekł cholera jasna no, UCIEKŁ.“ Wypowiadając ostatnie słowa usiadł na krześle. Jess wstaje i podchodzi do niego, schyla się łapiąc go przy tym za ręce, patrzy mu prosto w oczy i rozwiewa jego zmartwienia mówiąc pewnym siebie i spokojnym głosem ,

„Ty wiesz że będzie dobrze, wszystkie wyspy są już w bardzo dobrym stanie z tego co mówisz. Władza i zasady nie są najgorsze patrząc na ostatnie parę stulecia, mimo że u nas z polityką jest trochę gorzej, nie oznacza to że nam się nie uda. Ja wiem kto to był, nawet chciałam żeby ON się tu pojawił ale nie byłam pewna czy przyjdzie.“

„Rozumiem. Ale czy ta zagrywka nie była zbyt ryzykowna. Mimo wszystko to jeszcze dzieciak, co jak po prostu komuś coś wygada.” Jessica kiwa głową i zaprzecza „ oczywiście że nie. On musiał to usłyszeć.”

„Dobra skoro tak mówisz napewno wszystko pójdzie po naszej myśli. Wiedziałem że na ciebie mogę liczyć. Masz tak dobre serce jak twoja siostra i jesteś równie mądra i sprytna.“ Mężczyzna dodał,

„ Powiedz mi jeszcze jedno czy ktoś z wyspy, zwłaszcza Bormund Torn ma jakiekolwiek podejrzenia co do twojej tożsamości?“

Jessica zaprzeczaruchem głowy i rzecze,

„ Nie, a co do Bormunda nie wiem czy od wypadku kiedykolwiek mnie zauważył. Nawet jako wychowawczyni swojego syna.“

Usłyszawszy ostatnie zdanie wypowiedziane przez swoją przyjaciółkę Jess, wstaje z krzesła obejmuję ją prawą ręką i szepta

„Wiem że potrafisz to zrobić, nie będzie łatwo, ale wiem że dasz radę. Wierzę w ciebię, inaczej już go nie zobaczymy“

Całuję ją w czoło i wychodzi

 

***

Po przerwie wszyscy uczniowie 8 roku czekali cierpliwie lub też nie w swoich klasach.

Co roku, próba ujawnienia blasku, jak sama nazwa mówi, to próba dla każdego ucznia ze specjalnych ósmych klas z kilku szkół średnich na wyspie, by sprawdzić kto z uczniów w jakiej ilości został obdarzony Blaskiem. Do tego potrzebni są ludzie którzy sami mają w sobie moc tak zwanego Blasku i nauczyli się ją kontrolować w każdym stopniu. Mimo treningów nie każdy jest w stanie nauczyć się owej techniki do czytania czyjejś siły. Ci którzy to potrafią nazywani są Sentimami.

Do pokoju 13 wchodzi pani Marion z wysokim, starszym mężczyzną. Ma on kilka blizn jak po cięciu mieczem na twarzy, brązowe oczy i spojrzenie śmierci. Husta na głowię zawiązana jest na czole.Czarne spodnie sięgają jego stóp. Granatowy trochę zaszeroki płaszcz zarzucony na plecach obejmował jego ramiona i zasznurowany jest na jego szyji. Pod nim zwykły biały podkoszulek. Stanęli przy tablicy zapatrzeni w uczniów. Wychowaczyni rozglądając się po całej klasie sprawdza, czy wszyscy są obecni, zwłaszcza Lucjan i zaczeła rzec.

„Witam ponownie, rad jestem że wszyscy siedzą punktualnie na swoich miejscach. Przedstawiam wam pana Wertina. Pan Wertin będzie przeprowadzać próby. Jest pierwszym i najlepszym dotychczas Sentimem.Potrafi on wyczuć moc na mistrzowskim poziomie i jest nieomylny. Proszę słuchać uważnie i przestrzegać jego zasad. Nie musicie się niczego obawiać, bądźcie spokojni. Teraz oddaje panu głos.“

Wertin stanął na środku sali trzymając jakieś kartki w lewej dłoni, krzyżuję ręce na piersi i zaczyna.

„Witam was, uczniów z klasy S.08. Jak pani Marion już wspominała, nazywam się Wertin, dokładniej Edmund Wertin. Mam 50 lat i od 11 lat posiadam wspaniałą moc którą zacząłem rozwijać odrazu w pierwszym roku. Zauważyłem, że oprócz małej możliwości kontrolowania ognia w znikomym stopniu mogłem również poprzez kontakt fizyczny z innym człowiekiem, zwłaszcza gdy położę prawą rękę na głowie danej osoby wyczuć potęgę jej daru. Więcej na temat możliwości dowiecie się później.“

Niektóre z dzieci zrobiły się niespokojnie, można to było zauważyć po ich minach i nagłym, ledwo zauważalnym wierceniu. Ale na większości nie zrobiło to wrażenia. Edmund kontynuował.

„ Tylko bez obaw, nic nie poczujecie. Na każde z was będę potrzebować tylko kilka sekund. Pani Marion która jest waszą nauczycielką, również jest moją podopieczną i początkującym Sentimem. Więc będzie cały czas przy mnie. Gdy zawołam wasze imię proszę wstać i podejść do mnie. Potem możecie odejść i usiąść na miejsce. Zaczynamy. Pierwsza osoba to, Kima podejdź prosze“

Kima wstaję. Widocznym jest że nie czuję radości spowodu podejścia do próby jako pierwsza. Podchodzi. Edmund uniósł prawą rękę. Zamknął oczy, wziął głęboki wdech i położył dłoń na jej głowę. Wydech. Trwało to cztery sekundy. Zabrał dłoń zapisał coś na kartce, podał ją wychowaczyni i z następnej czyta.

„ Joseph“, który bezmyślne wstaje z uśmiechem na twarzy, płonącym żarem w oczach, nie zmienia tego wyrazu nawet gdy stoi przed panem Wertinem. Robi on to samo co z poprzednią uczennicą. Trwa to nieznacznie dłużej, Joseph odchodzi. Wertin ponownie coś zapisuję i oddaje kartkę. Raz za razem wykonuję to samo. Czasem trwa to dłużej czasem krócej ale nigdy więcej niż pięć sekund. Kontynuuję,

„Sara twoja kolej“

Dziewczynka się podnosi i staję przed nim bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Mężczyzna znowu kładzię dłoń na głowie. Minęło osiem sekund, uśmiecha się i pokazuję że może odejść. Jak za każdym razem, zapisuję coś, daje pani Marion wynik, po czym przemawia

„Harris, zapraszam.“ Gdy chłopak stoi przed nim, drży cały ze strachu, niewiedząc czego się obawia.

Edmund Wertin patrzy na niego z uśmiechem. Z wyglądu niebezpieczny i nie sympatyczny człowiek, lecz po przemówieniu i uśmiechu tego człowieka można wnioskować dosłownie przeciwięstwo. Zanim położył dłoń na głowie Harrisa mówi,

„ Nie lękaj sie“ Harris zamyka oczy. Edmund również. Czyta moc jak wcześniej. Znowu uśmiechając się pokazuje chłopakowi, że może odejść, zapisuje jakieś dane które zaraz oddaje Jessice.

„Zostaje jedna osoba, Lucjan zapraszam.“ Cisza. Nikt nie wstaję. Harris szturcha łokciem kolegę w ramię. Edmund powtarza, „Lucjanie Torn, proszę podejsc“ Lucjan patrzy jak zza mgły swoimi dużymi ślepiami. Powstaje. Wolnym krokiem idzię w stronę Pana Wertina.

„ Torn,hmmm czy ty jesteś synem Bormunda Torna?“

Dwunasto latek skinął głową potwierdzająco. Po czym Sentim dopowiada,

„Znam twojego ojca, dobry z niego człek i sprytny“. Chłopak patrzy mu w oczy. Przez te spojrzenie Edmund czuję przez chwilę niepokój, którego sam nie może wytłumaczyć. Pani Marion przerywa tę chwilę mówiąc,

„Mistrzu, czy mogłabym najpierw sama przeprowadzić próbę, wiem że nigdy tego nie robiłam. Lecz myślę że po twoim treningu jestem już gotowa, to jest ostatnia osoba z mojej klasy a ty i tak mógłbyś potem sprawdzić czy dobrze się spisałam, używając swoje umiejętności?“ Mężczyzna po chwili namysłu zgadza się w końcu. Podchodzi do Lucjana i składa ręce krzyżując przy tym kciuki. Następnie nabiera głęboki wdech do płuc i energiczne kładzię prawą dłoń na głowie chłopaka. Lucjan który wzrok ma zatrzepiony na oczach swojej wychowawczyni, czuję ostre kłucie w klatce piersiowej i zamyka oczy. Oczywiście trwa to dłużej niż u jej mistrza i kończy po 20 sekundach. Następnie szepta Edmundowi coś do ucha, po czym zajmuję on jej miejsce. Sprawdza wyniki swojej podopiecznej, tym razem nie zważając na młodzieńca. Po dziewięciu sekundach zabiera ręke, pokazuje kolejny uśmiech odwraca się do pani Marion i dodaje,

„Bardzo dobrze wyczułaś w nim blask, niemal że idealnie. Ok, Lucjusz ty idź na swoje miejsce. Czytanie mocy zakończone.“ „Teraz“ Jess wtrąca „ macie przerwę, wyjdźcie na zewnątrz i czekajcie na placu treningowym. My przeanalizujemy dane i do was dołączymy.“

 

***

 

Minęło już 20 minut, uczniowie podzieleni na 4 grupki, czekają na placu treningowym. Lucjan który siedzi na ławce razem z Harrisem, Josephem i Sara, ma zamknięte oczy,myśli, nie słucha nikogo, nie zauważa gdy Harris druga raz mu zadaje te same pytanie,”...jesteś jakiś...” aż wkoncu wali go łokciem w ramie. Jest to dość częsty przypadek zważając na odloty Lucjana.

„Ey, Lucek co jest z tobą, od czasu prób jesteś jakiś dziwny, to znaczy bardziej dziwny niż zwykle.“

Lucjan odwraca wzrok w strone przyjaciela, rozciąga usta tak by ułożyć z nich delikatny uśmiech i wydusza z siebie parę słów,

„Spokojnie, zamyśliłem się. Sam mówisz, że na ogół dziwny jestem, nic mi nie jest.“ Następnie udaje się w kolejną podróż przez świat swoich myśli, a Harris odwraca głowę w stronę Sary i Josepha, którzy rozmawiają o próbie. Dziewczynka ma 13 lat, długie, rozpuszczone blond włosy opadające na jej schludne ramiona, sięgające aż do środkowej części kręgosłupa. Nikłe piegi, mienią się na jej delikatnej białej skórze, a zielone oczy dodają temu szlachetny urok. Ubrana dość wygodnie, w długie, szare, lniane spodnie , kozaki do połowy łydki z ciemno zielonej skóry oraz szarą kurtkę, a pod nią koszulę z bawełny koloru pasującego do jej oczu.

Chłopak rozmawiając z Sarą przedstawia swoją próbe w dość emocjonalny sposób. Używa do tego swoich rąk. Macha lewą do góry „... poczułem dziwne mrowienie i...” Jak na początek wiosny dość lekko ubrany, Joseph rzadko odczuwa zimno. Jednak na teraz starczy mu niebieska koszula,czarne spodnie z bawełny sięgające do łydki oraz granatowe buty z tkaniny.

Joseph: „Mówie wam czas trwania tego czytania czy jak ten dziwak to nazwał, zależy od ilości mocy.“

Sara: „Przyznam tobie rację, też mi się tak wydaje ale według tego co mówisz to Lucjan powinien mieć jej najwięcej, ja z Harrisem po równo ty mniej. U innych trwało to nie raz sekundę czasem trzy do czterech.”

Harris: „Czyli nasza czwórka ma największe podkłady, mimo wszystko niewiem na czym to polega i jak wielkie są różnice. Dziwne to wszystko.“

„Poprawne stwierdzenie przyjacielu“ dopowiada pewnym siebie i zarówno mocny głosem Lucjan. Wstaje z ławki i pokazuję palcem w stronę drzwi szkoły. W tym momencie wyłaniają się zza nich dwie osoby, na które czeka cała klasa.

Pani Marion: „ Dziękujemy za cierpliwość, minęło ponad pół godziny ale było o czym dyskutować.“

Pan Wertin: „To prawda, dotychczas nie trafiały się więcej niż dwie lub trzy osoby z podkładami mocy, by zostać wojownikiem lub sentimem w specjalnej klasie. U was natomiast, no jest to rekordowa liczba. Teraz podzielimy was na trzy grupy. Grupa jeden, dwa i trzy. Pierwsze dwie zostają z panią Marion a trzecia grupa idzie ze mną. Wszystko jasne?“ Dzieciaki kiwają głową na znak zrozumienia.

Edmund: „Grupa dwa, Sara, Lucjan, Joseph, Kima i Krys. Grupa trzy, Harris. Resztę poproszę do grupy jeden.“

Wszyscy są zdziwieni, nawet Lucjan. Ale największą niepewność namalowaną ma na twarzy Harris. Edmund pokazuję ręką w którą stronę Harris ma się kierować i rusza za nim. Ostatnie słowa które Harris wypowiedział brzmiały.

„Oj powiem wam że wyczuwam kłopoty, naprawdę wolałbym być w waszej grupie, Sara.“ Dziewcze pełne nie pokoju krzyczy w jego strone: „Uważaj na siebie. Spotkamy się poźniej.”

Nauczycielka: „Dobra dzieciaki jak na razie wszystko idzie prawie zgodnie z planem i to też dzięki wam. Wasze zachowanie dzisiaj jest naprawdę znakomite. Najpierw zajmę się pierwszą grupą a potem drugą. Chodźcie za mną.“ Grupa pierwsza licząca 9 osób maszeruje ze swoją wychowaczyni w strone szkoły. Wchodzą do budynku, idą w prawo i pani Marion otwiera drzwi do pomieszczenia nummer 10, klasa 0.8. Siedzi tu grupa licząca 10 dzieci i jednego nauczyciela.

„Witam pana Lavende. Oto większa cześć mojej klasy razem 9 osób, jak widzi pan jest ich mniej niż wcześniej zakladaliśmy, zostawiam te wspaniałe dzieciaki w pana opiece. W razie czego wie pan gdzie mnie znaleźć. Ale licze że bez problemu pan sobie poradzi.“ mówi pani Marion do nauczyciela, poczym odwraca się uśmiechnięta do dzieciaków ze swojej klasy i spokojnym głosem dodaję,

„Od dzisiaj pan Lavenda jest waszym nauczycielem znajdźcie sobie jakieś miejsce ,usiądźcie i posłuchajcie co wam ma do powiedzenia. Wtedy wszystko nabierze sensu i zrozumiecie dlaczego muszę was tu zostawić. Dziękuję wam za bardzo miłe i pouczające zajęcia bądźcie grzeczni i silni. Jak będziecie potrzebować pomocy to jej wam udzielę. Do zobaczenia“ Wypowiadając ostatnie słowa łezka leci zaczyna spływać po jej prawym policzku.

Na dworze, wciąż czeka druga grupa licząca pięć osób.

***

 

Lucjan który z natury jest spokojny, tym razem nadgryza dolną wargę i tupta nogą. Ale tylko na chwilę. Sara która cały czas nie może pojąć o co chodzi z dzieleniem naszej klasy na grupy. Szczególnie z trzecią grupą i czemu tylko Harrisa do niej dopuścili. Martwi się, wyczuwa kłopoty nie znając powodu. Ten Edmund z pozoru wygląda jak straszny typ ale gdy mówi i się uśmiecha to wydaję się sympatyczny. Z jakiego powodu Harris musiał iść z tym facetem. Joseph chodzi w tą i z powrotem a Kima i Krys którzy są rodzeństwem lężą na trawie, myśląc że znowu będą z pół godziny czekać. Pomylili się. Pani Marion już szybkim truchtem idzie w ich stronę. Jessica z ekscytacją w głosie krzyczy:

„ Dobra dzieciaki, zaczynamy przygodę, chodźcie za mną.“ Zmierzają pod zbudowany daszek i stanęli przy stole. Leżą na nim dwa rodzaje noży, po jedenaście z każdego. Pierwsze wyglądają jak zwykłe sztylety ze stali. Każdy ma ośmio-centymetrową dwustronną klingę, a jej rękojeść jest o centymetr krótsza i owinięta zwykłą skórą. Drugi rodzaj sztyletów jest inny. Różni się nie tylko długością i kolorem a formą. Jess podnosi najpierw zwyczajny, łapie za czubek ostrza i zaczyna mówić:

„ To jest zwykły nóż do rzucania nazywany potocznie nożem wojskowym lub sztyletem. Na całym terenie wyspy jest robiony w bardzo podobny sposób i wygląda niemal że identycznie. Rzucamy go zza głowy trzymając go właśnie o tak, za czubek ostrza. Jak Lucjan wspominał na lekcji, leci on w prostej linji i w zależności oczywiście od siły, naprawdę szybko. W walce jest słaby jeżeli chodzi o parowanie ataków przeciwnika, lecz dobry na ciche i podstępne zabójstwo na różnych dystansach.“ Odkłada go na stół. Sięga po drugi, bardziej wyrafinowany. Łapie za okrągłe zakończenie rękojeści trzymając ją dwoma palcami i kciukiem. Klinga jest naostrzone z każdej ze stron.

„ Oto narzędzie specjalne, najczęściej wykorzystywane przez wyszkolonych wojowników. Jak możecie zauważyć, sztylet ten ma inny kolor i specyficzny kształt. Odcień się różni, ponieważ zrobiono go z dwóch różnych materiałów. Rdzeń zrobiony jest z meteorytowej stali, a głownia jest mieszanką żelaza, stali i brązu. Jest on nieco krótszy od zwykłego noża. Małe skrzywione ząbki zrobione po obu stronach przy rączce pomagają w zakręceniu i prędkości. Jego ostrze posiada lekko zakrzywione wykończenie, które pozwala na zadanie większego bólu wrogowi. Podczas rzutu nożem pożyteczna jest tak zwana „druga“ końcówka noża.- Pani Marion wskazuje szpiczaście wygiętą cześć, która odstaje po drugiej stronie sztyletu- Dlaczego? Ponieważ gdy nie uda wam się trafić wroga zawsze istnieje szansa, iż otrzyma on obrażenia zadane właśnie tą częścią. Oprócz tego jak widzicie mamy podstawowy gryf, który owinięty jest delikatną skóra. Pozwala nam to na stabilne utrzymanie noża w ręce. Okrągłe zakończenie umożliwia nam na obranie różnych wariantów technik rzutu. Robiony jest na całej wyspie w miarę podobne sposoby ale zawsze można dostrzec różnice. Te sztylety nazywają się Sakiny.“ Jess przerzuca Sakina z prawej do lewej dłoni i podniosi ze stołu zwykly nóż. Następnie wchodzi na drewnianą platformie o wielkości małego domu rodzinnego. Zatzymuję się przy jednej z dzięsięciu namalowanych kresek i energicznym lekko podniesionym głosem przemawia: „ patrzcie uważnie, najpierw rzucę zwykłym nożem potem specjalnym i zwróćcie uwagę na różnice techniczną rzutu i lotu.“ Trzyma stalowy nóż długości 15 centymetrów za czubek klingi. Wzrok ma skupiony na tarczy z drewna na której namalowana jest kropka a wokół niej trzy kółka. Odległość od kreski na platformie do celu to równe 35 metrów. Rozstawia szeroko nogi, lewą z przodu na kresce, a prawą z tyłu. Prawą ręką bierze zamach zza głowy i z energią rzuca nóż na wprost siebie, prostując ją przy tym. Nóż obraca się pionowo i leci bardzo szybko. Dla dzieciaków za szybko. Ale nie dla Lucjana którego wzrok obserowuje każdy ruch nauczycielki i tor lotu noża. Prosto w środek.

Wychowawczyni: „ Zauważyliście pewnie że oprócz 100 procentowej celności nie było w tym rzucie nic niezwykłego.“ Przekłada Sakina z lewej do prawej dłoni. Ustawia ciało prz rzutem w podobny sposób. Róźnice dopiero widać jak pani Marion bierzę zamach ręką, którą zarzuca nie z za głowy a z prawej strony ciała na wysokości bioder. Ciągnąc najpierw ramię a za nim rękę, biodra i dłoń która działa jak mała wyrzutnia zaginając nadgarstek chwile przed wypuszczeniem noża. Gdy tak bezwładnie sztylet przecina przestrzeń kręci się poziomo wokół własnej osi i nie leci w kierunku celu a obok. Lecz dzięki ruchu obrotowym wprowadzonym przez nauczycielke, po chwili zaczyna skręcać w lewo, w stronę tarczy aż w końcu z hukiem trafia w sztylet wbity sam środek i go roztrzaskuję.

Pani Marion: „ Widzieliście? Teraz wasza kolej. Weźcie proszę po dwa noże wojskowe i sakiny. Techniki normalnym sztyletem nie różnią się prawie wcale więc zróbcie to podobnie jak ja. Ale przy rzucie sakinem skupcię się i posłuchajcie instynktu. Zanim rozpoczniemy, kto z was już rzucał nożami wojskowymi?“ Wszyscy podnieśli dłoń.( Dodała.

„ A kto z was rzucał specjalnym nożem?“ Brak odpowiedzi.)

Jessica Marion: „ W porządku. Zaczynamy zwykłymi, podejdźcie proszę do kresek. Skupcie się na celu. Gdy będziecie gotowi rzucajcie.“ Cała piątka wchodzi na platformę i stają z osobna, każdy na innej linji. Po dwóch sekundach słychać pierwszy huk, który oznacza trafienie w tarczę. Lucjan który stoi całkiem po lewej rzuca jako pierwszy, trafia w sam środek i w ślad za pierwszym leci drugi który w bija się tuż obok. Po prawej stronie Lucjana skupia się Sara, rzuca nieco wolnej i trafia tylko jednym nożem w środek, drugi wbija się parę centymetrów na lewo od zamierzonego celu. Krys który stoi obok Sary rzuca najwolniej ze wszystkich dzieciaków i ledwo co dwoma trafia w obrębie pierwszego kółka. Joseph stojący obok niego, rzuca nieco gorzej od Sary trafiając dwa noże w środku trzeciego kółka. Ale jednak nie w samo centrum szyldu. Kima jest na poziomie Josepha wyniki są podobne.

Wychowaczyni: „ Dobrze. Widać, że każdy z was już kiedyś to praktykował, mimo wszystko na każdym poziomie waszych umiejętności musicie się rozwijać. Zawsze znajdzie się jakiś przeciwnik, który jest silniejszy od kogoś z was. Teraz zanim zaczniemy rzucać sakinem muszę wam wytłumaczyć ostatnią rzecz. Przy okazji powiem wam dlaczego wy jesteście w tej a nie innej grupie i do czego służą inne grupy.“ Dzieciaki odwracają się w stronę nauczycielki. Ona podnosi przed siebie prawą dłoń na wysokości piersi i zamyka oczy. Po chwili jej ręka drży i delikatne pomarańczowe światełko zaczyna ją spowijać.

„To jest Blask. Prawie każdy człowiek żyjący na naszym świecie ma go w sobie w różnych ilościach. Tak samo jak wy. Ale nie każdy może zostać wojownikiem. Niektorzy mają tej mocy za mało lub w ogóle, tak jak grupa pierwsza. Inni po prostu nie potrafią jej używać z nieznanych nam dotąd powodów. Oni nie mogą iść waszą ścieżką którą od teraz, jeśli tylko będziecie chcieli- obierzecie. Natomiast wy i ja mamy jej wystarczająco. To jest powodem dlaczego podzieliliśmy was na grupy. Wypuściłam sporą ilość tego blasku, abyście mogli zobaczyć ją gołym okiem, co jest uwierzcie mi bardzo trudne. Ta moc pochodzi z siły fizycznej, psychicznej i duszy. Przed rzutem skupcie się wyjątkowo, spróbujcie poczuć Blask i wypuśćcie go przez waszą dłoń w której trzymacie Sakina. Gdy to zrobicie rzucajcie bez zastanowienia tylko zaufajcie instynktowi.“ Joseph który już nie mógł się doczekać, zapytał:

„ A co z trzecią grupą? Wybrana została tylko jedna osoba. Wiemy że napewno ma w sobie blask, bo długość czytania na to wskazuje, mimo to nie trafił do naszej! Dlaczego?“

„Nie mogę wam teraz na te pytanie odpowiedzieć, mogę powiedzieć tylko że przez długi czas nie zobaczymy Harrisa.“ Odpowiada Pani Marion. Sara która uważa Harrisa za swojego najlepszego przyjaciela wściekle krzyczy,

„Jak to nie zobaczymy go przez długi czas? To jest nie możliwe nie zgadzam się z tym i jestem pewna że jak on się o tym dowie powie to samo!“

P.Marion: „ Spokojnie to że macie możliwość zostać wojownikiem nie znaczy że nim zostaniecie lub chcecie zostać. W przypadku Harrisa jest tak samo.

„...ntim?“

„Co?“ zapytała Sara po cichym krótkim pomrukiwaniu Lucjana. Jessica dokładnie rozumie co przed sekundą powiedział i zanim Lucjan się powtarza, krzyczy.

„Skończ. Mówiłam to nie jest rozmowa na teraz, gdy lekcje się skończą ty Lucjuszu zostaniesz. Porozmawiamy sobie. Zaczynać!“ Każde z dzieci odwraca się znowu w stronę docelowego punktu. Nastaje cisza, słychać jedynie jak delikatny wiatr panuje nad otoczeniem, który przy okazji niosł przepiękny zapach naleśników. Świst. ...Stuk. Pierwszy nóż poleciał, trafia w tarczę ale ledwo. Lucjan mruknął. Na jego twarzy maluję się zdziwienie. Mruży oczy w tym czasie-.Świst. Sara rzuca po raz pierwszy. Niecelnie. Po kilku minutach ciszy, każdy rzucił dwa razy. Tylko Lucjan wciąż stoi jak ten kołek, dalej zdziwiony po swoim pierwszym rzucie. Tym razem patrzy krzywo na pani Marion. Wzrok dzieci skupiony jest na Lucjanie. Nauczycielka podchodzi do niego, kładzie prawa rękę na jego prawym ramieniu i szepta,

„Pogódź się z daną sytuacją, wiem że byłeś w piwnicy, wiem że słyszałeś rozmowę. Nie bój się, ale teraz nie możesz nikomu nic powiedzieć a przedewszystkim nie próbuj pokazywać, że na ogół potrafisz kontrolować swoją moc o wiele lepiej niż teraz pokazałeś tym rzutem. Wiem że potajemnie trenujesz. Dobrze że cię nikt przy tym nie zauważył. Takie rzuty są dla ciebie bułką z masłem w porównaniu dla twoich kolegów. Nie bez powodu przeprowadziłam jako pierwsza twoją próbę. A teraz rzucaj, postaraj się jak możesz i tak jak mówiłam, zaakceptuj wynik!“ W tym momencie Sara wtrąca,

„Lucek co jest, rzucaj, przecież tobie jako jedynemu udało się trafić chociaż w tarczę!“

Lucjan rzuca. Tym razem podkręcił od wewnątrz. Sakin rzucony prawą ręka w lewo robi łuk, kręci się wokół własnej osi. Stuk.Trafia lepiej niż przed chwilą, w pierwsze kółko. Na twarzy Lucjana, która zawsze pozostaje bez emocji, tym razem pojawiają się zmarszczki między brwiami i na czole. Sugerują one poirytowanie, lub może nawet gniew.

„Ok, wasze wyniki są spodziewane, rzadko kto za pierwszym razem trafia w tarczę.“ Tłumaczy Jessica Marion. „Jesli to dla was w porzadku, chciałabym przedłużyć dzisiejsze zajęcia o dwie godziny. Wasi rodzice wiedzą o tym, zostali powiadomieni w trakcie dzisiejszego dnia i wyrazili zgodę. Czy wy również?“ Sara, Kima, Krys, Joseph i Lucjan zaczęli wymieniać krótkie spojrzenia. Kiwają głową. Uśmiechnięta rudowłosa nauczycielka dopowiada:

„Dobrze. To teraz mogę przejść do sedna sprawy.“ Dzieciaki nie kryją zdumienia.

„Jest was pięciu.“ Mina nauczycielki poważnieję „Pod koniec lekcji zostanie was czterech.“ Twarz Josepha zaczyna bieleć. Kima ze złości krzyczy -

„Jak to czterech, przecież wszyscy przeslismy próbe.“ „No właśnie!“ pokrzykuje Krys i Sara.

P.Marion: „Uspokójcie się i posłuchajcie. Zasady są proste. Od pięciu lat istnieje program szkolenia wojowników. Jest on dobrze przemyślany i z konstruowany. Mimo wszystko od samego początku mamy jeden problem.“ „Jaki problem?“ pyta Joseph który drżał z niecierpliwości. Jego marzeniem jest zostać wojownikiem. Choć słychać o nich same pogłoski. A w szkole prawie w ogóle o tym nie wspominaja, nawet w specjalnych klasach informacje są znikome. To właśnie dzisiaj naucyzcielka dostarcza szczegóły i mają szanse zostać wojownikami.

Jess kontynuuję: „ Jak wiecie dwanaście lat temu cały nam znany świat zaczął liczyć lata od zera. Nastała nowa era. Tak zwany, czas Blasku. Powodem takiej dużej zmiany był ogromny wybuch w samym centrum Arfilim. Potężna energia wybuchu była widoczna na każdej wyspie. Blask. Światło sięgało dalej niż mgły otaczające nasze ziemie i wody. Rozjaśniło wszystkie wyspy. Zniszczenia na lądzie były znikome. Od tego czasu morze jest bardziej niespokojne. Zmiany w pogodzie też są odczuwalne. Ale największą zmianą, jesteśmy my. Blask który mamy przecież nie ma każdy i jest nas za mało żeby szkolić wszystkich tak, by każdy osiągnął maksimum swoich możliwości lub nawet mógł je przekroczyć. Za mało ludzi potrafi wyczuć i kontrolować swoją moc. Dla tego co roku, jeśli mamy powyżej trzech uczniów z jednej klasy, z możliwością zostania wojownikiem, musimy od początku wyeliminować najsłabsze ogniwo.“

Cisza.

 

***

 

Wychowaczyni: „Idzie wam co raz lepiej. Ostatnia tura. Biegiem po noże, ustawcie się znowu i tak jak wcześniej najpierw wojskowym a potem sakinem. I to sprintem. Raz, raz, raz.” Młode talenty skaczą z platformy. Sara wymienia szydercze uśmiechy i spojrzenia z Lucjanem i wzajemnie przyjmują wyzwanie. Kto pierwszy, ten lepszy. Poszli. Lucjan jest szybszy. Dobiega do tarczy. Potyka się. Nie utrzymuje równowagi. Sara wyprzedza, wyciąga cztery noże i zawraca. Chłopak wstaję zdenerwowany czyniąc to samo. Mimo wysiłku, przegrywa. Nie lubi przegrywać. Gniewne spojrzenie kieruję do pani Marion. Podchodzi jak reszta do kreski namalowanej na deskach.

Sara: „Co jest Lucek, czyżbym była lepsza od ciebie?“ wypowiedziawszy te słowa z wrednym uśmiechem, odwraca wzrok w stronę tarczy i rzuca. Mimo wściekłości, na twarzy Lucjana pojawia się delikatny uśmiech. Podrzuca nóż wojskowy, łapie za klinge i rzuca tak dwa razy.

Rzutami dogania Sare, chociaż wojskowymi rzuca celniej to sakinami nieco gorzej od niej. Ruszają. Reszta zostaję na miejscu podziwiając zawody dwóch za silnych, za szybkich jak na swój wiek początkujących wojowników. Lucjan dobiega pierwszy do tarczy, wyciąga noże. Stawia stopę w tył, odwrót na palcach a w tym samym czasie sara podstawia mu stopę.

„ Nie zapominaj o plecach, hiihii.” Znowu traci równowagę i upada. Wstaje, tym razem nie chce przegrać. Goni ją, Jest tuż za jej plecami. Mimo starań znowu przegrywa. Sara, lekko zdyszana uśmiecha się po raz kolejny do Lucjana. Tym razem wypowiada jedno słowo: „Przepraszam“. Złość Lucjana z przegranej mija, nigdy nie potrafi tak naprawdę złościć się na Sare. Dyszenie dwóch i zdziwienie reszty dzieci przerywa Jessica Marion: -

„Lucjan,Sara i Kima jesteście najlepsi, sztylety należą do was. Joseph i Krys, wasz poziom jest mniej więcej taki sam, ciężko jest stwierdzić który z was jest lepszy. Muszę zatem sięgnąć po wynik z pierwszej próby którą przeprowadzał Pan Wertin.“ Podchodzi do stołu gdzie leży jej plecak. Otwiera go i wyciąga kilka kartek. Przegląda, następnie je znowu chowa i zamyka plecak. Wraca do dzieciaków na platformę i mówi:

„ Joseph, ty również możesz zatrzymać noże, natomiast Krys wybacz, ale niestety musisz dołączyć do pierwszej grupy.“ Chłopak nie może uwierzyć w tą decyzję, nie chce odejść zwłaszcza od swojej siostry, poprzysiągł że nigdy jej nie zostawi. Siostra Krysa, Kima jest wściekła i czerwona na twarzy, zaczyna krzyczeć w stronę nauczycielki. Ale nie ma to żadnego sensu. Deczyja pozostaje nie zmienna. Dziewczyna więc również podejmuję własną decyzję.

„Ja też odchodzę, razem z bratem. My nie będziemy rozdzieleni, obiecaliśmy to sobie. Choć braciszku, idziemy do domu.“ Nauczycielka pozostawia wybór bez komentarza i kontynuuje zajęcia:

„Wypraszam sobie jakiekolwiek komentarze lub pomrukiwanie na temat mojej decyzji. Ja nie mogę was zmusić do zostania. Jak wcześniej wspominałam to jest wasz wybór. Sara, Joseph i Lucjan, to wasza ostatnia szansa na odmowe. Idziecie drogą wojownika?“

„Tak“ odpowiada całą trójka bez namysłu.

Nagle trzy na czarno ubrane postacie pojawiają się znikąd, wolnym krokiem wchodzą na platformę.

P.Marion: „ Przez kolejny rok my zajmiemy się waszym treningiem, każdy zwas dostanie jednego nauczyciela. Wyjezdżamy za miasto. Dopiero tam poznacie tożsamość waszego mistrza.“ Dwie postacie jak na rozkaz, rozpływają się w powietrzu. Jessica szepta coś trzeciej, która również znika.

„Koniec zajęć na dzisiaj. Sara, Joseph idźcie do domu to był dzień pełen zmian i wrażeń. Odpocznijcie. Wykonaliście kawał dobrej roboty. Ty Lucjan idziesz ze mną spowrotem do szkoły. Jak mowiłam wcześniej, musimy porozmawiać.“

 

***

 

Drzwi do klasy S.08. otwiera Jessica Marion. Wchodzi, siada przy biurku nauczycielskim. Tuż za nią idzie Lucjan, z zamglony wzrokiem zapatrzonym na swoje miejsce w prawym tylnim kącie klasy.

„Chłopcze, siadaj no tu naprzeciw mnie!” Bez zbędnych komentarzy zamymuje się i siada.

„Ja będę z tobą przez kolejny rok i będę cię uczyć kontrolować twoją moc. Wcześniej jak użyłam techniki czytania blasku, nałożyłam na twoją moc pieczęc blokujacą. Blokadę, lub można też powiedzieć, zamknięcie jej tam gdzie nikt poza tobą jej nie wyczuję.”

„Odrazu jak pani skrzyżowała kciuki tuż przed próbą miałem dziwne przeczucie. Po rozpoczęciu jej poczułem mocno ukłucie ale nie w ciele, tylko w duszy. Pózniej na ławce czułem że coś jest nie tak, wiedziałem że to przez panią. Ale przy moim pierwszym rzucie sakinem wszystko było jasne. Dalczego to pani zrobiła.” z czasem jego tonacja głosu i wyraz twarzy zaczynają się zmieniać. Złość i smutek, widać że chłopakowi nie odpowiada obecny stan rzeczy.

„Spokojnie, gdyby Edmund Wertin wyczuł twoją moc, byłbyś teraz w zupełnie innym miejscu. Nie łudź się. Nie tam gdzie Harris. Najprawdopodobniej zginął byś w mękkach. Nie wzobrażam sobie że właśnie tego chcesz?” Chłopak kręci głową.

„Właśnie, z biegiem czasu zrozumiesz wszystko. Cierpliwość to jedna z najważniejszych cech wojownika. Bez niej niczego nie osiągniemy. Za kilka dni ruszamy. Idż do domu, twój ojciec domyśla się co mu powiesz gdy tam dotrzesz. Mimo wszystko przygotuj się. Jeszcze przed wyjazdem odwiedzę cię. Mam nadzieję że rozumiesz?”

„Rozumiem jak mam się zachować, ale sytuacji nie za bardzo. Dowidzenia pani”

„Dowidzenia.” Lucjusz Torn, chłopak o takiej mocy że trzeba ją trzymać w tajemnicy. Jaką przyszłość będziesz niosł na swoich barkach. Rozmyśla nauczycielką, ubrana i gotowa do wyjścia.

***

 

„Miałeś rację co do chłopaka. Jak tylko położyłam dłoń na jego głowe, poczułam tą siłe, ten ogień. Zarazem piękny i ciepły, a z drugiej strony straszny, niszczycielski. Musimy uważać. Jak radziłeś, Wyjade z nim na południe parę kilometrów za puszczę Flammenhoehe. A dalsza trasa zależy od jego panowania nad blaskiem.”

Jess siada na fotelu i kładzie nogę na nogę. Milczenie trwa nie całą sekundę

„ Masz zamiar odwiedzić nas? Swoją szwagierkę i swojego jedynego syna?” Henry patrzy na nią wściekłym wzrokiem...

Opuszcza głowe. Wzdycha i odpowiada :

„ Zobaczymy, ale zdania nie zmieniłem, Lucjusz jak najdłużej nie powinien znać całej prawdy.”

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Freya 26.01.2017
    W zapisie tekstu jest sporo braków technicznych np. dotyczy to;
    - znaki diakrytyczne tzw. ogonki, ptaszki - szczególnie w początkowej partii tekstu.
    - braki spacji po znakach interpunkcyjnych jak: kropki, przecinki lub całkowicie nieuzasadnione zamieszczanie jej przed takowymi.
    - jest sporo literówek co znaczy, że tekst był w niewielkim stopniu poddany korekcie przed edycją.
    - najbardziej zaskoczył mnie zapis tzw. zdań dialogowych; całkowicie pominięte są myślniki, pauzy czy półpauzy. Zamiast tego zastosowano cudzysłów.
    Jeśli potrzebujesz porady w tej dziedzinie, to znajdziesz ją na stronie głównej portalu: "Jak pisać dialogi?", albo bardziej szczegółowo: na Forum w określonych "tytułowo" wątkach dotyczących danego problemu w zapisie.
    Tekst możesz poddać samodzielnie korekcie poprzez edycję na swojej stronce.
    Osobiście; odradzam zamieszczanie tak obszernej ilości tekstu w przypadku, gdy są to początki pisarskiej kariery.
    Fabuła nie jest zachwycająca, ale to tylko moje subiektywne zdanko. Pozdro ;)
  • pasjonata 26.01.2017
    w sumie to zupelnie nie wiem jak sie dialogi pisze w sumie wiem dlatego tak je zapisalem jak je przeczytalas tylko ze ja nie chodzilemw polsce do szkoly i z tego co pamieta ze szkoly to wlasnie " " w sumie nie oddalem tego tekstu do korekty ani nic jedna osoba czytala raz dwa razy poprawila to co zauwazyla i pozaznaczala co moglbym lepiej napisac ja czytalem go pare razy i pewnie moglbym jeszcze 10 razy czytac i nadal znalazl bym jakis blad
    najwazniejsze jest ze uslyszalem(przeczytalem) zdanie neutralnej osoby i to mnie cieszy dzieki ze przeczytalas i napislas co o tym myslisz a napewno przeczytam jak se pisze dialogi ale narazie ide spac :D pozdrawiam
    i mam nadzieje ze fabula jeszcze zaskoczy :D
  • zaciekawiony 29.01.2017
    To opowiadanie jest przeraźliwie nudne. Zwłaszcza ten encyklopedyczny wstęp opisujący świat.
  • pasjonata 31.01.2017
    Nie wszystko moze byc najlrpsze postaram sie zwracac na to uwage pamietajcie jak juz napisze wszystko co zaplanoealem przechodze ksiazke odpoczatku i bede robil generalny remont postaram sie pamietac o tym i dzieki
  • BeerAfterShow 02.02.2017
    Sam pomysł na 5 jednak wykonanie na 3. Tekst jest trochę zbyt długi- lepiej "ciąć" na części i wrzucać je fragmentami- czytelnik będzie chciał więcej :)
    Leci 4 i czekam co dalej!
  • pasjonata 03.02.2017
    Ok dzieki wielkie wierze ze sie spodoba:D
  • detektyw prawdy 02.02.2017
    Jutro sobie ten tekst poczytam na spokojnie, pisze ten komentarz zebym nie zapomnial, hehe

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania