Poprzednie częściZmienić przeznaczenie - Prolog

Zmienić przeznaczenie - Rozdział 3

Rozdział 3

 

Stałam nad Aaronem z mieczem w ręku i śmiałam się demonicznie. Jego oczy były przepełnione, strachem,bólem i rozczarowaniem.

- Elizo, nie rób tego - jego głos był błagalny - ty nie jesteś taka jak on ciemnością, tylko największą jasnością jaką kiedykolwiek widziałem- nadal mój śmiech rozchodził się po całym domu - Eli, przecież to ja, Twój aniołek - przemawiał do mnie z czułością.- Nie bądź śmieszny " aniołku " - drwiłam z nie go - Twój czas dobiegł końca, czarna otchłań ciebie wzywa, bo nieba już nie ma. Spadacie w dół, wy pieprzone anioły - podniosłam miecz do góry i szybkimi ruchami dźgałam jego ciało. Krew bryzgała po mojej twarzy i po ścianach.- Jestem taki dumny z ciebie moja królowo - Anmeal przyglądał się zakrwawionemu i martwemu Aaronowi. Był taki pewny siebie i zadowolony z tego co zrobiłam - Słyszysz? gwiazdy się zderzają i spadają na ziemie, to znak by wkroczyć na górę i zrobić jatkę - dłonią dotykał mojego zaokrąglonego brzucha - Za nim urodzi się nasz pierworodny ...

 

Wybudziłam się z tego koszmaru cała mokra. Po twarzy spływały pojedyncze łzy. Zerwałam się na równe nogi i po biegłam w stronę pokoju Aarona. Gdy już stałam na przeciwko drzwi, złapałam za klamkę i wparowałam do środka. Rozglądałam się po pomieszczeniu, ale jego nie było. Moje serce jest jak potłuczone szkło, rozpadające się na maleńkie drobinki. To nie możliwe, by jemu stała się krzywda.Upadłam na kolana i zaniosłam się głośnym płaczem, wtedy z łazienki wyszedł przestraszony Aaron. Gdy zobaczyłam, że jest cały, pod leciałam do mojego opiekuna i rzuciłam mu się na szyję nadal płacząc. Aaron przytulił mnie mocniej do swojego nagiego, mokrego torsu i gładził mnie po włosach.

- Co się stało Elizo, jesteś cała roztrzęsiona i tak bardzo zapłakana?

 

- Tak się cieszę, że nic ci się nie stało, inaczej bym sobie nie darowała gdybyś... - nie dokończyłam, bo już na samą myśl, mój płacz przerodził się w histerię.

 

- Eli, czemu miałoby mi się coś stać, czy widziałaś coś w swoich wizjach? - podniósł mój podbródek tak, że patrzyłam w jego błękitne, niebiańskie oczy. Mój płacz zrobił się teraz spokojniejszy.

 

- Nie wiem czy to była wizja, bo nigdy w snach nie miałam, ale to było straszne - na nowo zaczęłam wyć. Aaron poprowadził mnie do łóżka, na którym usiedliśmy.

 

- Uspokój się Eli i opowiedz mi wszystko to co widziałaś w śnie i spróbujemy jakoś to zrozumieć - Jezu, co on tu chce rozumieć, przecież ja go w tym cholernym śnie zabiłam. A jeśli ja taka jestem? Taka bez duszna, nieczuła z demoniczną duszą? Czy wtedy na prawdę sprowadzę zagładę na ludzkość? Tyle pytań było w mojej głowie bez odpowiedzi. Może jedynym wyjściem jest znalezienie księgi? Przecież nawet nie pytałam się Aarona czy mogę ją przeczytać, może wtedy uzyskałabym na większość moich pytań odpowiedzi.

 

- Opowiem ci za moment - najpierw musiałam się dowiedzieć gdzie jest ta księga - ale najpierw powiedz mi co to jest za księga o której wspomniałeś - Aaron westchnął ciężko i objął mnie mocno ramieniem.

 

- Nie wiem gdzie ona jest - głaskał mnie po głowie - zaginęła ponad 30 lat temu - jedyna nadzieja na poznanie odpowiedzi znikła tak szybko jak szybko pojawił się pomysł. Niech to szlak, co za jebane życie. Same przeszkody stawiane są przede mną, a ja muszę skakać by ciągnąć swoje życie dalej - Czy teraz możesz opowiedzieć mi swój sen - zapytał aniołek.

 

- Tak mogę - wtuliłam się w jego ciepłe ramie, głowę wtuliłam w tors i opowiedziałam sen z najdrobniejszymi detalami. Przez 40 minut Aaron ani razu nie odezwał się, dopiero jak skończyłam.

 

- Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, ale spróbuje ci to jakoś wytłumaczyć - wstał z łóżka i przechadzał się po długości pokoju.

 

- Nie możesz? nie rozumiem? - mój mózg chyba przestał funkcjonować, bo nie przyswajałam za dobrze słów wypowiadanych przez Aarona.

 

- Znam ciemność, która goni twoją duszę i pragnie byś stała się bardziej czarniejsza niż ona sama - aniołek nadal chodził w tą i nazad po pokoju, jeszcze trochę to ścieżkę w podłodze wydepcze. Był bardzo zdenerwowany, taki obraz jest rzadkością. Ja siedziałam i wpajałam sobie jego słowa do głowy, ale za cholerę nie mogłam tego wszystkiego za bardzo zrozumieć, a Aaron kontynuował dalej - Anmeal nie może do ciebie dotrzeć swoją osobą i słowami, więc wkrada się w twój umysł i próbuje ciebie tymi scenami przestraszyć, byś się bała.

 

- Aaronie, ale ja się go nie boję - musiałam trzy razy powtórzyć, bo on nawet nie słyszał co ja do nie go mówię, ale jak krzykłam to zwrócił swoją głowę w moją stronę i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

 

- Elizo, ale on zrobi wszystko by osłabić twój umysł, wtedy będziesz bardziej podatna na jego uroki i w końcu zawładnie tobą całą - znów spojrzał na mnie i podszedł bliżej łóżka klękając przede mną i opierając głowę na moich kolanach - Eli, ja będę twoją tarczą przed piekielnym ogniem, przed każdym bólem i krzywdą. Jestem jedyną osobą, której możesz bezgranicznie zaufać i wierzę, że z twoich rąk - wziął moje dłonie w swoje i spojrzał swoimi oczami, które były pełne oddania i szczerości - nie zginę, bo potrzebujesz mnie tak samo bardzo jak ja ciebie - ucałował wierzch mojej prawej dłoni - ty i ja to jedność - wstał i podszedł do okna. Nie wiedziałam co mam rzec na jego słowa. Miałam tak wielki mętlik w głowie, że nie miałam siły myśleć. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do nie go, Aaron stał odwrócony do mnie plecami.

 

- Dziękuje za to, że jesteś - stanęłam na palcach i pocałowałam " swojego " aniołka w policzek. Odwróciłam się na pięcie i udałam się do swojego pokoju.

 

Siedzę na swoim łóżku w listopadowy i deszczowy poranek. Głowa mi pęka gdyż jest przepełniona myślami i brakiem znalezienia jakiegokolwiek wytłumaczenia na moje proroctwo. Świadomość moja już mnie chyba opuściła, bo nie słyszę jej w swojej głowie. To pieprzone moje życie, jest tak kurewsko ciężkie i trudne do przebycia. W tym świecie tak trudno jest ukryć prawdę i myślenie jest jedyną rzeczą jaką mogę zrobić, by ukryć przed wszystkim swoje cierpienie. Tak pragnę pozostać sobą, chociaż wiem,że do ideału tak wiele mi brakuje, ale taka jestem i nie pragnę być inna. Czy mogę uwierzyć, że Bóg pomoże zmienić moje życie i ciąg kolejnych wydarzeń? A może jestem wystawiona na próbę podejmowania swoich najważniejszych wydarzeń życiowych? Głowię się non stop, ale żadne racjonalne tłumaczenie nie przychodzi mi do głowy. Czuję się taka bezsilna i wypalona. Chciałabym być jak inne kobiety w moim wieku, mieć przyjaciół, chłopaka i chodzić do klubów by tańczyć i pić. Tak dużo nie wymagam przecież, ale nie moim przeznaczeniem jest normalność. Z ukończeniem pełnoletności, wszystko się skończyło i musiałam jak najszybciej stać się dorosłą i dojrzałą osobą. Zapomniałam jak to jest żyć na prawdę, bez zabijania i bez wizji. Czy kiedyś taki dzień nastanie by żyć jak inni? Tego nie wiem, być może kiedyś się dowiem.

 

DWA DNI PÓŹNIEJ

 

Znów ta cholerna wizja. Trzeba ruszać w drogę, mamy z Aaronem tylko dwie godziny na dotarcie do miejsca, gdzie zostanie wykonana egzekucja na młodej kobiecie. Jej twarz wydawała mi się dziwnie znajoma, ale nie widziałam jej aż tak dobrze. Zresztą teraz nie mam czasu na zastanawianie się gdy w grę wchodzi ludzkie życie.

 

- Aaron za 10 minut ruszamy w drogę, trzeba zabić kolejnego jebniętego demona - krzyknęłam z góry.

 

- Elizo, ile razy mam ci zwracać uwagę na twoje słownictwo - w odpowiedzi głośno się zaśmiałam. Uwielbiałam " mojego " aniołka za wszystko - Gdzie mamy jechać - zapytał teraz poważnie.

 

- Do Ruskin Park - pierwszy raz będę zabijała demona w parku.

 

- To pośpiesz się, bo kawałek drogi przed nami.

 

- Tak jest szefie, daj mi pięć minut - wyjęłam z szafy swój czarny uniform,z którego składały się obcisłe spodnie i bluzka z kapturem, do tego był pas i płaszcz, a to wszystko było zrobione ze skóry węża. Na nogach miałam moje ulubione ciężkie, czarne trapery. Wsadziłam za pas broń i kilka magazynków, w których były kule zrobione z podobnego metalu co noże serafickie. Nigdy nie mogłam się dowiedzieć co to za metal, nawet nie pozwolono mi nigdy takiej kuli dotknąć, gdyż dla człowieka takie dotknięcie mogło wywołać śmierć, ale to jest jedyna i skuteczna metoda zabijania tych nocnych potworów.

 

Kiedy byłam już gotowa, Aaron już czekał na mnie przy drzwiach. Miał na sobie podobny kostium do mojego, ale nie taki dopasowujący się do ciała jak mój. Uwielbiałam aniołka oglądać w tym stroju, był taki męski, seksowny i do schrupania. Jego blond włosy opadały mu na twarz, oczy były wpatrzone we mnie tak silnie, że paliły jak laser. Czy on zawsze przed każdym pojedynkiem z demonami musi tak przeszywać mnie wzrokiem? Czułam się tak, jakby jego oczy miały upajać się mną po raz ostatni. Nigdy nie lubiłam tego uczucia, bo wprowadzało mnie w jakiś dziwny ból.

 

- W końcu panna Eliza zaszczyciła mnie swoim zejściem z góry - jego głos był bardzo opanowany i kąśliwy.

 

- A ciebie to coś w tą anielską dupę ugryzło? - odgryzłam się. Uniósł jedną brew i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

 

- Twój język już dawno powinien być utemperowany, Elizo - otworzył drzwi - panie przodem - przepuścił mnie i skierowaliśmy się do naszego czarnego Chevroleta Corvette. Nigdy się nie dowiedziałam skąd Aaron ma ten samochód, ale nie wnikałam w to, bo ważne było to, że mogliśmy szybko się poruszać do wyznaczonego celu.

 

Jazda mijała nam w niezręcznym milczeniu. Każde z nas było zagłębione w swoich myślach. Siedziałam twarzą skierowaną w stronę okna i spoglądałam na piękne miasto, które budziło się po zmierzchu. Mijaliśmy ludzi szczęśliwych i zakochanych, a także pijaków i łobuzów, ale każdy miał swoje życie, a ja go nie miałam, bo ja byłam od zabijania demonów.

 

Dojechaliśmy 10 minut przed czasem. Miałam chwilę na zapoznanie się z terenem i znalezieniem miejsca, w którym demon zaatakuję niczego nieświadomą kobietę.

 

- Jesteś pewna, że to tu - odezwał się Aaron, nie patrząc w moją stronę. O co mu chodzi? Nie mogłam zrozumieć jego zachowania.

 

- Tak, jestem pewna.

 

- W takim razie szykujmy się na walkę o życie - od dłuższego czasu w końcu spojrzał na mnie. Jego twarz miała wyraz obojętny, wyglądał tak jakby był tu ze mną z przymusu.

 

- Aaron, nie musisz być tu ze mną, dam sobie radę sama - odwróciłam się do nie go plecami i skierowałam się w stronę krzaków. Z nieba zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu. Jeszcze mi tu deszczu potrzeba, widocznie na górze płaczą anioły i użalają się nad losem biednego Aaronka. Nagle poczułam jego rękę na swojej. Odwróciłam się twarzą do nie go.

 

- Czego? - nie mogłam powstrzymać i podniosłam trochę za mocno głos.

 

- Przepraszam cię Eli za swoje zachowanie, ale mam bardzo złe przeczucie jakiego jeszcze nigdy nie miałem, więc proszę cię bądź ostrożna i zwracaj na wszystko bardziej uwagę. Każde wypowiedziane słowo przez nie go zapamiętuj, wszystko się potem przemyśli. Pamiętaj, że ja jestem obok by ciebie ratować, bo ty sama musisz go zabić, ja nie mogę tego zrobić. Jedynie wtedy, gdy będziesz w poważnych tarapatach - pocałował mnie w policzek i odszedł w swoje miejsce. Pierwszy raz Aaron dał mi całusa przed walką i sama zaczęłam się głowić czy tym razem wszystko pójdzie tak jak zawsze łatwo.

 

Po 5 minutach zauważyłam średniego wzrostu kobietę o blond, długich i kręconych włosach. Na sobie miała czarne leginsy opinające jej całkiem długie i zgrabne nogi na których miała czarne botki na małym obcasie, do tego miała niebieską tunikę i na ramiona zarzucony płaszcz. W jednej ręce trzymała czarny parasol, a w drugiej torebkę. Gdy tak stałam i się jej przyglądałam uzmysłowiłam sobie, że to jest moja najlepsza przyjaciółka z liceum Tina. W tym momencie ogarnęła mnie panika, co jeśli nie uda mi się jej uratować, przecież to była kiedyś dla mnie jedna z najbliższych mi osób. Oj Elizo uspokój się, wszystko będzie dobrze, nie masz co panikować. Jesteś najlepsza w tym co robisz. Moja świadomość odezwała się od tak długiego czasu, że uśmiech wyszedł mi na twarzy i poczułam silną adrenalinę, a to był jak dla mnie dobry znak.

 

Tina właśnie przeszła obok mnie, była trochę przerażona w tej ciemnicy i to jeszcze idąc samotnie przez park, w którym oprócz mnie i Aarona, nikogo nie było. Zerwał się wiatr tak silny, że wyrwało Tinie parasol. Kiedy chciała go podnieść, wyrósł przed nią jak grzyb po deszczu nie kto inny jak Anmeal. Razem z Tiną z przerażenia krzyknęłyśmy na co ten skurwiel triumfalnie się zaśmiał. Spojrzałam w kierunku Aarona, który była tak samo zszokowany jak ja. I jak ja mam teraz obronić Tinę i zabić Anmeala? Boże! dlaczego ty mi niczego nie ułatwiasz. Krzyczałam w swoich myślach, ale musiałam się opamiętać, bo ten fiut właśnie zamierzał się ugodzić nożem w serce moją przyjaciółkę. Wyskoczyłam za jego plecami i nogą wytrąciłam mu nóż z ręki. Odciągłam swoją dawną przyjaciółkę i powiedziałam żeby pobiegła w stronę dużego drzewa, że tam mój przyjaciel ją ochroni. Przestraszona i zapłakana pobiegła we wskazane przeze mnie miejsce. Patrzyłam z wrogością na mojego przeciwnika, któremu uśmiech nie schodził z ust. Tak bardzo go w tym momencie chciałam zabić. Adrenalina podskoczyła mi w żyłach i rzuciłam się na Anmeala, z pół obrotu kopnęłam go w twarz, ten upadł na jedno kolano i z zadowoleniem prawą ręką otarł krew z rozciętej wargi. Nie przyglądałam mu się za długo tylko podeszłam i wymierzyłam następnego kopniaka w jego stronę, ale on teraz był szybszy i złapał moją nogę, przewracając mnie na plecy. Kurwa, to zabolało, ale podniosłam się szybko i chciałam zacząć się z nim bić, ale w mojej głowie ukazała się wizja ( w takich przypadkach gdy uczestniczę w bójkach z demonami, muszę spowolnić czas ), w której zabijam Anmeala. On leży zakrwawiony i krzyczy w moją stronę " Kobieta, która jest mi przeznaczona też zginie, a z nią cały świat Elizo. Nie uda ci się uchronić ludzkości, zawiodłaś. Popełniłaś największy błąd jakim jest uśmiercenie anioła światłości, teraz dopiero nastąpi wieczna ciemność i wieczne zło - jak to jest możliwe? krzyczałam w rozpaczy - Trzeba było znaleźć księgę, a wszystko byś wiedziała - Anmeal był już ku końcowi życia, a wypowiedziane ostatnie jego słowa bardzo mnie zdziwiły i zszokowały. Zresztą sama nie wiem jak nazwać to co czułam wtedy - Nigdy nikt tak ciebie nie kochał i już nie pokocha jak ja - wyciągnął do mnie zakrwawioną dłoń, którą wzięłam w swoją - byliśmy sobie przeznaczeni - i tymi o to słowami Anmeal zamienił się w pył, który został wchłonięty w ziemię " . Moja wizja dobiegła końca, a czas wrócił do swojego poprawnego trybu. Anmeal był tak blisko mnie, a ja stałam i się wpatrywał w jego złą i brutalną twarz. Kiedy lustrowałam jego pysk on podleciał do mnie i z całej siły dostałam z jego kapcia w brzuch. Ból był tak wielki, że przeszywał całe moje ciało, aż upadłam na kolana w błoto. Chciał ponownie kopnąć, ale wtedy dostałam nowej siły i powaliłam Anmeal na plecy ciosem Body Press. Teraz to on leżał i jęczał z bólu, moje palce u rąk były zgięte w pięść i z całych sił tłukłam go po twarzy, że zaczęła tryskać krew z jego rozciętego polika. Byłam w takiej furii, że gdyby nie ten kurewski demon nie ściągnął mnie z siebie, to bym rozwalił mu twarz jak zgniłe jabłko. Leżałam ponownie na plecach i dyszałam zmęczona, kątem oka zauważyłam, że ten skurwiel podnosi się z uśmiechem na ustach. Szybko się podnoszę i wybijam się jedną nogę w powietrze i tą samą nogą kopię go w twarz, jakimś cudem Anmeal łapię mnie za łydkę i obydwoje padamy koło siebie. Ponowne uderzenie na plecy osłabia mnie, gdyż ból jest nie do opisania. Ja pierdolę, jeszcze nie miałam takiego przeciwnika. Większość tych szmat padała po 20 sekundach, ale ja nie mogę zabić Anmeala. Muszę odnaleźć tą przeklętą księgę i dowiedzieć się wszystkiego jak najszybciej.

 

Chciałam się podnieść, ale momentalnie ręka demona znalazła się na moim pasie, a jego twarz była tuż nad moją. Jego oczy był jak zazwyczaj czarne jak smoła, usta w uśmiechu, a reszta twarzy zakrwawiona. Wow, chociaż mu dokopałam porządnie, bo wyglądał jak worek treningowy.

 

- Jesteś silną i odważną kobietą Elizo, żadnej nie udało się mnie pokonać, a tobie nie sprawiło to żadnej trudności - dłonią poprawiał mi włosy, które opadły mi na twarz - i do tego jesteś taka słodka - jego usta zbliżały się do moich.

 

- Spróbuj tylko mnie ponownie dotknąć lub pocałować, a odstrzelę ci te twoje demoniczne jaja - mój rewolwer Magnum 44, był wymierzony prosto w krocze. Mina Anmeala była trochę zdziwiona, ale nie słuchając mnie złączył nasze usta w pocałunek, a mnie szlak trafiał, że po raz kolejny on mi to robi. Jednak moja silna wola pomogła mi i wystrzeliłam z rewolweru między jego udami, że kula nawet nie drasnęła jego ciała. Oderwał się ode mnie zszokowany i wstał.

 

- Sądzisz, że jesteś taka pomysłowa? - jego twarz była teraz bardzo zła i mroczna - Zobaczymy czy resztę swoich przyjaciół zdołasz uratować - na te słowa Anmeal rozpłynął się w powietrzu.

 

Czemu ten palant nie daje mi spokoju i próbuje wszystkiego by zniszczyć moje i tak już zmarnowane życie. Nie wiedziałam co robić i do kogo zgłosić się o pomoc lub radę, ale nikogo takiego nie miałam. Aaron, nie chcę mi mówić całej prawdy, chroni mnie przed czymś, chociaż sama domyślam się co to jest. Jeszcze ta jebana wizja w mojej głowię, czemu nikt mi nie powiedział, że nie mogę zabić Anmeala, bo wtedy nastanie piekło na ziemi. Z każdej strony jest jakaś pułapka, a ja musiałam jak najszybciej znaleźć wyjście z całej sytuacji. Teraz moim priorytetem jest znalezienie tajemniczej księgi, jeśli ją znajdę będę wiedziała najważniejsze rzeczy. I tak właśnie zrobię. Od jutra czas zacząć poszukiwania.

 

* Body Press – także znany jako splash lub body block . Wrestler rzuca się na swojego przeciwnika przygważdżając go do maty. Atak wykonuje się z biegu lub skacząc, używając pędu i ciężaru, by uderzyć w przeciwnika.

 

 

Dziś za bardzo się chyba rozpisałam, ale nie mogłam przestać :-) Myślę, że nie zanudzi was rozdział 3, tylko zaciekawi, ale ja nie jestem od oceniania tylko wy. To dzięki wam próbuje zmienić swój styl pisania,a bez was bym tego nie zrobił. Dziękuje wam wszystkim za każdą jedną cenną uwagę. Jesteście wspaniali.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Karina25 10.07.2015
    Moim zdaniem pisanie wychodzi ci coraz lepiej, już jestem ciekawa co się wydarzy dalej. Życzę dobrej i pozytywnej weny.
  • wolfie 10.07.2015
    Zauważyłam w tym rozdziale te same błędy, co poprzednio. Znów zdarzyło Ci się pomieszać czasy - przykładowo "Zresztą teraz nie mam czasu na zastanawianie się gdy w grę wchodzi ludzkie życie.
    - Aaron za 10 minut ruszamy w drogę, trzeba zabić kolejnego jebniętego demona - krzyknęłam z góry."
    Poza tym, na końcu zdania, powinien znajdować się wykrzyknik. W kilku innych miejscach również zdarzyło Ci się "pozjadać" znaki interpunkcyjne ("Czy teraz możesz opowiedzieć mi swój sen - zapytał aniołek.") lub są tam, gdzie nie były zwyczajnie potrzebne.
    Widzę, że fabuła się rozwija, jednak nie do końca udaje Ci się przekazać całą tę historię w sposób jasny, przejrzysty. Wierzę, że z pewnością napiszesz wkrótce taki rozdział, do którego nie będę mogła się doczepić w żaden sposób :) Na razie zostawiam 3. Życzę powodzenia przy pisaniu kolejnych części :)
  • kesi 10.07.2015
    Próbuje pracować nad tymi czasami, ale jakoś słabo mi to wychodzi. Człowiek uczy się na błędach, dzięki wam uczę się je naprawiać. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo chciałabym was chociaż trochę zaskoczyć swoją poprawnością.
  • Siwy 11.07.2015
    Cóż widzę że postanowiłeś wykorzystać moją radę pod poprzednim rozdziale
    z czego się cieszę, nie mniej jednak brakuje mi tutaj wprowadzenia
    nowych postaci. Rozdział mi się podobał, po mimo że nadal mieszasz czasy, ale
    ja nie z tych którzy patrzą na błędy. Nadal będę czytał na bieżąco.
    Leci 4 :)
  • Luna 14.07.2015
    Bardzo mi się podoba. Czekam na kolejny rozdział.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania