Zbieg okoliczności - Rozdział 2 - Przebudzenie
,,Pik pik, pik pik'' - zadzwonił budzik ustawiony na ósmą rano. Przetarłam moje zaspane oczy dłońmi, przeciągnęłam się i zdałam sobie sprawę z tego, że dwunastoletnia Emily potrzebująca pomocy i ja w wersji - dwudziestojednolatka to tylko jeden z tych głupich snów w którym człowiek myli sen z rzeczywistością... Wstałam z łóżka, ubrałam swoje kapcie po czym ułożyłam pościel w estetyczną kostkę. Poszłam do kuchni gdzie mama biegała to w jedną, to w drugą stronę.
-Za czym tak biegasz? - zapytałam.
-Szukam kluczy do auta! - odpowiedziała.
Moja mama jeździła srebrnym oplem astrą, który nie był w najlepszym stanie. Szczególnie po tym jak 2 razy wjechała w inny samochód...
-Leżą na stole! - krzyknęłam, ale jedynie z tego powodu, iż klucze były w tak widocznym miejscu, że tylko ślepy by ich nie zauważył.
-Dziękuję. - odpowiedziała z uśmiechem mama.
Roześmiałam się i pożegnałam mamę.
-Ehh. - westchnęłam, po jej wyjściu.
Poszłam do kuchni zrobiłam sobie śniadanie, a po jego zjedzeniu na stole zauważyłam karteczkę.
-Po kim ja mam tę ślepotę? - zaśmiałam się znając odpowiedź.
Lecz niestety gdy tylko sięgnęłam po kartkę mój pies Brocker zwinął mi ją sprzed nosa. Gdy tylko go dorwałam, kartki nie dało się rozczytać...
-Brocker! Zły pies! - Mój pupil podał mi łapę na znak przeprosin.
-I jak tu się gniewać? - pomyślałam.
Przeszło mi przez myśl, że to mogło być coś ważnego... Nie głowiąc się dłużej, ubrałam się w białą koszulkę, dżinsowe rurki i resztę garderoby. Zabrałam rower i pojechałam do kawiarni ,,Sweet'' w której pracowała moja mama. Dojechałam tam w kilka minut ze względu na to, że było to miejsce znajdujące się blisko naszego domu. Gdy miałam zamiar wejść do kawiarni zobaczyłam moją mamę całującą się z mężczyzną. Dobił mnie fakt, że to nie tata...
Po chwili namysłu zamierzałam nawet tam wejść, ale uznałam, że poczekam aż skończą swój ,,miłosny pocałunek''. W czasie czekania wstąpiłam do sklepu znajdującego się 20 metrów dalej. Kupiłam mała butelkę wody.
-Do widzenia. - rzekłam wychodząc.
Wróciłam do kawiarni w której nie było już tego mężczyzny.
-Zostawiłaś mi jakąś karteczkę? - spytałam, opierając się o drewniany blat.
-Zapomniałam! - chwyciła się za głowę.
-O czym? -podpytałam.
-Tata przed pracą powiedział, żebym wspomniała ci o kartce którą ci zostawił. A dlaczego pytasz?
-Brocker ją pogryzł i poślinił zanim zdążyłam ją przeczytać. - uśmiechnęłam się wyobrażając sobie stan kartki po napadzie psa.
-Przepraszam, byłam dzisiaj zakręcona. - posmutniała.
-Okej, rozumiem. Ale teraz muszę lecieć. Pa.
-Pa, pa. - pożegnała się.
Ja już wiem czym była tak zakręcona...
Zabrałam rower spod kawiarni i pojechałam do biura taty. Nie wiedziałam dokładnie co tam robił, jakoś nigdy mnie to nie interesowało. Jechałam tam dłużej niż do mamy, aczkolwiek biuro to było dwa razy dalej.
-Cześć tato! - przywitałam się, wchodząc do pomieszczenia.
-Kayla! Miło cie widzieć! - odpowiedział.
-Powiesz mi co było napisane na kartce którą mi zostawiłeś?
-A dlaczego? Nie przeczytałaś jej?
-Nie pytaj... - zaczęłam się śmiać.
-Niech ci będzie. Napisałem tam, że wczoraj do domu na przeciwko wprowadzili się nowi sąsiedzi i, że w lodówce jest szarlotka którą zrobiła mama na ich przywitanie. Prosiłbym cie abyś im ją zaniosła. -wyjaśnił.
-Co to za ludzie? - spytałam.
-Mnie pytasz? Wiem tylko, że to młode małżeństwo z pięcioletnią córką.
-Znowu jakieś dzieci... -speszyłam się.
-Przeżyjesz, może się z nią dogadasz.
-Może...
Wyszłam z biura, wsiadłam na rower i pojechałam do domu, by zrobić to o co prosił mnie tata. Jestem ciekawa nowych sąsiadów...
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania