Bez tytułu - bo po czasie marazmu rozmarzyłem się dostatnio.
Na chwałę dni ciepłych mógłbym pisać nowel setki,
gdybym był na tyle dojrzały, aby dnia ujrzeć wdzięki.
Bo gotów nie jestem na dojrzałą naturę,
gdyż nie dojrzałem w sobie, aby dostrzec jej potęgę i
wszechmoc, doprawdy.
Gdybym opisać się miał, to jako pąk, który nie da owocu, nie da kwiatu.
Taki niedojrzały, taki nie do wiary - taki obojętny, mętny, smętny.
Ale gdybym dorosnąć miał - to właśnie tą wiosną.
Tym czystym porankiem i głuchym wieczorem, który ciepłem usypia i uspokaja,
jak łoże matki ukochanej, z którego nie sposób się oderwać.
O którym tylko kontemplować i studiować naturę - nie sposób Cię dorwać i oderwać się od Ciebie.
MIKO.
I kończąc tą laurkę dla wiosny - bez rymów, stylu i polotu,
zarzucić spokój na dni moje, by pięknej doczekać się roku pory,
i zmienić coś w sobie, w swej myśli i swym spojrzeniu
na wszystkich bez osądu,
bo kim ja jestem doprawdy, z pewnością nie sędzią dusz i prorokiem losu.
Jestem człowiekiem, który za wiosną był głodny całe pół roku.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania