Poprzednie częściAngel Cafe -0-

Angel Cafe -1-

Obudziły mnie promienie słońca zaglądające do mojego pokoju przez nie opuszczone rolety.

Przetarłam jeszcze zamknięte powieki by po chwili z nie lekkim wysiłkiem je unieść.

Kolejny poranek ale jakże inny. Dzisiaj wszystko ma się zmienić, tak na dobre, nie tylko w planach.

Wstałam. Idąc do łazienki przeciągałam się.

- Długo jeszcze – zapukałam do drzwi łazienki która swoim zwyczajem była okupowana przez Monikę.

- Zaraz co się tak pieklisz – usłyszałam.

- Śpieszę się, o ósmej podpisuje umowę kupna.

- No tak, wielka osobistość – zadrwiła otwierając drzwi.

- Boli cię to że próbuje coś osiągnąć.

- Osiągnąć też coś, myślisz, ze ta cała kawiarnia wypali.

- Tak właśnie myślę, mogłabyś mnie przepuścić – powiedziałam przepychając się z Moniką w drzwiach.

Po zrobieniu porannej toalety, wróciłam do siebie, aby się ubrać. Grzebiąc w szafie szukałam jakiegoś zestawu eleganckiego ale zarazem wygodnego i luzackiego. Wybrałam beżową satynową bluzkę z krótkim rękawem i kokardką pod biustem od której dopiero zaczynały guziki, klasyczne granatowe dżinsy, wysokie szpilki lekko połyskujące w kolorze białego złota oraz skórzaną jasno brązową kurtkę. Wróciłam do łazienki gdzie dokonałam wszystkich potrzebnym zabiegów kosmetycznych co ograniczyło się do wytuszowaniu rzęs, przejechaniu po policzkach pudrem i różem, nałożeniem błyszczyka w odcieniu bladego ciepłego różu. Włosy przeczesałam szczotką i zostawiłam rozpuszczone.

- Dzień dobry – przywitałam rodziców wchodząc do kuchni.

- Jak humorek? – zapytała mama z chytrym uśmiechem.

- Jak podpisze umowę to chyba uniosę się nad ziemią. Tato podrzucisz mnie?

-Oczywiście, do urzędu mam na 8:30 więc czemu nie. – powiedział z uśmiechem.

- Wrócę dzisiaj później – powiedziała Monika zbierając się do wyjścia.

- Czyli o której? – zapytała ją mama.

- Coś koło piątej, szóstej.

- Dobrze, idź bo ci autobus ucieknie – pożegnała ją mama.

- A ty o której wracasz? – zapytał mnie tata.

- Nie wiem, umówiłam się z Darią w południe na kawę u niej, później chciałabym trochę połazić po sklepach a na trzecią umówiona jestem z panem Kasprzyckim –odpowiedziałam.

- Szybko działasz – skomentował tata.

- W dzisiejszych czasach tak trzeba. Zanim zacznę zarabiać muszę sporo wydać, a czym szybciej pójdzie mi załatwienie tych spraw papierkowych to wszystko się dalej potoczy szybciej – odparłam popijając mocną, czarną kawę.

- Eh ty i ta twoja wyobraźnia – westchnęła smętnie mama.

- Mama będzie dobrze uszy do góry, nic się nie martw. Tato?

- Tak już jedziemy.

Chwyciłam torebkę sprawdziłam czy wszystko mam spakowane: portfel, telefon, błyszczyk, klucze od domu, kilka raportów ze świata, dokumenty.

- Dzięki –powiedziałam odpinając pasy. Staliśmy na parkingu w środku miasta.

- Nie ma za co. Jakbyś nie miała powrotu, to zadzwoń przyjadę – powiedział i posłał w moim kierunku blady uśmiech. Zdziwiła mnie jego zainteresowanie moja osobą, zazwyczaj mało go to co robie obchodziło. Do tego ten uśmiech…

Była 7:55 kiedy pojawiłam się w lokalu, który za parę minut miał być mój.

- Panna Rainer jak się nie mylę – przywitał mnie, miły pan ok. pięćdziesiątki.

- Tak. Miło pana poznać osobiście, panie Kruczaj. Pański syn to przemiły człowiek, ale jednak wole podpisać z panem te papiery – powiedziałam uśmiechając się łagodnie do właściciela lokalu.

- Rozumiem panią. Jestem jak najbardziej za pani planami, taki lokal przydałby się w tym mieście. Kto wie może sam będę tu wpadał.

- Będzie mi strasznie miło. Jeśli chodzi o płatności rat to zostają te terminy które zasugerowałam pańskiemu synowi? – zapytałam.

- Tak. Tu są umowy, brakuje tylko pani podpisu – odpowiedział staruszek wyciągając z teczki kilka dokumentów.

Po 20 minutach byłam wolna, szczęśliwa i z lokalem.

Z uśmiechem na ustach przemierzałam po mieście.

W kwiaciarni kupiłam tuzin czerwonych tulipanów, a w piekarni świeżę pieczywo.

Byłam umówiona z Darią na 11 ale skoro tak szybko mi poszło postanowiłam odwiedzić ją wcześniej.

Gdy dotarłam do jej domu dochodziła 9, zadzwoniłam i grzecznie czekałam aż ktoś mi otworzy.

W drzwiach pojawiła się mama Darii, pani Klaudia.

- Dzień dobry, jest Daria – zapytałam.

- Dzień dobry, jest, jest śpi chyba jeszcze – przywitała się ze mną uprzejmie i wpuściła do domu.

- To ja ją obudzę. Tu są kwiaty dla pani i bułki na śniadanie – powiedziałam wręczając reklamówkę i tulipany.

- Dziękuje Gabrysiu, nie trzeba było. Czerwone tulipany – powiedziała przyglądając się kwiatom – moje ulubione – powiedziała z promiennym uśmiechem. – Władek zawsze takie mi przynosił.

- To co, pani zrobi śniadanie, a ja obudzę tego śpiocha – zapytałam.

- Zrobić ci coś do picia? – zapytała kobieta ruszając powoli w stronę kuchni.

- A mogłaby pani zrobić nam kakao. Mam dobre wieści – powiedziałam z promiennym uśmiechem.

- Aż się boje cos ty znowu wymyśliła, zrobię – odparła kobieta i zniknęła w kuchni.

Ja natomiast poszłam do sypialni blondynki. Leżała w łóżku, zakopana w pościeli, a jej miarowy oddech upewnił mnie w tym, ze spała. Usiadłam obok niej i zaczęłam lekko potrząsać.

- Mat daj spokój, ja chce spać – wymruczała nie budząc się. Potrząsnęłam nią jeszcze raz.

- Co jest– powiedziała blondynka siadając i przecierając oczy.

- Jajco, wstawaj – powiedziałam przyglądając się jej.

- Kobieto oszalałaś jest dopiero 9 rano – patrzyła to na mnie to na zegarek.

- Wiem, wygrzebuj się z tego i idziemy na śniadanie – odparłam pociągając z jeden koniec jej kołdry.

- Dasz mi się przynajmniej ubrać , potworze – zapytała wstając, biorąc dres i zamykając się w łazience.

- Tylko nie siedź tam za długo – zapukałam.

- Jasne –usłyszałam.

-Zadowolona – zapytała wychodząc z łazienki po 10 minutach.

-Oczywiście – odparłam. Weszłyśmy do kuchni gdzie na stole stały już kubki z gorącym kakao, bułki i brzoskwiniowe powidła pani Klaudii.

- Hej mamo, czemu ją wpuściłaś – powiedziała z wyrzutem Daria przytulając się do mamy i dając jej całusa w policzek.

- Nie widzisz, że promienieje – odpowiedziała jej mama.

- Jak zawsze głupotą – stwierdziła Daria siadając do stołu.

- Dzięki –zaśmiałam się zajmując miejsce obok niej.

- Tylko nie mówi mi Daria, że tego nie widzisz. Ciągle się uśmiecha i oczy jej błyszczą– odparła pani Klaudia.

- Może masz racje mamo – powiedziała przyglądając się mi uważnie. – Zakochałaś się?

- Nie –odparłam popijając kakao.

- Szkoda, mogłabyś. No więc o co chodzi, i po co się tak odwaliłaś – zapytała szturchając mnie łokciem.

- Daj spokój nie mam czasu na miłostki. A co do mojego wyglądu, pamiętasz jaki kiedyś przechodziliśmy koło tego lokalu wystawionego na sprzedaż. Kupiłam go, w końcu wszystko z tą kawiarnia będzie mogło się ruszyć. Jestem przeszczęśliwa – powiedziałam z szerokim uśmiechem.

- Czop z ciebie, myślałam, że żartowałaś z tym własnym interesem, a ty tak na serio, serio.

- Na serio, mam wolny czas do trzeciej mam nadzieje, że pójdziemy poszaleć –odparłam.

- Jasne tylko, że ja na drugą jestem umówiona – odparła Daria połykając kawałek bułki.

- Aha, nie no to się nawet dobrze składa, przygotuje się na spokojnie do spotkania –odparłam.

- A z kim to spotkanie?

- Firmą remontową, chce przejrzeć statystyki i cenniki, żeby nie wymyślili jakiejś sumy z księżyca – odparłam.

- Jednak to liceum dobrze ci zrobiło, a taka byłaś na początku niezadowolona –powiedziała Daria wstając.

- Ta, idziesz się szykować? – zapytałam też się podnosząc.

- No bo przed jedenastą nie wyjdziemy – zaśmiała się i poszłyśmy do jej królestwa.

- Weź to, nie bądź głupia wyglądasz w niej nieziemsko – upierała się przy swoim Daria.

Stałam przed lustrem w przymierzalni i przyglądałam się swojemu odbiciu. Miałam na sobie sukienkę z granatowej koronki z podszytą halką tego samego koloru z rękawem ¾ zaczynającym się od delikatnej bufki, długości minimalnej.

- No nie wiem, to nie w moim stylu – odpowiedziałam.

- Nie bądź głupsza niż jesteś. Schudłaś, masz świetną figurę. Zacznij wyglądać jak kobieta, a nie jak mała dziewczynka. Fajnie ci w całkowitej młodzieżówce ale byś chociaż czasem ubrała się jak dojrzała kobieta, tym bardziej teraz gdy będziesz kobietą sukcesu. Weź to, naprawdę warto – powiedziała patrząc jak zaczynam grymasić.

- No nie wiem, strasznie krótka jest – stwierdziłam.

- Chodź –pociągnęła mnie za rękę.

- Gdzie idziesz? – zapytałam.

- Do kogoś kto cię oceni tylko się zachowuj – powiedziała.

- Co?

- Hej, nazywam się Daria a to moja koleżanka Gabii. Moglibyście coś dla nas zrobić? –zapytała stając obok 5 osobowej grupy facetów w męskiej stronie sklepu.

- Zależy co? – zapytał niebieskooki blondyn.

-Moglibyście powiedzieć, albo nie inaczej czy uważacie że ona źle wygląda w tej sukience? – zapytała wskazując na mnie.

- A czy taka laska jak ona mogła by wyglądać w czymś źle – odparł brunet.

- A moglibyście rozwinąć swoje wypowiedzi. No nie wiem czy nie jest za krótka, za szykowna jak dla mnie – odezwałam się zachrypniętym głosem.

- Długość jest świetna.

- W kolorze ci dobrze.

- Koronka jest strasznie…

-Pociągająca .

-Zazdroszczę twojemu facetowi – powiedział szatyn.

- Ona jest wolna drodzy panowie – odparła rozbawiona Daria przyglądając się jak coraz bardziej jestem zmieszana a oni krążą wokół mnie oglądając.

-Żartujesz – odparł szatyn stając za moimi plecami.

- Ani trochę, twierdzi, że nie ma czasu. Kobieta sukcesu – wyśmiała moje poglądy Daria.

- Daria proszę, wiesz ile mam latania po urzędach, chce wszystko jak najszybciej zacząć– odpowiedziałam patrząc na nią z wyrzutem.

- Dobra już nic nie mówię – odparła.

- Może znalazłabyś, znaczy znalazłybyście czas i pojawiły się na domówce u mnie w tą sobotę – zapytał mnie szatyn. Spojrzałam na Darie, jej spojrzenie mówiło wszystko, że jeżeli się nie zgodzę to będzie źle.

- Może by i się znalazła chwilka – odpowiedziałam.

- Tu macie adres – podał mi kartkę. – Mam nadzieje, że przyjdziecie. A ta sukienka jest naprawdę bombowa.

- Dzięki, na razie – powiedziałam i ruszyłam w stronę przymierzalni.

- A kim jest Mat? – zapytałam gdy chodziliśmy po parku.

- Mat? –zapytała mnie zdziwiona dziewczyna.

- No ta, jak próbowałam cię powiedziałaś: „Mat daj spokój, ja chce spać” – zacytowałam.

- No więc Mateusz, jest kolegą sama nie wiem jak to nazwać, trochę to nam wszystko za szybko poszło. Zobaczy się co będzie – odparła z rozmarzonym uśmiechem.

- To z nim jesteś umówiona?

- Tak –odpowiedziała.

- To się spiesz, za piętnaście minut jest druga – powiedziałam zerkając na wyświetlacz komórki.

- O szlag! Dobra lecę, widzimy się w piątek wpadnę do ciebie o szesnastej. Trzymaj się wariatko – powiedziała dając mi całusa w policzek.

- Jasne skontaktujemy się jeszcze. Na razie –powiedziałam odwzajemniając gest.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania