Poprzednie częściArena Multiświatów - Wprowadzenie

Arena Multiświatów 2. Magiczna technologia

- Witam wszystkich po przerwie! – na arenie rozbrzmiał głos wygolonej na łyso królowej. – Ostatnio mieliśmy przyjemność oglądać łucznika posiadającego moce wiatru oraz jego towarzyszkę z łatwością zaginającą przestrzeń. Wyzwanie, przyznam, nie było zbyt trudne, ale jest ono standardowym rozpoczęciem naszego wspaniałego wydarzenia. – Tłum siedzący na wielopiętrowych trybunach wybuchł głośnym okrzykiem radości. – Jednakże dzisiaj to wy mogliście wybrać, jakie wyzwanie czeka naszych wojowników!

Postać w długiej błękitnej szacie wskazała na wyświetlany na ścianach areny obraz.

- W wyniku głosowania mamy oto takie wyniki – brzmiał alt. – Najwięcej głosów zyskało przejmowanie punktów! – Widownia zagrzmiała. – No powiem wam ciekawie, ciekawie wybieracie. Ale i takie wasze prawo! Na Arenie Multiświatów wszystko jest możliwe! Skupcie się teraz kochani widzowie, bo oto zaraz pojawią się nasi dzisiejsi uczestnicy!

Budynek zagrzmiał od okrzyków widowni oraz od nagłych zmian, jakie zaczęły się dokonywać. Piaskowa podłoga zamieniła się w solidną, jednobarwną płytę, na której jakby znikąd pojawiło się pięć czarnych okręgów. Wnętrza nowopowstałych pierścieni były szklane i po chwili rozbłysły kaskadą barw. Bajeczne kolory zaczęły zmieniać kształty, by w końcu przekształcić się w pięć obrazów królowej Xahar ax Sanduree. Widownia zaczęła wiwatować.

- No dobrze kochani. Dość tych magicznych pokazów! Czas na naszych wspaniałych wojowników! – Pięć kolorowych twarzy zniknęło a oczy wszystkich zgromadzonych spoczęły na centralnym okręgu. Na jego środku pojawiło się coś na kształt czarnej kropki, powoli rozszerzającej się i ukrywającej obraz pod nią. Kiedy ciemna zasłona opadła na arenie stały dwie postacie. Zdezorientowane, patrzyły się dookoła, najwyraźniej nie pojmując gdzie się znalazły.

Pierwszy chłodny rozum odzyskał Boromir. Był dość sędziwym mężczyzną ubranym w długą, grubą szatę, obsypaną z każdej strony tajemniczymi znakami. Rozpoznawany był jako mistrz magii i wielokrotnie znajdywał się w przenajdziwniejszych sytuacjach. Obecnie miał tylko nadzieję, że to nie kolejna sztuczka Lorda Ciemności, Dauresa.

Ogromny hałas uderzał do jego uszu. Trochę błędnym wzrokiem postanowił odszukać sprawcę tego całego zamieszania. W końcu jego uwagę przyciągnął duży obraz ogolonej na łyso kobiety, wyświetlany po czterech stronach owalnej areny. Niepewnie postawił krok w tył i poczuł, że na kogoś wpadł. Natychmiastowo odwrócił się z uniesioną w górę prawą ręką. Nad jego głową rozbłysnęła magiczna runa a w dłoni pojawiły się iskry. Jak się okazało wpadł na odwróconego do niego tyłem mężczyznę. Teraz i nieznajomy niepewnie spojrzał przez ramię. Wszystko wskazywało na to, że brunet nie był niebezpieczny. Boromir spokojnie opuścił dłoń a lewitująca, pomarańczowa runa, powoli blaknąc stopiła się z powietrzem.

- Skoro już się poznaliście, moi mili panowie – do uszu stojących dotarł kobiecy głos – to mogę wam wytłumaczyć, po co zostaliście tu zebrani! – alt został zagłuszony przez tysiące gardeł. – A więc znajdujecie się na mojej wspaniałej arenie i będziecie walczyć ku uciesze mej widowni.

- Akurat! – odkrzyknął brunet. Boromir zobaczył, jak nogi chłopaka przekształcają się w coś na kształt ściętych stożków a po chwili smuga ognia wyrzuca nieznajomego w powietrze. Malejąca postać wznosiła się, osiągając już wysokość wielkich ekranów. Królowa zdawała sobie nic z tego nie robić. Kiedy mężczyzna znalazł się tuż przy ostatnim piętrze otaczającej widowni nagle odbił się jakby od niewidzialnej bariery. Boromir poczuł przepływ energii. Bez krztyny wątpliwości mógł powiedzieć, że była to magiczna tarcza. Zbity z tropu brunet wyciągnął rękę w stronę przeszkody. W miejscu gdzie palce stykały się z osłoną powstawały świetliste okręgi.

Phom zrozumiał, że jest w pułapce. Popatrzył na wyciągniętą w górę mechaniczną rękę. Pomimo zwiększonej mocy silników, pokrywająca arenę tarcza nie dawała się przebić. Zniżył lot. Zawisł teraz na wysokości wyświetlanej postaci.

- Ach, myślałeś, że można stąd uciec? – spytała królowa a widownia wybuchła śmiechem. – No cóż, jak widzisz nie można. To jest mój świat a w moim świecie to ja ustalam zasady. Co ty robisz?

Mężczyzna wyciągnął, przetransformowaną w działo, prawą rękę i wystrzelił laserowym pociskiem w sam środek ekranu. Zdziwił się wielce, gdy jego zaawansowana technologicznie broń nie poczyniła, żadnych strat.

- Ty chyba mnie nie słuchasz! – zabrzmiał tym razem bardziej gniewny alt. – To jest MÓJ świat! MOJA rzeczywistość! Nie możesz opuścić areny inaczej niż na MOICH zasadach. Skoro już o zasadach mowa. Będę się streszczać, bo przez tego tu półmechanicznego ludzika straciliśmy trochę cennego czasu. Widownia się niecierpliwi panie uciekalski! – Po tych słowach zewsząd rozległo się głośne „buuuu”. – Zasada jest taka. Nie dajcie się zabić i utrzymajcie pięć punktów pod waszą kontrolą. Zajmujecie punkt poprzez powybijanie wszystkiego co na nim stoi i nie jest członkiem waszej drużyny… czyli w sumie wszystkiego co na nim stoi. Punkty to te szklane okręgi z czarną obwódką. A i jeszcze! Jaki chcecie kolor?

Phom kompletnie nie zrozumiał. Nie rozumiał, jakim sposobem znalazł się na tej arenie ani dlaczego ma walczyć u boku siwobrodego dziadka a już tym bardziej pytania o jakiś kolor.

- Eh, milczysz to dostaniesz niebieski, bo masz niebieskie oczy, zgoda? Nie widzę sprzeciwu. Walkę czas zacząć!

Do uszu stojącego na ziemi Boromira doszedł jazgot tysięcy kibiców. Zwrócił też uwagę na wylewającą się z czterech stron areny szarą masę. Po wnikliwszych oględzinach rozpoznał pojedynczych wojowników.

Ku środkowi areny zaczęła się zbliżać armia istot podobnych do szkieletów. Z przerażeniem stwierdził, że musi być to armia nieumarłych Dauresa. Uniósł obie ręce w defensywnej pozycji. Dookoła nadgarstków zabłysły różnokolorowe, magiczne kręgi a nad głową zawisł zestaw magicznych run.

- No brawo! Pierwszy punkt jest wasz! – odezwał się głos królowej. Boromir dopiero teraz zorientował się, że szklane koło, na którym stał, rozbłysło niebieskim światłem. – Jeszcze tylko cztery i wygraliście!

Boromir skupił się jak mógł. Wyprostował prawą rękę a żółty piorun przeciął arenę trafiając garść wrogich jednostek.

- Co robisz staruszku? Sztuczek w cyrku cię nauczyli? – usłyszał głos lądującego obok młodzieńca. – To jest armia robotów! Żadna latarka ich nie pokona. Patrz i ucz się!

Brunet wzleciał w powietrze i zawisł nad kolejnym punktem. Na jego powierzchni powoli zbierała się rzesza wrogów. Phom wylądował w samym środku armii wroga. Poczekał aż otaczający go pierścień jeszcze trochę się zamknie a następnie odpiął od pasa jeden z wiszących na nim granatów.

- Żryjcie EMP blaszaki! – krzyknął i cisnął ładunkiem pod siebie. Silniki w jego nogach zaryczały a sam Phom wystrzelił w powietrze, szybko uciekając poza zasięg eksplozji. Energetyczna fala wbiła się pomiędzy oddziały wroga. Zaskoczony Boromir musiał przyznać, że połowa jednostek znajdujących się w zasięgu tajemniczej eksplozji, która nie wyzwoliła żadnych zaburzeń w polu energii magicznej, stała się niezdolna do użytku. Nie widział na ciałach wrogów żadnych ran. Po prostu jakby momentalnie przestali się ruszać.

Kiedy siwy brodacz stał tak wpatrzony Phom wylądował tuż koło niego.

- Nie rozumiem. Impuls elektromagnetyczny powinien powalić każdego z tych robotów.

- Nie wiem kim są te roboty – odpowiedział Boromir – ale wiem, że pomimo twoich sztuczek, armia nieumarłych dalej trzyma się na nogach. No i nie przejąłeś punktu.

- Zaraz, jaka armia nieumarłych? Czy to jest jakieś chore fantasy czy co?

- Używasz słów, których nie rozumiem.

- No takie książki o elfach i czarodziejach.

- Ja jestem czarodziejem – odparł nieco poruszony Boromir.

- Co proszę? W sensie, że jakimś woodoo czy szarlatanem? W jakich ty latach żyjesz? Czy wy wiecie chociaż, co to jest koło?

- Owszem wiemy. Na twoim miejscu nie naśmiewałbym się ze sztuki magii…

- Posłuchaj, żyj sobie w swoim świecie i niech ci będzie dobrze. Ja wiem jedno. Magia nie istnieje. Jest tylko wysoko rozwinięta technologia. Pamiętaj, że każda zaawansowana cywilizacja będzie dla tej mniej zaawansowanej bogami, albo przynajmniej magikami.

- Proszę, proszę. Panowie! Mniej gadania więcej działania! Oddaliście cztery punkty w ręce wroga. Czy wspomniałam o tym, że jak stracicie wszystkie to automatycznie przegrywacie? Nie? No szkoda. JAZDA!

Królowa przerwała dyskusję. Boromir z przerażeniem stwierdził, że cała arena pokryta jest sługami zła a oni stoją na jedynym wolnym kręgu, jaki został. Niebieski blask szklanej podłogi był ich ostatnią ostoją.

Znów dookoła nadgarstków zaświeciły magiczne kręgi. Pierwszy z nieumarłych skoczył prosto na niego. Potężna siekiera, pojawiająca się nagle w ręku maga i płonąca zielonym ogniem, rozcięła szkielet na pół. Kości upadły na równą podłogę z charakterystycznym dźwiękiem ledwie słyszalnym w śród okrzyków i wiwatowań tłumu. Potrzebował czegoś mocniejszego. Kolejna runa zabłysła nad jego głową, kiedy gruba szata zafalowała a brodacz wzbił się w powietrze. Skierował lewą rękę w stronę jednego z czterech przejętych punktów. Wyskakujące z ziemi kolce dziurawiły powierzchnię areny, torując drogę do celu. Zanim Boromir wleciał w utworzony tunel zobaczył jak nad innym punktem wisi jego towarzysz pogrążony w bezmyślnej strzelaninie i próbuje samodzielnie go przejąć.

Porzucił swoje plany. Kolejnym potężnym, magicznym uderzeniem roztrącił plagę nieumarłych. Przelatując nad cmentarzyskiem zwrócił uwagę, że nie wszystkie sługi ciemności zbudowane były z ludzkich szczątków. Wiele z nich zdawało się być z metalu a z paru nawet leciały iskry. Kiedy doleciał do bruneta złapał go za rękę i szybkim ruchem ściągnął na ziemię. Kiedy dotknęli szklanej posadzki punktu, otoczyła ich magiczna bariera. Boromir stał na środku z wyciągniętymi ramionami a świetliste strumienie wylewały się z jego rękawów. Odetchnął lekko z ulgą, gdy koło pod nimi rozbłysło niebieskim światłem.

- Co robisz, staruszku? – krzyknął brunet.

- Mów mi Boromir. Tak będzie łatwiej. Co ja robię? Co ty robisz? Zobacz! – Wskazał palcem w stronę centralnego punktu. Nie świecił on już na niebiesko a pokrywały go chmary wrogów. – Gdybyśmy nie przejęli tego punktu byłoby po nas. Opanuj się wreszcie młodzieńcze z magicznymi nogami i rękami! Jeżeli mamy wyjść z tego cało, to tylko według zasad tej całej królowej. To jest do zrobienia.

- Dobrze, Boromirze – zaakcentował imię czarodzieja. – W takim razie mów mi Phom. Po pierwsze moje nogi i ręce nie są magiczne a biomechaniczne. Jest to zaawansowany…

- Daruj sobie! Opowiesz mi po walce. Szybko, bo bariera słabnie! Plan?

- Pozabijać ich wszystkich?

- Ach, ta młodzież! – Z tymi słowami otaczająca punkt świetlista powłoka połamała się na setki drobnych części. Boromir stęknął w skutek utraty mocy.

- Dobra, mam plan! Czy te czarne okręgi są z metalu?

Ich rozmowy nie słyszała siedząca w wygodnej loży Xahar. Patrzyła uważnie na walczących. Nie często trafiały się oryginalne połączenia, ale z tego była zadowolona. Zdawało się, że widownia również się cieszy. Mieli w końcu rozrywkę. Ostatni zawodnicy dość szybko rozprawili się z dzikimi zwierzętami i słyszała wiele głosów nienasyconych widzów. Teraz w końcu mogło się zdarzyć, że walczący polegną a to jest coś, co widownia kocha najbardziej.

Poprawiła się w wygodnym fotelu, gdy znajdujący się na arenie duet podjął jakieś działania.

- No, proszę państwa, wygląda na to, że chyba da się coś sprytnego wymyśleć w obliczu zagrożenia! Zobaczmy, na co nasi kochani uczestnicy wpadli tym razem!

- Dobra, Phom! Ostatni fragment metalu postawiony! – krzyknął Boromir.

- Świetnie, bo ja tu już nie daję rady – odpowiedział młokos odganiając się od chmar atakujących. - Aktywuj, aktywuj!

Boromir uniósł się wysoko w powietrze. Dookoła jego nadgarstków zabłysły błękitne kręgi. Po chwili potężny niebieski piorun wystrzelił z wyprostowanej ręki maga, trafiając w sam środek punktu. Strzał energii rozproszył się na wygiętej, metalowej, czarnej obudowie szklanego koła. Potężny impuls przeleciał przez plagę metaliczno-kostnych nieumarłych i dotarł do pozostałych punktów. Zjawisko powtórzyło się pokrywając całą powierzchnię areny w świetlistych piorunach. Kiedy burza ustała Boromir z zadowoleniem stwierdził, że metalowa lub też, jak wolał ją nazywać Phom, mechaniczna część armii, padła. Pozostały tylko nieumarli.

Tłum zaryczał okrzykiem triumfu, gdy zobaczył straty w armii wypuszczonej przez królową. Nawet sama Xahar podniosła się z wygodnego fotela. Boromira ogarnęło lekkie uczucie dumy. Musiał przyznać, że pomysł młokosa wypalił co do joty

- Ha! Mówiłem, że nie ma magii! Jest tylko technologia! – krzyknął podlatujący do czarodzieja Phom. Brodacz tylko podniósł jedną brew. – No dobra, z tymi nieumarłymi miałeś raję – powiedział nieco strapionym głosem. – Ale ja jeszcze znajdę na to naukowe rozwiązanie!

- Czas na dalszą część planu.

Boromir lekko lewitując nad ziemią wleciał na środek areny. Potężna fioletowa chmura otoczyła jego osobę. Wiszące fioletowe runy miały znacznie mroczniejszy wygląd. Nawet Phom poczuł przepływ czarnej magii.

Brodacz zaczął skandować przeróżne frazy w nieznanym nikomu języku. Skutkiem tego było, że cała armia szkieletów zaczęła zbliżać się do pogrążonej w transie sylwetki czarodzieja. Widownia jakby zamarła oczekując niesamowitego zjawiska lub ostatecznej śmierci siwego brodacza. To się jednak nie stało.

Trans został przerwany przez głośny sygnał. Na jego dźwięk oczy wszystkich zwróciły się na białe ekrany. Wyświetlane były na nich statystyki wszystkich pięciu punktów – wszystkie okręgi były niebieskie.

- Proszę państwa! Co za akcja! Replay! REPLAY! No po prostu nie wierzę! – głos królowej się mieszał.

Otaczająca Boromira armia nieumarłych zniknęła. Czarodziej poczuł jak opuszczają go siły. Przysięgał sobie, że nigdy więcej nie będzie używał magii iluzyjnej do pozorowania ciemności. Nie tylko dlatego, że w starych bibliotekach były przynajmniej setki ksiąg opisujących efekty uboczne takiego zachowania, ale i dlatego, że było to niesamowicie kosztowne w manę – magiczną energię potrzebną do rzucania zaklęć.

Uśmiechnął się nieśmiało, gdy zobaczył stojącego obok chłopaka.

- No, Phom, spisałeś się – powiedział.

- Bez ciebie przecież też by nam się nie udało! – Tłum dookoła wiwatował.

- Ach, proszę państwa, co za gracja! Co za zgranie! Najpierw wykorzystać potężny impuls elektromagnetyczny do uwalenia połowy armii a potem w szybki sposób zająć pozostałe cztery punkty! No po prostu bosko. Coś czuję, że ten sezon będzie naprawdę udany! – obiegał arenę głos królowej. – No to na dzisiaj podziękujemy naszym uczestnikom. Wypocznijcie. Kolejne wyzwania będą już tylko ciekawsze!

- Zaraz, jak kolejne wyzwania… - Phom nie skończył. Obraz areny zaczął się rozmywać i ustępować miejsca nowemu. Zanim się obejrzał stał już w ciemnym, iglastym lesie całkiem sam. Nie było żadnej areny, żadnej królowej, krzyków tłumu ani żadnego Boromira. Niespokojnie zaczął się rozglądać dookoła. Mechaniczne nogi na powrót przemieniły się w normalne, biologicznomechaniczne kończyny bez żadnych silników.

Przerażała go panująca tu cisza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • piliery 21.07.2019
    Rozkręcasz się. Oby tak dalej.
  • Pontàrú 22.07.2019
    Cieszę się, że ci się podoba :)
  • Kapelusznik 22.07.2019
    Kolejni bohaterowie
    Ciekawie

    Jak się tak zastanawiam, podejrzewam że w swym szaleństwie królowa mogłaby sprowadzić kogoś silniejszego od niej
    Kogoś kto mógłby z łatwością zniszczyć jej świat...
    Np. Paradoks z mojego uniwersum Demona
    Bo w jaki sposób można zatrzymać uosobienie niemożliwości?
    5
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Pontàrú 22.07.2019
    No cóż, jak to już bywało Twoje przypuszczenia wcale nie daleko mijają się z prawdą. Może nie do końca w sposób opisany przez ciebie, ale masz słuszność, że istnieją istoty zdolne przebić moc królowej. To tylko taki spoilerek ;)
  • krajew34 03.10.2019
    Boromir- po usłyszeniu imienia, już wiedziałem, że to czarodziej. :)
    oho, czyżbyś cyborga wtrąciła do tego rozdziału? Aż stanął mi przed oczyma z Młodych Tytanów.
    Nie dojrzałem błędów, ciekawe takie pomieszanie światów.
  • Pontàrú 03.10.2019
    Bardzo spodobał mi się taki pomysł areny. Początkowo w ogóle miały to być postaci z prawdziwych uniwersów ale na szczęście mądrzy ludzie i własna głowa odciągnęła mnie od tego pomysłu. Cieszę się, że tak się stało. Pisanie o Iron Manie czy o Gandalfie raczej nie byłoby na wysokim poziomie ;)
  • krajew34 03.10.2019
    Pontàrú Iron Man uśmiercony to i tak nie byłoby o czym pisać, z drugiej strony perspektywa Gandalfa byłaby kusząca. Pisanie w danym uniwersum to dosyć trudne zadanie, nie dość, że mierzysz się z fanami, to jeszcze musisz uważać na szczegóły, oparte albo na swojej wiedzy (jeśli jesteś megafanem), albo na internecie. Stąd ja wole pisać w swoim "świecie", gdzie mogę go kontrolować, jak chce. Podziwiam, że targnęłaś się na SW, w końcu jest to sci-fi, gdzie trzeba mieć dość dużo wiedzy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania