Batyskaf
Pęknięcie na szybie znów się powiększyło, kiedy batyskaf uderzył wreszcie w dno. Opadanie musiało trwać przynajmniej dwadzieścia minut. Zapach potu wewnątrz zaczynał drażnić nozdrza Clavela, świadomego zresztą, że to w połowie też jego sprawka.
- Jak pan myśli, profesorze, jak długo jeszcze wytrzyma? – zapytał, ocierając duże krople z czoła. Światła nie było, ale czuł, jak bardzo mokry miał już rękaw.
- Na tej głębokości? Myślę, że do pół godziny – odparł profesor Vargas.
- A… czy zginiemy szybko? – Clavel czuł, jak drga mu podbródek, kiedy wypowiadał to pytanie.
- Tak, nie będziemy się topić. Stracimy przytomność i zastaniemy zabici przez panujące tutaj ciśnienie.
Po tych słowach w batyskafie znów zapanowała cisza. Można by nazwać ją grobową, ale prawdziwość ironii z tego płynącej była zbyt trafna, toteż Clavel odgonił od siebie tę myśl. Macając ręką po panelu sterowniczym, Vargas próbował włączyć światła, ale prądu nie było. Nie włączył się nawet generator zapasowy, przez co skazani byli na grobowe ciemności. Kolejny nieodpowiedni frazeologizm. Clavel słyszał jedynie ciężki oddech profesora Vargasa i ciche jęczenie kadłuba powoli zgniatanego przez ogromne ciśnienie wody.
- Na ilu jesteśmy metrach? – zapytał, właściwie tylko po to, żeby zagłuszyć powolny marsz pogrzebowy, grany na pękających nitach przez samą śmierć.
- Cóż, biorąc pod uwagę czas opadania i ostatnią znaną mi głębokość, musimy być mniej więcej na dwóch tysiącach.
- Dwóch tysiącach?! – krzyknął Clavel. Wydało mu się to o tyle nieprawdopodobne, że ich batyskaf nie powinien schodzić niżej niż tysiąc.
- Tak. – Znów nastała cisza, a na pierwszy plan, po raz kolejny, wysunęła się cicha symfonia śmierci.
- Boję się – stwierdził szeptem Clavel, nie bez trudu.
- Śmierci czy umierania?
- Mam trzydzieści pięć lat. Nie chcę umierać…
- To czeka nas wszystkich, przyjacielu.
- Ale… proszę, jeszcze nie teraz…
- Nie wybieramy dnia, w którym kostucha dostanie nas w swoje łapy, tak samo jak nie wybieramy dnia, w którym się urodzimy. Śmierć jest równie naturalna, co poczęcie.
- Ale… - Po policzku Clavela spłynęła pojedyncza łza. W tamtej chwili cieszył się z ciemności.
- Kiedyś, kilkadziesiąt lat temu, nurkowałem na wielkiej rafie koralowej. Chcesz posłuchać?
- Tak.
- Woda była błękitna. Nigdy wcześniej ani później nie widziałem tak czystego koloru. Kiedy popatrzyłem w górę, raziły mnie promienie słońca przebijające się przez nieskazitelny ocean, natomiast pode mną znajdowała się największa paleta barw, jaką przyszło mi kiedykolwiek oglądać. Na pierwszy rzut oka to tylko wielki, cudowny ogród, ale kiedy się przypatrzysz, możesz dostrzec, że wszystko tam jest żywe. To nie są tylko poruszane przez prądy morskie, bezmyślne rośliny. Rafa koralowa to jeden wielki organizm… zupełnie jakby była grzbietem zakopanego pod powierzchnią morza, starożytnego olbrzyma.
- Dlaczego mi pan to opowiada?
- Żebyś przestał myśleć o zgniatającym nas ciśnieniu. Poza tym chcę, żebyś coś zrozumiał.
- Co?
- Rafa była tamtego dnia nieziemsko piękna. W całym swoim życiu nie widziałem niczego, co zrobiłoby na mnie aż tak duże wrażenie. Musisz jednak wiedzieć, że pomimo całego swojego uroku na jej powierzchni cały czas toczyła się walka na życie i śmierć. Przez ten kwadrans, kiedy patrzyłem na tę różnorodność barw, zafascynowany pięknem natury, musiały tam zginąć dziesiątki marlinów, meduz czy innych moren.
- Do czego pan zmierza, profesorze?
- Śmierć jest wszędzie i musimy się z tym pogodzić. Nawet najpiękniejsza na świecie sceneria nie jest dla niej przeszkodą.
- Proszę mi wybaczyć, ale ta świadomość jakoś mi nie pomaga…
- Więc pomódl się, zacznij uprawiać jogę, zaśpiewaj piosenkę czy wyrecytuj ulubiony wiersz… Zrób przed śmiercią coś, co sprawi ci chociaż trochę przyjemności.
- Nie potrafię…
- Twój wybór, ale musisz mieć świadomość, że nie każdy ma przywilej zrobienia czegoś takiego świadomie, przed oddaniem ostatniego tchnienia.
- A pan? Co pan robi, profesorze?
- Wspominam rafę. Wyobrażam sobie, że kiedyś przynajmniej jakaś część mojego ciała zawędruje tam, niesiona przez ciepłe morskie prądy. – Znów cisza. Znów nieznośna.
- Czytałem kiedyś wiersz… miał tytuł ,,Drozd”…
- ,,Drozd”? No dalej, powiedz mi go.
- Nie znam całego… nigdy nie znałem, ale pierwsze jego zdanie towarzyszyło mi przez całe życie.
- Dalej! Proszę powiedzieć, bo czas nam się kończy, a chciałbym je poznać. – Vargas uśmiechnął się, kiedy skończył wypowiadać to zdanie. Clavel tego nie widział, ale wiedział, że tak właśnie było.
- W moim sercu mieszka drozd.
- Ładne.
- Prawda?
- Bardzo. To dobre zdanie, żeby o nim myśleć, czekając na śmierć.
- Tak… to odpowiednie zdanie.
Na szybie batyskafu pojawiło się kolejne pęknięcie.
Komentarze (12)
"(...)pomimo całego swojego uroku, na jej powierzchni cały czas toczyła się walna na życie i śmierć"- chyba "walka na śmierć i życie
Dziękuję za opinie i komentarz :)
Dziękuję bardzo :)
To zdanie jest wzięte z wiersza ,,Drozd" Charlesa Bukowskiego, chociaż w poniższym linku tłumaczone jest nieco inaczej :D
https://poema.pl/publikacja/171429-bluebird-drozd
"ciche jęczenie kadłuba, powoli zgniatanego przez ogromne ciśnienie wody." - bez przecinka
"Śmierci, czy umierania?" - bez przecinka
"- Nie wybieramy dnia w którym" - przecinek po "dnia". Dwa razy w tym zdaniu.
"- Kiedyś, kilkadziesiąt lat temu nurkowałem" - przecinek po "temu" bym sugerowała, bo to raczej wtrącenie
"Kiedy popatrzyłem w górę raziły mnie promienie słońca, przebijające się przez nieskazitelny ocean" - przecinek po "górę" i bez drugiego przecinka
"że pomimo całego swojego uroku, na jej powierzchni cały czas toczyła się walka na życie i śmierć" - bez przecinka
"kiedy patrzyłem na tą różnorodność barw" - tę*
"zafascynowany pięknem natury musiały tam zginąć" - przecinek po "natury", nadaje sens całemu zdaniu
"meduz, czy innych moren" - bez przecinka
"zaśpiewaj piosenkę, czy wyrecytuj ulubiony wiersz" - bez przecinka
"że kiedyś, przynajmniej jakaś część mojego ciała zawędruje tam" - bez przecinka
Ciekawe opowiadanie, podoba mi się tematyka i klimat tej nieuchronności, właściwie nawet bezradności, lecz nie do końca, nie psychicznej. Ładnie Ci to wyszło :) Zostawiam 5.
No i dzięki bardzo za regularne czytanie moich tekstów! :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania