Złoty Świt Tom 1 Rozdział 1 (Poprawiony)
Dzisiaj znowu ten sam dzień powtarzany od 15 lat. Praca od świtu do zmierzchu, a potem szybko do domu, aby tylko strażnik przypadkiem nie zastrzelił – Pomyślałem ponuro
– 03 pracuj szybciej, nie zamyślaj się !! – Rozdarł się komisarz.
Szybko wróciłem do rzeczywistości a moje tempo prawie uczyniło mnie przodownikiem pracy. W fabryce nie mieliśmy nazwisk. Byliśmy numerkami można było nas było zabić tak samo, jak skreślić niepotrzebną liczbę, ot był numerek i nie ma numerka.
Nic dziwnego przecież teraz nasze wspaniałe państwo przygotowuje się do wojny z Sojuszem.
Wyszedłem z fabryki zmierzchało szedłem szybkim krokiem do mojego mieszkania, gdy byłem blisko pierwszych zabudowań mojej wioski zauważyłem światło, gdy podbiegłem do jego źródła okazało się, że to dom lokalnego zarządcy wioski się pali.
Ta gnida zabiła moich rodziców, należało mu się !
Gdy moi rodzice chcieli zgłosić defraudację sporej sumy pieniędzy przez zarządcę wioski on oskarżył ich fałszywie o sabotowanie pracy fabryki zostali wywiezieni w głąb Imperium a tam zostali zabici.
Gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem 6 ludzi każdy był uzbrojony. Jeden z nich miał kosę dwóch posiadało pistolety jeden tarczę z pozostałej dwójki jeden posiadał miecz a drugi karabin snajperski.
Podszedłem do grupy zarządca wioski klęczaczał przed oddziałem, grubas prosił o wybaczenie ale młody mężczyzna ze srebrnymi włosami oraz żółtymi oczami wyglądający na przywódcę grupy wyszedł do niego i powiedział:
Dla takiej gnidy jak ty nie ma wybaczenia.
I ściął mu głowę, posoka ochlapała ziemię wokół grubasa a dowódca zwrócił się do swojego oddziału.
Mężczyzna z tarczą spojrzał na dogorywającego zarządcę, jego oczy wyrażały całkowity spokój. Stojące koło niego bliźniaczki trzymały identyczne pistolety, w ich oczach również próżno byłoby doszukiwać się jakiegokolwiek współczucia.
Dziewczyna z karabinem wyborowym spojrzała w kierunku miejsca gdzie hipotetycznie może nastąpić atak strażników, wyglądała jak rodzona siostra dowódcy.
Niski mężczyzna z kosą wyglądał na człowieka którego łatwo można wyprowadzić z równowagi, jego czerwone oczy wyrażały chęć do walki.
– Dobrze teraz zastanowimy się nad losem chłopaka, który zobaczył egzekucję – powiedział dowódca do oddziału.
Zimny pot wstąpił na moje czoło, oni mnie zabiją ! Zabiją jak tego grubasa …
Komentarze (10)
Po drugie interpunkcja.Tak jest :
"Szybko wróciłem do rzeczywistości a moje tempo prawie uczyniło mnie przodownikiem pracy w fabryce nie mieliśmy nazwisk byliśmy numerkami można było nas było zabić tak samo, jak skreślić niepotrzebną liczbę, ot był numerek i nie ma numerka."
A tak powinno być:
"Szybko wróciłem do rzeczywistości, a moje tempo prawie uczyniło mnie przodownikiem pracy w fabryce. Nie mieliśmy nazwisk, byliśmy numerkami, można było nas zabić tak samo, jak skreślić niepotrzebną liczbę, ot był numerek i nie ma numerka."
Po trzecie nie opisuje wyglądu bohaterów, tylko go przedstaw.
"Mężczyzna z tarczą w ręku spojrzał w moim kierunku. Jego brązowe oczy, skrywały w sobie mord."
Sorki, ale nie chcę mi się dalej kombinować :P Ale mam nadzieję, że zrozumiesz.
Po czwarte powtórzenia :)
"Gdy przyjrzałem się bliżej" po czym w następnym akapicie "Gdy podszedłem bliżej".
To tak na początek :)
Nie oceniam.
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania