Poprzednie częściAtrybut #1

Atrybut #6

Wkrótce stanęli pod katedrą Notre-Dame. Dzwon na wieży wybijał właśnie godzinę piątą. Z nieba cały czas siąpił deszcz. Chłopcy stali z podniesionymi głowami, patrząc na czubki wież. Nie mieli pojęcia, co dalej robić. Nagle Jonathan szarpnął kolegę za rękaw.

– Patrz! Znasz ją? – wskazywał na dziewczynę stojącą u wrót katedry. Arthur przypatrzył się jej. Oczywiście, że ją znał, jednak fakt ten nie budził w nim ani trochę entuzjazmu. W portalu, obtulona w krótką kurteczkę stała Susan.

– Taa, znam – odparł niechętnie i powlókł się w jej kierunku. Dziewczyna zobaczyła go i wbiegła do kościoła. – Stój! – krzyknął, ruszając za nią. Za nim podążał Jonathan. Wparowali do wnętrza i zobaczyli ją otwierającą ciężkie drzwi na wieżę. Uchyliła je kawałek i wślizgnęła się na schody. Drzwi powoli zaczęły się zamykać. Jonathan dotarł do wrót pierwszy i przytrzymał je nogą. Razem z kolegą odciągnęli je na tyle, by móc dostać się do środka. Mroczne schody oświetlone były jedynie blaskiem pochodni.

– Zawsze są tu pochodnie? – zapytał Jonathan, ruszając na górę.

– Mówiłem ci przecież, że dzieje się coś dziwnego. W domu nie mam prądu, wszystko zakurzone, nikogo nie ma, telefon działa tylko przez ułamek sekundy, by odebrać konkretną wiadomość. To nie jest normalne.

Wspinali się przez bite pół godziny. Minęli dzwony, pokonali Bóg jeden wie ile schodów, zbudzili z dziesięć nietoperzy, aż wreszcie dotarli do metalowej klapy w stropie. Jonathan, jako że był wyższy, podniósł kalpę i podsadził kolegę. Wspólnymi siłami wydostali się na zewnątrz. Widok był oszałamiający. Paryż nocą. Widok, o którym marzył by pewnie niejeden romantyk. Oświetlona wieża Eiffela, Łuk Tryumfalny odcinający się świetlistym konturem od nocnego nieba. Obraz taki można by podziwiać wiekami. Jednak chłopcom nie było to dane.

– Już się napatrzyliście? – głos brzmiał groźnie, głęboko, potężnie. Przypominał dźwięk dzwonu. Chłopcy odwrócili się w stronę, skąd pochodził głos. Na drugim krańcu wieży stało kilka osób. Dwóch wysokich mężczyzn w ciemnych płaszczach i kapturach, Susan i trzęsąca się ze strachu Marie. Magiczny ptak, który w momencie wejścia do kościoła gdzieś znikł, wylądował na ramieniu Jonathana. Zjeżył pióra i podniósł wysoko ogon. Zdawał się nie lubić tajemniczych przybyszów.

W tym momencie coś dotarło do Arthura. Wpadli w pułapkę. Nie wiedział, po co ich tam zapędzono, ale jedno jest pewne, będą mieli problem, by teraz uciec. Chłopak spojrzał w dół. Sześćdziesiąt metrów. Nikt nie przeżyje takiego skoku.

– Chłopcy, nie ma się czym troskać – znowu odezwał się głos. Nie wiadomo było, która postać mówi. Obie stały nieruchomo. – Oddajcie nam atrybuty i puścimy was wolno.

– Co mamy oddać? – Jonathan nie zrozumiał.

– Naszyjnik, przyjacielu. Oddaj nam naszyjnik – obie zakapturzone postaci wyciągnęły ręce.

– Nie rób tego – Arthur złapał kolegę za nadgarstek. – Nie wiem czego chcą, ale naszyjnik jest zbyt potężny.

– To może chcecie, by zginęły te panienki? – Postacie zaśmiały się donośnie i obie naraz wyciągnęły długie noże. Susan nagle się przelękła. Widać nie taki był plan.

– Panie – zaczęła drżącym głosem – zrobiłam wszystko co trzeba, przyprowadziłam ich tutaj, czemu mam teraz ginąć? – Zaszlochała. Zakapturzona postać przycisnęła jej nóż do szyi.

– Oddajcie atrybuty, a je oszczędzimy – powiedział nieznajomy.

Chłopcy spojrzeli po sobie. Wymienili spojrzenia pełne zrozumienia. Skinęli głowami. Jonathan odpiął łańcuszek i podał mężczyźnie. Pod kapturem błysnęła para oczu.

– Jeszcze drugi – powiedział głos.

– Nie mamy więcej – odparł zdziwiony i przestraszony Arthur. Czuł się jakby odpowiedzialny za całą zaistniałą sytuację i za bezpieczeństwo Susan. Nie wiedział czemu.

– W takim razie ona zginie – ten po lewej zamachnął się nożem i spróbował ciąć Marie. Wyraz przerażenia zastygł na jej twarzy. Śmierć była tuż tuż. Arthur zamknął oczy i zacisnął pięść. W tym momencie nóż wyleciał z rąk niedoszłego zabójcy. Marie była ocalona. Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem. Nikt nie wiedział, co się stało. Postać w płaszczu wzruszyła ramionami i wydobyła pistolet.

– Nie! – krzyknął Arthur, rzucając się do przodu. Wtedy kilka rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Huk wystrzału i jęk bólu. Uderzenie pociskiem w brzuch i całym ciałem w posadzkę. Ból w brzuchu, potem w całym ciele. Krew przebijająca przez ubrania. Śmierć. W głowie chłopaka zawirowało. Zobaczył nad sobą przerażoną Susan, oszołomionego Jonathana, dymiącą lufę pistoletu i ściskającą go siostrę. Z oczu Susan pociekły łzy i spadły na chłopaka. Sprawiały mu straszny ból, ale nie miał sił narzekać. Obie dziewczyny łkały. Tajemnicze postacie ich oszukały. Nie mieli drugiego atrybutu. Usta Susan ułożyły się w bezgłośne słowo. Jedno jedyne słowo: przepraszam. Arthur uśmiechnął się słabo, zamknął oczy i zmarł w ramionach siostry. Magiczny ptak wylądował tuż obok i pochylił głowę. Zaśpiewał smętnie.

– Idziecie z nami – powiedziały jednocześnie postacie i przeszły przez krawędź wieży. Oni jednak nie ruszyli się. Poszli dopiero wówczas, gdy nad ich głowami śmignęły kule. Przekroczyli rant wieży i zniknęli.

***

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 11.10.2016
    podniesionymi głowami (przecinek) patrząc na czubki wież. Nie mieli pojęcia (przecinek) co dalej robić.
    krzyknął (przecinek) ruszając za nią
    zapytał Jonathan (przecinek) ruszając na górę.
    będą mieli problem (przecinek) by teraz uciec
    To może chcecie (przecinek) by zginęły te panienki?
    krzyknął Arthur (przecinek) rzucając się do przodu
    Nikt nie wiedział (przecinek) co się stało.

    Czegoś mi brakowało w tej części... chyba szczegółów, emocji. Dzieje się akcja, mroczna i niezwykła, ale to wszystko działo się jakoś tak... zwyczajnie. Może pisz więcej o emocjach bohaterów, o tym, co czują w danym momencie, czy mają gonitwę myśli itp. ;) 5
  • KarolWes 12.10.2016
    Dzięki. Postaram się zawrzeć to w następnych opowiadaniach.
  • katharina182 04.11.2016
    Muszę się zgodzić z Candy. Ale poza tym bardzo mi się podobało. 5
  • KarolWes 04.11.2016
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania