Poprzednie częściBabojag misja 1

Babojag misja 2 odc. 4.

Następnego dnia rano Ahertana podała Winnipexowi gliniany kubek. Mężczyzna wypił duszkiem napój o smaku chrupiącej skórki kurczaka, a potem zainteresował się śniadaniem. Magiarka miała suszone mięso dzikiego królika o smaku lekko zepsutych kartofli. Lepsze to, niż nic. Po południu, a jeszcze przed obiadem, Winnipex wstał z posłania. Ahertana gorąco go do tego namawiała.

- Jeśli chcesz być nadal w formie, - mówiła, - to musisz się ruszać. Nie ma nic gorszego dla mięśni i kości, niż bezruch.

Przyniosła mu świeżo uprane odzienie, a potem wyszła z chaty, by ubrał się swobodnie. I tak był lekko zażenowany, gdy okazało się, że leży w posłaniu nagi.

- Nie martw się, - chichotała znacząco kobieta, - niejednego mężczyznę już widziałam! Mam w końcu dziewięćdziesiąt cztery wiosny na karku! Miłosne harce mi nie w głowie.

Gdy odziany w swój strój Winnipex wyszedł z chaty, Ahertana bujała się na hamaku. Obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Mężczyzna zrobił kilka przysiadów, a potem truchtem okrążył chatę. Na koniec podskoczył i chwycił gałąź, by podciągnąć się kilka razy. Konar jednak pękł z trzaskiem i Winnipex z nieco ogłupiałą miną wylądował na siedzeniu. Magiarka zaniosła się chrapliwym śmiechem. Wstał i otrzepał płaszcz.

- Kruche jakieś drzewa tu macie. – mruknął gniewnie.

- Daj spokój, - machnęła dłonią. – Czasem po prostu tak jest, że czego się nie chwycisz, to zepsujesz. – spojrzała mu prosto w oczy. Chwilę mierzyli się wzrokiem, a potem kobieta raczej stwierdziła, niż spytała: - Jesteś babojagiem.

Nikły cień przemknął przez twarz Winnipexa. Szybko jednak się opanował. Skrzywił wargi w lekkim uśmiechu i spytał:

- Skąd ci to przyszło do głowy?

Magiarka przymknęła powieki. Hamak kołysał się powoli, a podtrzymujące go linki poskrzypywały monotonnie. Z głębi lasu doleciało pohukiwanie kacechy. Ahertana milczała dłuższą chwilę.

- Nie musisz się obawiać, że to komuś zdradzę. – powiedziała wreszcie cicho nieodmykając powiek. – Potrafię dochować tajemnicy. Uratowałeś mi życie, więc winnam ci wdzięczność. Myślałam, że babojagów już nie ma.

Winnipex schylił się i podniósł szyszkę. Podrzucał ją w dłoni. Nagle wziął zamach i rzucił. Szyszkowy pocisk przeciął powietrze. Zniknął w koronach sosen. Coś zachrobotało, stęknęło, a potem na ziemię runął jakiś tłumok. Ahertana aż podskoczyła. Zwinnie podbiegła do niego.

- Toż to moje zaginione zioła! – krzyknęła radośnie. – Dwa dni temu jakiś wiewiór mi je podwędził. Jakżeś je wypatrzył w tym gąszczu, Winnipexie?

- Ja, no, tego, - bąkał mężczyzna, - sam nie wiem. Tak tylko rzuciłem, bez celu raczej.

- Jaki skromny! – kobieta posłała mu pełne uznania spojrzenie. – Babojagowie słynęli z pokory.

- Nie jestem… - zaczął Winnipex, ale magiarka przerwała mu stanowczo:

- Babojag nie kłamie. Już ci mówiłam, że u mnie, jak w grobie.

Mężczyzna odwrócił głowę. Chwilę patrzył między drzewa.

- Skąd wiesz? – wyszeptał wreszcie.

- Znamię, - wyjaśniła, - masz znamię.

Wytrzeszczył na nią oczy.

- To i tam zaglądałaś?

- No, musiałam, - odparła wymijająco magiarka, - leżałeś bez czucia. Razem z Bloordgarem rozebraliśmy cię, no i…

Zawiesiła głos.

Winnipex podniósł kolejną szyszkę. Spojrzał na nią i ostrożnie położył na leśnej ściółce. Cholera wie, co tym razem mógłby strącić z drzewa? Spojrzał na Ahertanę. Nie patrzyła na niego. Miętosiła skrawek spódnicy.

- Tak, - powiedział mocnym głosem, - jestem babojagiem. Ostatnim z kasty, o ile mi wiadomo. Moim przeznaczeniem jest walka, misją bój, a powołaniem wywijanie mieczem.

- Jesteś ostatnim ze sprawiedliwych, owcą pośród wilków, wilgocią dobra na pustyni zła, twardą skałą czystych intencji w oceanie podstępu i dziewiętnastoletnią dziewicą w akademiku pełnym napalonych studentów. – wyrecytowała kobieta.

- Widzę, że znasz prastare teksty. – uśmiechnął się. – Tak, jestem tym wszystkim. Szczerze mówiąc, to nie bardzo wiem, o co chodzi z tą dziewicą?

- Ja też nie. – wzruszyła ramionami magiarka. – Akademik, to chyba coś w rodzaju haremu, co nie? Te prastare teksty są czasem takie niezrozumiałe.

Winni podrapał się za uchem.

- Bo ja wiem? Mnie to raczej na jakąś palarnię wygląda. Rozumiesz, od tych „napalonych studentów”.

- Mniejsza o to. – uśmiechnęła się ciepło kobieta. – Chodź, zjemy coś. Po obiedzie połazimy po lesie dla nabrania kondycji. Pokażę ci parę gałęzi, na których będziesz się mógł popodciągać.

Dzień minął szybko. Winni zauważył, że Ahertana jakoś wyjątkowo często brała go za rękę. Wymawiała się przy tym, że chodzi tylko o pomoc. Spacerowali po lesie, zbierali kwiaty i zioła oraz dużo rozmawiali. Na kolację była kasza jaglana o smaku ketchupu i wywar ze śmierdzielnika paszkwilowego. Ten ostatni wbrew nazwie zioła, z którego pochodził, wcale nie cuchnął. Szczerze powiedziawszy to pachniał jak piwo.

- Śmierdzielnik nie śmierdzi. – wyjaśniała magiarka. – Najbardziej walą żywicznik jesienny, białolistnik podszczawny i jękotka lazurowa. Raz robiłam z nich wywar dla chorej we wsi. Pół dnia wietrzyłam chatę, a i tak wszystkie pająki mi wyzdychały. Smród wlazł w ściany i dopiero tęgie mrozy wycisnęły stamtąd gadzinę.

- Wypiła? – zainteresował się Winnipex. – Ta chora znaczy się.

- Pewnie, - uśmiechnęła się Ahertana, - zresztą, jak tylko podsunęłam jej to pod nos, to straciła przytomność. Napoiliśmy ją specjalną rurką.

- A wyzdrowiała chociaż? – babojag wzdrygnął się na myśl o rurce.

- Jasne, że tak. Tylko potem dzieci od niej uciekały, gdy bekała.

Mężczyzna skrzywił z niesmakiem nos. Magiarka poklepała go po wierzchu dłoni.

- Chyba lepiej żyć ze śmierdzącymi bekami, niż umrzeć, co? Zresztą przeszło jej po dwóch tygodniach. Dałam jej specjalne ziele do żucia.

- Bez efektów ubocznych?

Magiarka zaśmiała się głośno.

- Szybko chwytasz! Za potrzebą chadzała na jakie dwie mile ode wsi.

- A teraz już w porządku, czy znów coś jej nawarzyłaś? – spytał podejrzliwie Winnipex.

- Rozwolnienie miała zaledwie tydzień, a potem samo przeszło.

Dojedli kolację. Wieczorem wyszli przed chatę i patrzyli w rozgwieżdżone niebo. Usiedli obok siebie na hamaku okryci pledem. Ahertana oparła głowę na ramieniu Winnipexa. Poczuł lekką woń jej włosów.

- Widzisz tę gwiazdę? – spytała rozmarzonym głosem. – Tę między gałęziami sosny na lewo, co mruga na zielono.

- Aha. – mruknął raczej bez entuzjazmu babojag.

- To Astralis Peren, Pochodnia Zakochanych.

- No i co? - spytał lakonicznie Winnipex.

- Nic, - pisnęła, - tak tylko mówię. – wstała z hamaka. – Pójdę przygotować posłania. To twoja ostatnia noc u mnie.

Powłócząc nogami weszła do chaty. Winnipex rozparł się wygodnie.

- Leci na ciebie. – szepnął mu do ucha znajomy głos.

- Spadaj, Bloordi. – prychnął niecierpliwie Winnipex.

- Myślałem, żeby ją poprosić, no wiesz, - zająknął się niewidzialny gnom, - że niby ten czar, czy urok. Może chciałaby się ze mną cmoknąć?

- Ona ma dziewięćdziesiąt cztery lata. – oburzył się babojag.

- Ale jest jeszcze całkiem do rzeczy.

- Wybij to sobie z głowy, stary. Nie mam zamiaru ciągnąć jej do krypty, gdzie leży twoje ciało. Za daleka podróż dla takiej babci.

- I tak nic z tego. – westchnął ciężko gnom. – Zabujała się w tobie.

- Ja nie chcę kobiety, która może w każdej chwili umrzeć. Słyszałeś co mówiła o swoim ciele?

- Przynajmniej będzie ładnie w trumnie wyglądać. – skwitował Bloordi.

Winnipex posłałby mu pełne wyrzutu spojrzenie, ale nie mógł, bo nie wiedział, gdzie skierować wzrok. Parsknął tylko znacząco, a potem wstał.

- Zajmij się czymś pożytecznym. – poradził. – Ja idę spać.

Wszedł do chaty. Ahertana kończyła właśnie ścielenie legowiska dla siebie. Musiał przyznać, że figurę magiarka ma całkiem niezłą. Akurat pochyliła się, wypinając kształtną pupę. Skromnie odwrócił wzrok.

Tej nocy strasznie długo wiercili się na swoich posłaniach, nim udało się im zasnąć.

Oczy można oszukać, ale czasu nie.

Jeszcze gorzej jest w tej materii z instynktami.

- - - - - - - - - - -

* Kacecha jest pohukującym w lesie ptakiem drapieżnym.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Angela dwa lata temu
    No i doczekałam się kolejnego odcinka. W tej części nie ma jakoś specjalnie akcji, mimo to
    opowieść nic nie traci. Nadal czyta się lekko i przyjemnie, a kreowany świat jest interesujący.
    Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych odcinków.
    Aż naszła mnie ochota, by samemu wrócić do pisania.
    Zostawiam 5 i pozdrawiam.
  • Guldog dwa lata temu
    dzięki za piątkę. Nie chcę się bronić, bo nie o to chodzi, ale tak to jest z tekstami ciętymi na części. Jedną są mniej, a inne bardziej żwawe i ciekawe. Nie rzuca się to tak moim zdaniem w oczy, gdy tekst jest jednolity.
  • Angela dwa lata temu
    Guldog to nie był zarzut. Czytelnik też musi odetchnąć, ciągła akcja przez całą serię, mogłaby go wykończyć. Miłego

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania