Za ścianą #1

NOC PIERWSZA

 

Woda pachnie konwaliami – słodko i mdło, dokładnie tak jak lubię. Jest gorąca, o wiele za gorąca dla większości ludzi, czyli dokładnie taka, jaką lubię. Powoli sięgam dłońmi do zamka w sukience i próbuję go rozsunąć. Przez chwilę żałuję, że nie ma obok mnie nikogo, kto mógłby mi pomóc. Uwielbiam swoją samotność, kocham ją ponad życie, zawsze była mi czułą i wyrozumiałą kochanką, lecz doceniam ją o wiele bardziej, gdy nasz długoterminowy związek ubarwiają te krótkie chwile, które każda z nas spędza z kimś innym.

Sukienka opada wreszcie na podłogę, a w ślad za nią podążają pończochy i bielizna. Rzucam przelotne spojrzenie na swoje odbicie w ogromnym lustrze. Wiem, że jestem atrakcyjna, choć już dawno przestało mnie to cieszyć. Pewnie chcielibyście się przekonać na własne oczy, przynajmniej niektórzy z was, czuję to. Tym razem musicie polegać wyłącznie na swojej wyobraźni, lecz nie mam zamiaru w żaden sposób wam jej ograniczać. Sfotografujcie mnie sobie na kliszy własnego umysłu, namalujcie mnie, wyrzeźbcie, opiszcie wedle własnego uznania – dokładnie taką, jaką chcecie mnie widzieć. A potem nacieszcie się tym obrazem, nim zupełnie przypadkiem lub całkowicie celowo zburzą go moje nieostrożne słowa.

Wchodzę do wanny i otulam się wodą, która przyjemnie parzy mi skórę. Zapach konwalii prędko uderza mi do głowy. Uwielbiam te kwiaty, bo na pierwszy rzut oka są takie drobne i delikatne, lecz wewnątrz nich czai się zdradliwa trucizna, z której istnienia nie każdy zdaje sobie sprawę. W podobny sposób mogłabym opisać samą siebie, a zatem, innymi słowy – są takie jak ja. Swoją pierwszą noc w nowym miejscu postanowiłam spędzić w sposób ze wszech miar egoistyczny – chyba nie zamierzacie mnie za to ganić? Wszyscy ludzie to egoiści i nawet nie próbujcie zaprzeczać. Oszukiwać możecie co najwyżej sami siebie, lecz nie mnie… już nie.

Zamykam oczy, mając szczerą nadzieję na chwilę przyjemnego odprężenia. Cóż, na bardziej wyszukane przyjemności przyjdzie jeszcze pora, nie muszę się teraz z niczym i donikąd spieszyć. Już po sekundzie zaczynają do mnie docierać pierwsze odgłosy tętniącego w tym budynku życia – skrzypienie, chrobotanie i szelesty. Szumiąca w rurach woda, zatrzaskujące się drzwi w którymś z sąsiednich mieszkań, jakaś matka nucąca dziecku do snu… Słyszę to wszystko, choć wcale nie chcę, wyczuwam niosące się wzdłuż cienkich ścian drgania.

„Daj spokój, nie wytrzymasz tam nawet dwóch tygodni”, usłyszałam, kiedy wyznałam Szefowi, gdzie planuję się zaszyć. Jakoś się wtedy odgryzłam, swoim starym zwyczajem, choć w duchu i tak przyznawałam mu rację. Zdarzało mu się ją wszak miewać stanowczo zbyt często, a próby powrotu na stare śmieci nie bywały łatwe dla nikogo, ja nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Nie są to co prawda moje własne śmieci, ale wychowało mnie miejsce bardzo podobne do tego – smutne, odrapane i brudne. W takiej scenerii spotkałam również mojego Tytana.

Cholera. Nie chcę i nie potrzebuję tych myśli i wspomnień, a jednak one zawsze powracają. Wciąż i wciąż, jakby się na mnie uwzięły. Jakby mój Tytan się na mnie uwziął. Tak wiele już lat minęło, odkąd zamieszkał we mnie, zadomowił się w pozostałościach mojej duszy i ukradkiem wślizgnął pod skórę, że nie mogłabym go stamtąd wydrapać, choćbym się bardzo starała. Mój mózg podświadomie kojarzy z nim każdy głupi drobiazg – nic nie mogę na to poradzić. Nawet teraz – gorąca kąpiel przypomina mi, że on zawsze wolał brać zimny prysznic. Stare budynki i schowane w ich podziemiach piwnice przypominają mi miejsca, gdzie po raz pierwszy dane mi było oglądać, na co go stać. Jeszcze na długo przed tym, jak zyskał swą nieśmiertelną sławę. Ciemne zaułki przywodzą wspomnienie o tym, jak kiedyś wydawało mu się, że potrafi i powinien mnie chronić… To głupie, przecież my nawet nie byliśmy w sobie nawzajem zakochani… A jednak z nikim poza nim, ani wcześniej, ani później, nie potrafiłam oddychać i kroczyć w tym samym rytmie. I to już od pierwszej chwili.

Zanurzam się bardzo powoli, znikając pod nieruchomą taflą wody. Tylko tak mogę zaznać choć chwili błogiej ciszy. Tam nie słyszę już nawet własnego oddechu ani gwałtownie uderzającego serca. Tam wreszcie ogarnia mnie spokój.

 

***

 

Stałam tak już dłuższą chwilę, przyglądając się w milczeniu potężniej, niemal dwumetrowej sylwetce, szerokim ramionom i igrającym pod skórą mięśniom. Był idealny – silny i zwinny, pełen szalonego zapału, a przy tym zimny i skuteczny. Tego właśnie szukaliśmy. Krew nagle uderzyła mi do głowy, zrzuciłam jednak winę za ten stan rzeczy na panujący w pomieszczeniu zaduch. Wyraźnie wyczuwałam tu zapach krwi, potu i łez – tak, dla mnie łzy również mają swój zapach – i była to bardzo zachęcająca mieszanka.

– Wejdź wreszcie – odezwał się niespodziewanie, nawet nie odwracając się w moją stronę. – Chyba że przyszłaś tylko popatrzeć.

– Prawdę mówiąc… – zawiesiłam głos, robiąc kilka kroków w jego stronę. – Patrzenie na ciebie jest tyleż przyjemne, co i męczące. – Odwrócił się wreszcie, pozwalając mi ujrzeć swój szeroki uśmiech, który chętnie odwzajemniłam. – Masz w sobie tę iskrę, przez którą samo obserwowanie twoich ruchów mocno podnosi ciśnienie.

Podeszłam jeszcze bliżej, cicho stukając obcasami o posadzkę. Nawet niebotycznie wysokie szpilki nie były w stanie sprawić, bym nie musiała zadzierać głowy, chcąc spojrzeć mu w oczy.

– Mam tu całkiem sporo wody – odezwał się, wskazując stojące pod ścianą butelki. – Chętnie się podzielę.

– Dzięki, ale jestem już wystarczająco mokra – odparłam bez zastanowienia, lekko wachlując twarz dłonią. Natychmiast spostrzegłam, że odczytał moje słowa dokładnie tak, jak na to liczyłam. Lubiłam gry słowne, a w nim wyczuwałam doskonałego partnera do podobnych zabaw. Jak i wielu, wielu innych. – Zresztą, sam chyba wiesz, że nie przyszłam tu po wodę.

– Nie przyszłaś też, by miło sobie ze mną pogawędzić – wyciągnął słuszny wniosek, krzyżując ręce na piersi. – Nie musimy się bawić w podchody. Wiem, kim jesteście, ty i ten mężczyzna, któremu zawsze towarzyszysz.

– Naprawdę? – Miałam cholerną ochotę usłyszeć od niego, cóż takiego wydaje mu się, że wie, lecz to nie była ku temu odpowiednia pora. – Lubię spostrzegawczych. Cóż więc sobie na tej podstawie wymyśliłeś?

– Uznałem, że kroczymy podobną drogą – stwierdził zdecydowanie. – Potrzebny wam ktoś, kto nie cofnie się przed niczym, by zwyciężać. A ja jestem gotów zapłacić każdą cenę, by już nigdy nie przegrać.

 

***

 

Podrywam się gwałtownie i nabieram powietrza w płuca. Przez chwilę zanoszę się spazmatycznym kaszlem. Jak zwykle czekałam do ostatniej chwili, pozwalając adrenalinie z całych sił uderzyć w moje żyły. Wraz z nią przychodzą wspomnienia, zwykle te przyjemne, jak teraz. Pewnie niektórzy z was powiedzieliby, że jestem idiotką, że niepotrzebnie ryzykuję zdrowiem i życiem, że mogę się kiedyś zabić… Gdyby to było takie proste, pewnie już dawno bym ze sobą skończyła. Ale, paradoksalnie, robię to dlatego, żeby poczuć w sobie te resztki życia, które nadal próbują błagać o oddech.

Woda zdążyła ostygnąć, więc z ociąganiem opuszczam wannę. Sięgam po gruby szlafrok i szczelnie się nim otulam. Nie kłopoczę się sprzątaniem ubrań ani wylewaniem wody. Noc jeszcze młoda, znajdę sobie jakieś ciekawsze zajęcie. Wychodzę do przedpokoju, zostawiając na podłodze mokre ślady bosych stóp. Wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem przystaję przy drzwiach wejściowych. Chwilę później słyszę odległe krzyki, a po nich pospieszne kroki na klatce schodowej. Powinnam to zignorować, ale…

Przekręcam klucz i uchylam drzwi. Na korytarzu pali się słabe światło, dzięki któremu dostrzegam młodą kobietę, skuloną na schodach naprzeciwko wejścia do mojego mieszkania. W duchu przeklinam własną nadgorliwość, a wtedy nieznajoma nagle podnosi na mnie zapłakane oczy. Przeklinam się raz jeszcze, widząc krew, cieknącą z pęknięć na jej ustach i łuku brwiowym. Policzek powoli zaczyna jej już sinieć.

– Przepraszam – odzywa się do mnie nieśmiało. – Obudziłam panią? Ja tylko…

– Spadłaś ze schodów, wiem – mówię łagodnym tonem, uprzedzając wyjaśnienia, których wcale nie chcę słuchać. – Te stare budynki często miewają strome schody, trzeba być bardzo ostrożnym. Może wejdziesz na chwilę? Trzeba coś zaradzić, zanim spuchniesz. Trochę się na tym znam, mogę pomóc.

Przez chwilę przygląda mi się niepewnie wzrokiem zbitego psa. Prawdopodobnie się zastanawia, czy i mnie zdarzało się kiedyś „spadać ze schodów”. Nie zamierzam ingerować w jej wnioski, jeśli uzna, że mamy ze sobą coś wspólnego, chętniej mi zaufa. Zresztą, to i tak tylko jedno przypadkowe spotkanie – raczej nie zostaniemy po nim przyjaciółkami, nie jestem zbyt dobra w tej dziedzinie życia.

Zauważam, że moja sąsiadka jest całkiem ładna. Oliwkowa cera, lśniące, hebanowe włosy – tak bardzo do mnie niepodobna. Gdy wreszcie wstaje, mogę również stwierdzić, że jest wyższa i smuklejsza ode mnie.

– Chyba nie powinnam… – mówi jeszcze, rzucając przelotne spojrzenie ku schodom. Przypuszczam, że mieszka piętro wyżej.

– To naprawdę żaden problem – odpowiadam uprzejmie. – Wprowadziłam się dziś rano, nikogo tu jeszcze nie znam, chętnie wspomogę sąsiadkę w potrzebie.

Uśmiecha się lekko, jakby bez przekonania. Nadal jest zawstydzona, ale wiem, że ostatnią rzeczą, na jaką ma teraz ochotę, jest powrót do mieszkania, z którego niedawno wybiegła.

– Jestem Helena – przedstawia się niespodziewanie, a ja wiem, że powinnam uczynić podobnie.

– Nina – kłamię bez zająknięcia, chociaż sama właściwie nie wiem dlaczego. Cóż, jak już mówiłam, przecież i tak nie będziemy się przyjaźnić. – Wejdź do środka.

Przepuszczam ją przodem i zamykam za nami drzwi. Nie myliłam się – noc jeszcze młoda, a najlepsze dopiero przede mną.

Następne częściZa ścianą #2 Za ścianą #3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 14

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • KarolaKorman 14.06.2016
    Ode mnie trzecia piąteczka, a tu nie ma żadnego komentarza, jestem zdziwiona :( Czas płynął powoli czytając Twoje opowiadanie, bo chyba wprawiłaś mnie tą pachnącą kąpielą w błogi nastrój :) Ciekawy początek :) Jak do tej pory wszystko owiane jest tajemnicą. Powód wynajęcia mieszkania w takim miejscu, dwumetrowy mężczyzna i pobita sąsiadka, ale to ma swój urok. Z zaciekawieniem będę czekać na wyjaśnienia :)
  • Billie 14.06.2016
    Bardzo to wszystko zagadkowe, ale wciągnęło mnie strasznie :) podobają mi się te dokładne opisy, mogę sobie wszystko wyobrazić :) czekam na następną część, bo już mnie ciekawi, co dalej będzie :)
  • little girl 14.06.2016
    Bardzo przyjemnie się czyta, zaintrygowałas mnie tą historią. Wszystko jest takie tajemnicze... Aż mnie ciekawość zżera, co będzie dalej ;D 5
  • alfonsyna 14.06.2016
    Karola, Billie i Little girl - miło Was gościć w moich skromnych progach, no i cieszę się oczywiście, że udało mi się wzbudzić ciekawość i zainteresowanie. ;) Dziękuję za oceny i przemiłe komentarze - to bardzo motywuje. :)
    Dziękuję też za te dwie dodatkowe, niepodpisane piątki. ;)
  • Lotta 14.06.2016
    Nie mogę się doczekać następnej części. Naprawdę świetne opowiadanie. 5 ;)
  • alfonsyna 14.06.2016
    Dziękuję i Tobie, Lotto, że wpadłaś. ;)
  • jabberwocky 15.06.2016
    Wcześniejsze, które zamieściłaś od razu załapałam, że to duuużo wcześniejszą twora.
    Ten jest błyskiem światła, niesamowita różnica, możliwe że okropny cię podpuszcza, wbrew pozorom to nie jest matoł✂
  • alfonsyna 15.06.2016
    No cóż, akurat muszę się nie zgodzić z wyciągniętym przez Ciebie wnioskiem - jeśli mówimy o tych samych utworach, to nie dzieli ich prawie żadna różnica czasowa (mam na myśli moment, w którym były przeze mnie pisane). Szczerze mówiąc, oba napisałam niemal w tym samym momencie mojego życia, poprawki też robiłam prawie równocześnie. Jedyna różnica tak naprawdę polega na jakiejś powziętej konwencji, zamierzeniu, postanowieniu, jak który utwór ma wyglądać, po prostu - świadomej decyzji. A poza tym, moim zdaniem, ta różnica jest też kwestią indywidualnego odbioru, bo nie każdemu podoba się to samo i w podobny sposób podane, co w pełni rozumiem i akceptuję. :)
    Czy Okropny podpuszcza, to już sprawa Okropnego, ja w jego głowie nie siedzę, więc nie wiem, a i nie przeszkadzałoby mi, gdyby podpuszczał. ;)
    Nie wiem, czy "błysk światła" powinnam potraktować jako komplement, ale jeśli tak - to dziękuję i ogółem dziękuję za komentarz i poświęcenie kilku chwil na przeczytanie. Pozdrawiam. :)
  • Okropny 15.06.2016
    alfonsyna nawiązywanie tutaj jest do której mojej wypowiedzi, bo nie czaję i czuję matoł debil cymbał?
  • alfonsyna 15.06.2016
    Okropny, ja też nie jestem pewna. Tylko się domyślam, że zapewne do którejś z tych pod poprzednim moim tekstem (a może tak ogólnie do wszystkich, które tam zamieściłeś), ale do czego dokładnie nawiązuje Jabberwocky wie chyba tylko Jabberwocky. :) Ja też mogłam coś źle zrozumieć...
  • Nazareth 18.06.2016
    Zaciekawiłaś mnie. Z resztą jak zawsze ;) Wchodząc tu liczyłem na kolejną część "Obleśnego wojownika" ale nie zawiodłem się, chciałbym tylko wiedzieć co bło dalej.
  • alfonsyna 18.06.2016
    Prawdopodobnie nie będzie ani jednego, ani drugiego w tym tygodniu, bo i nie bardzo mam możliwość się tym teraz zająć. W każdym razie, dziękuję za wizytę również tutaj. ;)
  • Nazareth 18.06.2016
    alfonsyna szkoda, ale rozumiem. Sam mam problemy z czasem.
  • alfonsyna 18.06.2016
    Nazareth, też mi szkoda, świadomość istnienia czytelników czyni wszak nieco większą presję, jednak czas się nie rozciąga, nie wszystko da się zaplanować, a skoro już ktoś czyta, co napiszę, to powinno się to do czytania choć trochę nadawać. ;)
  • ausek 19.06.2016
    Zaciekawiłaś mnie ogromnie. Widzę, że szykuje się kolejna ciekawa seria. ;) 5 Co do braku czasu, to jak mam już chwilę to wygrywa czytanie, aniżeli pisanie.
  • alfonsyna 19.06.2016
    W sumie u mnie ostatnio też czytanie wygrało - bo jednak pisanie wymaga czegoś więcej niż tylko chwili wolnego czasu. Ale będę musiała się trochę wziąć za siebie. ;) Miło, że zawitałaś do tych moich wszystkich ostatnich wypocin, dziękuję. :)
  • vilemo 21.06.2016
    Bardzo ciekawe. Nie daj nam długo czekać na następną część:) 5
  • alfonsyna 21.06.2016
    Dziękuję, muszę się w takim razie postarać. ;)
  • Numizmat 26.08.2016
    Alfonsyno, nie wiem, czy powtarzałem to wystarczającą liczbę razy, ale jak ty cholera zajebiście piszesz! Weź rzuć w faceta takim tekstem no... Co innego mógłbym dać jak nie 5? Dałbym 10, gdybym mógł, chociaż ni w ząb nie rozumiem, co tu się w ogóle odjaniepawla, ale podejrzewam, że na rozumienie przyjdzie jeszcze czas.

    Mój ulubiony fragment: " Przez chwilę żałuję, że nie ma obok mnie nikogo, kto mógłby mi pomóc. Uwielbiam swoją samotność, kocham ją ponad życie, zawsze była mi czułą i wyrozumiałą kochanką, lecz doceniam ją o wiele bardziej, gdy nasz długoterminowy związek ubarwiają te krótkie chwile, które każda z nas spędza z kimś innym."
  • alfonsyna 26.08.2016
    A Ty czasem nie przeceniasz odrobinę tej mojej pisaniny i mnie przy okazji? Aczkolwiek... po krótkim namyśle stwierdzam, że wcale mi to nie przeszkadza. You made my day! :D
    No i widzę, że się trafił facet, któremu wyobraźnia zupełnie w odbiorze tegoż tekstu nie przeszkadza. :P Nie masz się czym przejmować, nawet ja nie rozumiem do końca, co tu się odjaniepawla, a zatem zrozumienie spadnie na nas wszystkich z czasem, mam nadzieję przynajmniej. ;)
    A ten fragment to i ja lubię. :) Dziękuję Ci po stokroć, bo swoim komentarzem przypomniałeś mi jeszcze, że miałam coś poprawić w drugiej części tego opowiadania, także przyjemne z pożytecznym i tak dalej, i tym podobne. Dzięki raz jeszcze. ;)
  • Rasia 05.11.2016
    "dokładnie tak, jak lubię" - bez przecinka i w następnym zdaniu również
    "zwykle te przyjemne, jak teraz" - tu też
    "Zresztą, to i tak tylko jedno" - a tu zbędny przecinek
    No i mogłabym teoretycznie doczepić się też tego, że z początku bohaterka mówi, że sami mamy ją sobie wyobrazić, po czym przyrównuje się do kobiety, której pomaga, odrzucając część fantazji czytelników :) Poza tym bardzo lubię do Ciebie wracać. Twoje prace jakoś tak odciągają czytelnika od rzeczywistości, otwierasz przed nim zupełnie inny wymiar. Strasznie mi się podoba, postać kobiety jest taka intrygująca, zwłaszcza te jej drobne aluzje i, wbrew pozorom, spora mądrość życiowa. Zastanawia mnie bardzo zakończenie... Czyżby szykowała się zabawa kobiety-kłamczuchy i kobiety-spadam-ze-schodów? :D W sumie teraz to wszystko jest możliwe xD A ode mnie piątka :)
  • alfonsyna 07.11.2016
    Cóż, prawda, że mówi, że mamy ją sobie sami wyobrazić, ale zaraz potem dodaje, że może celowo lub przypadkowo zburzyć to wyobrażenie, więc właściwie ostrzeżenie zostało wystosowane. ;) A tak po prawdzie to domysły Twoje tak czy inaczej zmierzają w stosunkowo właściwym kierunku, gdybym już miała się jakoś do nich ustosunkować. :D Ale to kwestia ewentualnej przyszłości tego opowiadania. Uprzejmie dziękuję. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania