Bezdech
[Idź po sznurku rolety. Jeśli syk będzie dłuższy — zamroź oddech.]
Pas światła tnie pokój; kurz iskrzy i siada. Na blacie krąg po szklance — znak. Chłód przykleja się do krawędzi ściany. Roleta stoi na jeden ząbek.
Biorę — chłód wchodzi pod żebra i rozsuwa klatkę; meble cofają się o milimetr. Tor biegnie wzdłuż pasa, dłuższy niż zwykle; pokój prowadzi się jak skóra pod dłonią.
Oddaję — w prześwicie jej profil; na palcach zostaje gorzki połysk mydła. Jej dłoń przesuwa kubek o pół krążka — znak podchodzi bliżej; wewnętrzna strona nadgarstka bierze żar i nie puszcza. „Trzymaj.”
Biorę — dosuwam krzesło tak, by cień trafił w nogę stołu; pas i fuga zamykają się w jedną kreskę. Idę ciałem jednym torem przez szew dywanu i rysę w lakierze; skala wraca pełna, brzegi napinają się o pół taktu.
Oddaję — paznokieć muska sznurek o pół włosa; syk przy uchu. Roleta schodzi o ułamek; światło mięknie. Krąg na blacie blednie; wilgoć oddechu spływa nisko, w podbrzusze; żebra biorą krótszy skok.
Biorę — usta podchodzą pod jej nadgarstek; smak soli i mydła. Język rysuje tor do łokcia i wraca; ślad pulsuje, trzyma równość. Palce zgrywają się z krawędzią stołu; ciepło podnosi się o stopień.
Oddaję — jej kciuk prostuje mi oś; „bliżej”. Skóra pod paznokciem drży o pół kreski; powietrze stoi między ustami a szyją. Roleta staje przed końcem — krótki syk.
Gasimy po kolei. Pas światła pęka na dwa wąskie tory; jeden idzie po jej obojczyku, drugi po mojej dłoni. Krąg po szklance zostaje — ciepły ślad po ustach.
Bezdech.
Komentarze (4)
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania