Poprzednie częściBez skrzydeł cz 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Bez skrzydeł cz 21

Kierowca nie miał Urielowi niczego do przekazania, w całkowitej ciszy odstawił go jedynie pod drzwi wejściowe, skąd został odebrany przez strażnika.

Brak reakcji ze strony pana niepokoił i młody sługa mógł mieć tylko nadzieję, że wypadł przekonująco, kiedy udawał brak jakichkolwiek bliskich relacji z Eriką. Modlił się, by jego bliscy pozostali bezpieczni, nawet kosztem zranionych uczuć i myśli, że brat ich porzucił. Jeśli go szukali, teraz z powodzeniem mogli przestać, a po przetrawieniu złości i żalu, powinni ruszyć do przodu.

Dzieciak czuł, że od natłoku myśli głowa zaraz mu eksploduje. Gdyby przynajmniej miał z kim porozmawiać, wyrazić na głos obawy, nawet bez otrzymania jakiejkolwiek porady, byłoby mu lżej, ale w posiadłości nie było nikogo, komu mógłby w pełni zaufać. Nawet AnnaSu, którą szczerze uwielbiał, stała po stronie Atariego i z pewnością zdradziłby szefowi sekret chłopaka.

Uriel wiedział, że powinien czekać na powrót Ruki w prywatnym apartamencie, jednak za nic nie potrafił znaleźć tam dla siebie zajęcia, które pochłonęłoby go w całości, odganiając niechciane myśli. Trawiony niepokojem snuł się po korytarzach w pobliżu głównego wejścia i czekał, ale kiedy właściciel pojawił się po godzinie, wyminął sługę i zamknął się w gabinecie.

Jest na coś zły – pomyślał Uriel. Zanim zdecydował co robić dalej, drzwi wejściowe otworzyły się ponownie i podręczny poczuł, że traci grunt pod nogami. To nie miało prawa się wydarzyć, jednak właśnie się działo jak w najgorszym koszmarze.

Dwóch na czarno ubranych strażników prowadziło między sobą drobną postać, w opasce na oczach i rękoma związanymi z tyłu. Chłopak doskonale znał te dumnie wyprostowane plecy, nie musiał też widzieć twarzy, żeby wiedzieć, że usta pojmanej są blade i zaciśnięte w wąską linię, a paznokcie wbite do krwi we wnętrze dłoni. Jego mała siostrzyczka...

Niewolny chciał podbiec i wyrwać Erikę z rąk łapaczy Ruki, wiedział jednak, że nie miałby najmniejszej szansy nawet z jednym dobrze wyszkolonym człowiekiem.

Muszę iść i go błagać! Gorączkowo rzucił się w stronę pomieszczenia, w którym niedawno zniknął Atari.

Nikt nie próbował go zatrzymać.

 

Ruka duszkiem opróżnił szklankę i natychmiast napełnił ją ponownie. Żywił nadzieję, że alkohol rozgrzeje jakoś jego wnętrze, tymczasem ciepło docierało jedynie do żołądka, skutecznie omijając skostniałe serce.

Był zazdrosny. Znowu to zrobił. Nawet nie pamiętał, kiedy wydał absurdalne polecenie i na wycofanie się było już za późno, bo dziewczynę sprowadzono do rezydencji.

Gdyby tylko się nie pojawiła... Wyjaśnienia niewolnika, że to jedynie dawna znajoma, nie były niczym więcej jak słabym kłamstwem. Oboje zdradzały oczy, jego pełne strachu, jej szczęścia i czułości. Żadna też dawna znajoma nie dotykałaby w ten sposób twarzy nastolatka.

Jego szczurek usiłował okłamać swojego właściciela. Szklanka została napełniona po raz trzeci. I to dla kogo, dla jakiejś cholernej gówniary.

Od strony wejścia do gabinetu dało się usłyszeć ciche skrzypnięcie. Atari wiedział, że nie powinien nawet spojrzeć w kierunku drzwi, kiedy niewolnik cicho wszedł do środka i stanął tuż za progiem. Pomyślał, że jeśli się odwróci, całe pokłady opanowania trafi szlag i zrobi coś, czego nie będzie dało się odwrócić. Uderzy blondynem o ścianę, zamknie go gdzieś, izolując od świata zewnętrznego, albo... Właśnie, albo co?

- Czyli już wiesz – bardziej stwierdził, niż zapytał i z irytacją spojrzał na pustą karafkę. Zwykle nie pił dużo, teraz jednak czuł, że cały posiadany w domu alkohol nie wystarczy, by zabić to paskudne uczucie chłodu.

Nie doczekał odpowiedzi, dopiero teraz spojrzał w stronę niewolnika i niemal natychmiast tego pożałował. Po bladych jak ściana policzkach strumieniami płynęły łzy, a usta wyraźnie drżały. Chłopak, który nie płakał nawet wtedy, gdy pan pierwszej nocy próbował zmusić go do uległości, kiedy wymierzano mu karę, teraz mazał się ja dziecko za sprawą jakiejś blond smarkuli.

Gdyby chociaż zdobył się na próbę buntu, zamiast stać tu jak ostatnie nieszczęście.

- Dlaczego... dlaczego to zrobiłeś, panie? - Z ust blondyna wydobyły się słowa niewiele tylko głośniejsze od szeptu.

- Bo mogę – powiedział cicho Ruka, starając się, żeby jego głos brzmiał spokojnie. Chciał dręczyć niewolnika. - Doszedłem do wniosku, że może pozwolę wam się nawet rozmnażać i zapewnię sobie małą fabrykę ślicznych blond aniołków. Co myślisz?

- To jakiś absurd, panie. - Źrenice sługi rozszerzyły się pod wpływem szoku. - Nie może pan tego zrobić.

- Mylisz się Urielu, ja mogę wszystko, a ty znowu pokazałeś, że kiepski z ciebie kłamca. Ta blond samiczka nie jest ci wcale tak obojętna, jak usiłowałeś mi wmówić.

Mężczyzna nadal nie czuł przyjemnego szumu w głowie, odsunął się od barku i przysiadł na wypolerowanym blacie starego biurka. Przyglądanie się roztrzęsionemu podręcznemu było trudne, nie potrafił jednak sobie tego odmówić. Obserwował, jak jabłko Adama unosi się, kiedy niewolnik przełykał ślinę i zbierał na odwagę, żeby powiedzieć coś jeszcze.

- Proszę pozwolić jej odejść, a zrobię wszystko. - Chociaż spojrzenie Uriela wbite było w podłogę, słowa emanowały determinacją, taką samą, przejawiał pierwszego wieczoru, kiedy przyprowadzono go do apartamentu.

Atari z zainteresowaniem pochylił się do przodu.

- Wszystko, mówisz? - zapytał, przeciągając sylaby. - A czy jest coś, czego już nie posiadam?

- Tak, jest coś takiego. - W słowach podręcznego nie było wahania. Przestał płakać, podniósł wzrok na właściciela i na sztywnych nogach podszedł kilka kroków bliżej, po czym zatrzymał się na środku pokoju. - Poza tym pierwszym razem, powiedział pan, że nie weźmie mnie siłą... - drżącymi palcami rozpiął dwa pierwsze guziki koszuli – dlatego sam...

Ruka dopadł do młodzika w dwóch krokach, złapał za materiał na piersi i gwałtownie szarpnął do góry. Oderwane guziki potoczyły się po podłodze, a nogi chłopaka zawisły w powietrzu. Wściekła twarz właściciela znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jego własnej.

Dlaczego jest zły? Podręczny nie rozumiał. Czy nie tego chciał od niego od samego początku?

- Jesteś kurwą, Urielu? - wysyczał właściciel i potrząsnął chłopakiem jak szmacianą lalką. - Gdzie to niby nauczyłeś się handlować własnym ciałem? I to dla kogo, dla zwykłej małej suki?

Atari czuł w ustach gorzki smak porażki. Czy to wszystko znaczyło, że nie mógł go mieć inaczej, jak tylko gwałtem, bo przecież niczym by się to nie różniło. Otrzymałby jedynie posłuszne ciało, nie duszę.

Właściciel przez chwilę wpatrywał się w twarz sługi, szukał oznak wahania, ale tym razem dzieciak nie odwrócił wzroku.

- To zbyt łatwe. - Puścił materiał koszuli i odepchnął chłopaka z taką siłą, że drobna postać zatoczyła się na ścianę. Musiał sprawić coś, by Uriel zrozumiał, że nie jest w stanie ponieść każdej ofiary dla ratowania smarkuli.

Krążył po gabinecie, przystanął przed rozpalonym kominkiem, chłonął ciepło rozżarzonych polan i wreszcie coś przyszło mu do głowy. Rozejrzał się po starym regale, aż natrafił wzrokiem na figurkę szermierza. Wygrał ją jako dziecko na jakichś zawodach i z dumą podarował ojcu, a później całkowicie zapomniał, że istniała. Wykonana z metalu postać chłopca miała na twarzy maskę ochronną i wycelowaną w niewidocznego rywala szpadę, podstawka była z drewna

To mogło się udać.

Zdjął z półki pamiątkę, przez chwilę ważył w dłoni, a potem cisnął w płomienie. Obserwował, jak pomarańczowe języki pożerają postument i z lubością pieszczą figurkę, po czym odwrócił się w stronę stojącego w milczeniu sługi.

- Co byś powiedział szczurku na próbę ognia?- Ruka widział, jak pewność bijąca z twarzy podręcznego zostaje zastąpiona najpierw zaskoczeniem, później strachem. Tego właśnie oczekiwał. - Pokażesz mi, jak bardzo ci zależy, wyciągając z ognia moją bezcenną figurkę, a ja rozważę wypuszczenia twojej znajomej, co ty na to?

Nie czekał na odpowiedź, ruszył w stronę wykuszu okiennego. Uznał, że jeśli będzie nadmiernie wpatrywać się w sługę, dzieciak poczuje się ponaglony. Chciał dać mu czas, pozwolić podejść do ognia i wyciągnąć dłonie, a później się wycofać. Wtedy powinien przyjść i ponownie poprosić o zmiłowanie, a on łaskawie się zgodzi. Wygra podwójnie, otrzymując wdzięczność szczurka i pozbędzie się problemu, jaki stanowiła dziewczyna.

Czas płynął, a wyczekiwana chwila nie nadchodziła.

Czy młodzik nadal rozważał wykonanie polecenia? Przemknęło przez myśl Atariemu i miał właśnie z powrotem obrócić się w stronę pomieszczenia, kiedy w nozdrza uderzył go nieprzyjemny zapach spalenizny.

Uriel stał w odległości metra od pana, a w wyciągniętej ręce trzymał nadpalony przedmiot. Z pociemniałymi od bólu oczami i skrzywionymi ustami wyglądał, jakby za chwilę miał stracić przytomność.

Ruka nie mógł uwierzyć w to, co widział. Uderzeniem w przedramię, wytrącił z ręki podręcznego figurkę, a ta upadła u jego stóp.

- Czy tyle wystarczy, żeby wypuścił pan moją siostrę? - Głos chłopaka był niewyraźny i nie kontrolował już tego co mówił, a spojrzenie zaczęło robić się mętne.

Jak to siostrę? - Chciał zapytać właściciel i potrząsnąć niewolnym, zamiast tego jednak podtrzymał tylko drobne, osuwające się ciało, po czym posadził omdlałego na szerokim parapecie.

Do jakiego stopnia jeszcze mógłbym okazać się idiotą? - pomyślał gorzko Atari. Wystarczyło ruszyć głową, żeby zrozumieć, że podobieństwo tych dwojga nie było przypadkowe, dał się jednak ponieść zazdrości, której skutki ponosił chłopak. Teraz wszystko było już jasne i mężczyzna zaczynał rozumieć postępowanie Uriela, jego kłamstwa wywołane chęcią obrony siostry, desperacką próbę wykupienia dla niej wolności.

Po raz ostatni spojrzał na poszarzałą twarz sługi, po czym skierował się ku drzwiom.

- Win!!! - ryknął na całe gardło, a zanim dotarł do wyjścia, w progu pojawił się na czarno ubrany ochroniarz. - Zabierz go stąd – rzucił polecenie i wskazał nieruchomą postać opartą o framugę okna.

- Co mu się... - rozpoczął strażnik, ale kiedy dojrzał rękę podręcznego, zamilkł. Nigdy nie uważał szefa za człowieka gwałtownego czy skłonnego do nieracjonalnej agresji, dlatego nie mógł zrozumieć, co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami gabinetu. Nie miał pojęcia, czym młodzik mógł tak bardzo rozsierdzić swojego pana. - Szefie?

- Nie pytaj. - Ruka nerwowym gestem przeczesał włosy. Zrobił krok w kierunku półprzytomnego i prawie natychmiast się cofnął. - Zaprowadź dzieciaka do pokoju przy kuchni i sprowadź do niego Griszę. Jeśli doktor uzna, że nie jest w stanie opatrzeć ręki jak należy, wyślij kierowcę po chirurga, do szpitala Świętej Anny.

To nie był czas na zadawanie pytań. Win ostrożnie podszedł do Uriela, zarzucił sobie jego zdrową rękę na szyję, złapał w pasie i pociągnął w górę. Żywił nadzieję, że ze wsparciem, podręczny da radę utrzymać się na nogach i jakoś dotrzeć do wyjścia.

- Moja siostra... - Spomiędzy pobladłych warg sługi wyrwał się schrypnięty szept. Dzieciak otworzył oczy, po czym spróbował odwrócić w stronę Atariego. - Zrobiłem... zrobiłem, co pan chciał... teraz proszę...

Poszczególne elementy układanki z wolna zaczęły trafiać na swoje miejsce i ochroniarz zaczął łączyć je w całość. Niespójną, pełną dziur, ale taką, która dawała już jakiś pogląd na sytuację. Spojrzał na pracodawcę, na zaciśnięte w wąską kreskę usta i nerwowo drgający mięsień na policzku.

Na miłość boską, co ten szef sobie myślał? - Delikatnie pociągnął opierającego się chłopaka w stronę drzwi.

- Nic jej nie jest – powiedział cicho, uspokajającym tonem. - Teraz musimy zająć się tobą.

 

Zdezorientowany Uriel otworzył oczy w nieznanym pokoju. Bardzo chciał, żeby spotkanie z Eriką i późniejsze jej porwanie okazało się tylko koszmarnym snem, jednak ból prawej ręki uświadomił mu, że była to rzeczywistość. Nie całkiem pamiętał, co wydarzyło się po wyjściu z gabinetu. Przypominał sobie, że Win stanął mu na drodze do wyjścia i stanowczo zabronił opuszczania pokoju. Chłopak próbował wyminąć strażnika, jednak nie miał szans z większym, dobrze wyszkolonym mężczyzną. Mógł tylko krzyczeć i błagać, a później coś ukuło go w ramię, po czym całe ciało zrobiło się ciężkie, umysł spowiła gęsta mgła.

Erika... Musiał wstać i ratować siostrę. Na samą myśl, jak bardzo musi czuć się przerażona i samotna, pękało mu serce.

Usiadł ostrożnie, starając się pokonać zawroty głowy i spojrzał na zabandażowaną dłoń. Nie pamiętał, żeby ktoś go opatrywał, ale musiał to zrobić Grisza, zaraz po tym, jak podstępnie go uśpił. Uriel nie miał do doktorka żalu, wiedział, że wykonał tylko polecenie pana.

W pomieszczeniu nie było zegarka, a jedynie łóżko z metalową ramą, proste krzesło z oparciem i szafa, ale słońce za oknem było już wysoko na niebie, co oznaczało, że przespał całą noc i znaczną część poranka.

Powoli zsunął nogi na podłogę i zaciekawiony wbił czujne spojrzenie w drzwi, czy są zamknięte na klucz. Zanim zdążył sprawdzić, klamka lekko się poruszyła. W progu stanęła AnnaSu, trzymając przed sobą załadowaną po brzegi tacę. Z troską przyjrzała się podręcznemu, po czym weszła do środka.

- Dzień dobry, aniołku, dobrze, że już się obudziłeś – powiedziała łagodnie, jednak tym razem jej obecność nie przyniosła chłopakowi otuchy.

- Gdzie jest Erika? - Uriel pokonał zawroty głowy i wstał ostrożnie, gotowy za wszelką cenę, wyciągnąć z kobiety niezbędne informacje.

Starsza kucharka udała, że nie słyszy pytania. Odstawiła tacę na podłogę i przysiadła na skraju łózka.

- Już jej tu nie ma – odpowiedziała, po wydającej się trwać wieczność chwili.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ~Ciekawie Angela u Ciebie. Wyobraź sobie, że przeczytałam od początku do końca... pochwal mnie!
  • Angela 7 miesięcy temu
    Chwalę i bardzo się cieszę, że po mimo Twojej niechęci do związków homoseksualnych dałaś radę przebrnąć. Nie tracę nadzieji, że opko kiedyś Cię wciągnie.
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Prawda, nie podoba mi się ten tytuł, wcześniejszy był lepszy.
    Z charakterem.
  • Ciemna Strona Mocy 7 miesięcy temu
    Grafomanko Angela zmieniła tytuł i myśli, że tą obrzydliwą ukryje. Babsko jest wstrętne
  • Angela 7 miesięcy temu
    Grafomanka przy tamtym było zaznaczone, że jest roboczy. Chyba wolę coś bardziej konwencjonalnego.
  • Angela 7 miesięcy temu
    Ciemna Strona Mocy a przeczytałeś przynajmniej, że się wypowiadasz?
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Angela, ale ten jest oklepany. Spr w necie ile już jest tytułów ze skrzydłami w tle, dlatego nie przyciągnie raczej odrzuci na dzień dobry.
  • Angela 7 miesięcy temu
    Grafomanka, wydaje mi się, że na opowi to nie problem, tu i tak mało ludzi. Nowych odstraszy część 21, a starych prawie nie ma.
    Skrzydła pasują do mojego Uriela, niech zostanie.
  • Ciemna Strona Mocy pół roku temu
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaale nuda
    Sto razy ziew

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania