Poprzednie częściZmienić przeznaczenie - Prolog

Zmienić przeznaczenie - Rozdział 1

Kochani piszę na samym początku, że zmieniłam tytuł Lucyfer i ja, bo mnie i jak większości tytuł się nie podobał. Dopracowałam mniej więcej swój pomysł na to opowiadanie i nowy tytuł sam się znalazł. Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodoba. Miłego czytania.

 

P:s

Oczywiście czekam na wasze zdanie w komentarzach co do tego rozdziału, bo liczę się z każdą jedną uwagą. Pozdrawiam.

 

 

Rozdział 1

 

W nocy obudziły mnie jakieś hałasy. Wstałam z łóżka i z pod nie go wyjęłam swój miecz. Otworzyłam drzwi i zaczęłam nasłuchiwać, skąd dochodzą te hałasy. Ale o dziwo nic nie słyszałam. Czy już od tego całego bałaganu, który jest w moim życiu, mam omamy słuchowe? Nagle na dole w kuchni coś się rozbiło. Zeszłam bardzo cicho po schodach. Skierowałam się do kuchni i kiedy do niej weszłam zrobiłam zamach mieczem, ale od razu zostałam obezwładniona i to jeszcze przed kogo. Przez Aarona.

 

- Co ty!!! chciałaś pozbawić mnie mojego ludzkiego życia? - Aaron trzymał mnie od tyłu i krzyczał mi do ucha.

 

- Puść mnie - krzyczałam - jest druga w nocy, a ty się rozbijasz po kuchni? myślałam, że to któryś z tych paskudnych demonów - Aaron mnie puścił.

 

- Chciałem ci przygotować śniadanie - powiedział ciszej.

 

- O 2 w nocy robisz mi śniadanie? Czy ty normalny jesteś - aniołek chciał coś powiedzieć, ale ja oczywiście mu przerwałam - Nie, ty normalny nie jest, tak samo jak moje życie jesteś zagmatwany.

 

- Ja jestem zagmatwany? Gdybym nie ja, to już dawno byłabyś tym kim ja jestem.

 

- Ha ha ha ! - zaśmiałam mu się w tą piękną twarz - sądzisz, że byłabym aniołkiem tam na górze - ręką wskazałam na górę.

 

- Przecież wiesz, że twoje miejsce po śmierci tam w niebie będzie - miałam już dosyć tej pojebanej rozmowy - Ej dziewczynko, nie wyrażaj się - no tak, ciągle mi wylicza moje bluźnierstwa w myślach.

 

- I jak tu żyć normalnie! - poszłam do swojego pokoju, ubrałam się i szłam w stronę drzwi wyjściowych.

 

- A ty dokąd się wybierasz?

 

- A co ciebie to interesuje, jestem dorosła i mogę robić to co mi się podoba - krzyczałam w jego stronę. Miałam już dosyć tego pieprzonego życia.

 

- Elizo, masz mnie się słuchać. Jestem twoim opiekunem.

 

- Opiekunem może i tak, ale nie jesteś moim ojcem - trzasłam drzwiami i wyszłam wkurzona. Jak on może mi rządzić i mówić co mi wolno, a czego nie. Niech spada, mam już Aarona po dziurki w nosie. Kurwa aniołek pieprzony się znalazł.

 

Szłam przed siebie, na ulicy co trzecia latarnia się świeciła, więc za widno nie było. Ale przecież nic nie mogło mi się stać, zwłaszcza że gorsze przeżycia miałam. Powietrze było chłodne i pachniało deszczem. No tak, pierwszy spacer w samotności od ponad 3 lat i musi kurwa deszcz padać. Jebana sprawiedliwość. Oczywiście deszcz lunął jak by było oberwanie chmury i do tego burza. O cholera, jak ja nie nienawidzę burzy, powiedziałam w myślach i jedna błyskawica walnęła tuż obok mnie. Z wrażenia się przewróciłam i jakby to nie było, pupą padłam w wielką kałużę.

 

- Czy moje życie musi być tak cholernie pechowe?! - wrzeszczałam w stronę nieba. Taka niby wybranka Boża, a zabrał mi w życiu wszystko co było dla mnie najcenniejsze. Moich rodziców. I ktoś ma mi czelność powiedzieć, że on tam na górze istniej? No raczej nie.

 

Wstałam i poszłam dalej, nie miałam zamiaru po 15 minutach wracać do domu. Cieszyłam się chwilową wolnością. Po przeciwnej stronie stała jakaś postać mężczyzny. Miał na sobie bluzę z kapturem, który miał naciągnięty na głowę tak, że nie było za bardzo widać jego twarzy, do tego dżinsy opinające ciało. Widać nawet z daleka, że ma dobrze zbudowane ciało. Zatrzymałam się na chwilę, bo chociaż dzieliło nas od siebie z 10 metrów, to czułam na sobie jego wzrok. Miałam się już odezwać, ale przejechał koło mnie samochód i mnie ochlapał.

 

- No zajebiście - krzyczałam ze złości. Spojrzałam w stronę mężczyzny, ale jego już tam nie było.

 

Ruszyłam dalej przed siebie. Deszcz padał cały czas, a błyskawice trzaskały co chwilę nad moją głową. Nie ma co, cudowna pogoda na spacer, ale lepsze to nic siedzenie z tą cholerną świętością.

 

- A gdzie to się laseczko wybierasz - usłyszałam za sobą głos jakiegoś ćpuna i dźwięk rozbijanej butelki. Lepiej być nie może. Frajda jak się patrzy.

 

- To już nawet kurwa przejść się nie mogę, chcesz mnie sprawdzić czy ukarać? - darłam się znowu w górę, do nieba. Odwróciłam się w stronę tego palanta - Czego się frajerze czepiasz - mówiłam bardzo zdenerwowana i wręcz krzyczałam w tą jego paskudną i naćpaną gębę. O matko, ale on był obleśny i do tego śmierdział jak skunks. Z naprzeciwka wyłoniło się jeszcze trzech śmierdzących palantów, którzy byli tak samo paskudni i obrzydliwi jak ten pierwszy.

 

- Ooo! laseczka ma pazurki mmmmmm ... lubię takie zadziorne zdziry - podszedł ten pierwszy do mnie bliżej. Smród był taki, że aż rzygać się chciało.

 

- Nie podchodź do mnie palancie, bo zrobię ci krzywdę - na sam jego widok brało mnie obrzydzenie, ale ten fiut podchodził co raz bliżej i w ręku nadal trzymał rozbitą butelkę po jakimś alkoholu.

 

- Ej chłopaki - zwrócił się do reszty swojej zgrai - czy wy słyszeliście to co ja? - wybuchł głośnym śmiechem, ukazując przy tym swoje zniszczone i czarne zęby - ta zdzira mi grozi - staliśmy teraz twarzą w twarz. Jeszcze chwila i się zrzygam, muszę to jak najszybciej skończyć.

 

- Podejdź jeszcze bliżej, a będziesz zbierał te swoje paskudne zęby z chodnika palancie - moje słowa skierowałam prosto w jego paskudną gębę.

 

- Czy ty laleczko mi grozisz? - powtórzył swoje pytanie i szydził sobie ze mnie. No to ja ci teraz złamasie pokarze - to ja jestem górą, a ty dołem zdziro - zwrócił głowę do swoich kumpli, śmiejąc się w głos - chodźcie chłopaki, zabawimy się z tą pyskatą zdzirą, ale ja pierwszy się z nią zabawie.

 

- A czemu to właśnie ty Kraus masz być pierwszy? - trzech napaleńców zaczęło się sprzeczać, kto pierwszy mnie przeleci. Stałam i z uśmiechem na twarzy przyglądałam się tej zabawnej scenie.

 

- To ja ją pierwszy zauważyłem fiucie i to ja ją będę pierwszy rżnął - odwrócił się w moją stronę, a ja splunęłam mu w tą śmierdzącą gębę.

 

- Spróbuj mnie dotknąć, a będziesz zaraz obciągał sam sobie - jego twarz przybrała teraz bardzo wściekły wyraz - i co gotowy na lodzika, palancie - pokazałam mu środkowy palec. Kraus podniósł rękę z rozbitą butelką i się zamachnął na mnie. Koleś w jednym momencie poleciał na plecy po moim uderzeniu nogą z obrotu w jego naćpany i zachlany ryj. Trzech pozostałych podleciało do mnie i zaczęło udawać, że umieją się bić. Każdy z nich w ręku trzymał nóż.

 

- Teraz pokażemy ci szmato jak się traktuje takie ścierwa jak ty - dwóch frajerów podbiegło do mnie wywijając nożami. Podskoczyłam do góry i obydwojgu swoimi traperami wyrąbałam w gęby. Z głośnym jękiem upadli na plecy obok Krausa, a trzeci wziął nogi za pas. Kraus się podniósł, wytarł ręką swój krwawiący nos i wyjął z pasa spodni broń.

 

- I co ty szmato powiesz na to - mierzył w moją stronę.

 

- A ja na to, że ta lufa od twojej imitacji broni wyląduje w twojej śmierdzącej dupie - kiedy skończyłam Kraus wystrzelił w moją stronę. Mój " dar " miał jedną z wielu zalet, że mogłam spowalniać czas i teraz właśnie to uczyniłam. Widziałam jak po woli, w moją stronę zmierza pocisk. Odsunęłam się dwa kroki w prawą stronę i ruszyłam ku Krausowi. Wyjęłam mu broń z ręki i przywróciłam czas do normalnego ruchu.

 

- Co jest, kurwa! - wybałuszył oczy w szoku, kopara mu opadła.

 

- I co Kraus, chcesz poczuć o to tą lufę - przejechałam palcem po broni - w tej swojej zasranej dupie czy wolisz obejść się bez pieszczot? - patrzyłam groźnie na swojego oprawcę. Ale biedny był przestraszony - Więc, jaka jest twoja odpowiedź ? - odwrócił się w przeciwną stronę i razem ze swoimi koleżkami spieprzał aż się kurzyło. Mój śmiech chyba wszyscy słyszeli. Może nauczą się nie zaczepiać ludzi. Rzuciłam broń ( oczywiście czyszcząc ją ze swoich odcisków ) w pierwsze lepsze krzaki i ruszyłam dalej przed siebie. Deszcz przestał padać, jedynie gdzie nie gdzie było słychać grzmoty. Spojrzałam na drugą stronę ulicy i zauważyłam ponownie tą samą postać w kapturze. Teraz stał oparty plecami o mur budynku i o nie go opierał nogę. Ręce trzymał w kieszeni spodni, a w ustach miał zapalonego papierosa. Mój wzrok się bardziej wyostrzył i zobaczyłam, że się uśmiecha. Coś było interesującego w tym facecie, ale nie wiedziałam co, ponieważ nie widziałam za dobrze jego twarzy.

 

- Z czego się frajerze śmiejesz? - ta moja nie wyparzona gęba. Zawsze muszę ją otworzyć w nieodpowiednim czasie. Koleś się nie ruszył, zaciągnął się papierosem. Skoro nie reaguje to idę dalej. Ruszyłam w stronę parku. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Podejrzewałam, że idzie za mną ten zakapturzony. Dla pewności odwróciłam się do tyłu i moje stwierdzenie się potwierdziło. Zatrzymałam się i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń, ale ku mojemu zaskoczeniu koleś przeszedł obok mnie, z uśmiechem na twarzy, nie zatrzymując się. Co jest do cholery, o co temu palantowi chodzi.

 

- Czego ty chcesz ode mnie? - powiedziałam w jego plecy, idąc za nim. Zakapturzony głośniej się zaśmiał. Ale on mnie drażnił bardzo, a zarazem fascynował. Szłam za nim dalej, co raz bardziej zirytowana. Przyśpieszyłam kroku i złapałam go za rękę. Koleś się odwrócił w moją stronę i uśmiechał się dalej.

 

- Elizo, ja od ciebie nic nie chcę, jak na razie - skąd on zna moje imię, przecież widzę go pierwszy raz w życiu - ale podobało mi się to jak załatwiłaś tych oprychów - uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje pełne i piękne uzębienie.

 

- Skąd mnie znasz? - zapytałam bardzo zaciekawiona.

 

- Tam skąd pochodzę to każdy zna wojowniczą Elizę - zdjął kaptur i teraz mogłam podziwiać jego piękną twarz, w której było coś przed czym się lękałam, a zarazem fascynowało mnie to co zobaczyłam. Miał brzoskwiniową karnację, piękną czarną oprawę brązowych oczu, nos bardzo zgrabny, usta pięknie wykrojone, które wydawały się bardzo miękkie i zmysłowe, miał ciemny zarost, który dodawał mu jeszcze więcej męskości. Tak jak zauważyłam wcześniej, jego sylwetka była bardzo dobrze zbudowana. Cholera, ten koleś był zarąbiście przystojny.

 

- A skąd pochodzisz? i skąd niby tam mnie znają - ciekawość moja nie miała końca.

 

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie Elizo, ale pilnuj się, bo zło czyha na ciebie wszędzie - stałam i nie wiedziałam co mam myśleć i powiedzieć. Od dawna nie byłam tak zbita z tropu, co się ze mną dzieje. Czułam się tak jakbym była zahipnotyzowana przez tego mężczyznę. Patrzyłam na nie go i lustrowałam jego wyraz twarzy, chciałam coś wyczytać z nie go, ale mi na to nie pozwolił - wkrótce się do ciebie zgłoszę - złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Teraz czułam jego oddech, tuż przy swoich ustach. Pachniał wypalonym co dopiero papierosem, jego wzrok wręcz mnie pożerał, oczy zrobiły mu się całkowicie czarne. Przestraszyłam się nie na żarty, bo takie oczy miały tylko demony - jesteś piękna Elizo i tak cudownie pachniesz - zaciągnął się zapachem moich włosów, ręką odgarnął mi włosy za ucho. Jego oddech teraz czułam na swojej szyi. Głośno przełknęłam ślinę, co nie uszło jego uwadze - Już nie długo, twoje usta będą krzyczały moje imię, błagając o spełnienie - liznął mnie w ucho i skierował zaraz swoje usta na moje. Jego usta były takie gorące, miękkie i rozkoszne. Nie powinnam wdawać się w namiętny pocałunek z demonem, to było niedozwolone i cholernie niebezpieczne, ale moje pragnienie zwyciężyło z wolą walki. Otworzyłam szerzej usta, by jego język wślizgnął się głębiej. Nasze języki splatały się w namiętności i pragnieniu. Złapał mnie za pośladki, a ja zarzuciłam mu nogi na biodra. Dłonie wtapiałam w jego czarne i gęste włosy. Oparł mnie o stolik do gry w szachy i zaczął rozpinać moją bluzę. Moje podniecenie narastało, chciałam żeby mnie dotykał i całował. I nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy, w których byłam ja i ten koleś. Stał nade mną z mieczem, a ja klękałam zapłakana nad martwym ciałem Aarona. Zakapturzony zamachnął się i wbił mi miecz w plecy, który przeszedł przez moje serce...

 

- Stop! - oderwałam się od nie go i stanęłam na miękkich nogach - Ty jesteś demonem i powinnam ciebie zabić teraz, za nim ty pierwszy tego nie zrobisz, jak masz na imię - koleś oblizał swoje usta z łobuzerskim uśmiechem na ustach.

 

- Ale ty jesteś apetyczna Elizo - podchodził do mnie co raz bliżej.

 

- Nie próbuj do mnie się zbliżać - krzyczałam - powiedz mi kurwa jak masz na imię?

 

- Och te śmiertelniczki, czy wy zawsze musicie być takie pyskate? - był co raz bliżej.

 

- Nie radzę ci podchodzić palancie, bo cię zabije - powiedziałam groźnie jak tylko się dało.

 

- Nie powinnaś się tak unosić Elizo.

 

- Mów jak masz na imię? - nie dawałam za wygraną. Usłyszałam jakiś szelest i poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach. Podskoczyłam do góry, bo się przestraszyłam.

 

- Jesteś cała Elizo - odwróciłam głowę i zobaczyłam Aarona, który stał za mną i trzymał w prawej ręce miecz. Co on tu do cholery robi, jak mnie tu znalazł? No tak, Bóg wszystko widzi.

 

- Tak, jestem cała jak widzisz - powiedział oschle. Wyminął mnie i stanął między mną, a demonem.

 

- Czego chcesz od niej, Anmeal * - powiedział tonem uniesionym. Koleś zaczął się śmiać w głos.

 

- Ty dobrze wiesz czego od niej chcę i gdyby nie jej wizja to bym posiadł Elizę i teraz ty leżał byś martwy, a ona obok ciebie - ale ja byłam głupia i nieodpowiedzialna. Zamiast myśleć głową to myślałam swoim pożądaniem. Przeze mnie mógł zginąć Aaron, a tego bym sobie nigdy nie wybaczyła.

 

- Czy to prawda? - patrzył Aaron na mnie wzrokiem wściekłego zwierza.

 

- Tak - powiedziałam cicho i spuściłam głowę.

 

- Anmel, będzie dla ciebie lepiej jak odejdziesz stąd i już więcej nie pokarzesz się nam na oczy.

 

- Grozisz mi? Ty istoto nieba? - dźwięk jego śmiechu odbijał się po całym parku - ona będzie moja, tak jest zapisane w księdze - Aaron zamachnął się mieczem w stronę Anmeala, ale ten rozpłynął się w powietrzu. Stałam i zastanawiałam się o jaką księgę chodziło temu pieprzonemu demonowi i dlaczego ja mam należeć do Anmela.

 

- Jesteś Elizo nie odpowiedzialną i głupią kobietą - pierwszy raz widziałam i słyszałam jak mój aniołek krzyczy i to jeszcze na mnie - wiesz co mogło się stać, gdyby jego nasienie znalazło się w tobie - podszedł do mnie i złapał mnie mocniej za ramiona - nie masz nawet pojęcia co by się stało ze światem.

 

- A co ja mam z tym wspólnego do cholery - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę domu.

 

- Elizo stój, jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać - podbiegł do mnie i trzymał mnie teraz mocno w pasie.

 

- Oj puść mnie do cholery.

 

- Nie bluźnij Eli.

 

- Przestań mi w końcu zwracać uwagę - próbowałam się wyswobodzić, ale Aaron był silny, więc się poddałam.

 

- Elizo - Aaron spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem - nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak jesteś bardzo ważna dla całej ludzkości - ja ważna? nie mogłam tego pojąć.

 

- Mów do mnie otwarcie. O co tu w tym wszystkim chodzi?

 

- Napisane jest przesłanie, w którym jest mowa o tobie.

 

- Aaron! jakie przesłanie? - co raz bardziej się denerwowałam.

 

- Jesteś wybranką demona Anmeala, która zasiądzie razem z nim na tronie Bożym. Spowicie syna i sprowadzicie zagładę na cały świat - nie, to nie może być prawdą, przecież ja zabijam demony i ratuję przed nimi ludzi, więc to nie może być prawdą.

 

- To jest jakaś pomyłka i na pewno nie chodzi tu o mnie - Aaron mnie w końcu puścił i patrzył na mnie zatroskaniem.

 

- Twoja data i godzina narodzin jest w niej zapisana. Dlatego twoja babcia tak się ucieszyła, kiedy wybrałaś drogę niebios. Jesteśmy pewni, że możesz zmienić swoje przeznaczenie - byłam w takim szoku, że najchętniej zamknęłabym się w czterech ścianach i nigdy z nich nie wychodziła.

 

- Chcę wracać do domu Aaronie - mój aniołek wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do domu, do mojego pokoju.

 

 

* Anmael- Chnum; jeden z przywódców upadłych aniołów, czasem utożsamiany z Szemhazajem, gdyż podobnie jak on, prosząc o rękę córki człowieczej (Istahar), obiecał wyjawić jej pełne Imię Boże.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Siwy 07.07.2015
    Jak dla mnie historia jest ciekawa i fajnie się
    czyta. Jedyna rzecz jaka mi przeszkadza to imię anioła,
    zmieniłbym na Aron. Czekam na następny rozdział.
    Leci 5 :)
  • wolfie 07.07.2015
    Jeśli mam być szczera, to cała ta historia jest dla mnie trochę chaotyczna. Zdarzają się błędy i powtórzenia, w prologu momentami pomieszałaś czasy. A i jeszcze brak znaków interpunkcyjnych - przykładowo " - Puść mnie - krzyczałam - jest druga w nocy, a ty się rozbijasz po kuchni?", a powinno być: "- Puść mnie! - krzyczałam (...)". Popracuj nad tym, na co zwróciłam Ci uwagę. Za prolog dostałaś 4, za ten rozdział 3. Pozdrawiam :)
  • kesi 07.07.2015
    Dzięki za opinię i będę pracowała nad poprawą. Potrzebuję właśnie komentarzy, w których piszecie mi o błędach :-)
  • Marzycielka29 07.07.2015
    Ciekawy pomysł:) Ja bym troszkę mocniej zagłębiła się w opisy, ale to takie moje widzi mi się bo je uwielbiam:D Jest kilka powtórzeń spróbuj zastąpić je innymi synonimami np. "hałasy", "kuchni" rzuciły mi się w oczy ponieważ pojawiają się już na początku. Hałasy zastąp np. dźwięki. ode mnie 4:)
  • Karina25 07.07.2015
    Podoba mi się co raz bardziej. Jak na kogoś kto pierwszy raz wziął się za pisanie, to idzie tobie wspaniale. Ciepluchno pozdrawiam i życzę dalszych pomysłów na swoje opowiadania.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania