Żyję 1.3
Leżąc tutaj niemalże bez ruchu mam zbyt wiele czasu. Dopiero teraz – gdy nie robię zupełnie niczego, dochodzi do mnie jak bezsensowny, bezcelowy jest mój żywot. Zaczynam zdawać sobie sprawę z wielu nieistotnych dotąd faktów. Teoretycznie wiem więcej, ale stwarzam sobie kolejne pytania. Mnożą się one z każdą nową odpowiedzią – o wiele szybciej niż powinny. Moja wiedza staje się coraz mniejszą cząstką – jak człowiek w poszerzającym się z każdą sekundą wszechświecie. Choć od urodzenia rośnie, przeliczając na procenty staje się coraz mniejszy. Ironia.
- Muszę zmienić kroplówkę – usłyszałam ciepły głos osoby która nagle do mnie podeszła.
- Skoro pani musi… - z niechęcią odpowiedziałam starszej kobiecie.
Z pozoru była miła. Wydawać by się mogło, że zależy jej na mnie, ale nie – rozwiewając wszelakie wątpliwości – to nie prawda.
Z pewnością jest kompetentna w tym co robi. Wypełnia wszystkie swoje obowiązki – sumiennie i z poświęceniem. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że z pasją. Czegoś jednak jej brakuje. Brakuje jej prawdy. Nie robi tego wszystkiego dla nas, żyje tylko dla siebie, udowadniając sobie, jak dobrym jest człowiekiem. Potrzebuje tego, by połechtać swoje ego – z czystego egoizmu.
Czyż nie jest hipokryzją pomoc innym, by zaspokajać swoje potrzeby? Czy da się pomóc, nie będąc szczerym w swoim działaniu? Co niesie za sobą pomoc kierowana ukrytą intencją?
Owa kobieta – dla każdego z nas równie uprzejma, równie miła. Zajmuje się nami, pomaga. Gdy ktoś jednak odchodzi – nie ważne, czy wraca do siebie, czy jednak los traktuje go srożej - cały jej wizerunek traci swoją wartość. Jest zupełnie obojętna. Wydaje się w minimalnym nawet stopniu nieporuszona śmiercią lub dalszą historią osoby, którą przez ostatni okres czasu z pewnością widywała niewyobrażalnie często. Tak powtarza się jej cykl – ktoś przychodzi – jest miła, odchodzi – obojętna – to już nie jej biznes.
Z dużą wprawą odłączyła koniec kroplówki od wenflonu i jednak zamiast wlać we mnie kolejną dawkę dziwnych substancji o nazwach niemalże niemożliwych do przeczytania, słysząc polecenie kogoś stojącego wyżej w ‘hierarchii’ posłusznie zakręciła tego małego pasożyta, który będzie towarzyszył mi najprawdopodobniej do końca.
Tak więc…
Pomijając dalsze dygresje…
Kim jestem?
Najdosłowniej – umierającym Homo sapiens.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania