Poprzednie częściAnioł Śmierci

Anioł Śmierci 2

"Aniele Boży, stróżu mój,

Ty zawsze przy mnie stój.

Rano, wieczór, we dnie, w nocy

Bądź mi zawsze ku pomocy,

Strzeż duszy, ciała mego,

Zaprowadź mnie do żywota wiecznego."

 

Jak to się stało? Ciągle ten sam głos w głowie, zagwozdka… Czemu się modli, czemu ta modlitwa skierowana jest do mnie? Wszakże jestem Aniołem Śmierci, zwiastunem ostatniej drogi z prawicy Lucyfera. Więc czemu?

Ostatnim razem, gdy bez zgody zapuściłem się na powierzchnię, zostałem mocno skarcony. Sam Diabeł był niepocieszony, wymierzając każdy raz, rozcinając dotkliwie czarne jak aksamit skrzydła. Nie chciałem więcej ryzykować, jednak to nawoływanie… Rozpoznałem ten głos. Żyłem nim, odkąd pół roku temu usłyszałem go po raz pierwszy. Gdy piękna, brązowooka niewiasta zwróciła się nim wprost do mnie. Tylko jak? Nie mogła mnie ujrzeć, dotknąć. Nie mogła wiedzieć, że tam jestem.

Dziś znów idę na górę. Zbierać kolejne żniwa dla swego pana. Czy mam z tego powodu wyrzuty sumienia? Nie, po to zostałem stworzony. By pomagać pokonać ostatnią drogę w życiu. Większość tych dusz trafiała do piekła, do nieba raczej się nie zapuszczałem. A z roku na rok, z tysiąclecia na tysiąclecie, byłem coraz rzadszym gościem na górze. Jakby ludzie sami postanowili zmienić swe życie tak bardzo, że z góry było ono przegrane.

Gdy wypłynąłem na powierzchnię, niczym mgła, uderzyła we mnie jesienna śmierć. Rośliny umierały, by na wiosnę znów się odrodzić. Większe, piękniejsze niż wcześniej. Cmentarz, ludzie ubrani na czarno i dusza stojąca nad swoim świeżo wykopanym grobem, patrząca w dół nicości. Podszedłem spokojnie, stanąłem obok, dając chwilę na pogodzenie się z losem. Tym razem czekała mnie podróż na górę. Ucieszyłem się z tego, bowiem wciąż tliła się nadzieja, że ludzkość się opamięta.

Bramy nieba otworzyły się, dusza przeszła przez nie i zniknęła. Chwilę patrzyłem na ten spektakl, onieśmielony czystością tego miejsca. Uciekłem w, sobie najlepiej znane, miejsce. Do piekła. Krążyłem po celach, mimowolnie po raz kolejny w tym tygodniu błądząc pod cele Rahula. Nie widziałem go, od dnia w którym zabrałem z powierzchni. Przez wielkie, metalowe i zimne drzwi, słyszałem jedynie jego wrzaski przerażenia. Delektowałem się nim, był chwilą spokoju dla mego zimnego serca. Choć może nie tak zimnego?

Ból, dezorientacja - znów czułem, znów słyszałem. Każde słowo, dokładnie wypowiedziane, kierowane wprost do mnie - “Aniele Boży, Stróżu mój…”. Zastanawiałem się co ta dziewczyna ma w głowie? Co ją podkusiło, by pół roku później wzywać mnie? Czułem coraz większą potrzebę wyjścia na powierzchnię. Spotkania się z nią, ujrzenia jej brązowych oczu. Przyjrzenia się, jak siedzi zatopiona w kocu i czyta książkę, uśmiechając się do jej stronic. Z rozmyślań wyrwał mnie przeciągły krzyk Rahula - chociaż on jeden dostał to, na co sobie solidnie zapracował.

Tydzień później zjawiłem się znów na cmentarzu. Zabierałem matkę. Osierociła swoje dziesięcioletnie dziecko, aczkolwiek nie było mi jej żal. Dziecko płakało, wiadomo, jednak posiniaczona twarz dziecka i mężczyzny świadczyła sama za siebie. Spojrzała na mnie, na sekundę, w jej oczach pojawiło się przerażenie. Chciała uciec, jednak szybko złapałem ją swoją czarną łapą i wbijając szpony w jej gardło, otworzyłem przed nią bramy piekła. Jednak sam nie wróciłem, wykorzystam tę minutę.

Szedłem spokojnie, przyglądając się otaczającym mnie ludziom. Roześmiane twarze, pięknie ubrani, nic by nie wskazywało, że kiedyś ich zabiorę, jednak wiedziałem to co do dnia. Wiedziałem już wcześniej, gdzie każde z nich trafi. W końcu ich los był z góry przesądzony, a od losu nie ma ucieczki. Zawsze się spełnia, czy tego chcemy czy nie. Wzbiłem się w powietrze, gubiąc po drodze czarne jak smoła pióra. Wylądowałem w jej oknie, przeniknąłem przez nie i stanąłem przed nią.

Siedziała w fotelu, otulona kocem, z gorącą herbatą w jednej dłoni, a ulubioną książką w drugiej. Była taka spokojna. Trzydzieści sekund. Jej malinowe usta były spierzchnięte, czasem lekko się uśmiechały do liter biegających przed oczami. Dwadzieścia sekund. Spokojnie odstawiła kubek na stolik obok, przewróciła kartkę i poszybowała pięknym umysłem w świat fantazji. Dziesięć sekund. Oczy jej posmutniały, zaszkliły od łez. Krótką przerwę zrobiła sobie od lektury, wróciła do siebie i ponownie zatopiła w atramencie. Pięć sekund. Zacząłem drżeć. Powinienem stąd odejść, wrócić do piekła czym prędzej, jednak miałem nogi jak z waty. Nie mogłem się poruszyć. Jakbym wtopił się w podłogę, zostając posągiem. Sekunda. Podniosła wzrok na mnie. Uśmiechnęła się. Zdezorientowany spojrzałem na swoje dłonie. Moje diabelskie usposobienie rozmyło się, skrzydła opadły, zamieniając się w gładkie, męskie plecy. Dłonie nabrały cielistego koloru, szpony zniknęły. Chrząknąłem, na co ona się roześmiała. Złapała mnie za rękę, posadziła obok siebie i tak już zostało.

I tak zostanie, dopóki Lucyfer nie zechce inaczej…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Kavita↔Jakby anioł śmierci, na rozdrożu własnych powinności, co mu pisane. Ani złych, a ani dobrych. Po prostu tam gdzie musi być. Ale czy chce? Godzi się z tym? Czy mu łatwo z tym żyć? To już inna inszość↔takie luźne skojarzenia me. Zakończenie modlitwy znam nieco inne↔"broń mnie od wszelkiego złego i zaprowadź do żywota wiecznego, amen!"
    Pozdrawiam ?:)
  • Kavita rok temu
    Dzięki za wizytę Dekaos. Powiem szczerze, że modlitwę wklejałam z jakiejś strony i to już dwa lata temu. Przy pisaniu tej części opowiadania, trochę zainspirowałam się komentarzami spod ostatniej części, dotyczącymi "z góry ustawionego losu". Miłego wieczoru życzę :)
  • MKP rok temu
    "Chciała uciec, jednak szybko złapałem ją swoją czarną łapą i wbijając szpony w jej gardło," - jej przed gardło można wyrzucić.

    Odliczanie w sekundach wydzielił bym w osobnych akapitach, dla lepsze efekty.

    "Krótką przerwę zrobiła sobie od lektury," - tu szyk szwankuje: "Zrobiła sobie" na początek zdania i w sumie sobie ja bym wyrzucił.

    Gorąca zachęcam do wrzucania rozdziałów częściej niż raz na 3 lata. To jest naprawdę fajnie napisane - a ja raczej nie lubię romansów??
  • Kavita rok temu
    MKP Dziękuję za opinię i wytknięcie błędów :) Powiem szczerze, że nie planowałam rozwijać tej historii. Tak mnie jakoś naszło, by napisać drugą część. Nie wiem czy to pociągnę dalej, nie mam pomysłu, aczkolwiek zastanowię się nad tym :) Miłego dnia :)
  • NataliaO rok temu
    To i ja wpadłam. Nie znam się od strony technicznej. Ale pomysł dobry. Wciąga. I mam nadzieję, że będzie coś dalej ;) Pozdrawiam
  • Kavita rok temu
    Dziękuję za wizytę Natalia. Kurczę nie myślałam by to rozwijać, a już drugą osobą jesteś, która o tym mówi ;) Pomyślę nad tym, dziękuję. Miłego wieczoru :)
  • NataliaO rok temu
    Kavita ta historia ma duży potencjał i dobrze, że byłaś u mnie to mogłam przeczytać. Powodzenia ;)
  • Kavita rok temu
    NataliaO Dziękuję :)
  • Domi51 9 miesięcy temu
    Ciekawy, interesujący tekst. Masz duży potencjał pisarski :) łap 5 :) Zapraszam przy okazji na mój profil.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania