Wyprawa po odwagę cz. 3
– Kim jesteście? Co ja tu robię? – zapytała przestraszona.
– Podejdź bliżej – rozkazał Władca Dżdżownic.
Księżniczka wykonała polecenie bez zastanowienia, przechodząc pomiędzy zgromadzonymi.
– Wiem, kim jesteś, wiem, że potrafisz uzdrawiać zwierzęta. Wiem też, że o nas malutkich nikt nie pamięta… – przełknął ślinę – dlatego zamieszkasz z nami, aby o nas nie zapomnieć. Mój lud choruje. Pomożesz nam – powiedział, a raczej stwierdził władca.
– Uzdrawiać? Nie potrafię uzdrawiać… Moim przeznaczeniem jest pomagać wszystkim stworzeniom, ale nie posiadam żadnych mocy.
– Posiadasz. Nie wypuszczę cię, dopóki nam nie pomożesz.
– Ale…
– Wiem o liście. Rozumiem, że masz misję, ale spójrz.
Król wskazał na malutkie zawiniątko leżące w kołysce obok tronu. Biedroneczka podeszła powoli i ujrzała maleńką dżdżowniczkę, której drobne ciałko pokrywały czerwone plamy.
– Oj to nic poważnego, to tylko gorączka wiosenna.
– Co? Skąd wiesz? Jak jej pomóc? Zresztą nie tylko jej, więcej z nas choruje.
– Nie wiem, skąd wiem… – Zamyśliła się. – Ale wiem. I wiem też, co trzeba zrobić.
– Co? Powiedz, proszę.
– Powiem i wam pomogę, ale pod jednym warunkiem.
– Uczynię, co zechcesz.
– Będę mogła odejść i dokończyć swoją misję. Obiecuję, że nigdy nie zapomnę o was, ani o żadnym innym mieszkańcu lasu.
Król myślał chwilę. Nie taki był jego plan. Chciał mieć księżniczkę tylko dla siebie, ale nie mógł nie przyjąć takiej oferty.
– Dobrze. Zatem co teraz?
– Muszę wyjść na powierzchnię i nazbierać odpowiednich ziół. Potem trzeba je rozetrzeć na miazgę, dodać odrobinę błota i posmarować czerwone miejsca. Przejdzie po kilku dniach. Tylko nie wiem jak stąd wyjść – powiedziała lekko zmartwiona, rozglądając się po ciemnej komnacie.
– Mój strażnik cię odprowadzi. Wrócisz? Mogę ci ufać?
– Oczywiście, zawsze dotrzymuję danego słowa – mówiąc to, księżniczka stanęła na baczność i zasalutowała niczym żołnierz.
Po chwili przeciskała się już wąskimi tunelami za wyjątkowo dużą dżdżownicą strażnikiem. Kiedy wyszli na powierzchnię, spomiędzy drzew wyleciał nagle Piórek i już otwierał dzióbek, aby przekąsić robaczka, gdy usłyszał krzyk Biedroneczki.
– Nie!!! Piórku toż to strażnik Władcy Dżdżownic jest!
– Co? Kto?
Piórek zatrzymał się natychmiast, a Biedroneczka szybko opowiedziała mu całe zajście. Wytłumaczyła również jakie zioła potrzebuje i razem wyruszyli na poszukiwania.
Wchodząc w gęste zarośla, niespodziewanie natknęła się na Izydora.
– O! A, co ty tu robisz Izydorze?
– Nic szczególnego. Jestem na spacerze, ale widzę, że mimo iż nie patrzałaś pod nogi, to swoją mądrością udobruchałaś Władcę Dżdżownic… niespotykane…
– Skąd wiesz?
– Jestem stary, dużo wiem.
Biedroneczka chciała jeszcze o coś zapytać, ale jej uwagę odwrócił Piórek, który krzycząc, jak oszalały informował nie tylko księżniczkę, ale i pół lasu, że znalazł potrzebne zioła. Gdy po chwili odwróciła głowę, Izydora już nie było. „Przecież ślimaki tak szybko nie chodzą”– pomyślała, nie miała jednak czasu na dłuższe zastanowienie, bo Piórek tak krzyczał, że szybko pobiegła w kierunku, z którego dochodził jego głos. Wspólnie nazbierali ziół i wrócili do tunelu.
Piórek czekał na zewnątrz, podczas gdy jego towarzyszka sporządzała lek dla chorujących dżdżownic. Kiedy wszystko było gotowe, obiecała, że w drodze powrotnej do nich zajrzy, aby skontrolować stan zdrowia wszystkich zarażonych. Dżdżownice pożegnały ją, wykrzykując podziękowania.
Po wyjściu na zewnątrz Piórek ogłosił wesołą nowinę, iż według jego obserwacji pozostał im jeszcze tylko jeden dzień drogi. Biedroneczkę ogarnęła radość. Tęskniła już za rodziną, a co najważniejsze – bardzo chciała im wszystko opowiedzieć. Pierwszy raz w życiu była z siebie dumna.
Kolejna noc upłynęła spokojnie. Świadomość zrobienia czegoś dobrego przyniosła miłe sny.
Następnego dnia wyruszyli zaraz o pranku. Humory im dopisywały, a promienie słońca przebijając się przez gąszcz, docierały nawet do maszerującej wesoło Biedroneczki. Około południa dodarli do Łąk. Już przy wejściu przywitały ich dostojne koniki polne, wskazując drogę do sali tronowej, która znajdowała się w cieniu dzikich słoneczników. Jakież zdziwienie na twarzy Biedroneczki wywołał widok Izydora w roli Króla Łąk.
– To Ty? – wyszeptała, ale jednak zbyt głośno, by zachować to dla siebie.
– Tak to ja. – Uśmiechnął się Izydor. – Chyba masz coś dla mnie.
Biedroneczka przytaknęła i podała Izydorowi list, ten przeczytał go i choć próbował ukryć uśmiech, to nie uciekło to jej uwadze. Po chwili dopisał kilka słów, złożył kartkę i ponownie schował do pajęczej koperty.
– Proszę, oddaj to swojemu ojcu – powiedział Izydor, oddając przesyłkę.
– Dziękuję, ale proszę, powiedz mi jak to możliwe, że spotkaliśmy się w drodze? Skąd to wszystko wiedziałeś.
Izydor jednak uśmiechnął się tylko szeroko i życzył szczęśliwej drogi powrotnej. Biedroneczka czuła, się skołowana. Nic z tego wszystkiego nie rozumiała. Nie pozostało jej jednak nic innego jak wrócić do domu.
Piórek wciąż był z nią i podzielał jej zdziwienie. Obydwoje mieli nadzieję, że Król Zielonek jakoś rozjaśni tę sytuację. Tym razem szła spokojnie, uśmiechając się do wszystkich napotkanych stworzeń. Pytała o samopoczucie i stan zdrowia. Nie zapomniała również o Władcy Dżdżownic i jego poddanych. Szczęśliwie okazało się, że wszyscy są zdrowi.
Pogoda także dopisywała. W dzień podróżnicy cieszyli się słońcem, a noc rozjaśniały im miłe świetliki. W takiej przyjaznej atmosferze Biedroneczka dotarła do domu wraz z podniebnym przyjacielem Piórkiem.
– Witaj ojcze. Król Łąk prosił, abym przekazała odpowiedź – powiedziała, podając kopertę.
Król Zielonek wyciągnął list z pajęczynowej koperty, przeczytał i z uśmiechem na ustach podał go Biedroneczce.
– To do ciebie kochanie.
– Do mnie?
Bardzo zdziwiona spojrzała na kartkę papieru, na której wyraźnie było widać dwa charaktery pisma.
„Odwaga to nie brak lęku, lecz walka ze strachem – Wiedziałem, że dasz sobie radę.
Podpisano
Tata – Król Zielonek
Dzielna leśna strażniczko, gratuluję odwagi!
Podpisano
Izydor”
Zaskoczona Biedroneczka poczuła się bardzo doceniona i w pełni gotowa, aby pełnić swoje obowiązki. Pokazała również list Piórkowi.
– To teraz czas przełamać lęk wysokości! Wskakuj na mój grzbiet!
Po chwili razem szybowali ponad lasem, ciesząc się widokami.
Komentarze (13)
Nie tylko zresztą. Pozdrawiam:~))
Pozdrawiam!
Stwierdzam autorytarnie, że nie znasz się na bajkach albo czytałaś zupełnie inne niż ja.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję Ci za podzielenie się spostrzeżeniami i pozdrawiam serdecznie:)
Bajki miały za zadanie wpajać pozytywne zasady - poprzez negatywne przykłady postępowania. Te braci Grimm zawierały szczególnie dużo dramatycznej treści. Twoje jest nieco przesłodzone - lecz to także ma swój urok. Mnie bajki już nie wyedukuja. Szkoda, że świat nie jest tak bajeczny jak w bajkach :(
( a se reklamę zrobiłam:)
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam serdecznie
„Odwaga to nie brak lęku, lecz walka ze strachem"... gdyby to było takie proste? Strach zawsze będzie paraliżował i chyba nigdy nie pozbędziemy się lęku, a co za tym idzie i strachu. Życie to nie jest bajka, to jest ciągła walka z samym sobą. Czy lęk i strach różnią się? Zawsze mam z tym problem. Jednak warto czytać takie bajki i dopóki dzieci nie wyrastają z nich to czytajmy im. Jednak trzeba też rysować im rzeczywiste obrazy, tylko w małych dawkach.
Bardzo spokojnie i lekko przeczytałam bajkę o odwadze. Jednak dla mnie odwaga ma zawsze w sobie zło i dobro.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za przeczytanie i opinie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania