Poprzednie częściApokalipsa (sen)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Apokalipsa (po przebudzeniu)

Apokalipsa (po przebudzeniu)

 

Obudziłem się nagle zlany zimnym potem, podrywając się przy tym gwałtownie ze swojego łóżka. Wziąłem kilka powolnych, głębszych wdechów, aby nieco uspokoić skołatane serce. Przetarłem oczy koniuszkami palców, po czym spojrzałem na zegarek.

Trzecia w nocy.

- Świetnie, a zatem po raz kolejny nici ze spokojnego, niezakłóconego niczym snu – pomyślałem.

Rolety, jak zwykle o tej porze całkowicie zasłaniały widok za oknem. Wiedziałem jednak, że już za chwilę będę musiał je odsłonić, aby przekonać się, czy przerażający pejzaż, jaki ujrzałem podczas snu nie jest tożsamy z rzeczywistością. Gdybym tego nie uczynił, z pewnością trudno byłoby mi ponownie zasnąć. Nigdy nie lubiłem tego momentu, jednakże doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, że im szybciej wyjrzę przez okno, tym prędzej zaznam spokoju. Zebrałem się więc na odwagę i ruszyłem w kierunku okna.

Chwyciłem za zwisający sznurek i zacząłem niespiesznie pociągać go w dół. Roleta unosiła się miarowo, odsłaniając z wolna widok za oknem. Spodziewałem się, że i tym razem moje obawy okażą się kompletnie nieuzasadnione.

Niestety, bardzo się myliłem.

Widok za oknem okazał się równie przerażający, jak ten z sennego koszmaru. Gigantyczne, oślizgłe czerwie pełzały w najlepsze po dachach oraz ścianach okolicznych budynków. Na niebie górował krwawy księżyc, zaś tuż nad ziemią fruwały przeróżnej maści stwory, które paliły i niszczyły wszystko, co napotkały na swojej drodze. Największą grozę budziła jednak niezliczona ilość rozczłonkowanych ciał, porozrzucanych bezładnie na ulicy oraz w pobliskim parku.

Uszczypnąłem się odruchowo w rękę, aby sprawdzić, czy wciąż jeszcze nie śnię. Lekkie ukłucie w okolicach nadgarstka błyskawicznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że to, co właśnie ujrzałem dzieje się naprawdę. Senny koszmar w końcu stał się rzeczywistością.

Podszedłem do swojego biurka i otworzyłem szufladę, na dnie której spoczywał niewielkich rozmiarów rewolwer. Nie pamiętam już, ile razy przystawiałem go sobie do skroni, aby zakończyć swój żałosny, pełen udręki żywot. Tej nocy nadarzyła się ku temu doskonała okazja.

Wziąłem broń do ręki i wycelowałem.

Tuż przed naciśnięciem spustu pomyślałem jednak, że nawet jeśli nie odstrzelę sobie głowy, z pewnością odgryzie mi ją jedna z tych przerażających bestii. Pozostawanie w ukryciu również mija się z celem, bowiem sforsowanie drzwi mojego mieszkania nie powinno stanowić większego problemu zarówno dla skrzydlatych stworów, jak i uformowanych z dymu zjaw. Tak, czy owak umrę śmiercią marną, a zatem może warto wcześniej zrobić sobie krótki spacer po mieście, aby choć przez chwilę ponapawać się widokiem ludzkiej zagłady?

Uznałem, że to dobry pomysł.

- Może powinienem wziąć ze sobą pistolet dla samoobrony? - zacząłem rozważać w duchu. - Nie, to by nie miało kompletnie żadnego sensu. Przecież i tak własne życie nie przedstawia dla mnie kompletnie żadnej wartości. Będę spacerował tak długo, aż któryś z tych stworów mnie nie uśmierci.

Odłożyłem pistolet do szuflady i czym prędzej ruszyłem w kierunku wyjścia. Założyłem szybko buty i wyszedłem z mieszkania, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Nie warto zawracać sobie głowy takimi głupstwami w obliczu spotkania z Apokalipsą.

 

c. d. n.

 

PS. Wszystkich tych, którzy nie czytali jeszcze pierwszej części pt. Apokalipsa (sen), gorąco zachęcam do lektury ;)

Następne częściApokalipsa (spotkanie)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • laura123 09.01.2021
    Od razu zaznaczę: swoim, moim, itd. Zupełnie niepotrzebne, rzecz się dzieje w Twoim domu.

    Poza tym bardzo ładnie napisane. Czekam na kolejną część. 5
    Pozdrawiam.
  • Jordan Tomczyk 09.01.2021
    Dziękuję Ci za trafną uwagę oraz pozytywną opinię ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania