Życie (koloryzowane '22) cz. I

Życie nigdy mnie nie rozpieszczało. Od dziecka zawsze czegoś mi brakowało, zawsze czułam, jakby to właśnie mnie spotkał zły los i nie chciał opuścić. W szkole niejednokrotnie byłam wyśmiewana przez gorsze stopnie, a co za tym idzie - przyjaciół też nie miałam. Przechodziłam z klasy do klasy "o włos", ale gdy tylko postanowiłam w końcu zadbać o swoją przyszłość, o swój lepszy byt, życie dalej dawało mi po tyłku uświadamiając mi, że trochę się z tym spóźniłam. Nikt mi nie pomógł, nawet jak głośno wołałam o pomoc, każdy tylko pytał czemu mam takie złe oceny, albo radził, bym się zaczęła uczyć, ale nikt nigdy szczerze nie zapytał w czym potrzebuję tej pomocy, a ja zwyczajnie pragnęłam miłości rodziców, jak każde małe dziecko. Nie miałam rodziców, to znaczy miałam, ale nigdy tego nie czułam, codziennie byli pijani, a ja chcąc zjeść kolację w domu musiałam iść po szkole do pobliskiego kiosku zarobić na chleb, choć w dzisiejszych czasach nie mieści się to w głowie. Z niechęcią do takiego życia chodziłam do szkoły tylko po to, żeby jakoś ją wreszcie skończyć.

Czas matur był dla mnie przekleństwem, zdałam minimalnie, ale się udało. Oczywiście to też była zasługa nauczycieli, którzy zlitowali się i na ustnych przymknęli oko, pisemne poszły mi trochę lepiej.

Ten okres wspominam jak najgorszy koszmar, z którego na szczęście udało mi się obudzić. Po ukończeniu liceum wyprowadziłam się od rodziców, nigdy im nie wybaczyłam, że przez nich moje dzieciństwo nie było takie, o jakim marzy każde dziecko. Przez ostatnie 10 lat nie odezwali się do mnie, sama nie mam pewności, czy jeszcze żyją, wiem tylko, że ten rozdział już zamknęłam i nie chce do niego wracać.

Jednak po tylu pechowych latach los się do mnie uśmiechnął. Znalazłam męża, który nie patrzył na moją edukację. Ja się czułam nieswojo, ponieważ on jest wykształcony, ukończył studia i pracuje w firmie ojca, jednak niejednokrotnie dawał mi do zrozumienia, że kocha mnie za całokształt, a nie szkoły jakie kończyłam. Z trudem, ale udało mi się w to uwierzyć. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem, choć nie udało nam się stworzyć prawdziwej rodziny.

Pracowałam w kwiaciarni, od zawsze wielbiłam się w kwiatach, dlatego florystyka dawała mi radość z pracy.

Pewnego dnia po pracy udałam się na zakupy, bo przypomniałam sobie, że moja lodówka świeciła pustkami. Jako, że trochę mi to zajęło czasu, stwierdziłam, że napije się kawy w pobliskiej restauracji. Niestety szybko pożałowałam swojej decyzji, ponieważ to co zobaczyłam w środku, na własne oczy zabiło mnie od środka. Moim oczom ukazał się widok mojego męża trzymającego za rękę inną kobietę! Pomyślałam sobie, że może to jest koleżanka z pracy, która przechodzi przez trudny okres i zwyczajnie chce ją pocieszyć, ale później przypomniało mi się, że napisał mi sms, w którym poinformował mnie, bym nie czekała na niego z kolacją, bo wybiera się z kolegami na piwo. I tu mnie coś tknęło. Stanęłam jak zamurowana, ale moja podświadomość nie pozwoliła mi marnować czasu i popchnęła mnie bliżej, bym mogła słyszeć o czym rozmawiają, jednocześnie mnie nie zauważając. Po tym co usłyszałam, myślałam że zapadnę się pod ziemię..

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • rozwiazanie dwa lata temu
    Podoba mi się Twój styl. Pozdrawiam.
  • Eggi dwa lata temu
    Dzięki ?
    Również pozdrawiam ☺️

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania