Poprzednie częściWybrana (1)

Wybrana (4)

Poranek.

Mama z tatą jeszcze spali. Ubrałam się tak szybko, jak to możliwe. Zarzuciłam torbę na ramię. Zdążyłam jeszcze raz obejrzeć się w lustrze. Zamknęłam za sobą drzwi toalety. Usłyszałam nagle piszczenie, niemal jakby ktoś pisał po lustrze palcem. Gwałtownie otworzyłam drzwi i ujrzałam, a właściwie ledwie zdążyłam dostrzec napis „Angels” na zaparowanej szybie lustra, które natychmiast z powrotem osadzone było parą. Powiedzmy, że zignorowałam to „coś” i opuściłam mieszkanie. Pędziłam dość szybko. Biblioteka była tuż za rogiem ulicy, którą zamieszkiwałam. Prędko do niej weszłam. Wnętrze pachniało kurzem starych dziei, które chowały się w milionach książek widniejących przede mną. Było chłodno. Pani dyrektor budynku, Sasha Roblin, zerkała na mnie spod okularów, które nosiła nisko, na długim nosie. Była wspaniałą kobietą. Zapewne uważała mnie za stałego bywalca jej biblioteki, bo odwiedzałam ją dość często.

- Dzień dobry! – rzuciłam do niej bez zastanowienia

- Witaj Sara, co u ciebie? Dawno nie było cię w bibliotece – odpowiedziała pani Roblin z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Właściwie (…) przyszłam tylko zerknąć na książki. Tęskniłam za nimi – rzekłam z miną lekkiej niepewności.

- one za tobą też – niemal wyszeptała pani Sasha, stojąc dumnie za ladą, ubrana w ciemnozielony kapelusz, khaką marynarkę z dobrana do niej dłuższą spódnicą. Napawana wdziękiem zawsze pozytywnie wpływała na czas, który nie kiedy spędzałam bardzo długo, w bibliotece. Pani Roblin była aniołem. Można by ją porównać do dobrych z mojego snu.

Czatując w bibliotece, usilnie próbowałam znaleźć coś o aniołach, o rzekomej bitwie, która od niedawna odwiedzała moje sny. Niestety starania moje można by ochrzcić mianem nicości. Byłam zaniepokojona . Przecież wśród tych wszystkich tekstów, książek o powstaniu świata, ludzi, dobra, czy zła, musiał być jakiś, o którym tak bardzo chciałam dowiedzieć się więcej.

Dział – mity. Mit o przebudzeniu, o śmierci, o siostrach, - jest!

Nie wierzyłam własnym oczom. Wśród sterty pokrytych kurzem mitów widniała dość niegruba księga, na której wyryty jakby napis, nie był napisany po polsku. Nie potrafiłam nazwać języka, jakim się posłużono. Wyglądało to jakby kobieta nieba schowana wśród wielu postaci, jakby symbolizowało to bezbronność i jakiś … znak. Ale jaki? Czym prędzej udałam się ku drzwiom wyjściowym, chowając księgę do torby.

- Dziękuje, przeczytam książkę „za tęczą”, być może mnie zaciekawi. Do jutra, pani Roblin! – wymyśliłam w ostatniej chwili.

- Cześć Sara! – rzuciła do mnie patrząc z dumą z nad okularów.

Nie chciała spóźnić się na zajęcia, więc przyspieszyłam tempo. Niemal biegnąc, omijałam masę ponurych ludzi. Pędziłam jak szalona wciąż zastanawiając się nad tytułem księgi (…)

Dzwonek zadzwonił dość głośno. Lekcja już się zaczęła. Było mi nieco wstyd, bo nigdy nie spóźniłam się do szkoły. Weszłam cicho, gdyż Cleo przygrywała na flecie jakąs prosta melodie, oczekując na dobry stopień. Ależ Nue, nasza pani od muzyki traktowała nasze zajęcia bardziej praktycznie. Wspólnie śpiewaliśmy piosenki, graliśmy na masie instrumentów, które pani Nue sprowadzała do szkoły prosto ze swojego domowego studia. Szczerze, nie miałam na co narzekać w czasie lekcji muzyki. Tego dnia lekcja miała być nieco luźniejsza, więc kiedy tylko Cleo skończyła grać, wyjęłam księgę na stolik, przy którym na szczęście siedziałam sama. Tytuł przedstawiony za pomocą symboli i obrazka damy nie dawał mi spokoju. Kątem oka dostrzegłam zbliżającego się do mnie Jash’a. Jego mina mówiła wszystko. Był niezmiernie zdziwiony tym, co miałam przed oczami. Jakby sam wiedział o tym wszystkim lepiej ode mnie. Byłam bardzo zaskoczona wyrazem jego szafirowych oczu, ale nie wydusiłam z siebie nawet słowa. Usilnie wpatrywał się w każdą kolejną stronę, którą przeglądałam. Nie mogłam się skupić przy żadnej ilustracji, porównać ich z obrazem z moich snów, ale nie traciłam nadziei, że znajdę tam coś odpowiedniego. Kiedy przejrzałam całą księgę, mocnym wzrokiem mierzyłam cały „tytuł”, którego – jak – dotąd – nie udało mi się rozszyfrować. Josh – miałam wrażenie – częściej spoglądał na mnie niż na księgę. Starałam się ignorować te spojrzenia.

-Cześć – mruknął pod nosem Josh.

Zamiast odpowiedzieć mu na powitanie, tylko uśmiechnęłam się do niego z wstydliwym wyrazem twarzy. Z powrotem zadłużyliśmy się w księdze. Nie wiedziałam, o czym mogłabym z nim rozmawiać w tej sytuacji.

Josh jeszcze raz zerknął na mnie mówiąc przy tym coś w stylu – jestem zaskoczony.

Po niedługiej chwili sypnął pytaniem:

- Sara, skąd masz te księgę ?

Nie byłam pewna, czy odpowiedzieć mu na to pytanie, lub może znów zamilknąć na dobre.

- wypożyczyłam ją w bibliotece pani Roblin – rzuciłam po chwili krótkiego namysłu.

Josh’a wzrok mówił coś, jakby : to nie możliwe, skąd ona się tam wzięła, to zbyt tajemna księga. Jednak nic takiego nie padło z jego ust. Ponownie ogarnęło mnie wrażenie, jakby Josh znał tę księgę na pamięć, zaś tym razem mimowolnie nie zwróciłam na to zbyt szczególnej uwagi. Jego zachowanie zaczęło dziwić mnie bardziej, niż tytuł księgi, na którym bezustannie trzymałam drżący palec. Josh to zauważył.

- Wybrana …. – szepnął przeraźliwie. Ten ton, niczym z horroru, przyprawił mnie o dreszcze. O co tym razem mogło chodzić ? Nie byłam w stanie zbyt rozważnie wtedy myśleć, ale jedyne, co wiedziałam to fakt, iż Josh miał doświadczenie w dziedzinie aniołów z upadłymi. To nie dawało mi spokoju. Reszta lekcji poszła dość marnie. Nie byłam w stanie zbyt obficie funkcjonować.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Melisa 08.09.2014
    Fajnie się czyta. Mega wciągające, nie mogę doczekać się kolejnych cześci ;-)
    Pozdrawiam !
  • wybrana 08.09.2014
    Melisa bardzo Ci dziekuje :) Mam nadzieje że dalsze częśi również Cie wciągną :)
    pozdrawiam również :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania