Babojag misja 2 odc. 5
Kasztel wznosił się na wzgórzu za lasem. Wysoki mur i fosa nadawały mu wygląd warowni nie do zdobycia. Winnipex jednak wiedział, że takich warowni po prostu nie ma. Zawsze znajdzie się jakiś zdrajca, który otworzy nocą bramę, wpuszczając do środka wrogich żołnierzy lub tajemne przejście, którym owi żołnierze sami wlezą. Poza tym istniały jeszcze machiny oblężnicze, jak katapulty lub wieże, a każda armia miała na podorędziu przynajmniej długie drabiny. Wszystko to sprawiało, iż teza o warowni nie do zdobycia była czystą fikcją. Oczywiście istniały matematyczne szanse wybudowania takiej fortyfikacji, ale jak wiadomo szanse matematyczne są jedynie ułudą. Kasztel zatem sprawiał wrażenie ufortyfikowanego, ale tylko sprawiał wrażenie. Zresztą Winnipex wcale nie zamierzał brać go szturmem. Wyglądało na to, że brama jest szeroko otwarta. Szarża w takich okolicznościach byłaby po prostu nie na miejscu.
- Coś tu wisi w powietrzu. – powiedział Bloordgar tuż przy uchu Winnipexa.
Pozostawał wciąż niewidzialny. Była to doskonała kryjówka, a jednocześnie handycap dla babojaga. Obaj zdążyli się już przekonać, że lepiej jest, by ktoś sobie myślał, iż Winnipex jest sam. Miał dzięki temu dużo większe możliwości.
- Co masz na myśli? – spytał gnoma ledwo poruszając wargami.
- Hmmm, trudno mi to określić. Ja istnieję teraz jakby w innym wymiarze i tu to czuć.
- A może choć trochę więcej szczegółów?
- No, wydaje mi się, że to niezwykłe miejsce. Tu działa jakaś magia.
- Przy klasztorze Rahmawharapty też to mówiłeś.
- I ostatecznie miałem rację. – żachnął się Bloordgar.
- W pewnym sensie tak, ale nie zapominaj, że szukamy zaklęcia, które ci pomoże, a nie tajnych przejść z Czeluści na Rajskie Płaszczyzny. Nie chciałbym, abyś na siłę pakował nas w jakieś kłopoty.
Rumak człapał powoli w ciszy przedpołudnia. Bloordgar najwyraźniej trawił słowa przyjaciela. Wreszcie powiedział:
- Obiecuję, że zabieramy się stąd, jak tylko udowodnisz, że niczego pożytecznego tu nie znajdziemy.
- Zgoda. – skinął Winnipex.
W miarę, jak zbliżał się do murów kasztelu, coraz bardziej topniało w nim przeświadczenie, że każdą twierdzę można zdobyć. Mury były tak wysokie, że nawet najwyższe drabiny sięgałyby im co najwyżej do połowy. Katapultami można pewnie trochę je zarysować, ale nic więcej. Wieże oblężnicze także na niewiele by się tu zdały. Jeszcze nie widział takich wież, które mogłyby coś poradzić na fosę o szerokości stu metrów.
- Fiu, fiu! – zagwizdał Winnipex. - Co oni tu trzymają? Widzę lepsze zabezpieczenia, niż w forcie Knock!!
Bloordgar przemilczał tę uwagę.
- Brama jest otwarta. – zauważył.
- Myślę, że do jej zamknięcia potrzeba strażnikom jakieś pięć sekund. Znam się trochę na fortyfikacjach. Jeśli ktoś ma taką szeroką fosę i takie wysokie mury, a trzyma otwartą bramę, to znaczy, że może ją bardzo szybko zamknąć.
- Myślisz, że most zwodzi się równie szybko? – zainteresował się Bloordgar.
- Oczywiście. – potaknął Winni.
Nim dojechali do mostu, skrył ich cień murów. Zważywszy szerokość fosy, najdobitniej świadczyło to o ich wysokości. Winnipex zerknął w czeluść otwartej bramy. Skojarzyła mu się z gardzielą smoka. W wodzie coś chlupnęło, przyciągając jego wzrok. Ze zdumieniem ujrzał cielsko ogromnego warhoona. Bydlę przewyższało rozmiarami chłopską chatę. Łypnęło na Winnipexa purpurowymi ślepiami, po czym zanurkowało z bulgotem.
- Czy to był warhoon, czy coś mi się przywidziało? – szepnął przerażony gnom.
- Tak, to był warhoon, czyli wodny pająk.
- A one zwykle nie bywają mniejsze?
- Owszem, największy opisany okaz mierzył dwa metry z odnóżami.
- Ten, co go opisywał, chyba nie bywał w tych stronach, co?
- W rzeczy samej, Bloordgarze.
- To bydlę w fosie mogłoby swobodnie zeżreć słonia!
- Zgadza się. – głos Winnipexa był beznamiętny. – Czy nadal chcesz powęszyć w tym kasztelu?
Bloordgar milczał. Winni zatrzymał rumaka tuż przed mostem. „Wcale bym się nie zdziwił, - pomyślał, gdyby woda w fosie była zatruta, a mury wysmarowane chorobotwórczą substancją”. Rozejrzał się dookoła. W zasięgu wzroku nie ujrzał żadnego ptaka. Czyżby i one omijały to miejsce z daleka? Nie było to wcale niemożliwe. Dopiero teraz zauważył, że przy samym brzegu fosy ziemia jest całkowicie wyjałowiona.
- Wciąż mnie zastanawiają gabaryty tego wodnego pająka. – odezwał się gdzieś z innego wymiaru Bloordi. – Mam nadzieję, że takich wielkich pająków na zamku nie ma.
- A to dlaczego?
- Wyobrażasz sobie, jakie by tam musiały muchy latać?
Winni wciągnął z sykiem powietrze. Był zniecierpliwiony.
- Muszę wyglądać, jak debil przed tym mostem. – szepnął. – Decyduj się, wjeżdżamy czy nie?
- Raz kozie śmierć. – westchnął gnom. – Jazda.
Winni spiął lekko konia i kopyta rumaka zadudniły o drewniane deski mostu.
Z głębin fosy jeźdźca odprowadzała wzrokiem purpurowa para oczu wodnego pająka.
* * * * *
* W forcie Knock trzymane są kosztowności stanowiące zabezpieczenie dla gospodarki kwintarchii monokratycznej Quarchaalaad. Nikt nie wie, ile tam tego jest, ale podobno sporo.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania