Ballada z mokrymi zapałkami i z psem
Gdzie pani chodzi, panno Lodziu,
gdy ja na ławce i na głodzie
na panią czekam,
a za kołnierz siąpi deszcz.
Litości pani dla mnie nie ma.
Gdzieś nosi panią mokra ziemia
lub panią poniósł diabeł
w czorty, no i cześć.
Pogoda taka butelkowa,
a mnie się z ławki podnieść szkoda.
Po drugiej stronie
klombu szczeka jakiś pies.
Zmokły zapałki, papierosy.
Ja nadal czekam i mam dosyć
w piersiówce płynu,
który nie znieczula mnie.
Ale ostrzegam, panno Lodziu,
że w końcu pójdę stąd, jak co dzień
i kiedy przyjdziesz,
będzie szczekał tylko pies.
Licho zaśmieje się do ucha,
że poszedł w diabły innej szukać
ten, co warował na tej ławce
niczym cieć.
Jeszcze z godzinkę tu zabawię,
później z czekaniem się rozprawię;
gdy tylko pójdzie sobie
ten zajadły pies.
Komentarze (8)
Świat na wszystko ma czas.
Nie śpieszmy się.
Wszyscy zdążymy umrzeć...
tam już nie będzie czekania...
Pozdrawiam serdecznie 5
Miłego dnia
Miłego popołudnia
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania