Za Górami ROZ.1

Wyruszam do kriny w której zakończe całą historie. wspomórzcie mnie . Prosze.Przed samym przeniesieniem dużo się wydażyło.

Znów padłem na kolna dręczony poczuciem winy. lecz wreszcie ujażałem góry które mam prezejść, to ostatni raz kiedy używam mocy. przed walką z bogiem demonów. Kiedy pierwszy raz słyszałem o źle które próbuje zniszczyć porządek świata zaśmiałem sie i nie dowierzałem w to co słysze. Była to dla mnie zwykła bajeczka dla dzieci. jednak wmawiałem tą samą historie dziecią młodszym odemnie. Lecz historia nie bedzie się toczyć wokoło mojej dawnej wioski, gdy dziesięć lat temu usłyszałem iż w naszej wiosce panuje niedobyt dubr postanowiłem coś z tym zrobić. Więc będąc prawie najstarszym dzieckiem w wiosce postanowiłem iż stworze ruch złożony tylko dzieci którzy są w stanie pomóc bezradnym dorosłych. Jednak pewnego dnia najechała nas grupa złożona jedynie z pięcioro ludzi w płytowych czrnych zbrojach. Mimo iż Starszyżna wioski kazała ukryć się dziecią i kobietą w podziemiach. Jako dowudca mknrz (młodszych kandydatów na rycerzy złączenia) bo taki był nasz skrot postanowiłem się postawić na podporządkowaniu na rycerzy. (brzmi to co namniej jak zniewolenie.) Miomo iż wojownicy stacionujący w wiosce nie traktowali nas powarznie, ponieważ do tej pory zajmowaliśmy się tylko pomocy starszym z wioski. Jako dowudca musiałem udowodnić iż dzieci też mają głos. Gdybym tylko wiedział jak bardzo się myliłem. W owym dniu przyjechało do nas pięciu rycierzy w czarnych zbrjiojach. na koniach czrnych jak noc. Ku naszemu nieszczęsciu naszą wioska znajdująca się za górami końca. Przysiągła w zamian za pomoc militarną, wspomóc cesarstwo. Mimo iż postawiliśmy wszystko aby pomóc sojusznikom. Ostatecznie jednak nie otrzymaliśmy pomocy z nikąd. Wten zaczeła się żeź cała wioska płoneła dorośli na moich oczach zostawali przepołowieni zaledwie po jednym ruchu napastików. nakazano mi uciekać mimo iż byłem ich rycerzem. potraktowałem to jako rozkaz,(dopiero po czasie zrozumiałem że chcieli mnie uchronić) uciekałem zachodnią bramą. Gdy bez opamiętania biegłem przez las napotkałem jednego z rycerzy w czarnych zbrojach. momentalnie wszytkie nauki moich mistrzów przeleciały mi przed oczami.

-masz wyjątkową mocy, zaszycz sobie czegokolwiek

-nie rozumiem

-zrozumiesz w obliczu zagrożenia

mimo iż słowa mistrza były dla mnie wtedy niezwykle tajemnicze, w tym momęcie zrozumiałem je co do kropki. rycerz ruszył w moim kierunku, padłem na kolana i w myślach krzyknąłem ZGIŃCIE WSZYSCY. po czym korzenie drzew oplotły rycerza pozbawiając go ostatniego dechu. Lecz wszystko wymkneło się z pod konroli same pnącza obrosły wioske za mymi plecami nie pozostawiając nawet śladu cywilizacji.

Ostatecznie w wieku dwudziestu last zdecydowałem się opuścić moją naową mistrzynie. Przez dobre dziesięć lat opiekowała się mną jak dzieckiem, więc jestem jej synem który musi odpłacić się za jej los. Nie wiedząc nic o wewnetrzym świecie udałem się w podruż do stolicy cesarstwa ,,Fairy harvest''. By zakończć wojne i zniszczyć ryczerzy którzy pierw zabili wszystkich z mej wioski następnie pozbyli się mojej mistrzyni, ale po koleji.

Zapłakany biegne ile tylko sił w nogach, a wywołane przezmnie plnącza bez litości gonią mnie. Biegnąc dwa dni straciłem rachube odlegości jaką przebyłem już od gór dzielący wewnetrzny od zewnętrznego świata. Na drodze swej ucieczki spotkałem kobiete mniej wiecej w moim wieku. Zbierała kwiaty.

-ciekaj .

krzyknąłem, lecz ona tylko spojżała w moja strone po czym wymamrotałam coś pod nosem. brzmiało to jak sssss null. Możliwe iż było to jakieś zaklęcie. Złapała mnie i obieła.

-Nic ci już nie grozi.

-Ale (płacz) to moja wina.

-Naucze cię kontrolować emocje abyś nigdy już nie pogrążył w mroku.

-Ja nie moge.

-Milcz już. Uratowałam ci życie więc będziesz moim sługą. a jako pierwszy rokaz nakazuje ci otrząsnąc się i zachować jak mężczyżna.

-(przetarłem oczy) Tak Jest!

Tak właśnie zacząłem trening u boku mojej rówieśniczki i jedocześnie najpotęrzniejszej mistrzyni żywiołów.

Nasz świat składa się z sześciu żywiołów i osiemnastu im pochodnym. gdy bóg danego żywiołu straci swojego słóge, lub jak się później dowiedziałem wykryje osobe o nadzwyczjnych zdolnościach, postanawia go obdarzyć mocą żywiołu. mianowicie Woda Oień , ziemia , światło, ciemność oraz wiatr. Jeden z atybutów trafia w recę danego człoka, elfa, ogra, zwierzołaka, wampira i tym stworą podobnym. Jednak z regóły działo się wokoło rodziny cesarskiej.

Mniejsza o wspomnienia. Spacerując wydeptaną ścieżke w poszukiwaniu stolicy przechodząc uwcześcnie przez góry ujżałem wielki staw był przepiekny wyrastająca wokoło roślinność przecódownie rozkitała na około wody, jednak jedno drzewo na wysepce stojącej pośrodku owego stawu wydawało się niezwykle potężnie zbudowane ja na tą częsść świata. nagle ujżałem piękną kobiete pływającą w owym stawie całkowicie nago. Rozejżałem się na około, ujżałem na gałęzi ubrania. Należały do brunetki. Nie Wzruszony powiedziałem na głos.

-Którędy do stolicy?

Nięświadoma niczego dziewczyna obróciła się w moją strone. Momentalnie zakryła miejsca intymne i wrzasneła.

-aaaaaaaaa

-hym?

-Na południe. powiedziała cała zaczerwieniona. Ja natomiast nie wzruszony odszełem w stron którą wskazała mi dziewczyna. Zapadł zmrok. Ku mojemu zdziwieniu przypadkowa dziewczyna ze stawu zaczęła mnię śledzić. Natomiast wiedząc iż nie jest w stanie mi nic zrobić dalej parłem w strone stolicy. Przy wschodzącym słońcu spotkała mnie niespodzianka nagle przedemną pojawiła się czórka ludzi jedna kobieta oraz otaczający na około trzech mężczyzn. Zauważyłem iż nawet szpiegująca mnie dziewczyna się zatrzymała na krótką chwilę. Jednak ja dalej szedłem przed siebie aż do momętku w którym dwóch z obrońców owej dziewczyny przytkneło mi miecze do szyji krzyżując je przy okazji. Miałem wziąć się do pracy kiedy nagle.

-Stójcie w imieniu imperlianej straży nakuzuje się wam zatrzymać

-Co możesz zrobić sama.

-Pomoc już nadchodzi.

Oczywisty blef ze strony panny z wody, widocznie był o tyle skouteczy żeby jej oponętka staneła z nią do walki. (żałosne) powiedziałem w myślach i spojżałem tylko w oczy owych pikinierów. Zalękli się prawdopodnie przez wyimaginowaną walke z cestarstwem którą narzuciła nasza wróżka z jeziora. Nim zdążyłem dobrze się rozejżeć trzech mężczyz zostało zamrożonych w mgnieniu oka. Jedynie kobieta stojąca pośrodku nich zdołała unkinąć nie chybnego zamarzniecią uskakując do tyłu wykonując podwóje salto, Następnie zgrabnie odskwakiwała przed każdym pojawiającym się z nikąd soplem lodu wyrastającym z ziemi.

(wiec wibracje powstające w ziemi są w stanie określić położenie kolejnego ataku)

Rozmyślając tak zobaczyłem wielki wyrwany kawał ziemi po którym został dów głeboki na mniej więcej metr. zdziwiłem się kiedy został ciśnięty w moją stronę. Myślałem iż walczą między sobą. Przygotowałem się do ataku, kiedy przed moją twarzą przeleciał strumień wody o dość dużym ciśnieniu. Zrezygnowałem z pojedynku i ruszyłem dalej w drogę.

zszokowana oponętka do której zmierzałem nie warzając uwagi na żucane przez znią zaklęcia typu burzy piakowej nie zatrzymały mnie nawet na krok. Gdy usłyszałęm szlest liści odwróciłem się. Ujżałem gałęzie rozrastające się w ten sam sposób jak w tedy gdy to ja zniczyłem swoją wioske. Padłem na kolana, zacząłem płakać wręcz wyć, przez łzy bez opmiętania krzynąłem stop StOP! Zatrzymało się wszystko wokoło mnie ptaki, wiatr, nawet walczące miedy sobą kobiety. Wszystko stało w miejscu. Gdy podniosłem głowe i obejżałem się po okolicy, ujżawszy cały efekt zerwałem łańcuchy dzieki którym bawół błotny pozwalał ciągnąć zasoby napastników. Po czym związałem obie dziewczyny razem plecami do siebie. Poczekałem aż zaklęcie przestanie działać, co trwało naprzawde długo. Aż w końcu panienki obudziły się z bezruchu. Odrazu zaczeły się szarpać oby dwie.

-To nic nie da, Dlaczego mnie śledzicie?

brunetka z jeziora się zaczerwieniła i zaczeła szeptać

-to dla tego że podgl....

-Wyszedłeś z za gór, co znaczy że pracujesz dla króla.

wykrzykneła dziewczyna z orzechowymi włosami do pasa odziana w długą zieloną suknie doprawioną brązowymi elementami.

-Nie jestem z za gór tylko z wnętrza gór dla jasności.

-Muszę cię powtrzymać.

dalej wyjrzykiwała czarodziejka z lasu.

-Powodzenia

Powiedziałem po czym ruszyłem dalej w strone stolicy. Jakieś dwadzieścia minut później usłyszałem głośny trzask, prawdopodnie owego łąńcucha.

-to będzie upierdliwe. ehhhhhh

Trzeci dzień od przekroczenia gór nie był niczym niezwykłym poza tym iż dwie brunetki bacznie obserwowały każdy mój krok. jednak nie wzruszony szedłem dalej.

Tuż po przebudzeniu z krótkiej drzemki czwartego dnia ujżałem w oddali dym, odrazu pobiegłem w jego strone, było to pierwsze co sprawiło iż odczułem emocjie po tej stronie gór. Mianowicie nienawiść, Wiedziałem iż specjalne dymne znaki w kształcie skrzyżowanych szabel to prowokacjia obecnego władcy demonów. Przeciw wioską które się przeciwstawiają ich zależności. Z resztą przy wykorzystaniu mocy każy przedszkolak byłby w stanie wytworzyć taki dym. W końcu ujżałem wioskę całą w płomieniach. Wyglądała zupełnie jak tak jak za czasów napaści na mój dom. Z do tej pory póstych oczu wyłonił się niewielki płomień w lewym oku. Miejąć na uwadze dziewczyny bedące za mną opanowałem się lekko. w otoczeniu ujżałem jedynie jednego człowieka w płytowej czarnej zbroji. Patrzyłem na niego z wściekłością. Gdy w końcu rzekł.

-Jam jest Edrik władca ziem, Król roślin i pan drzew. ugnij się pod moją potęgą.

przez zaciśnięte zęby wysyczałem wręcz

-Zdechniesz.

Z Perspektywy dziewczyn wyglądało to mnie więcej jak, osoba którą wspólnie szpiegują zchyliła się po mrugnięciu oka przeciwnik spadł z konia został przygwożdzony do ziemi trzymany za szyje.

-JAk! zwykły człowiek?

po czym został wchłaniany przez mroczny portal. Tylko potęrzny mag ciemności w okolicy mógł go wykonać, lecz nie dane było mi go wyczuć gdyż pożegnalnymi słowami oponeta odzianego w kamienną płytową zbroje było,

-Pogrąż się w niedoli, nex nebuli. po czym z ziemi powstały trzy wielkie golemy, Dwa z nich od razu żuciły się na dziewczyny które musiały wyskoczyć z krzaków, momentalnie odwróciły się do mnie plecamy.

-Jesteśmy otoczeni - powiedziała kobieta z stawu.

-Nie przeszkadzajcie mi- odpowiedziałem bez namysłu. po czym w mrógnieciu oka golemy zostały przecięte w pół. Ruszyłem dalej w drogę nie wyczuwając już oponętów. jednak za plecami usłyszłem odgłosy waliki. zobaczyłem tylko jak cienki strumień wody przebija kryształ na czole pierwszego z golemu natomiast drógi został udeżony przez wysuwając się słupy ziemi z podłoża pierw uderzenie w okolice ludzkiego żołądka. Oraz następne które rogiem rozbiło kryształ z czoła golema. trzeci który patrzył na mnie rozłożył ręce po czym pochłonął swojich umarych kolegów. Po czym wzrósł trzykrotnie.

-Zniszcz kryształ na ...

Mag ziemi nie zdązył dokończyć zdania, gdyż po zrozumieniu że chodzi o kryształ pojawiłem się na barku olbrzyma z wbitym sztyletem.

-czole.

-Powinnyście odpocząć - powiedziałem zekakując z spadającego truchła.

-Jesteś magiem wiatru- Zapytała mag wody i lodu.

-Czy ograniczasz się tylko do wody.

-Odpowiedz!

-Otóż nie sprawnie działaś również lodem, więc dla czego mówią ze tylko jedym żywiołem da się wojować?

-To nie żywioł tylko pochodne. ymmm.... tak myśle.

-Więc jeżeli panowała bys na lodem ale wodą nię dalej byla byś magiem?

-Więc według akademii nie.

-Czyli akademiia sie myli.

-Jak śmieszy umiejszać wielkiemu kapłanowi.

-hah Czyli twoim zadniem ci którzy trzymają lód na północy i południu są heretykami?

-Dokładnie.

-Więc powinno się ich pozbyć?

-yyyyyyyy

-ponad seśćset lat temu wydarzyła się podobna sytuacjia w której cesarz kazał pozbyć sie heretyków którzy nie przawidłowo rozporządzają mocą.

-Nie masz na myśli nadejścia wiekiego mrozu.

-Mam. a to wszystko przez ludzi jak ty. Ciekawi mnie tylko jaką bajeczke ci opowiadali w szkole. Rycerz zjednoczenia który przebił się przez lód czy słońce za sprawą magów zbliżylo się do ziemi. Oczywiście to wszystko bzdura.

-Rycerz Orlando Naprawde Odratował ludzkość.

-Zprowadzając kolejenych magów lodu którzy trzymali na swoim miesjcu!!! Nie jakiejś tam śmieszniej mocy.

Pani z stawu postanowiła więcej się nie odezwać, poszła ugasic pozostałe płomienie. Natomiast druga pani detektyw zaczęła swoje kazanie.

-Jestem Terra.

-Orion.

-Hymmm prędkość której światło nie dorównuje, oraz imie które brzmi zupełnie jak gwiazdozbiur.

-Sam wymyśliłem to imie.

-ah tak więc zgaduje że nie jesteś z nimi tylko jesteś jednym z ocalałych od zewnetrznej strony gór.

-Ojojoj Jaka jesteś bystra Terra. Przynajmniej dużo bardziej niż koleżanka.

-Nie zależy mi na komplementach od osoby z zewnetrzynch rubierzy.

-Dawno tego określenia nie słyszałem. HAah. Jednak nie pamiętam wiele z życia tam. Pochodze z gór.

-Jak z gór.

-Mniej wiecej tak jak jak byś zudowała sobie dom hah.

-Chodzi to że góry są nie przekraczalnie jak je ominołeś.

-mówie ci że jestem z gór a nie poza mimo mojej przeszłości, jednak jeżeli nie da przejśc sie górą czemu nie przejść przez środek.

-Są niezniszczalne.

Jednak Zarówno ja jak i ta zgraja rycerzy potrafiła się przedrzeć. Podpowieć nie jest nie zniszczalna tylko szybko się regeneruje.

-Nie możliwe.

-Zapytaj Koleżanki stalkera dlaczego za mną podąża.

-Obie chodzimy za tobą z konkretnego powodu, mimo iż stoimy po różnych stronach barykady, to chwilowe zawieszenie broni, jednak powiedziała mi że twojemu pojewieniu się towarzyszyło lekkie trzęsienie ziemi.

-Wystarczy ci tyle

-Czekaj w końcu jesteś magiem wiatru?

-hah tak i nie. rozpale ogień

Po walce kiedy Terra i dziewczyna ze stawu której dalej nie znałem imienia. Okazały się użyteczne z resztą i tak goniły by mnie do samej stolicy. Więc tymczasowo połączyliśmy siły. Zapadł już wieczór kiedy to burmistrz wioski której niedawno wydarzył się ten cały incydent oraz tej wioski której pomogliśmy przybył do naszego obozowiska aby osobiście podziękować.

-Zostaniecie naszymi bochaterami. Dziekuje za wszystko. jak zazywa się wasza drużyna?-Burmistrz zadał pytanie bezpośrednio do mnie.

Jednak życie poza górami było inne. Tam taka pomoc była by zupełną normą. Więc czemu robią tu coś tak wielkiego. Popatrzyłem na siedzącę wookoło ogniska dziewczyny z paniką w oczacz.

-Fairy Star- Terra wypowiedziała dwa słowa w świętym języku.

-Dokładnie.-Potwierdziłem.

W tem Ujżałem jak tabliczka trzymana przez starca zaczęła świecić.

-Jeszcze imie przywudcy.

-Orion z zewnętrznych róbierzy.-szybko odpowiedziała Terra nie czekając na mą reakcjie. Świecąca tabiczka uniosła się do nieba oświetlając okolice lepiej od księrzyca.

-Po co ta ceremonia?

-Masz teraz ziemie Orion. Możesz z nich zacząć działać

-Dlaczego? przecież ja nie.

-Podane zostało twoje imie i nazwa twojej grupy więc to nasze ziemie które uzyskaliśmy w zamian za ochrone.

-ale dlaczego ja mam być szefem?

-Powaliłeś w milisekunde generała Demonów. To jest nie osiągalne dla całych armi.

-Z resztą nie mamy żadej grupy.

-Chcesz żeby uznali nas za dezerterów i stracili?- spojżały na mnie wielkimi oczami którym nie mógł by odmówić. Sekunde później przed moim nosem pojawił się zwój na którym zapisane zostało

-Ja Orion Z Zewnętrzych Rubierzy

niniejszym zakładam Gildie. ku zagładzie demonom i innym podporządkowanym im rasą.

zrzeszając:

Terra Stwongard

Aqua Icetan

Oraz członków następnie przybyłych.

Oświadczam Iż jako dowudca zamierzam Przeciwstawić się wrogom jak i nie dopuścić do krzywdy żadnego członka gildi.

Podpisano ........

Byłem wówczas tak zestresowany całą tą sytuacją iż podpisałem bez namysłu. Dopiero po chwili doszło do mnie że Terra i tak była uznawana za buntownika, więc łatka dezertera nie zrobiła by jej różnicy. Jednak Teraz kiedy należy do oficjialnej gildi jej winy zostały przebaczone. oszukała mnie.

-Więc zapram was na uczte nie wiele zostało ale zawsze to coś- Powiedział starzec.

-Niedługo przybedziemy, Pozwól nam się przygotować.

Prawde mówiąc chciałem tylko skrytykować Terra za jej działania. Jednak pan Burmistrz ponownie mi przeszkodził.

-Rozumiem Nie długo przyśle Ludzi z strojami, odpowiednimi dla bochaterów.

-Nie kosztujcie się z nimi zbytnio.-odpowiedziałem chłodno.

-rozumiem.

-Terra wrobiłaś mnie!!!

-Ja tylko zaproponowałam nazwe grópy i jej lidera, ty reszte źle zinterpretowałeś.

-Wiesz że mógłbym cie wyrzucić. a twoje winy wróciły by do ciebie.

-Na prawde myśliś że byłej szefowej półświadka zależy na uniewinnieniu?

-Cóż więc na czym?

-Skoro cesarz nie daje rady uchronić swoich podwładnych z nidalekich wiosek. Musieliśmy zadziałać na własną rękę. W ten sposób powstał Opór Cesarski w skrócie OC. Pozwalamy mieszkańcą dobrze żyć.

-rozumiem rebelia.

-Powinnaś zostać ścięta, za samą deprawacjie casarza.- krzykneła aqua która poderwała się z siedziska.

-Nie będę się spowiadać zamkowemu psu.

-Powinnam cię zamknąć przy pierwszej okazji.

-wróżki. Uciszcie się-podniosłem głos.

-Jakie wróżki!?- wrzasneły obydwie naraz.

-Skoro moje imie ma być cześcią nazwy to wasze też przydało by się uchonorować, wię skoro gildia nazywa się Fairy Star. a Fairy oznacza wróżkę, bedziecie wróżkami.

Zgodnie z planem zbilem je z tropu. nie wiedziały nawet o czym rozmawiały kiedy skończyłem przemawiać. a nawet jeżeli zdążyły sobie przypomnieć to przybili już posłańce z wioski chociaż powinienem powiedzieć miasteczka. Z balowymi strojami. Zostałem wciśnięty w czarny kubrak którego błękitne pasy znacznie wydłużały moją postawe. Według jakiś wierzeń tych ludzi nie mogłem zobaczyć Kobiet przed balem. Bo coś tam..... Nie przejołem się zbytnio tłumaczeniem, ponieważ idąc przodem gdy pierwszy przybyłem na sale w sekunde pojawiłem się balkonie z zadyszką.

-Nie nawidze takich tłumów - sapnołem.

-Ja też nie.-Powiedziała patrząca się w księrzyc wysoka brunetka o włosach do ramion jednak z racji iż były one zwiozane w kuc wydawały się nieco krutsze. Swymi błektynimi jak powierzchnia najczystrzej wody oczami spoglądała na księżyc. Natomiast ubrana była w lazurową długą suknie z licznymi zdobieniami na kształt granatowych róż.

-Ukrywasz się tu aqua?

-Nie lubie tłumów.

-Myślałem że w armi ciągle grupujecie się, zbiurki i te sprawy.

-Mimo że nie zdażały się często, i tak zawsza czułam się nie swojo.

-Rozumiem też nie lubie bywać w tłumach.

-Słyszałeś kiedyś teorie że spadające gwiady pojawiają się po wygranych bitwach?

-Słyszałem że spełniają życzenia-skłoniłem głowe ku ziemi i zacząłem rozmyślać o mistrzyni która powiedziała mi historie o spadających gwiadach- Jednak to bzdury.

-Życzenia nie spełniają się tak jak sobie to wymyślisz, to zalezy ja los to zrozumie.

Spojżałem w księrzyc I ponownie pomyślałem życzenie z wczesnego dzieciństwa mimo iż to nie możliwe.

-Czego życzyłaś sobie aqua?

-To tajemnica-Uśmiechneła się do mnie tak pogodnie, że mimo ograniczenia emocji poczułem lekkość.

-haha masz racje.

 

-Nie uważasz że powinniśmy pojawić się choć na chwile, w końcu to na naszą cześć.

-Tak możemy zatańczyć Orion.

-Nie o to...- Zawstydziłem się

-Wiem wiem-Uśmiechneła się pogodnie

Złapała mnie za rękę i szybko ruszyła w strone sali z której wyszliśmy.

Z oddali słyszeliśmy gre na instrumentach oraz żywe oklaski. Kiedy wyszliśmy zza ściany ujżeliśmi Terre która Stworzyła coś na rodzaj sceny na środku sali. Gdzie tańczyła Pośrodku stworzych przez siebie okręgu z golemów przypominających sylwetką rosłych mężczyzn. Bez wątpienia była gwiazdą wieczoru.

-Bedzie spokojniej skoro wszyscy skupili się na Terze.-Odetchnąłem z ulgą.

Aqua puściła mą dłoń i zaczeła tańczyć przedemną. Nie pozostając z tyłu postanowiłem ruszyć w jej ślady. Oddaliśmy się tańcu bezpowrotnie. Nim się spostrzegliśmy wstawało już słońce.

-Musimy ruszać

-Wiem, zawołam ją.

Zacząłem oglądać się za aquą która powedrowała w głąb sali. Nie wiedząc czemu coś w jej osobie wydawało mi się dziwnie znajome, i uspokajające.

Po krutkiej drzemce w namiotach wyruszyliśmy w dalszą drogę.

-Czemu zmierzasz do stolicy Orion.

-Musi być jaki powód tego Terra?

-Potrzebujesz szojuszników? nie to nie to. Nas nie chciałeś a jesteśmy mistrzyniami żywiołów.

-Potrzebuje spotkać się z królem.

-Cesarzem.

-Nie. myśle o królu

-Hah. nie możliwe przecież znajduje się on w swoim wymiarze.

-Niczego to nie zmienia.

-Musiał być zostać mnichem światła.-Spojżała na mnie poważnym wzrokiem.-Czyli zatracić się w świetle.

-Przejde tam nawet bez tego.

-Przejdziemy-Usmiechneła się lekko.-jesteśmy drużyną.- tylko nie mów nic aquie, Jako strażnik cesarstwa może tego nie zrozumieć.

-Nie zamierzam.

-Już jestem możemy iść.- Powiedziała z uśmiehcem na ustach aqua.

-No to w drogę.

Podczas naszej podróży spotkaliśmy pewnego kupca. Jednak nie chiał on sprzedawać swoich towarów. Wydarzyła się w sumie ciekawa sytuacjia. Koło powozu było rozstrzaskane. Na około niego zaczęła zbierać się watacha wilków. Terra przegoniła je jedym tupnięciem który spowodował lekkcie trzęsienie ziemi, Następnie Aqua za pomocą lodu stworzyła nowe koło. Zdecydowała że utrzyma koło mocą w zamian za zawiezienie do stolicy. Mimo iż Handlarzowi nie podobała się perspektywa powrotu do miasta centralnego, bardziej nie na rękę było by mu zstawienie towaru pośrodku lasu, i szkukanie pomocy. Tak właśnie znaleźliśmy się pod Północą bramą Remede. Centralnego miasta świata

Następne częściZa Górami ROZ.2 Za Górami ROZ.3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania