05.11.2025 – dziennik
Czas napisać coś w dzienniku. Chciałbym jakoś osadzić siebie w tym konkretnym miejscu mojego życia. Chciałbym bardziej poczuć siebie.
Mam wrażenie, że w którymś momencie rozminąłem się z samym sobą. Moja świadomość krąży nie wiadomo gdzie i czuję się, jakbym utracił jej esencję. Ostatnio dużo rzeczy ma dla mnie mniejsze znaczenie. Wszystko to co tak niezmiernie irytowało mnie w innych ludziach stało się mniej intensywne – to dobrze. Źle jednak, że wszystko to co sprawiało mi wielką radość, w której to mogłem upajać się rzeczywistością, również stało się mniej intensywne. Doszło w moim postrzeganiu rzeczywistości do ogólnego spłycenia. Spłycenie to wynika na pewno z życiowej rutyny, ale również pewnej bezcelowości. Nie mam na tym etapie mojego życia jakiegoś konkretnego celu, który by mi przyświecał.
Rzeczywistość mojej pracy i moja rzeczywistość w dalszym ciągu mocno się rozmijają, ale w znacznej mierze już to zaakceptowałem. Ostatnio jednak częściej niż zwykle zaczął towarzyszyć mi pewien rodzaj lęku. Boję się mojego środowiska pracy. Czuję się tam niepewnie. Nie miałem tego wcześniej, ale moje postrzeganie zmieniało się wraz z kolejnymi dochodzącymi do mnie informacjami. W tej pracy nie mogę pozwolić sobie na swobodę. Swoboda jest czynnikiem gwarantującym spokój ducha. Spokój ducha jest za to największym skarbem jaki każdy może sobie wyobrazić. A przynajmniej ja. Właśnie nie pieniądze, ale spokój ducha – to jest największy skarb. Oczywiście pieniądze również mogą gwarantować spokój ducha. Ja na szczęście jestem pod tym względem w jakimś stopniu zabezpieczony. Mam w sobie ducha artysty, wrażliwca, lubię głębokie relacje. Tam gdzie pracuję dominuje totalna powierzchowność oraz pewien rodzaj ukrytego strachu i niepokoju.
Minął rok i trzy miesiące od kiedy rozstałem się z dziewczyną. Byliśmy ze sobą półtora roku. Czasami zastanawiam się czy ta osoba w ogóle istniała. Jestem zaskoczony, że jej obraz zdążył się tak mocno zatrzeć w mojej pamięci. Jej wizerunek mógłbym z łatwością przywołać, ale wszystkie emocje zniknęły. Zastanawiam się w którym momencie mojego życia stałem się tak wyprany z emocji. Nic nie sprawia mi wielkiej radości, ale również nic nie wprawia mnie w ogromną rozpacz. Moje życie stało się jałowe. Gdzie są te moje wielkie ideały, którymi kierowałem się jeszcze dwa, trzy lata temu? Ideały, cele, plany, marzenia – to wszystko zeszło na drugi plan, zostało zmiażdżone codzienną rutyną. Gdzieś tam sobie zmierzam i płynę z prądem. Chyba zwyczajnie pogodziłem się z tym, że moje życie wygląda nie tak jak tego oczekiwałem. Dopadła mnie obojętność. Patrzę na ludzi, którzy wkładają całą swoją energię, żeby osiągnąć jakiś cel. Patrzę jak pracują ponad siły i oszukują siebie nawzajem. Patrzę jak walczą o jakieś śmieszne drobiazgi. Patrzę na to i zastanawiam się po co właściwie to robią. Mają już wystarczająco dużo. Mogliby zwyczajnie usiąść i odpocząć. Przynajmniej na jakiś czas. Zrobić sobie przerwę od przytłaczającego zgiełku, w który zostali nieświadomie wciągnięci.
Bardzo brakuje mi w życiu głębszych relacji. Kiedy ostatnio odbyłem z kimś naprawdę szczerą rozmowę? Byłem niedawno na jednej rozmowie z psychoterapeutą i nie poczułem się tam szczególnie zrozumiany. Kiedy ostatnio rozmawiałem z kimś z kim poczułem wyraźną więź? W moim przypadku wszystkie głębokie więzi są budowane na gruncie sztuki i kultury. Nawet nie chodzi o to, że osoba z którą rozmawiam musi być bardzo obeznana z literaturą, kinem, muzyką czy teatrem. Bardziej chodzi o pewien rodzaj wrażliwości w podejściu do świata. Patrzenie bardziej do wewnątrz, niż na zewnątrz. O regularne pielęgnowanie swojego wnętrza. Niestety coraz mniej mam takich osób w moim otoczeniu.
Komentarze (5)
/rodzaj wrażliwości w podejściu do światu./ – do świata
/spokój ducha – to jest największy skarb///Mam w sobie ducha artysty/ – artyzm nie cechuje się spokojem ducha, wręcz przeciwnie, ok. powiesz, że wyciąłem i pozbawiłem kontekstu...
cul8r
Ciekawe jest to co piszesz. Muszę nad tym pomyśleć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania