Atak paniki
- Co się dzieje? Dziwnie się czuję...
- To znaczy jak?
- Serce bije mi jak oszalałe. Zupełnie jakbym właśnie ukończył maraton. A przecież siedzę spokojnie w pociągu od niespełna godziny.
- Coś jeszcze?
- Tak. Ścisk w gardle i mrowienie w palcach. Boże, już prawie nie mogę oddychać!
- Chyba wiesz, co to oznacza?
- Chyba nie masz na myśli...?
- Owszem
- Nie! Tylko nie to!
- Niestety, to...
- ATAK!
- Tak.
- Atak paniki! Właśnie się zaczął! A przecież od tak dawna go nie miałem! Dlaczego nadszedł akurat teraz?!
- Sam wiesz jak to działa. Miałeś ostatnio ciężki okres w domu i w pracy, i nawet nie starczyło Ci czasu, aby zdać sobie sprawę, ile Cię to wszystko kosztowało. Dopiero teraz to się na Tobie odbiło. I od tego zaczniemy. To jest powód.
- Powód, tak...
- I teraz posłuchaj...
- Boże, czuję się jak w Matrixie... Wszystko jest takie odrealnione... Nie dam rady! To mnie przerasta!
- Posłuchaj mnie!
- Muszę wysiąść z tego pociągu, bo inaczej tu umrę! Boże, ten pęd! Czuję się jak w potrzasku!
- Stop!
- Muszę wysiąść!
- ZAMKNIJ SIĘ! Usiądź w jednej pozycji i się nie ruszaj.
- W jednej pozycji...
- Złap wewnętrzną równowagę. Postaraj się!
- Chyba łapię... Powoli...
- Masz?
- Chyba tak.
- Brawo. Zuch chłopak. Więc teraz siedzimy i się nie ruszamy, tak?
- Dlaczego w tym przedziale musi być tak wiele osób... Denerwują mnie tylko i destabilizują.
- Nie patrz na nie. Skup się na jednym punkcie i nie ruszaj się.
- Ok.
- Dobra, teraz słuchaj.
- Boże, znów gorzej... Nie dam rady!
- Oczywiście, że dasz! Tylko mnie posłuchaj. Zapodam Ci teraz jedno słowo i na nim skupimy się w ciągu najbliższych kilku minut.
- Jakie?
- Racjonalizacja.
- Ach tak...
- Wiesz już, o co chodzi?
- Tak.
- No to racjonalizujemy. Twój organizm reaguje tak, jakby w tym momencie pojawiło się jakieś zagrożenie i dlatego zaczął produkować nadmierne ilości adrenaliny. To relikt przeszłości, kiedy nasi przodkowie musieli uciekać na drzewo przed tygrysami i niedźwiedziami. Tyle, że żadnego zagrożenia nie ma, rozumiesz?
- Nie ma...
- Dokładnie.
- I nie umrę?
- Na pewno nie teraz.
- Ale czuję się tak źle...
- Wiem, ale pamiętaj, że już to przerabiałeś i to w dodatku wiele razy. Koniec zawsze jest identyczny. Wszystko wraca do normy. Tylko od Ciebie zależy jak długo to potrwa.
- Ode mnie...
- Tak. Teraz najważniejsze, abyś uspokoił oddech.
- Ok.
- Oddychaj głęboko, ale powoli. Nie dysz tak. Głęboki wdech i wydech. Chcesz zamknąć oczy?
- Nie, bo stracę kontrolę.
- Nie stracisz. Po prostu to zrób. I jak się czujesz?
- Chyba spoko.
- Jest ok?
- Jeszcze niezbyt stabilnie, ale lepiej, niż było.
- Ok, to teraz będzie już z górki. Tylko żadnych gwałtownych ruchów. Przetrwałeś to, co najtrudniejsze.
- I teraz będzie lepiej?
- Tak. Teraz wszystko stopniowo zacznie ustępować. Dalej siedzisz tak sztywno?
- Tak...
- Ok, chyba już jesteś gotów, żeby oprzeć się wygodnie na siedzeniu. Rozluźnij się.
- Staram się.
- I świetnie Ci idzie. Możesz być z siebie dumny. Po raz kolejny wygrywasz tę batalię.
- I pewnie nie ostatni...
- Nie myśl teraz o kolejnych razach. To bez sensu. Jak przyjdą, wtedy będziesz się martwić. Skup się póki co na tym, co tu i teraz. Masz słuchawki?
- Mam.
- Ok, to zapuść sobie jakąś przyjemną muzę. Tylko niezbyt ostrą.
- Dobry pomysł.
- I napij się wody.
- Ok.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Już mogę normalnie przełykać. Nie mrowi w palcach. Serce bije wolniej.
- Myślisz, że mogę Cię już zostawić?
- Chyba tak...
- Ok. W razie czego mogę w każdej chwili wrócić. Wiesz o tym?
- Wiem.
- Ok. To trzymaj się tam.
- Dzięki wewnętrzny głosie.
- Nie dziękuj mi, tylko sobie. Ty, to ja, a ja to Ty. Nie zapominaj o tym. To do następnego.
- Do następnego. Oby nieprędko.
- Oby. Bez odbioru.
J. T.
Komentarze (14)
Nie jestem profesjonalistą, ale mając niestety pewne doświadczenie - zdecydowanie uderza blisko domu.
Niestety zazwyczaj nie ma przy nas w takich sytuacjach kogoś, kto by pomógł się ogarnąć - a może szczęście w nieszczęściu, bo - no właśnie - uczymy się sami przywoływać do rzeczywistości.
Pozdrawiam :)
Z miejscem, w którym uderza bywa bardzo różnie. Każdy ma zresztą inaczej. Tutaj zdecydowanie podejście indywidualne.
Tak, to jest prawdziwa sztuka, radzić sobie samemu w takich sytuacjach. Jeśli nam się to udaje, to po pierwsze satysfakcja jest tym większa, a po drugie, nie paraliżuje nam to życia i nie odbiera samodzielności.
Dzięki za przeczytanie i również pozdrawiam 🙂
Pozdrawiam
Dzięki bardzo za przeczytanie i komentarz🙂
Pozdrawiam!
Coraz więcej ludzi ma zaburzenia świadomości i nadal, pomimo nagłaśniania tych zagadnień, większość z nich odbierana jest jako zagrożenie dla innych.
W tym przypadku raczej wyszliby z przedziału, albo skrępowali i wysadzili na najbliższej stacji.
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania